---------- 16:28 24.09.2010 ----------
blanka77 napisał(a):Szkoda, że on nie jest osobą typu, ok, zrobiłem to, dałem dupy, żałuję. Z jego strony mogę się spodziewać jedynie ataku, że znowu coś wymyślam, że to co tam było napisane to wcale nie oznacza tego co ja mówię itd, itp.
ach... gdyby On był taką osobą, to by mogło zmienić wiele... przynajmniej w obszarze emocjonalnym i kto wie, co dalej by za tym poszło... jednak jeśli chodzi o sferę seksualną, to czarno widzę, niestety...
raczej zbyt trudne do zmian dla dorosłego mężczyzny, w którego już pewne sprawy wrosły z korzeniami, bo sam sobie na nie pozwolił i kultywował w sobie...
blanka77 napisał(a):Dla nas już nie ma szans na ratunek. Może i ja potrafię wybaczać (do czasu), ale nie potrafię zapomnieć. A gdy człowiek nie potrafi zapomnieć, to nigdy nie będzie normalnie. Ja tak mam. Zdarzyło mi się wybaczać, ale nigdy nie zapomniałam. Zależało mi na kimś, ale jednocześnie męczyłam się ze wspomnieniami. Do czasu aż stanęłam emocjonalnie mocno na nogi, aż nabrałam sił na odejście. Pewnie w tym przypadku też tak będzie i wtedy to on zostanie postawiony przed faktem dokonanym.
trudno - czasem tak musi być... lepiej niech On zostanie postawiony niespodzianie przed faktem dokonanym niż, żebyś ty miała całymi latami plątać się w emocjonalnym chaosie a przy Tobie Twój dzieciak i byś miała przeżywać ciągły deficyt prawdziwej bliskości i brak satysfakcji intymnej, albo też w końcu stoczyć się razem z nim i wskoczyć w tę beczkę z g... którą On niestety najwyraźniej nieodparcie proponuje...
ja bym w to w życiu nie wszedł i wiem co mówię, bo... otarłem się o nieco podobne sugestie i myślałem, że się porzygam na samą myśl...
pozdrawiam Cię blanka i dużo siły Ci życzę...
zastanów się tylko, czy obecnie odkrywać karty z tym telefonem - jeśli już prowadzić rozgrywkę, to ja bym jednak porobił te zdjęcia, ale użył tego na końcu jako argument przesądzający Twoją decyzję o odejściu (żeby miał zapewnione wyjaśnienie, gdyż porzucić kogoś bez słowa wyjaśnień, to by było okrutne i nie fair...) a na razie raczej bym z tym nie wyskakiwał, bo wydaje mi się, że będzie się bronił atakiem lub perfidnymi kłamstwami i zrobi się wtedy piekło (a po co Ci jeszcze coś takiego...) albo otumani Cię i uwikła w sieć kłamstw i półprawd tak, że pogrążysz się w głębokie wątpliwości, stracisz orientację i zaczniesz się przytapiać nie mogąc złapać stabilnego gruntu pod nogami...
chyba, że liczysz, że jednak nie zachowa się jak dupek i powie: tak żono, to fakt i nie będę się wykłamywać... to było dno z mojej strony i bardzo tego żałuje... jak możemy to naprawić, abyśmy mogli wrócić uczuciowo do siebie i odzyskać wzajemne zaufanie i czułość... - jeśli wierzysz, że mogłoby Go być stać na coś takiego, to próbuj... ale jeśli nie, to myślę, że takie posunięcie może zaszkodzić... Tobie nie Jemu - z wyżej opisanych powodów... (oraz patrz: cytat pierwszy...
)
taką konfrontację z telefonem zostawiłbym sobie dlatego na sam koniec - jak już walizki będziesz miała spakowane... bo przecież jesteś w stu procentach pewna, że Cię zdradzał... a jeśli wtedy On przeżyje szok i jeszcze będzie chciał coś ratować, to dasz mu swój numer telefonu i niech zadzwoni za jakiś czas z propozycją... ty jednakowoż się wyprowadzisz i zaczniesz układać sobie wtedy życie na nowo - jeśli On się odezwie to zawsze możesz się z nim wtedy spotkać na neutralnym gruncie i wysłuchać Go... a gdyby tylko próbował podskakiwać, kłamać, albo agresywnie Cię atakować, lub zorientowałabyś się, że nie idzie się dogadać, to wtedy o wiele łatwiej będzie Ci powiedzieć: - przykro mi, ale czuję, że nic już z tego nie będzie, zatem musisz się pogodzić, że teraz Ty już masz swoje życie a ja swoje i to już koniec między nami... do widzenia...
tak chyba byłoby dużo lepiej dla Ciebie niż rozpętać piekło pod dachem pod którym jeszcze mieszkacie wspólnie z dzieckiem a Ty nie jesteś jeszcze gotowa na samodzielność i odejście...
przemyśl to, tak żeby dla Ciebie było dobrze (i dla Twojego syna!) i żeby nie pojechać na emocjach a potem nie ponosić jakichś ostrych konsekwencji tego, które mogłyby wszystko mocno utrudnić...
Fil
P.S.
doczytałem początkowo do pewnego momentu, ale teraz w dalszych postach widzę chyba argumenty potwierdzające pewne moje wątpliwości i sugestie...
---------- 16:35 ----------blanka77 napisał(a):
Najlepszym wyjściem byłoby pokazać ten telefon i przynajmniej móc porozmawiać szczerze tak na koniec. Ale po pierwsze: ja nie czuję się na siłach teraz tego robić bo tak jak wspominałam nie zabiorę swoich rzeczy i nie wyprowadze się z dnia na dzień na ulicę, bo chociaż sama mogłabym sobie jakoś poradzić, to dziecku tego zafundować nie mogę. A po drugie to ja nie liczę na jego skruchę, bo on czegoś takiego w sobie ma bardzo mało i jestem nastawiona na to, że jesli już sprawa ujrzy światło dzienne to będzie to koniec ze wszystkimi jego następstwami, czyli wyprowadzką też.
Patrząc z innej strony, to widać, że to chory związek skoro nie można szczerze rozmawiac i człowiek się obawia wybuchu jakiejś agresji. Bo normalni ludzie mówią sobie wszystko, nawet te nieprzyjemne i złe sprawy. to jest właśnie uczciwość, szacunek, zrozumienie. Bo ja rozumiem, że zdrada się może zdarzyć, ale tak jak sie miało odwagę zdradzić tak trzeba miec odwagę się do tego przyznac . Przynajmniej przed sobą i więcej głupot nie robić.
U mnie tego nie ma i nie było. Wiele razy mu mówiłam, że jak chce byc wolnym to niech nie zawraca mi głowy bo ja mam dziecko i nie mogę mu zafundować czegoś niestabilnego. I co? Miał to głęboko w d....
to co wyżej wydaje mi się potwierdzeniem mojego spojrzenia na Twoją sprawę blanka i myślę o tym wszystkim chyba całkiem podobnie do Ciebie...
głową muru człowiek nie przebije, ale można sobie stopniowo przygotować... podkop pod ten mur
i potem dać nogę z takich nieludzkich warunków... a na koniec zostawić konkretne wyjaśnienie - jak będzie chciał, to wówczas też jeszcze będzie mógł walczyć o Was i o rodzinę, ale wówczas Ty będziesz w dużo bezpieczniejszej sytuacji i sprzyjającej trzeźwej obserwacji i bardziej niezależnemu myśleniu a zatem podejmowaniu właściwych swobodnych i bardziej spontanicznych decyzji, mniej opartych na lęku i uzależnieniu...