Pisze pierwszy raz na forum ale doszlam do wniosku,że może ktos mi
pomoże.Jestem od 22 lat mężatką a od maja w ogromnym kryzysie -prawde mówiąc bez wyjścia.22 lata temu pobralismy się z wielkiej miłości , tyle że od poczatku mieliśmy problemy z ustaleniem gdzie będziemy mieszkać czy u mnie czy u niego /różnica 230 km/Zaraz po ślubie urodziło się dziecko i zamieszkalismy u niego choć z wielkimi problemami ale chciałam z nim być /on obiecywał że jak będzie żle to wrocimy do mnie, pożniej urodziła się druga córka.ja juz wtedy byłam bliska załamania psychicznego bo nie mogłam znieśc zamieszkiwania tam, ciągłych plotek i jączenia rodziny.Pożniej juz było coraz gorzej.Jedynym wyjsciem był natychmiastowy wyjazd z tamtąd.Powiedziałm sobie że musze spróbować. W trakcie wizyty w moim mieście załatwiłam na szybko mieszkanie /co było cudem w tamtych czasach i załatwilam sobie porót od września do pracy/byłam nauczycielem/ przedszkole dla córek- tylko brakowąło mi akceptacji męża.wiedziałm że jezeli tego nie zrobie teraz to nie dam juz rady nigdy.po wielkiej awanturze, wtracaniu sie rodzin i wreszcie normalna rozmowa tylko z mężem!!-wyjechałam i zaczęłam wszystko od nowa,samodzielnie wymalowałam każdy pokój ,wytapetowałam każdą ścianę i zdobyłam każdą rzecz do mojego domu,zaczęłam pracę, starsza corka poszła do przedszkola a młodsza została narazie z mężem / tak ustalilismy bo była za mała.Od tego czasu co tydzien jeździlismy pociągiem/niektórzy nasi znajomi mówili że powinnam miec stały bilet w PKP bo utrzymuję ta kolej/ do mlodszej córki i męża a po 3 miesiącach młodsza córka zamieszkała z nami.I tak nasza rodzina spędzała wszystkie weekendy razem, ferie, wakacje święta.Mąz jak tylko mógł przyjeżdżał do nas i spędzął z nami czas.Dziewczyny skończyły szkoły,zdały mature obecnie studiuja tak samo lubia przebywać u nas jak i u taty.Nasze życie małzenskie miało wzloty i upadki.Nigdy nie myślałam o tym żeby rozwieśc sie z mężem bardzo go kochałam.
To co napisałam to nic z tym co było dalej!!!!!!!!!!!!!!!!! Później dowiedziałm się przypadkiem że jeden z kolegów męża / człowiek który był bardzoczesto przyjmowany u nas w domu, duzo mu pomagaliśmy,często goscilismy w trakcie różnych uroczystości rodzinnych- chcieliśmy mu pomóc gdyz rozszedł sie z żoną , pózniej rozpił,7 lat temu zmarł- zapił się na śmierć/puścił plotkę że jakoby ja miałam romans z naszym znajomym/notabene księdzem!!/ dlatego wyjechałam. No i od tego czasu zyję w chwilach kiedy jest fajnie , super, rodzinnie a chwilami nie do zniesienia kiedy mąż rząda oddemnie bym przyznała się do zdrady której nie popełniłam.Zawsze dla mnie on był najważniejszym i jedynym mężczyzna mojego zycia.Dom, dzieci na pierwszym miejscu, nigdy nie miałam czasu na swoje życie bo zawsze: praca,dom,dzieci,weekend i znów dom ,praca, dzieci i wyjazd na weekend
Zawsze starałm się zapewniac męża że to plotki żeby mi uwierzył i znów było piekne sielankowo.Wiem,że inna kobieta by dawno by zostawiła męża i zaczełam od nowa ale były dzieci które bardzo kochaja swojego ojca i niechciałambym by wychowywały w rodzinie rozbitej/sama z takiej pochodzę/
Bardzo wielu naszych znajowych uważa nas za dobre małżeństwo/do niedawna nikt nie wiedział o naszych problemach/ choć na odległość,zawsze starałam się prowadzić ten nasz dom tak jak byc powinien tylko podwójnie: dwa mieszkania , dwa domy,dwie szczoteczki do zębów itd.... Od 15l lat prowadzimy razem /może nie razem - firma jest na męża /firmę rodzinną.W każdej wolnej chwili bardzo mu pomagałam, poswięcałam wszytkie wolne dni,wakacje i urlopy na rowijanie firmy, która kupilismy na własność 6 lat temu.Obecnie w firmy pomagaja nasze córki i mysleśliśmy że firma będzie firmą rodzinną bo dziedzina w które pracujemy jest bardzo rowojowa z przyszłością.
Rok temu straciłam pracę - nie uznano mi kwalifikacji do wykonywania zawodu, był sądy pracy - trwa to dalej.przeszłam załamanie psychiczne, od roku jest na środkach psychotropowych, mąż obiecywał ogromne dla mnie wsparcie i prawda miałam go przez pól roku, bardzo się starał i myslałam,że nasze problemy miną i znów będziemy naprawde razem.W maju tego roku mój mąz powiedział mi że jeżeli się nie przyznam do tej zdrady i nie wytłumacze mu tego to z nami koniec .Nie mam praw do firmy do niczego.Były ostre i obrażliwe słowa z jego strony.Od tego czasu nie umiemy ze sobą rozmawiać o nas.Rozmawiamy tylko o sprawach służbowych i to w różnych tonach. Wiele razy próbowałam z nim rozmawiać ale to pomagało na chwile miesąc trzy miesiące czy rok a potem znów to samo. U niego w tej chwili jest tylko to bym się przyznała że go zdradziłam ale ja nie to naprawde nie mogę zrobic bo tego nie zrobiłam !!.Czy przyznalibyście się do czegoś co nie zrobiliście bo ja nie umiem. Nigdy nie zaniedbywałam domu, prałam prasowałam gotowałam i piekłam nie miał podstaw by pomyśleć że go moge zdradzic zawsze byłam w tym czasie z nim.Najgorsze jest to, że miesza sprawy służbowe i prywatnymi! W tej chwili jestem musiałbym znów wszystko zaczynać od początku tylko czy będę miała tyle sił . Nie wiem –pomóżcie!