Cześć,
Przeczytałem i pomyślałem zgodnie z obietnicą.
Na początek jedna sprawa, ale dość ważna: o sytuacji rozmawiamy oczywiście NA PODSTAWIE OPISU, który z natury rzeczy może być ułomny. Jeżeli np. autorka topicu - a koleżanka bohaterki - byłaby dobrą przyjaciółką męża, opis mógłby być nieco inny, prawda?
W opisie czytamy, że jego bohaterka czuła się stłamszona, była osobą raczej skromną (a nawet "świętą"), w awanturach obrażaną przez męża, nadto - mąż zostawił ją sam na sam z kłopotami finansowymi. Autorka tonuje jednak ten obraz, pisząc, że "dogadywali się dobrze". Pomyślmy co jest faktem, a co może być niedopowiedziane - "poczucie stłamszenia" jest czymś z czym nie ma co dyskutować, w awanturach obrażali się pewnie nawzajem bo tak to jest - tyle, że być może on bardziej ją, kwestia finansów niestety jest faktem na niekorzyść tego faceta.
Poznaje w pracy faceta, z którym znajomość zmienia jej podejście do wielu spraw. Maluje się, flirtuje, dobrze się bawi (o "bawieniu się" jeszcze dalej...), ogólnie rzecz biorąc odżywa. Mówi, że chce odpocząć od partnera. ODPOCZĄĆ, nie żeby odejść. Z kolegą z pracy NIE IDZIE do wyra. Sytuacja jest dynamiczna. NIE JEST jednak tak, ze koleżanka ma na boku kochanka o szerokich barach, w domu udaje przykładną żonę, fajnie się bawi, tylko ma lęki, że się wyda, prawda?
Tu ogromny minus dla faceta: "Powiedziała mu, że chce odpocząć od niego, bo nie wie co czuje do niego, potrzebuje czasu, a on nalega, żeby została, bo on nie poczeka na nią i odejdzie od razu.". Czyli co? Ona ma być święta i doskonała, a on nie? Dlaczego od niej wymagamy, żeby stosowała się do norm moralnych, analizujemy czy jest zboczona czy nie, a NIKT nie zaznacza, że facet powinien powiedzieć wg wszelkich norm "kochanie, bardzo Ciebie kocham, ale zrób co dobre dla Ciebie. Jeśli trzeba poczekać - poczekam. Pewnie nie całe życie, ale postaram się mimo że mi trudno wspierać Ciebie".
Jak dla mnie:
- bohaterka po prostu odkrywa swoją seksualność i kobiecość - a zawsze, jak coś się odkrywa w sobie, trzeba w tej "nowej skórze" się rozgościć, co nie jest proste;
- zboczeń żadnych nie widzę, no chyba, że w normach moralnych talibanu i szariatu
- do seksu nie doszło, kobieta mimo iż jej mąż nie jest idealny zachowuje się fair, a cała historią jest zwykła historią jakich wiele;
- bohaterka sprawia wrażenie, że zachłysnęła się nowymi widokami w swoim życiu i TROCHĘ za bardzo spojrzała za balustradę - ale TROCHĘ, a nie jakoś bardzo mocno.
Wycofuję się ze zbyt pochopnego zalecania sprawdzenia nowej relacji w seksie, hehehehe. Nie do końca to napisałem - ale zgadzam się z Tobą, Filemonie, w tej kwestii. Wierność jest podobno polisą ubezpieczeniową na trudne chwile w małżeństwie. W praktyce bywa różnie - a seks z nowym partnerem mimo trwającego formalnie poprzedniego jest po prostu początkiem nowego związku, ale OK, przesadziłem.
Reszty osądu jak widzisz Filemonie - patrząc na to tak trzeźwo jak się da - nie zmieniam.
Filemon napisał(a):Orm Embar napisał(a):
Zabawy seksem nie ma w tym opisie ani setnej części miligrama, Filemonie.
aniś napisał(a): Powiedziała mi, że odkryła, że w seksie można się fajnie bawić w różne role- nie wiem o co jej chodziło dokładnie.
o, a w tym cytacie jest właśnie owa setna część miligrama, o której wspominasz...
Jeżeli nawet jest tam setna miligrama, nie masz wrażenia, że traktujesz to jak pół kilo? Chciałbym również zauważyć, że tekst "w seksie można się fajnie bawić w różne role" to nie jest to samo co "można bawić się seksem bez żadnych uczuć i poza wszelką relacją". Tak na marginesie - skąd pomysł, że nawet "bawiąc się seksem" nie może być tym relacji? Skąd to wiesz? Myślę też, że wyciągając wnioski o ukrytych problemach i skłonnościach do zboczeń idziesz za daleko - to już Twoje fantazje, Filemonie, a nie coś, co wynika z tego opisu.
A co do zabawy - to ja chcę się dobrze bawić seksie, także tym jak najbardziej związkowym, monogamicznym, i prawie świętym (choć rzeczownik "świętość" to mi w uszach zgrzyta - no ale to już moje prywatne zobaczenia, heheheheh).
pozdrawki serdeczne!
Maks