Witajcie po dłuższej nieobecności...

Problemy z partnerami.

Postprzez julkaa » 24 paź 2010, o 15:29

przeczytałam początek i zrezygnowałam z dalszej lektury. pozostaje mi tylko westchnąć, bo sie zupełnie nie zgadzam z taką wypowiedzią :)
i cieszę się ogromnie że mam zupełnie inne zdanie niż Ty
Pozdrawiam
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Bianka » 24 paź 2010, o 16:08

najlepiej nie zgadzac sie z czyms i nie wiedziec z czym bo sie nie przeczytało:):)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez ewka » 24 paź 2010, o 17:23

---------- 17:21 24.10.2010 ----------

A ja uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania.

---------- 17:23 ----------

julkaa napisał(a): "zacznij zmianę od siebie, bo to najskuteczniejsza droga"

Bardzo się z tym zgadzam. Dodam tylko (tak dla jasności), że to nie znaczy, że zgadzać się należy na wszystko. To nie wyklucza powalczenia "o swoje".
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez julkaa » 24 paź 2010, o 19:08

---------- 19:05 24.10.2010 ----------

ewka napisał(a): "zacznij zmianę od siebie, bo to najskuteczniejsza droga"

Bardzo się z tym zgadzam. Dodam tylko (tak dla jasności), że to nie znaczy, że zgadzać się należy na wszystko. To nie wyklucza powalczenia "o swoje".[/quote][/quote]
o tak. umiejętność walczenia o swoje to jakby równoległa - jednoczesna droga :)

---------- 19:08 ----------

Bianka napisał(a):najlepiej nie zgadzac sie z czyms i nie wiedziec z czym bo sie nie przeczytało:):)

wystarczy ze nie zgadzam sie z początkiem - co do reszty potrafię się domyśleć
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Abssinth » 25 paź 2010, o 11:38

Ja tymczasem siedzę sama w domu, nie wychodzę praktycznie i zawsze kiedy wiem, że czymś mogłabym mężowi zrobić przykrość staram się z tego rezygnować (np. zmiana numeru bo denerwowało go jak czasem kolega jakiś zadzwonił zapytać co słychać). A to tylko jeden z wielu takich przykładów, natomiast mojemu mężowi dla nas, dla rodziny bardzo ciężko z czegokolwiek zrezygnować.


Perla...boje sie o Ciebie...
jednym z objawow psychomanipulacji i uzalezniania jest odciecie partnera od przyjaciol...od wszystkich, ktorzy mogliby pomoc danej osobie w potrzebie...z ilu przyjaciol zrezygnowalas dla meza? Czy pozostal ktos, komu ufasz? Czy maz namawia Cie, zeby z tych osob rowniez zrezygnowac?

sciskam mocno,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sansevieria » 25 paź 2010, o 12:48

Mnie ten fragment też mocno zaniepokoił. Nie tylko z uwagi na tę psychomanipulację, ale też, a może nawet bardziej dlatego, że mam wrażenie, że Perła ma jakąś dużą własną gotowość czy podatność na "bycie odciętą". Rezygnacja z tego co mężowi mogłoby zrobić przykrość, taka programowa rezygnacja, i to na dodatek w formie "zawsze się staram zrezygnować" - to nie jest dobrze, jak dla mnie. :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Bianka » 27 paź 2010, o 13:21

Też to zauważyłam:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Płącząca Perła » 28 paź 2010, o 21:11

Bo ja dziewczyny w życiu nauczyłam się ze wszystkiego rezygnować bo czasem nie mam siły już walczyć o cokolwiek. Wychowałam się w domu, który zdominowała matka, do pewnego czasu słuchałam jej jak piesek, bo nie przyjmowała sprzeciwów.
Od pewnego czasu nawet nie chce mi sie wstawać z łózka do tego od 2 dni mam straszny ból nerek, wysokie ciśnienie i przyjmuję kolejne garście leków. Dziś jakimś cudem zmusiłam się do napisania pracy na uczelnie. A powiem Wam szczerze, że na kontakty z innymi ludźmi nawet nie mam ochoty.. Męża teraz nie ma kilka dni w domu, a ja nawet łóżka nie opuszczam. Co do rezygnacji, na początku związku ustaliliśmy z mężem pewne zasady, których obiecaliśmy nie łamać. A ja nie chce się zachowywać jak on, mówić jedno robić drugie. Tak więc dla niego zrezygnowałam ze znajomości z kolegami bo bardzo go to denerwowało. A czasem też tak w życiu codziennym ja chcę gdzieś jechać on nie bardzo więc odpuszczam. Czasem jak nad tym wszystkim myślę, to już nawet coraz mniej mnie boli czasem jego zachowanie. Chyba zaczynam się przyzwyczajać bo przechodzą mnie myśli "niech już robi co chce skoro to mu daje szczęście".
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Abssinth » 29 paź 2010, o 12:55

:(:( jak dlugo zamierzasz zyc taka poobcinana, pomniejszona, tylko po to, zeby ktos byl szczesliwy? Ile z siebie oddasz, zeby ktos sie mogl Toba pozywic...? Czy tak chcesz zyc? Czy tak widzisz nastepne 50 - 60 lat?

piszesz, ze oboje sie umowilisice przed slubem, ze...
...z czego zrezygnowal Twoj maz? Czy wywiazuje sie ze swoich obietnic?

hmm wlasnie zauwazylam odpowiedz -
A ja nie chce się zachowywać jak on, mówić jedno robić drugie.


Czesto powtarzamy schemat z dziecinstwa...spod skrzydel rozkazujacej matki wpadlas pod skrzydla rozkazujacego mezczyzny...

przytulam mocno, zdrowiej i opiekuj sie soba
xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez julkaa » 29 paź 2010, o 13:23

Dobrze ze sie troche wyciszyłaś. Okres ciąży nie jest najlepszym czasem na walke i 'remontowanie' swojego zycia. Nabierzesz sił, poukładasz sobie w głowie, wyznaczysz priorytety, granice i bedziesz mogla przysąpic do egzekwoawania swojego szczescia. Poki co 3maj sie ciepło i dbaj o siebie (i dziecko). Wszystko sie ułozy.
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Płącząca Perła » 4 lis 2010, o 13:10

---------- 12:06 04.11.2010 ----------

Tak właśnie zamierzam zrobić, wyciszyć się i poukładać to wszystko jakoś. A co do pytania czy tak widzę następne 50, 50 lat to powiem, że ciężko mi zobaczyć kolejny dzień...boje się poprostu tak bardzo wybiegać w przyszłość. Wiem, że życie jest nieprzewidywalne...

---------- 12:10 ----------

Czy z czegoś zrezygnował? z kontaktów z koleżankami i ograniczył spotkania z kolegami, ale zawsze jak czegoś chce to i tak to robi mimo moich próśb i sprzeciwów...
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Abssinth » 4 lis 2010, o 13:40

widzisz, dla mnie to jest taki test - jesli czuje, ze cos jest nie tak...to pytam siebie - czy widze siebie, czy moge sobie wyobrazic, z tym czlowiekiem za 5, 10 , 20 lat?

Jesli sama mysl napawa mnie obrzydzeniem lub strachem, poczuciem beznadziejnosci - wiem, jaka decyzje podjac.

-------
Jesli chodzi o to, ze on i tak robi co chce.... coz, kazdy ma prawo robic co chce. I powinien liczyc sie z konsekwencjami.

Bedac z Toba, jedyna konsekwencja jako Twoj maz dostaje, jest to, ze sobie troche pomarudzisz....co po nim splynie.
Tak naprawde nic sie nie zmienia.

Tylko, to ze Ty traktujesz zwiazek inaczej niz on. I cierpisz. A on to ignoruje.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 4 lis 2010, o 14:31

a Twój mąż Perło z jakiego domu pochodzi ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Płącząca Perła » 5 lis 2010, o 12:34

Abssinth, po śmierci mojego taty, w ogóle w trakcie Jego ciężkiej choroby kilku letniej nauczyłam się, że nie warto wybiegać w przyszłość zbyt do przodu, bo nigdy nie masz gwarancji co stanie się za chwile, jutro za miesiąc, a rozczarowanie bardzo boli.
Nauczyłam się żyć tym co jest teraz bo tego co w przyszłości nigdy może nie być, ja kocham mojego męża, na dzień dzisiejszy wszystko znoszę bo nie mam za bardzo innego wyjścia, nie mam gdzie odejść nawet po to żeby zobaczyć jego reakcję i on doskonale o tym wie, przez co czuje, że wykorzystuje swoją przewagę.


Doduś, mój mąż wychowywał się w patologicznym domu, gdzie najpierw ojciec go bił, a potem w ogóle go nie było. Nie miał żadnego rygoru, robił co chciał więc ciężko mu teraz słuchać tego co ja do niego mówię, tym bardziej dostosować się. Cały czas się uczę zachowywać obojętność, szczególnie kiedy czuje się skrzywdzona, bo ile można płakać i rozpaczać skoro nic to nie zmienia? Rozmowy też niewiele dają, bo słyszę od razu śmiech, albo zarzut, że następny mój mąż będzie leszy, że go ograniczam i, że on doskonale wie co robi.
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: uborugrahucel i 574 gości