watpliwosci

Problemy z partnerami.

Postprzez cvbnm » 29 cze 2010, o 15:32

masz prawo czuc to co czujesz po prostu, bez dowodow w postaci potwierdzen od rodzicow,

jesli przyzwyczajeni jestescie ze zawsze czujesz to co oni zaplanowali, to teraz jest szok.

wiec niech bedzie szok.

nie wypieraj sie swoich uczuc ze wzgledu na ten dyskomfort
cvbnm
 

Postprzez Miriam » 29 cze 2010, o 17:09

ja jestem przyzwyczajona, ze czuje co innego niz to co sie wymaga ode mnie ale czesto wbrew sobie robie inaczej, bo wymusza sie na mnie pewne oczekiwania.

tlumie czesto moje uczucia, bo kiedy chce pojsc za nimi, to mam wojne. Takie reakcje moich rodzicow podkopuja moje wybory, zabijaja pewnosc, ze chce zrobic tak a nie inaczej, za pojscie za soba placi sie u mnie wysoka cene. Zbyt wysoka mysle
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez cvbnm » 29 cze 2010, o 19:49

oh nie pojscie za soba tez ma swoja cene, pozornie da sie zyc, ale w martwocie ktorej coraz bardziej zniesc nie mozna... a walka gdy skostnieje sie w tym mechanizmie, zaskorupieje, jest trudniejsza. czasem nie ma na nia juz sil.
cvbnm
 

Postprzez ewka » 30 cze 2010, o 06:50

Miriam napisał(a):Wczoraj powiedzialam o tym rodzicom...

Jednak sama? Dlaczego?

Miriam napisał(a):nie jest dobrze ...

Ja bym powiedziała, że dobrze... bo przełamałaś tę barierę strachu (czy jak to nazwać) i zawalczyłaś o siebie. No czy nie o to chodziło?
Ich reakcja - Miriam, czy oni Cię tą reakcją jakoś szczególnie zaskoczyli? Czy nie jest tak, że jest dokładnie tak, jak przewidywałaś i jak raczej można się było spodziewać? Że niemiło i że nie tego oczekiwałaś, to jak najbardziej zrozumiałe... no ale niestety jest jak jest.

Trzymaj się.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Miriam » 30 cze 2010, o 19:31

Ewka - dlaczego osobno ?
Dla ' przekonania' moich rodzicow, a w szczegolnosci mojej matki ( z ojcem jest inaczej) to jest bez znaczenia, czy powiemy jej to razem czy osobno. Z ta roznica, ze przy moim facecie nie wybuchnie ( ma to miejsce jak on juz wyjdzie) , ale tez nie porozmawia jesli cos jest nie tak, jak ona chce. Komunikacja ma miejsce wtedy, kiedy robimy to, co chce. Z naszym slubem to tez jest cala historia oczekiwan , ale niewazne w tym momencie.
Zawsze rozmawialismy z rodzicami razem jesli chodzi o wazniejsze kwestie, ale moj narzeczony ma juz dosc zachowania mojej matki - ona potrafi w ogole sie nie odezwac jesli omawiamy cos, co nie jest po jej mysli - doswiadczylismy tego NIE RAZ - on ma juz mocne nerwy na to i nie chce po prostu zaczac sie klocic. Dlatego sama to powiedzialam, co nie znaczy ze jakas wspolna rozmowa nie bedzie miala miejsca ( ale to i tak jest bez sensu, to nie zmieni ich nastawienia)

Nie zaskoczyli mnie ta reakcja. Tylko, ze ja juz w klasyczny sposob zaczynam sie łamac, czy aby nie wziać tego slubu teraz... Jestem skołowana. To sie nazywa chyba szantaz, manipulacja... Ona wymusza we mnie odcinanie sie od moich emocji, prawdziwych pragnien. Jak ja mam potem wiedziec czego tak naprawde chce, kiedy caly czas rezygnuje z mojego "ja".

Chce byc z moim facetem. Bardzo. Ale dla wlasnego dobra powinnam chyba wyprowadzic sie i popracowac nad soba. Zeby nie bylo w kazdej mojej decyzji matki. Bo poki co tak jest

Ewka, ja jeszcze nie zawalczylam o siebie, a juz chce sie wycofac . Pomozcie mi sie utwierdzic w tej decyzji, bo sie łamie... Tak trudno zrobić mi ten pierwszy krok.....................
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez cvbnm » 30 cze 2010, o 20:43

co uzyskasz przez "zalamanie"?

czemu to chcesz zrobic?
cvbnm
 

Postprzez ewka » 30 cze 2010, o 21:01

Miriam napisał(a):Jak ja mam potem wiedziec czego tak naprawde chce, kiedy caly czas rezygnuje z mojego "ja".

Ależ Dziewczyno! Zrobiłaś krok (pierwszy, a może któryś już - nie wiem)... jeśli pękniesz, to jakbyś go nie zrobiła. Nazbierałaś wyzwisk, podeptała Cię... i teraz chcesz pokazać, że miała rację??? Nie, ja myślę, że nie powinnaś tego robić. Tzn. wycofać się nie powinnaś. To jest sprawa TYLKO TWOJA I TWOJEGO NARZECZONEGO - oboje się zgadzacie, rozumiecie i to jest NAJWAŻNIEJSZE! Nie można powiedzieć, że reszta jest nieważna... ale na pewno MNIEJ WAŻNA.

Poza tym powiem Ci, że ja Twojej mamy nie lubię. Nie lubię takich ludzi, którzy poza czubkiem swojego nosa nie widzą nic... a o czuciu nie wspomnę.

No naprawdę nie łam się Dziewczyno!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Miriam » 30 cze 2010, o 21:56

dzieki Kobietki, ze chce Wam sie jeszcze w ogole pisac.

To jest strach i jeszcze raz strach. Wiele spornych kwestii dochodzilo wlasnie do tego punktu - moj bunt, moja walka a potem roznie - jesli szlam za soba, to placilam duza cene - odrzucenie, ponizenie i wcale nie czulam po wszystkim, ze bylo warto. Dopiero teraz, z perspektywy paru lat widze, ze owszem, bylo warto.

Co uzyskam przez ' zalamanie ' ? Pozorny spokoj. Namiastke akceptacji ? Tylko czy ja chce w zyciu pozorow ?

Tak bardzo boje sie odrzucenia, a przeciez jestem tak czesto odrzucana przez nia za jakies bzdury. Tylu rzeczy sie boje, a przeciez ja juz tego wszystkiego doswiadczam z jej strony...

Ciagle sie łudze. Dosyc, to musi sie skonczyc i tylko JA moge to zrobic. Mam 26 lat i ciagle jestem dzieckiem chorobliwie spragnionym bezwarunkowej milosci, akceptacji, wsparcia. Ona mi tego nie da, prawda ? Z tym deficytem musze zyc i tylko ja moge siebie kochac tak bardzo, jak moja mama nie umiała. I ledwo sie trzymam z bolu, kiedy to pisze.

Pora dorosnac, to jest MOJE zycie, chce, zeby bylo MOJE

Stawiam kropke nad i

:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2: dziekuje bardzo za dodawanie mi otuchy, bedzie dobrze
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Sansevieria » 30 cze 2010, o 23:08

Miriam, jesteś wspaniałą, mądrą dziewczyna i zasługujesz na dobre, SWOJE życie. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez ewka » 1 lip 2010, o 00:05

Miriam napisał(a):Ona mi tego nie da, prawda ?

Prawda. Niestety to prawda i trzeba się z tym pogodzić. Nie umiała inaczej i nie chciała (lub też nie umiała chcieć) się nauczyć. Trudno. Ty byłaś dzieckiem i to do niej należało kreowanie Waszej relacji Miriam... nie zrobiłaś nic złego, to Twoja mama po prostu nie była mamą taką jaką być powinna. To oczywiste i naturalne, że taka nić musi pęknąć... albo się to kiedyś naprawi, albo nie. Dla Ciebie zaczyna się nowe życie, w którym będzie ważne to, co TY mówisz, co TY myślisz, co TY chcesz zrobić i niekoniecznie musi się to Twojej mamie podobać. Jestem przekonana, że gdy już zamieszkasz sama i nie będziesz w polu rażenia (jej rażenia) - wszystko zacznie inaczej wyglądać. I jeszcze jestem przekonana, że kiedy się już raz "postawiłaś" - drugi raz (o ile będzie potrzeba) będzie łatwiejszy bo już będziesz wiedziała, że matki fochy to nie koniec świata. No!

A gdybyś spróbowała zaprzyjaźnić się z ojcem? Byłoby Ci łatwiej (jemu chyba też).


Miriam napisał(a):Pora dorosnac, to jest MOJE zycie, chce, zeby bylo MOJE

No właśnie. Brawo :oklaski:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Miriam » 1 lip 2010, o 07:09

Senasevieria - :kwiatek:

Ewka- z ojcem to w ogole jest inaczej. Mamy duzo lepszy kontakt, ja nie zabiegam o Jego milosc - jesli moge tak to nazwac,a chyba moge. Moj problem to glownie relacja z matka. Z ojcem mysle, ze do pewnego stopnia jestem zaprzyjazniona, tyle tylko, ze on ZAWSZE poprze matke, chocby nie wiem co sie dzialo. Sam jest manipulowany przez nia i tak naprawde nie chce tego widziec, bo nie wierze, zeby ktos byl takim masochista lub mial tak niskie potrzeby emocjonalne w zwiazku. Kazde jej bezwzgledne zachowanie umniejsza, twierdzi, ze to bzdury, ze to ja nie potrafie sie z nia dogadac. Poza tym ma tam jakies swoje ortodoksyjne poglady i dlatego nie akceptuje moich. Przesuniecia slubu tez nie akceptuje, ale to juz dla mnie pikuś. Nikogo nie zamierzam przekonywac co do slusznosci tej decyzji, potrzebuje troche czasu i tyle. Swiat sie nie zawali.

Mialam spokojna noc i czuje sile :) a jak zaczne sie łamac to bede czytac wszystko, co tutaj i ja i Wy napisalysmy
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez Justa » 1 lip 2010, o 09:54

Miriam, jesteś wspaniałą osobą, zasługujesz na swoje życie, takie, jakiego TY byś chciała, o jakim marzysz. Realizuj swoje marzenia, widzę, jak bardzo tego potrzebujesz.

Ja kiedyś też walczyłam o miłość matki - odkąd powiedziałam sobie "Dość! Nie będę w koło udowadniać, że nie jestem słoniem." przestałam odczuwać napięcie związane z jej reakcjami (bo i tak wiedziałam, jakie będą), przestałam zabiegać o akceptację, zaczęłam żyć swoim życiem.

Powiem Ci dziś z perspektywy czasu, że jestem SZCZĘŚLIWA, jestem sobą. Oczywiście konsekwencją było oddalenie się mamy, poluźnienie relacji, mniejsze wspieranie itp. - ale paradoksalnie po jakimś czasie to mama zaczęła wychodzić do mnie (chociaż mnie już przestało na tym zależeć).

Ogromny plus to to, że bez obawy mówię jej swoje zdanie i nie cykam się, co ona na to - bo to jest MOJE i już.

Życzę Ci wielu sił w pokonywaniu tej krętej drogi. :kwiatek2:
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez ewka » 1 lip 2010, o 12:47

Ta przyjaźń z tatą, to sobie myślę tak: mieszkasz już sama, a tato wpada do Ciebie na herbatkę na godzinę lub pół. I sobie SWOBODNIE rozmawiacie bez obawy, że zaraz będzie gradobicie. I z szansą wypowiedzenia swoich myśli. Jeśli jest zmanipulowany (oj ma charyzmę ta Twoja mama) - w sytuacji konfliktowej pewnie w niczym nie pomoże... ale sam fakt, że się ma obok sojusznika (choćby milczącego), do którego można puścić porozumiewawcze oko WIEDZĄC, że jest się rozumianym... to myślę, że to jest coś warte.

Moja mama nie była taka jak Twoja... ale była schorowana i jakoś tak bardzo domagała się zainteresowania, rozmawiania o tym, co ją bolało wczoraj, co przedwczoraj, a co będzie bolało jutro. Rozmawiałam z tatą i zarzucił mi, że powinnam matkę częściej odwiedzać... a ja bez auta (wtedy), dwoje dzieciaków i autobus na drugi koniec miasta. I praca z mężem na przeciwnych zmianach ze względu na dzieci. I popołudniami lekcje do odrobienia. I te wszystkie upierdliwości w domu. No to wypaliłam... że z czasem kiepsko NO I ŻE MUSZĘ być w dobrej kondycji psychicznej na wizytę u mamy, bo mnie zawsze dokładnie osłabia. I co? Zrozumiał chłop i właśnie takie "oczka" sobie puszczaliśmy. Było mi z tym po prostu lepiej.

Miriam napisał(a):czuje sile :)

NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ :!:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Miriam » 1 lip 2010, o 22:03

wiesz Ewka to moje porozumienie z ojcem az tak daleko nie siega. On zawsze o niej jako matce mowi bardzo dobrze, a te negatywne aspekty spycha gdzies na bok. Nikt nie jest swiety ani idealem, ale jesli cos mnie bardzo zranilo, wrecz wialo patologia, to nie mozna tego przemilczac i przechodzic nad tym, jak gdyby nic sie nie stalo. Takze on nie bedzie po tej samej stronie, co ja. Ja mu nie chce dawac sygnalow w stylu- wybieraj : albo matka albo corka, ale fakt jest faktem, ze w mojej obronie nie stawal, a dzialy sie rozne rzeczy.
Ja tez ranie i zranilam nie raz. Ale nie mozna ode mnie wymagac, zebym brala na siebie wine w sytuacjach, kiedy to ja jestem ofiara.
Mysle, ze ojciec nawet jesli na poczatku zniknie jakos z mojego zycia, to na powrot nie bedzie trzeba dlugo czekac.

Bedzie bolalo to zrywanie pepowiny. Juz boli... Czasem sama siebie pytam, co ja najlepszego robie. Ale odwrotu juz nie ma. Termin dzis zostal przez nas formalnie przesuniety. Rodzice jeszcze nie wiedza. Jakbym chciala sie wycofac, to moj narzeczony stwierdzil, ze on juz zdania nie zmieni. Takze nawet jakbym chciala, to juz nie moge :P I dobrze mi z tym. Jesli nie mialabym Jego wsparcia, pewnie bym sie wycofala. Ale to jest NASZA decyzja i ja nie moge sobie fruwac raz na tak, a raz na nie. Akurat z tej blokady jestem bardzo zadowolona :)

W srodku trzese sie jakos, ten strach - nie wiem przed czym, i obawa. Ale nie ja jedna przez to przeszlam... Troche przezylam i tyle razy bylam z tym sama, tyle razy podnioslam sie , to bedzie tylko jedna z wielu podobnych sytuacji, jakie juz dobrze znam.

Dobrej nocy Dziewczyny i Chlopaki !
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez ewka » 2 lip 2010, o 06:44

Jasne, że nie zawsze się da... czas pokaże. Masz rodzeństwo, Miriam?

Miriam napisał(a):Ale to jest NASZA decyzja i ja nie moge sobie fruwac raz na tak, a raz na nie. Akurat z tej blokady jestem bardzo zadowolona :)

Tak, ta blokada nie pozwoli Ci się wycofać. Ja też myślę, że to dobrze.

:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 570 gości

cron