Jak rozumiecie Miłość?

Problemy z partnerami.

Postprzez agik » 8 paź 2007, o 19:21

Fragment listu do Koryntian wrzuciłam pod dyskusje ;)))

jestem ciekawa naukowej definicji miłości... Honest?

ja znalazłam taką- wg Zicka Rubina "miłość nie jest po prostu wiekszym natęzeniem sympatii, lecz zwykle obejmuje jakosciowo rózny zbiór uczuć i trosk dotyczących kochanej osoby (...) zazwyczaj zawiera w sobie uczucia silnego przywiązania, bliskości i glębokiej troski o dobro ukochanej osoby"

i jeszcze jedna E, Walster i B.Walster wyróżnili zasadniczetypy milosci: miłość namietną, czyli romantyczną, charakteryzujaca się silnymi emocjami,poządaniem seksualnym i silnym zaabsorbowaniem ukochana osobą. Czesto zaczyna się nie stopniowo, lecz nagle, a jej ogniesta intensywnosć prawie nieuchronnie stygnie z czasem. W niektórych związkach miłość namietna moze być wstępem do ostatecznego rozwiniecia sie miłości partnerskiej- łagodniejszego, bardziej trwałego stanu, charakteryzujacego się uczuciami wzajemnego zaufania, spolegliwości i serdeczności.

No< tom się upisała! ciekawe tylko po co to komu, hi
Może po to, zebym wiedziała, ze jak mój mowi- odejdx od komputera, bo ci sie robaki zalęgna w głowie; a ja odchodzę, to to jest spolegliwość, czyli stan po którym mogę poznać, ze kocham mojego partnera miłościa partnerską, hi
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez california » 8 paź 2007, o 19:41

"Miłość jest słowem wieloznacznym. Nazywana jest nią zarówno burza zmysłów, obsesja totalnej władzy nad drugim człowiekiem, jak również chwilowy zachwyt i zauroczenie, z którego bardzo prędko leci się głową w dół i potem, gdy już staniemy obolali na ziemi czujemy zdziwienie i niedowierzanie – czy to miłość? Istnieje miłość służalcza, składająca się z samych poświęceń, rezygnacji z siebie i podnóżkowej uległości. Dla uporządkowania uznam, że są dwa rodzaje miłości: dojrzała i niedojrzała.
Z miłości niedojrzałej czerpiemy jedynie znużenie, marnujemy swoje możliwości. W różnych odmianach niedojrzałej miłości partnerzy nudzą się ze sobą, działają sobie na nerwy, walczą rywalizują, wciąż starają się coś u drugiej osoby zmienić lub naprawić a czasem nie cierpią swojego towarzystwa. Stosują podstępy, obwinianie, manipulacje, kłamstwa i niedomówienia. Kochający niedojrzale są bezwzględni i kapryśni. Bywa, że w niedojrzałej miłości ludzie świadomie i celowo kłują w bolące miejsca z zemsty, żeby odegrać się lub dokuczyć. Niedojrzałą miłość można poznać po huśtawce panujących nastrojów, na które składają się, napięcia, ciche dni, częste kłótnie i pojednania. Niedojrzali ludzie, choć niby kochają do utraty tchu, w głębi duszy nie dowierzają miłości. Niedojrzale można kochać nie tylko kochanka, ale również męża. Miłość niedojrzała jest pełna obietnic, mające przykryć problemy osobiste, uzależnienia, destrukcyjne nawyki, szkodliwe zachcianki.
Dojrzała miłość jest podstawą trwałego związku, jakim jest małżeństwo. Polega na umiejętności i chęci zrozumienia drugiej osoby oraz działaniu dla jej dobra.
Miłość małżeńska jest miłością „specjalną” – takim sposobem życia, żeby przejść przez nie we dwoje. Taka miłość wydaje szczególnie młodym zbyt zwykła, nieciekawa, a jednak o takiej miłości marzą ludzie. Z miłości dojrzałej czerpiemy energię, rozwijamy się. Kochając dojrzale lubimy być razem bardziej niż z innymi ludźmi. Panuje w niej otwartość, mówienie wprost o wszystkim, co przeżywamy. Jesteśmy odpowiedzialni każdy za siebie, ale śpieszymy z pomocą, gdy druga osoba tego potrzebuje. Miłość dojrzała sprawia, że staramy się siebie nie ranić.(...)

fragment mojej pracy na z andragogiki.
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez agik » 8 paź 2007, o 19:45

:haha: :haha: :haha:
Oto jest różnica miedzy teorią a praktyka....
sama jestes tą różnicą

Pozdrawiam Cię serdecznie California
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez california » 8 paź 2007, o 19:47

agik wiem chciałam to napisac :P
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez Honest » 8 paź 2007, o 19:48

Niesamowicie jest spojrzeć Waszymi oczami na Miłość, spróbować dojrzeć Wasz punkt widzenia i odnieść siebie do tych ujęć tego najcudowniejszego uczucia:)

Moja ulubiona definicja naukowa zawarta jest w Leksykonie Pedagogiki PWN (2000) i podkreśla ona iż Miłość, to "uczucie skierowane do osoby (...), idei (...) lub przedmiotu (...) wyrażające się w pragnieniu dla nich dobra, szczęścia i zachowania ich istnienia. Miłość domaga się "daru z siebie", wyrażającego się w wyrozumiałości, zaufaniu, dzieleniu się dobrami czy poświęceniu dla drugiego".

Warto też zajrzeć do książki Prof. Wojciszke "Psychologia miłości" :)

Zastanawia mnie jedna sprawa... i na pewno nie tylko mnie ta kwestia nurtuje... Z jednej strony miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby, lecz z drugiej strony czy ktoś kto naprawdę kocha zrani umyślnie swoją "drugą połówkę"??? Z jednej strony należy wybaczać, ale... czy można mówić o miłości gdy ktoś ograbi nas z godności???

To są pytania, na które szukam odpowiedzi... i szukam...
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez california » 8 paź 2007, o 19:51

Nie potrafie zastosowac teorii w praktyce.
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez Honest » 8 paź 2007, o 19:56

california napisał(a):Nie potrafie zastosowac teorii w praktyce.



A ja właśnie nie potrafię dać drugiej szansy, a raczej nie chcę. Jak raz ktoś zawiedzie moje zaufanie to koniec.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez Pytajaca » 8 paź 2007, o 22:40

---------- 20:33 08.10.2007 ----------

Honest napisał(a):
Zastanawia mnie jedna sprawa... i na pewno nie tylko mnie ta kwestia nurtuje... Z jednej strony miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby, lecz z drugiej strony czy ktoś kto naprawdę kocha zrani umyślnie swoją "drugą połówkę"??? Z jednej strony należy wybaczać, ale... czy można mówić o miłości gdy ktoś ograbi nas z godności???

To są pytania, na które szukam odpowiedzi... i szukam...


Bardzo ciekawa sprawa Cie zastanawia, Honest...Jesli ktos to robi umyslnie - moim zdaniem nie kocha - w mysl cytatu (po ang) "No man is worth your tears. And the one who is won't make you cry" ("Zaden mezczyzna nie jest wart twych lez. A ten, ktory jest wart, nigdy Cie do nich nie doprowadzi")

---------- 20:34 ----------

Honest napisał(a):
california napisał(a):Nie potrafie zastosowac teorii w praktyce.



A ja właśnie nie potrafię dać drugiej szansy, a raczej nie chcę. Jak raz ktoś zawiedzie moje zaufanie to koniec.


Mamy Honest ten sam problem.

---------- 20:38 ----------

Miriam napisał(a):
Bo inaczej sprawa wyglada, kiedy ktos nas skrzywdzi - wtedy to od nas w duzej mierze zalezy, jak to zaufanie bedzie dalej wygladalo i czy zapomnimy o tym, co sie stalo.

Inaczej ma sie sprawa, kiedy to my w czyms zawinimy, przyznajemy sie do tego, jest chec poprawy itd - wtedy ( przynjamniej ja tak mam) czesto chcialoby sie, zeby ta druga strona jednak zapomniala o zgrzycie.


Miriam >>>> moze zle zinterpretowalam Twoja mysl, przepraszam, ale jakos mi tak to jednoznacznie tu zabrzmialo, ze to zalezy tylko od osoby zranionej, zeby dalej sie potoczylo dobrze (wybaczenie) oraz praktycznie nie od tej drugiej (ta druga tylko przyznaje sie to winy i chce, zeby ta skrzywdzona zapomniala o zgrzycie i nic wiecej).

---------- 20:40 ----------

ewka napisał(a):Wg mnie zapomnieć... odkreślamy, zaczynamy od nowa, "zapominamy". Wyrządziłeś mi krzywdę, ale ja Ci to zapominam - nie wygaduję, nie przypominam... możliwe chyba tylko w połączeniu z wybaczeniem.
:?:


Ewka, nie moim przypadku. Moge wybaczyc, ale nie zapomne, ato bedzie caly czaz wplywalo na sposob traktowania przez mnie tej drugiej osoby. Wiem, ze ktos tez cierpi, wiem, ze nie zrobil naumyslnie, bo sie pogubil, jestem skrzywdzona, wybaczam, ale moja pamiec... "tego rozkazu moja pamiec nie wyslucha".
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Honest » 8 paź 2007, o 22:49

Pytajaca napisał(a):---------- 20:33 08.10.2007 ----------

Honest napisał(a):
Zastanawia mnie jedna sprawa... i na pewno nie tylko mnie ta kwestia nurtuje... Z jednej strony miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby, lecz z drugiej strony czy ktoś kto naprawdę kocha zrani umyślnie swoją "drugą połówkę"??? Z jednej strony należy wybaczać, ale... czy można mówić o miłości gdy ktoś ograbi nas z godności???

To są pytania, na które szukam odpowiedzi... i szukam...


Bardzo ciekawa sprawa Cie zastanawia, Honest...Jesli ktos to robi umyslnie - moim zdaniem nie kocha - w mysl cytatu (po ang) "No man is worth your tears. And the one who is won't make you cry" ("Zaden mezczyzna nie jest wart twych lez. A ten, ktory jest wart, nigdy Cie do nich nie doprowadzi")

Moim zdaniem to kwintesencja tych rozważań :)

---------- 20:34 ----------

Honest napisał(a):
california napisał(a):Nie potrafie zastosowac teorii w praktyce.



A ja właśnie nie potrafię dać drugiej szansy, a raczej nie chcę. Jak raz ktoś zawiedzie moje zaufanie to koniec.


Mamy Honest ten sam problem.

---------- 20:38 ----------
te]

Ale wiesz, ja nie chcę tego zmieniać. Także uważam, ze kto kocha, nie rani umyślnie. A Ty chcesz to zmieniać w sobie???
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez Pytajaca » 8 paź 2007, o 23:02

Zastanawialam sie kiedys nad tym dlugo.

Przekonywalam siebie, ze trzeba ludziom dawac drugie szanse. Az do momentu, gdy poprowadzilam bardzo ciekawa rozmowe z moja kolezanka (mialam zapiski tekstowe, niestety nie tu, nie na tym kompie, zaluje, bo zacytowalabym). Pamietam, ze to byla bardzo ozywiona dyskusja nt. tego czy wybaczyc i dac druga szanse po zdradzie. Mnie wtedy jeszcze nikt wczesniej nie zdradzil i dawalam jej przyklady tego, ze jednak mozna i trzeba, ze czlowiek sie zmienia itd...Bardzo bylam podkrecona ta mysla, ze jednak mozna! A ona zadajac mi po prostu pytania, jedno po drugim po okolo pol godzinie spowodowala, ze musialam odpowiedziec, ze nie dalabym jednak tej szansy!! W jej jednym konkretnym przypadku. Ona bardo kochala swego faceta, wybaczyla zdrade, dala sznse i ukladalo sie pomyslnie, az do czasu, gdy sama zniszczyla ten zwiazek przez cigle kontrole, a w koncu i on ja zdradzil powtornie. Ja mysle, ze zdrada to nie jest ciezar na serce i barki kobiety (a i nierzadko mezczyzny), wiec mimo milosci - odeszla. Final byl taki, ze zalowala, ze dala mu te szanse,zalowala siebie w tym zwiazku po daniu szansy. Dalej nie wierzylam, ze to tak mozna, bo to byla tylko teoria. Juz teoria nie jest. Zostalam zdradzona kilkakrotnie (przez "przyjaciol" glownie w mysl "I Ty Brutusie przeciwko mnie?" i przez mezczyzne raz). Teraz jestem pewna, ze jesli ktos jest nielojalny w zwiazku, przyjazni - nie bedzie juz nigdy takiego zaufania jak poprzednio, bo probowalam. I nie potrafie tego zmienic. Czy chce? Chyba nie, bo tak jak powiedzialas - jesli ktos zdradza - nie kocha, jesli jest przyjacielem i zdradza - przestaje nim byc po prostu, jest tylko znajomym! Nie poprosze juz takiego"przyjaciela" o nic. Staje sie przesadnie mila, a stosunki miedzy nami zaczynaja byc nadmuchane i sztuczne.

Uwielbiam prawdziwosc miedzy ludzmi. Nie znosze klamstw, zdrad, pychy. Uznaje malosc i wady, ale nie brak szacunku i lojalnosci. To chyba oczywiste??
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Honest » 8 paź 2007, o 23:08

Pytajaca napisał(a):Zastanawialam sie kiedys nad tym dlugo.

Przekonywalam siebie, ze trzeba ludziom dawac drugie szanse. Az do momentu, gdy poprowadzilam bardzo ciekawa rozmowe z moja kolezanka (mialam zapiski tekstowe, niestety nie tu, nie na tym kompie, zaluje, bo zacytowalabym). Pamietam, ze to byla bardzo ozywiona dyskusja nt. tego czy wybaczyc i dac druga szanse po zdradzie. Mnie wtedy jeszcze nikt wczesniej nie zdradzil i dawalam jej przyklady tego, ze jednak mozna i trzeba, ze czlowiek sie zmienia itd...Bardzo bylam podkrecona ta mysla, ze jednak mozna! A ona zadajac mi po prostu pytania, jedno po drugim po okolo pol godzinie spowodowala, ze musialam odpowiedziec, ze nie dalabym jednak tej szansy!! W jej jednym konkretnym przypadku. Ona bardo kochala swego faceta, wybaczyla zdrade, dala sznse i ukladalo sie pomyslnie, az do czasu, gdy sama zniszczyla ten zwiazek przez cigle kontrole, a w koncu i on ja zdradzil powtornie. Ja mysle, ze zdrada to nie jest ciezar na serce i barki kobiety (a i nierzadko mezczyzny), wiec mimo milosci - odeszla. Final byl taki, ze zalowala, ze


dala mu te szanse,zalowala siebie w tym zwiazku po daniu szansy. Dalej nie wierzylam, ze to tak mozna, bo to byla tylko teoria. Juz teoria nie jest. Zostalam zdradzona kilkakrotnie (przez "przyjaciol" glownie w mysl "I Ty Brutusie przeciwko mnie?" i przez mezczyzne raz). Teraz jestem pewna, ze jesli ktos jest nielojalny w zwiazku, przyjazni - nie bedzie juz nigdy takiego zaufania jak poprzednio, bo probowalam. I nie potrafie tego zmienic. Czy chce? Chyba nie, bo tak jak powiedzialas - jesli ktos zdradza - nie kocha, jesli jest przyjacielem i zdradza - przestaje nim byc po prostu, jest tylko znajomym! Nie poprosze juz takiego"przyjaciela" o nic. Staje sie przesadnie mila, a stosunki miedzy nami zaczynaja byc nadmuchane i sztuczne.

Uwielbiam prawdziwosc miedzy ludzmi. Nie znosze klamstw, zdrad, pychy. Uznaje malosc i wady, ale nie brak szacunku i lojalnosci. To chyba oczywiste??



Tak, ale czasami to co oczywiste najtrudniej osiągnąć... Twoja koleżanka musi być niezłym psychoanalitykiem - podziwiam ludzi, którzy pytaniami potrafią ukazać prawdziwy, częściowo podświadomy tok myślenia. To wymaga dojrzałości, inteligencji, empatii...

Mam inny pogląd na jedno - kto przestaje być przyjacielem przez zachowanie nie fair- nigdy nim nie był.

A odnośnie tych prawdziwości... kłamstw... to uwielbiam pewien cytat " prawdziwe słowa nie zawsze są słodkie, a słodkie nie zawsze są prawdziwe" (przepraszam, że nie poszukam autora, ale muszę coś napisać pilnie) :)
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez ewka » 8 paź 2007, o 23:14

Pytajaca napisał(a):Ewka, nie moim przypadku. Moge wybaczyc, ale nie zapomne, ato bedzie caly czaz wplywalo na sposob traktowania przez mnie tej drugiej osoby. Wiem, ze ktos tez cierpi, wiem, ze nie zrobil naumyslnie, bo sie pogubil, jestem skrzywdzona, wybaczam, ale moja pamiec... "tego rozkazu moja pamiec nie wyslucha".

A czy ja mówiłam, że da się tak naprawdę "zapomnieć"? Przeczytaj wyżej.
I dlaczego piszesz o wybaczeniu, skoro to będzie miało wpływ? Prawdziwe uwalnia... jeśli nie, to czy jest wybaczeniem prawdziwym?

Masz piękne definicje miłości... ale jeśli funkcjonują do momentu, kiedy zostaniesz w jakiś sposób "trącona", to są (wg mnie) zbyt oderwane od życia, od naszych słabostek. Nie rozumiem;) I na moje oko (z tego, co czytam) Twoje zranienie Cię przerasta... niby zamknęłaś, ale nie zamknęłaś, szukasz potwierdzeń... być może się mylę.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 8 paź 2007, o 23:18

Honest napisał(a): Mam inny pogląd na jedno - kto przestaje być przyjacielem przez zachowanie nie fair- nigdy nim nie był.


Stad ten cudzyslow, w ktory wzielam przyjaciol. Nigdy nimi nie byli. A mezczyzna nigdy mnie nie kochal.

Honest napisał(a):"prawdziwe słowa nie zawsze są słodkie, a słodkie nie zawsze są prawdziwe"


Prawda. I nie slodka ;) Pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Honest » 8 paź 2007, o 23:58

Pytajaca napisał(a):
Honest napisał(a): Mam inny pogląd na jedno - kto przestaje być przyjacielem przez zachowanie nie fair- nigdy nim nie był.


Stad ten cudzyslow, w ktory wzielam przyjaciol. Nigdy nimi nie byli. A mezczyzna nigdy mnie nie kochal.

Honest napisał(a):"prawdziwe słowa nie zawsze są słodkie, a słodkie nie zawsze są prawdziwe"


Prawda. I nie slodka ;) Pozdrawiam!



Mój błąd- nie zauważyłam tego, że było to napisane w cudzysłowie ;) sorry 8)
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez agik » 9 paź 2007, o 00:08

Chciałabym sie wtrącic nie merytorycznie ;)))
mam nadzieje, ze mi wybaczycie...

Coś sie porobiło z cytatami...
Dziewczyny! apeluje o więcej wiary w inteligencję czytelnika.
Wskakują takie pudełkowe cytaty (cytat w cytacie) i to wszystko zaciemnia obraz.

Tylko tyle.
dodam jeszcze, że wasza dyskusja jest ciekawa i nie trzeba jej niepotrzebnie zadziwniać.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 45 gości