Pomóżcie...

Problemy z partnerami.

Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 18 maja 2012, o 10:44

Witam wszystkich.
Zdecydowałam się w końcu podzielić tu, na forum, moją historią. Nie jest ona co prawda zbyt długa, za to bardzo skomplikowana i jeszcze bardziej dołująca...
Mam 18 lat, jestem po maturach. Mojego (byłego już) chłopaka poznałam w poprzednie wakacje, wydawał mi się wtedy wspaniały, choć parę tygodni zajęło mu zdobycie mojego uczucia tak na dobre. Ale ja już tak mam, że jeśli się zakocham, to całym sercem... Przez parę miesięcy się spotykaliśmy zanim zostaliśmy parą. Widziałam, że P. na mnie zależy, a z drugiej strony już wtedy pewne jego zachowania, albo raczej braki w zachowaniu, wydawały mi się podejrzane. Spotykaliśmy się co parę dni, bo częściej ON nie miał czasu. Musiał pomagać rodzinie (ciągle mieszka z rodzicami), studiować, pracować, spotykać się z kolegami... Rozumiałam to, bo sama też lubię się w wiele rzeczy angażować. Czekałam cierpliwie, aż stanę mu się na tyle bliska, żeby był w stanie z czegoś dla mnie zrezygnować. Kiedy poprosił mnie o chodzenie, myślałam, że coś się zmieni, bo nie będzie musiał już się ukrywać ze swoim uczuciem przed innymi, nieliczącymi się z nim, ludźmi. Tak się jednak nie stało. Dalej się spotykaliśmy co parę dni, a kiedy chcieliśmy się spotkać częściej, to zawsze jemu coś wypadało. No dobra, pomyślałam, że jakoś to przeżyję, w końcu kiedyś będzie musiał mieć trochę mniej zajęć.
Przykre też było dla mnie np. to, że nie przynosił mi kwiatów (a wydaje mi się, że ten zwyczaj raczej jeszcze nie zanikł...). Przyniósł mi tylko raz różę - wtedy, kiedy mnie prosił o chodzenie. Poza tym, nie przyszedł nigdy po mnie pod szkołę po lekcjach, za to często umawialiśmy się pod jego uczelnią. Powinno raczej być odwrotnie.
Przyszedł czas matur. Chyba każdy, nawet największy kujon, się przed nimi stresuje. Potrzebowałam wtedy jego wsparcia, chciałam się jak najczęściej spotykać, najlepiej codziennie. Tylko że wtedy P. nagle zaczął urywać kontakt, jak się później tłumaczył, z powodu jakichś problemów. Jakich - nie chciał powiedzieć. Moje życie też nie jest usłane różami, a jednak nie urywałam konaktu z tego powodu, a wręcz przeciwnie - szukałam go. Powiedziałam P., że teraz, kiedy oboje mamy najwięcej stresu, powinniśmy się wspierać, a nie od siebie uciekać. Niestety, to nie pomogło. Dzwonił po każdej z matur, ale spotkać się nie chciał, mimo że sama mu proponowałam! Podczas matur nie załamałam się - dzięki wsparciu przyjaciół. Niestety, teraz wszystko we mnie wybuchło ze zdwojoną siłą...
Po zakończeniu tego jakże wspaniałego okresu w życiu każdego młodego człowieka spotkałam się z P. i powiedziałam mu, że skoro nie potrafił mnie wspierać w trudnych chwilach, to właściwie nie widzę sensu ciągnąć tego dalej. On mi się tylko roześmiał w twarz i stwierdził, że chyba nie mówię tego poważnie. Zabolało mnie to. Wcześniej wiele razy mu mówiłam, że potrzebna jest mi bliskość, zwłaszcza teraz, że robi mi przykrość, nie znajdując dla mnie czasu. Jego to nie ruszało, on się czuł w porządku, i to tak bardzo w porządku, jak normalny człowiek chyba nigdy się nie czuje. Po co mam być z człowiekiem, z którym rozmawia się jak ze ścianą?
Mimo wszystko, jest mi przykro, że to się tak skończyło... To była moja pierwsza miłość, a pierwszy raz kocha się chyba najbardziej... Wstyd mi przed znajomymi, że dałam się wpędzić w taką relację i do tego jeszcze zaangażować się w nią emocjonalnie...
Piszcie, będę wdzięczna za każdą pomoc...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez Abssinth » 18 maja 2012, o 11:05

nie moge pisac dlugo, bom w pracy - powiem tylko, ze takie 'zwiazki' to czesc zycia kazdego, kazdej z nas. Nie ma sie wiec czego stydzic.

paradoksalnie - dobrze, ze zdarzylo Ci sie wczesniej niz pozniej w zyciu, bo teraz mozesz wyciagnac z tego wnioski na przyszlosc (zwraca uwage na zachowania, jakie moga zle rokowac - od samego poczatku, na przyklad).

i tak wyszlas z tego szybko i w miare bezbolesnie - sa osoby, ktore ciagna takie zwiazki za wszelka cene, przez wiele lat, wciagajac w to jeszcze dzieci, kredyty, malzenstwo.

teraz zastanowilabym sie, dlaczego nie zerwalas tego wczesniej? co spowodowalo, ze przymykalas oczy na jego zachowanie? jak zachowalabys sie teraz, gdyby trafil Ci sie podobny taki chlopak?

....
sciski!
xx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Pomóżcie...

Postprzez marie89 » 18 maja 2012, o 11:52

myślę, że zawiodła tu komunikacja...

mówiłaś o swoich potrzebach, ale to do niego nie trafiało
a on też chyba nie potrafił z Tobą o tym rozmawiać
i możliwe - tak próbuję obiektywnie z opisu wyłuskać - trochę niedojrzały jest jeszcze

ale być z kimś to porozumienie wzajemne, niekiedy też kompromis

miło byłoby na przykład, gdyby chłopak rzucał wszystkie zajęcia i biegł na spotkanie z kwiatami - ale w życiu bywa trochę inaczej...
marie89
 

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 18 maja 2012, o 14:08

Abss, nie zerwałam wcześniej, bo potrzebowałam wsparcia przed maturą... Takiego wsparcia na trochę innej zasadzie niż od przyjaciół, często też wmoim wieku, a więc w tym samym kwietniowo-majowym stresie... Liczyłam, że on widząc, jak się stresuję, wspomoże mnie trochę... Egoizm to chyba nie był z mojej strony, bo gotowa byłabym później sama się dla niego bardzo poświęcać, jedynie w tym momencie nie byłam do tego zdolna. Wielu znajomych radziło mi też go nie rzucać przed maturą, bo wtedy tobym się dopiero zestresowała...
Marie, ja rozumiem, że w związku trzeba czasem, a nawet nieustannie iść na kompromis, że to nie tylko chłopak powinien się starać. Tylko że ja też nie powinnam się do niego za wszelką cenę dopasowywać, jeśli jego nie stać na takie samo zachowanie... Jakoś mam wrażenie, że inni chłopcy potrafią też się poświęcić, a nie olać dziewczynę na zasadzie 'jest moja, więc cokolwiek nie zrobię, to nie odejdzie'. A mój chyba właśnie wychodzi z takiego założenia...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez Sansevieria » 18 maja 2012, o 14:11

Pisałaś, że urywał kontakt "z powodu jakichś problemów". Masz pojęcie, co to były za problemy?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 18 maja 2012, o 14:18

Nie wiem. Powiedział, że powie "w swoim czasie". No i chyba już nigdy ten czas nie nadejdzie. Ja mu o swoich problemach opowiadałam, on mi o swoich zresztą też. I jakoś dziwnie się teraz czuję...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez smerfetka0 » 18 maja 2012, o 21:46

hej zyrafa. bardzo dobrze zrobilas. troche czasu i zobaczysz jak skorzystasz z wakacji pelna para!

swoja droga. moj ktorys tam byly przestal sie odezywac do mnie 3 dni przed moja matura kilka lat temu. tak po prostu. odezwal sie po kilku miesiacach dopiero jak gdyby nigdy nic. oblalam ten przedmiot wtedy (na szczescie dodatkowy i rozeszlo sie po kosciach bez poprawek) alez to byla istna glupota! oraz ucieklam na wyspy zeby wypoczac i byc jak najdalej od wszystkiego co znalam (skutki mam do teraz tego;) )

masz teraz jedne z najdluzszych wakacji (jesli wybeirasz sie na studia) przez kilka przyszlych lat. wiec udanej zabawy!
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 18 maja 2012, o 22:49

O, to widzę, że podobna sytuacja... A nie mówił może czemu? Bo może u nas była taka sama sytuacja?
Do mnie P. ostatnio (od matur) też pisze, ale tłumacząc tylko, że nic złego nie zrobił. Po co mi takie rzeczy pisze? Na żywo mnie nie przekonał, to SMSem raczej też nie... Czyżby nie chciał dać o sobie zapomnieć? ;(
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez smerfetka0 » 19 maja 2012, o 17:39

nigdy mi nic nie powiedzial i nie wrocil do tematu. po dwoch latach (bedac w anglii z obecnym moim) zapytalam nawet z ciekawosci, to przestal sie odzywac. pozniej jak znowu zaczal to wyslalam go do diabla. bardzo to wtedy przezylam. mial 30 lat i oczekiwalam wiekszej dojrzalosci.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 19 maja 2012, o 21:25

Znam ten ból:(. Dobrze, że masz teraz tego swojego w Anglii, myślę, że powinnaś się nim cieszyć, a tamtymi poprzednimi nie przejmować... Dzięki za wsparcie:).
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez Maleńka » 20 maja 2012, o 20:19

Witaj

Dołączyłam do forum kilka minut temu, wreszcie się zdecydowałam. Twój post przeczytałam wczoraj wieczorem (zaglądam tu od czasu do czasu). I doskonale rozumiem jak bardzo potrzebowałaś wsparcia ze strony swojego chłopaka. Mój były narzeczony zdradził mnie psychicznie tuż przed maturą, a fizycznie teraz przed obroną i operacją. Cudny moment wybrał, ale nie to chciałam omówić. Szczerze mówiąc sama jestem w dołku i nie powinnam raczej doradzać innym, ale może przekażę te wszystkie mądre słowa, które usłyszałam w ostatnim czasie, jak np. "pokochaj samą siebie", "daj sobie czas", "znajdziesz wartościowego człowieka, który doceni to wszystko, co dla niego zrobisz i jak bardzo go pokochasz". No dużo tego usłyszałam w ostatnich tygodniach. Staram się to też wprowadzać we własne życie (z różnym skutkiem :D ) A Tobie życzę wszystkiego, co najlepsze, bo naprawdę rozumiem co to znaczy nie mieć wsparcia bliskiej Ci osoby, podczas gdy Ty dajesz z siebie wszystko i jesteś gotowa na wiele poświęceń.
Trzymam kciuki i gorąco pozdrawiam :)
Maleńka
 
Posty: 7
Dołączył(a): 20 maja 2012, o 19:44

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 20 maja 2012, o 21:46

Dzięki za pomoc...
Ja też mam właśnie podobny problem, nie mogę go wyrzucić z pamięci, ciągle jeszcze coś czuję... A jemu, jak widać, nie brakuje kontaktu ze mną.
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 21 maja 2012, o 12:40

Jeju, aż szkoda gadać, tak mi brakuje teraz miłości... Której chyba nigdy nie miałam (jeśli chodzi o związek). Nie wiem, jak się pozbierać po takim olaniu mnie...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Re: Pomóżcie...

Postprzez smerfetka0 » 21 maja 2012, o 14:37

jestes mloda. potrzebujesz czasu. tylko tyle.

mnie to denerwowalo zawsze ale z biegiem czasu widze ze jednak to prawda - nie pierwsza milosc i zal i nie ostatnia.

zrob sobie dzien dla siebie i daj sobie czasu. mysle ze bardzo duzo go nie potrzebujesz :kwiatek:
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Pomóżcie...

Postprzez żyrafa » 21 maja 2012, o 19:23

No nie wiem, czy po jednym dniu tak minie...
Ile jeszcze czasu potrzebuję? Tyle moich koleżanek już od dawna ma kochającego chłopaka, który się stara i wychodzi z siebie, żeby dziewczynie z nim było dobrze. A ja, znajdę wogóle kogoś takiego?...
żyrafa
 
Posty: 19
Dołączył(a): 22 kwi 2012, o 11:11

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 352 gości