już brakuje mi łez...

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 18 paź 2007, o 23:49

Pyteczko, nie irytuj się proszę, bo skończy się na tym, że nie będziemy mogły ze sobą rozmawiać. A szkoda byłoby;)

Pytajaca napisał(a):Ewa, wiec sadzisz, ze to zawsze ten zraniony i te kobiety ktore tu ak kwila sa silniejsze??? Na jakiej podstawie?

Nie generalizujmy - jesteśmy w poście Zizi i mówimy o jej przypadku i o przypadku jej męża... który o ile wiem dość mocno się zatracił nie w romansie i zdrady, ale pogubił się w sobie samym. Zizi go chce, ma dom i dzieci, ma siłę, ma z czego czerpać... chyba, że się mylę. On prawdopodobnie ma mniej.... być może nie ma nic - generalizowanie w tym momencie jest błędem (moim zdaniem).

Pytajaca napisał(a):I co to za dziwna regula, ze silniejszy ma wieksze zobowiazanie?

Tak, z tytułu siły i zobowiązań wobec siebie - na dobre i złe.. Nie pomożesz słabszemu?

Pytajaca napisał(a):Ja rozumiem wszystko,ze to Ty tak rozumiesz milosc, ale ja uwazam, ze to wlasnie TYM kobietom trzeba pomoc, to ONE sa bezsilne i szukaja pomocy, bo umieja komunikowac uczucia.

Myślę, że jedną z form pomocy jest zachęcenie do próby zrozumienia drugiej strony... pomimo tego, że to skrzywdzona jest strona pierwsza.

Pytajaca napisał(a):Mezczyznom nie przyjdzie to nawet do glowy...

Nie darmo mówi się, że kobieta uczy mężczyznę prawdziwej miłości.

Pytajaca napisał(a):Nie znaczy, ze oni sa silni, ale nie znaczy wcale tez, ze kobiety sa silniejsze od nich

Widzisz? Nie znaczy... ani że tak, ani że tak. Ja uważam, że każdy kto szuka pomocy w dostępny mu sposób - jest silniejszy... zamknięcie się w sobie jest najgorsze, a tak ma chyba mąż Zizi.

Pytajaca napisał(a):Ewa, na milosc boska!

Na miłość Pytku, na miłość... niekoniecznie tę Boską, ale tę naszą, człowieczą... nierzadko marną... ale w drodze ku tej najwyższych lotów.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 19 paź 2007, o 21:13

Ewa, znow sie potwierdza to jak roznie widzimy te swiaty. Ja wiem, ze zizi chce od meza milosci, ale moze jej juz nie otrzymac. I tylko chcialam to powiedziec, ze nie zawsze wszystko konczy sie tak kolorowo, jakbysmy tego chcieli. I oczywiscie znow kolejny raz - o szczesliwej milosci moze sie wypowiadac ten, kto jej zaznal jak Ty Ewa. W wielu przypadkach jednak cokolwiek bysmy nie uczynili - pomogli slebszemu, nie generelizowali itd. - i tak sciany nie da sie zburzyc. Bo kazdy ma swoje sciezke i ta sciezka trzeba po prostu kroczyc, akceptujac wszystkie jej wyboje.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 19 paź 2007, o 23:47

Może nie otrzymać, a może otrzymać... i w tym cały nasz problem;)

Wiesz Pytku (wiem, że wiesz), nic w naszym życiu nie idzie na zmarnowanie... zawsze jest jakaś korzyść, jakiś "zysk" - jest okupiony jakimś bólem i cierpieniem. Tego nie widać w tym najgorszym momencie, ale potem... człowiek idzie w siłę. Jasne, że nie zawsze... można zatrzymać się na "porzuconej" i tak sobie dalej żyć. Można też obrócić to w pozytywną energię dla siebie i zbudować siebie na nowo.

Każdy ma swoją ścieżkę... tak. Bywa jednak, że ta ścieżka się rozdwaja i stajemy na rozdrożu. Fajnie, kiedy moment mały i już wiemy, czy pójść tą po prawej czy po lewej... bywa jednak, że stajemy zupełnie nie wiedząc, jak ruszyć dalej. I trzeba się czasami na tym rozdrożu nastać, namyśleć, nasłuchać, namarznąć... by wreszcie podjąć decyzję.

Możliwość wyboru, choć bardzo cenna... czasami chciałoby się nie mieć - musiałam i już - a tu nie ma tak łatwo... możesz tak lub siak. Jak będzie lepiej? Dla kogo ma być lepiej? Co i kto jest najważniejszy? Ja i moje zranione ego, czy on (pogubiony), czy dzieci, czy co tam jeszcze.

Szczęśliwa miłość moja... Pytku, wg mnie to kwestia interpretacji, co to jest szczęśliwa miłość czy... co to w ogóle jest miłość.

Pozdróweczka wielka
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez echo » 20 paź 2007, o 00:13

ta dyskusja świadczy o tym, że nie ma jednej złotej reguły, nigdy nie wiadomo, jakie okoliczności spowodują przechylenie szali w jedną lub drugą stronę. Mam niejasne wrażenie, że najważniejsze to kierować się tzw. głosem serca, a opinie z zewnątrz traktować jako wskazówki i wybierać te które nam bardziej do naszej wizji pasują.

Bardzo fajnie, że są różne opinie, Pytającej (która zakończyła związek) oraz Ewy, która albo przełamała jakieś bariery albo widziała jak można je przełamać (bez wnikania w szczegóły). Jest z czego wybierać.

trzymaj się zizi, coś mi się wydaje że wszystko będzie dobrze ;)
z nim czy bez niego.

buziaki wielkie

ps. ja osobiście zostałam z mężem po przejściach i zwalczyliśmy razem trudności, ale zanim wyszłam za mąż - moje dwa poprzednie związki ja zakończyłam. Więc ... "słuchaj zawsze głosu serca hej" czy też tzw. kobiecej intuicji.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 542 gości