wlasciewie to nie wiem od czego zaczac od kilku tygodni mam wrazenie ,ze w moim zyciu sie pierdoli (przepraszam za malo wyrafinowane slowo ..ale to najbardziej odzwierciedla ten stan)
wszystko zaczelo sie od choroby dziadka ,wkoncu zabrali go do szpitala z podejzeniem raka przewodu pokarmowego (czekamy na wyniki)
moja babcia zostala sama..ma nerwice lekowo depresyjna,wiec wszystko dla niej jest mega problemem.
Ja tu oni tam..nie ma zbytnio kto im pomoc..jedna cicocia ale jej maz (syn mojej babci ) jest na odwyku niebawem wychodzi i nie wiem co bedzie dalej..
w miedzy czasie odezwala sie moja matka (jak nigdy prosila o pomoc, o przyjazd) gdyby wszystko byla z nia ok.to pomysl z przyjazdem do dziadkow bylby bardzo wskazany..jednak ona ma problemy z alkoholem wiec ,musiala odwiesc ja od tego gdyz nie chce dziadkow narazac na kolejne stresy.
dziadek wyszedl ze szpitala ,poczol sie lepiej..ulga..a na drugi dzien zabralo pogotowie babcie
bede w PL dopiera za 2 tyg i nie wiem co sie jeszcze wydazy do tego czasu.
Wiem ,ze choroba ,smierc jest czyms nieuniknionym jednak najgorsze jest to ,ze nigdy nie ma dobrego momentu na to aby zajac sie wszytkim jak nalezy i to mnie tez dobija.
My tu oni tam, dziecko,szkola,rozlaka
w pracy u faceta tez rewolucja i prawie sie nie widzimy.
Obawiam sie ,ze to bedzie bardzo trudny okres w moim zyciu..czuje sie totalnie bezradna a w glowie mam gonitwe mysli.
to tyle.