Dorosłe dzieci- puste gniazdo?

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez lili » 25 cze 2009, o 23:02

elpal

ja napisze z innej perspektywy ale moze to pozwoli Ci zrozumiec Twoje dzieci. Mam 27 lat i jestem jedynym ukochanym wyczekanym dzieckiem moich rodzicow. Pare lat temu Ojciec juz powiedzial ze On i Mama to juz w zasadzie na nic nie czekaja tylko ewentualnie jeszcze wnuki mogą im radośc w życiu dać.

Psycholog u której kiedyś byłam uświadomiła mi, że mam coś takiego jak chore poczucie lojalnosci wobec Mamy i Taty. Dostalam od nich baaaaaardzo duzo i dopoki nie poszlam do pracy i nie zaczelam sama na siebie zarabiac, nie czulam sie wiele warta. Studia dzieki Nim, mieszkanie dzieki Nim, auto dzieki Nim.... zawsze mieli argument zeby mi powiedziec "my sobie dla Ciebie wypruwamy zyly a Ty nas tak rzadko odwiedzasz". Dodam ze przez cale studia jezdzilam do domu poza sesja, kiedy uczylam sie, prawie co tydzien, ewentualnie co dwa.

Nie zrozum mnie zle, ja kocham swoich Rodzicow, skoczylabym za Nich w ogien, ale wiesz dlaczego? Mniej z milosci, a bardziej z poczucia obowiazku. Bo wyobrazalam sobie zawsze ze nawet w takiej chwili powiedzieliby "my dla Ciebie wszystko a Ty co?"

Rozstalam sie z facetem, ktorego bardzo kochalam, bo widzialam ze Oni by Go nie zaakceptowali, nie zdzierzyli by ocenosci kogos takiego przy wigilijnym stole. Klocilam sie z nim o to ze nie wyprowadze sie do jego miasta, bo przeciez musze byc blisko Rodzicow. Klocilam sie z nim o to, ze mielismy mieszkac ewentualnie w mieszkaniu od moich Rodzicow, on nie chcial przyjmowac takiej laski i takiego zobowiazania a ja nie umialam Rodzicom powiedziec "dziekuje" bo balam sie jak zareaguja.

Mam nadzieje, ze wiesz co chce przez to wszystko powiedziec. To moze troche wyrwane z kontekstu sytuacje ale dosc dobrze obrazuja moje relacje z Rodzicami.

Nie dopusc zeby Twoje dzieci kiedykolwiek mialy na Twoj temat takie refleksje! Badz dobra Mama! Badz Mama dajaca wolnosc i nie szantazuj nigdy swoich dzieci tym co dla nich zrobilas! Przeciez zrobilas to bo je kochasz a nie po to , zeby moc im kiedys to wypomniec i oczekiwac czegos w zamian, prawda?

pozdrawiam cieplo

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez mimbla » 27 cze 2009, o 22:53

Lili
prawda,
dobrze jak na ten temat wypowiada sie ktos z młodszego pokolenia.Całe zycie miałam problem z mamą,nie moge powiedzieć ,że była jakaś wyrodna.W latach nastoletnich byłysmy raczej obok siebie.Może przyczyną było jej wczesne wdowieństwo,Moje problemy zaczęły sie kiedy wyszłam za mąż i urodziły sie dzieci.Absurd-ale dopiero jakby wtedy moja mama ,,obudziła,, sie do aktywnego życia.
Wszytko OK,ale nie moim kosztem,przez lata usłyszałam od niej wiele gorzkich słów o jej poświęceniu i mojej niewdzięczności.Ponad 20 lat temu nie mówiono o ,,pustym gnieżdzie,,nie było internetu ,gdzie mozna poczytać o wszystkim,a psycholog to było raczej hasło w encyklopedii.
Przejrzałam na oczy dopiero jak moje zycie stało sie wręcz nieznośne za sprawą ,,dobroci,,mojej mamy,jej poświęcenia i bycia obok mnie niestrudzenie,i nawet jeżeli to było wbrew mojej woli.
Teraz mam własne dorosłe dzieci i wiem jak ciężko ułożyć sobie poprawne stosunki z nimi.Ale ciągle sie uczę,pracuje nad sobą ,dużo czytam,terapia też wiele mnie nauczyła,Wiem ,że wiele zawiniłam błędami w ich wychowaniu,cóż czasu nie cofnę,staram się to zmieniać.
Powtarzam im ciągle ,że na świecie pojawiły sie tylko za sprawą naszej miłości .Powołując je na świat zrealizowaliśmy swoje marzenia ,a za to nie żąda sie wdzięczności.
Dorosły i dojrzały człowiek zdaje sobie sprawę ,że przyjscie na świat dzieci i ich wychowanie wiąże się z wieloma problemami,trudami ,które trzeba przejść,ale i z wielka przyjemnoscią.
Tak więc kochajmy nasze dzieci miłościa mądra ,wielką ,ale bezinteresowną a one napewno tym na odpłacą.
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04

Postprzez tenia554 » 28 cze 2009, o 09:17

Kiedy zostałam sama z trójką małych dzieci,zaczęłam się zastanawiać jak je wychować,aby nigdy w życiu nie usłyszały ode mnie ''ja dla was się poświęciłam''.I nie poświęcałam się.Poprostu byłam mamą,miałam wiele zainteresowań,przyjaciół i realizowałam się jako ja.Dzisiaj kiedy są dorosłe kontakty nasze jeszcze bardziej się zacieśniły.Nadal poprostu jesteśmy.Razem się śmiejemy, bawimy i rozmawiamy ze sobą jak dojrzałe kobiety.A gdy jedna z nas ma problemy,to włącza się gorąca linia - jeden za wszystkich,wszyscy za jednego.Czy popełniłam błędy ,ależ oczywiście,ale również popełniły je moje dzieci wobec swoich ,bo takie jest życie.Najważniejsze jest,aby potrafić o tym rozmawiać ze swoimi dziećmi,bo one są efektem naszego wychowywania.Więc kochajmy je takimi jakimi są ,pozwólmy im popełniać własne błędy i uczyć się na nich.A my też możemy od nich się czegoś nauczyć.Niech każdy swoje życie przeżyje po swojemu.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez elpal » 1 lip 2009, o 15:55

Znowu wpadłam poczytać i nasunęła mi się taka myśl, że dzieci i my mamy ten problem i może dobrze,że czasem można tu wpaść. Bo my tak do końca nie zawsze wiemy, na ile dzieci są już samodzielne i kiedy sobie poradzą w życiu, a one same też chyba nie bardzo wiedzą jak odejść tak normalnie, żeby nie bolało... Rety to życie jest takie trudne. Myślę,że kiedyś w rodzinach wielopokoleniowych nie było takiego problemu, chyba nie?
elpal
 
Posty: 17
Dołączył(a): 10 lip 2007, o 18:41

Postprzez mimbla » 1 lip 2009, o 23:00

.Za rok moja córka będzie w wieku kiedy ja wyszłam za mąż.Kiedy myslę o niej ??jest jeszcze taka mloda,niedoswiadczona.Ja??wtedy ? bardzo gotowa do małżeństwa.Czy byłam dojrzalsza?oczywiście ,że nie ,byłam jak każda 22 latka.Trochę madra ,troche glupia -typowa.I takie są nasze dzieci,ale jak wszystkie matki najchetniej roztoczyłybyśmy nad nimi parasol.One nas kochaja (mimo buntu,sprzeciwów i sprzeczek) a my je.Dlatego one boja sie normalnie odejść,a my im tego zazwyczaj nie ułatwiamy.
Rodzina wielopokoleniowa
pochodzę z takiej,dawno temu dziadkowie ze strony taty byli z nami,babcia ze strony mamy,umarła kiedy były juz na świecie moje dzieci.
Czy było łatwiej ??warunki lokalowe najczęściej zmuszały do takiego zycia,ale dobrze pamietam kłótnie mamy z babcią,bo przecież dwie gospodynie w jednej kuchni,a potem jeszcze ja ,juz mężatka.Fajnie nie było.I łatwiej też nie.
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04

Postprzez ewka » 2 lip 2009, o 07:52

elpal napisał(a):Bo my tak do końca nie zawsze wiemy, na ile dzieci są już samodzielne i kiedy sobie poradzą w życiu, a one same też chyba nie bardzo wiedzą jak odejść tak normalnie, żeby nie bolało...

Ja myślę, że z dzieciakami jest tak, że póki są blisko, to nie specjalnie korzystają z tej samodzielności... ponieważ nie ma takiej potrzeby, no po prostu. I ani my jej nie możemy zobaczyć, ani oni jej nie mają możliwości spróbować. Muszą wypłynąć na szerokie wody SAME, a dom jest miejscem, do którego (w razie czego) zawsze mogą wrócić. I dobrze, gdy o tym wiedzą. No tak mi się wydaje.

Mnie się podobają rodziny wielopokoleniowe... myślę jednak, że oprócz ładu emocjonalnego (bo to zawsze wg mnie podstawa) - jeśli nie ma dużego domu, aby sobie wzajemnie "nie przeszkadzać", to raczej ciężka sprawa.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 2 lip 2009, o 14:30

Dzieci są często duzo bardziej samodzielne niz nam/ Wam sie wydaje.
A jak nie beda czegos umialy w tym wielkim strasznym swiecie zrobic to zadzwonia do Mamy i zapytają.

Natomiast na bank nie zadzwonią same z siebie i nie zapytają (np. ile trzeba dodać mąki do ciasta na nalesniki) jesli Mama bedzie im tłukła nad głową "Boże dziecko jak Ty sobie w tym wielkim świecie poradzisz".

Takie gadanie powoduje w dziecku zaniżanie poczucia własnej wartości. W końcu takie dziecko uwierzy w to że jest nic nie warte na zasadzie "no skoro Mama sie tak strasznie o mnie martwi to może faktycznie to dorosłe zycie jest az takie trudne i niebezpieczne". I w efekcie bedzie sie bało pójść do sklepu po bułki żeby go tramwaj nie przejechał.

Jak szłam na studia to moja Mama denerwowała sie bardziej niż ja.
Do dzisiaj zawsze zrzędzi jak ide z torebka przez ramie i nie trzymam jej w zebach albo jak mam niedopiety suwak w plecaku. Że na pewno mnie okradną w pociągu i ja sobie wtedy popamiętam.

Przez prawie 10 lat nigdy nie straciłam komórki ani portfela ani nic cennego w ogóle nigdy nie straciłam bo taki właśnie we mnie mechanizm samokontroli tym swoim zrzędzeniem wyrobiła. Wszyscy moi znajomi co najmniej z pięć razy musieli dorabiac klucze do mieszkania bo pogubili albo karty do bankomatu bo ich okradziono. I za te kradzieze, z wlasnej glupoty, nigdy nie dostali takiego opieprzu jaki ja zawsze dostaje za moją rzekomą "beztroskę".

Mysle ze dzieci powinny byc przez swoich rodzicow oceniane sprawiedliwie, to znaczy, jesli nie spalily mieszkania i nie wpadly dwa razy pod pociag to moze okazmy im choc troche zaufania?

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez elpal » 25 lut 2010, o 19:27

Zajrzałam tu znowu po długim czasie, z uwagą przeczytałam wypowiedzi LILI.
Fajnie tak porównać wypowiedzi jednej i drugiej strony...
Mi jednak wypowiedzi TENI554 pozwoliły zrozumieć wiele problemów,
Wiem, że dzieci są już dorosłe i chcą być samodzielne i nie robię już z tego takiej tragedii.
Właściwie zmieniłam swoje nastawienie i oczekiwania. Wiem, że będzie to dla nich zawsze dom i miejsce do , którego mogą zawsze wrócić.
No i doceniam to co mamy z mężem, niezależność!!!!!
Fajnie nawet jest teraz gdy jesteśmy tacy niezależni, byle to trwało jak najdłużej :-)
elpal
 
Posty: 17
Dołączył(a): 10 lip 2007, o 18:41

Postprzez zizi » 27 lut 2010, o 17:53

życie to zmiany......

warto w każdej zmianie szukać plusów...nie dręczyć się smutkami....

taka jest kolej rzeczy,że dzieci rosną ....i wyfruwają
:)

to dobrze jak się tak dzieje

pomyśl jak źle byłoby,gdyby Twoi synowie nie potrafili usamodzielnić się.....i jako dorośli .....żyliby wciąż uzależnieni od rodziców?? :cry:

ja mam nastoletnie dzieci......już widzę jak dużo żyją swoim życiem.....a co będzie za pięć,dziesięć lat....jeszcze mniej będę miała ich dla siebie....

to normalne.....


Elpal życzę Ci dużo fajnych chwil......

rób co lubisz......a na co może dawniej nie miałaś czasu....

i ciesz się życiem

zawsze jest się z czego cieszyć!!! :) jak mówi moja przyjaciółka
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez elpal » 28 lut 2010, o 17:47

Dzięki, faktycznie coraz częściej robię coś dla siebie, powoli uczę się tego ...
Pozdrawiam :D
elpal
 
Posty: 17
Dołączył(a): 10 lip 2007, o 18:41

Poprzednia strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 262 gości