kryzys

Problemy związane z depresją.

kryzys

Postprzez miguel » 27 cze 2009, o 21:08

Dzisiaj mam chyba jakieś załamanie co mi się raczej nie zdarza. Uświadomiłem sobie że właściwie to jestem kompletnym outsiderem który nie ma już żadnych znajomych, nie mówiąc o czymś więcej.
To dziwne, człowiek żyje sobie normalnie, pracuje, uczy się, robi zakupy, chodzi do kina i tak dalej....... aż pewnego dnia zdaje sobie z czegoś sprawę, z czegoś czego wcześniej nie dostrzegał. A może dostrzegał tylko udawał że jej nie ma?
Nie wiem jak jest naprawdę, ale ta refleksja która mi się dzisiaj przytrafiła........przeraża mnie po prostu.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez wuweiki » 27 cze 2009, o 21:13

:kwiatek2: ...nic więcej nie umiem teraz napisać
wuweiki
 

Postprzez lili » 27 cze 2009, o 21:23

wiesz

myślę, że w gruncie rzeczy niestety na tym polega życie. Nawet jak mamy wokół siebie mnóstwo ludzi, bliższych lub dalszych znajomych których ośmielamy się zwać przyjaciółmi, to prędzej lub później się wykruszą albo też założą swoje rodziny i sami będą mieli swoje problemy, zony, mężów, dzieci i dylematy.

jak tak obserwuję swoich Mamę i Tatę to widzę że choć funkcjonowali w megadziwnym związku, to teraz kiedy ich życie już się kończy, mają już tylko siebie. Jakieś koleżanki czasem się przewiną, jacyś starzy kumple z technikum, ale tak poza tym na codzień to niestety są tylko we dwoje.

znam bardzo niewiele osób które ciągle i nadal są takimi gwiazdami z tzw. domem otwartym pełnym krewnych i znajomych królika. Reszta przeciętnych osób ma rodzinę i na tym się koncentruje.

tak już chyba musi być

pozdrawiam

li

:papa:
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez wuweiki » 27 cze 2009, o 21:27

gdy się przełamie ten strach przed samotnością ..bo właściwie zawsze jest się samotnym... gdy ja pozwoliłam sobie na stanięcie twarzą w twarz z samotnością... wszystko zaczęło się powoli uspokajać...wygładzać.... Matylda ma bardzo fajne motto "Ilekroć wyrzekasz się czegoś wiążesz się z tym na zawsze... " ... im bardziej przed czymś uciekam, tym bardziej czuję się osaczona... im bardziej coś gonię, tym mocniej się oddala... dopiero odpuszczenie sobie działa - wtedy staję oko w oko z tym jak jest, bez strachu, wstydu i winy...
ale wiem jak bardzo trudno jest samotnie wśród tłumów :(
wuweiki
 

Postprzez miguel » 27 cze 2009, o 21:28

lili napisał(a):wiesz

myślę, że w gruncie rzeczy niestety na tym polega życie. Nawet jak mamy wokół siebie mnóstwo ludzi, bliższych lub dalszych znajomych których ośmielamy się zwać przyjaciółmi, to prędzej lub później się wykruszą albo też założą swoje rodziny i sami będą mieli swoje problemy, zony, mężów, dzieci i dylematy.

jak tak obserwuję swoich Mamę i Tatę to widzę że choć funkcjonowali w megadziwnym związku, to teraz kiedy ich życie już się kończy, mają już tylko siebie. Jakieś koleżanki czasem się przewiną, jacyś starzy kumple z technikum, ale tak poza tym na codzień to niestety są tylko we dwoje.

znam bardzo niewiele osób które ciągle i nadal są takimi gwiazdami z tzw. domem otwartym pełnym krewnych i znajomych królika. Reszta przeciętnych osób ma rodzinę i na tym się koncentruje.

tak już chyba musi być

pozdrawiam

li
:papa:


Wiesz, ta refleksja przyszła dzisiaj, kiedy kolejny weekend spędzam sam, nie mając do kogo gęby otworzyć. Po prostu coś pękło we mnie. Cholera, czy ja już jestem taki stary przecież jeszcze 30 nie przekroczyłem? Czy to już koniec jest? Czy to znaczy że tylko to mi zostało?
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez wuweiki » 27 cze 2009, o 21:33

Cholera, czy ja już jestem taki stary przecież jeszcze 30 nie przekroczyłem? Czy to już koniec jest? Czy to znaczy że tylko to mi zostało?

nie to tego nie oznacza.... to znaczy - nie wiesz tego...
ja mam 40 i dopiero zaczynam żyć... od pół roku kiedy to wstałam z martwych...
wuweiki
 

Postprzez miguel » 27 cze 2009, o 21:36

x-yam napisał(a):
Cholera, czy ja już jestem taki stary przecież jeszcze 30 nie przekroczyłem? Czy to już koniec jest? Czy to znaczy że tylko to mi zostało?

nie to tego nie oznacza.... to znaczy - nie wiesz tego...
ja mam 40 i dopiero zaczynam żyć... od pół roku kiedy to wstałam z martwych...


Ale to nie jest normalna sytuacja. Ok, nie mam od dawna kobiety....trudno. Nie mam przyjaciół.....trudno. Ale teraz już właściwie znajomych nie mam i zaczynam się czuć jak pustelnik.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez lili » 27 cze 2009, o 21:38

hm

też jestem trochę przed 30tką

ja od około 5 tygodni kolejny weekend spędzam sama, mało tego, w taki oto sposób, że nie wychodzę z domu od piątku wieczór do poniedziałku rano. Mam sesję i się uczę ale w zasadzie mogłabym gdzieś wyjść. Tyle że nie ma z kim. Trochę niefajnie z tego powodu dlatego staram się zajmować czymś czas.

Mój spokój przy tym wszystkim wynika z tego, że wiem, że w życiu wszystko toczy się jak sinusoida. Był w moim życiu okres permanentnego szczęścia i totalnej endorfiny i wtedy to żadnego weekendu nie spędzałam w domu, wtedy to mało którą noc spędzałam w domu a jeśli już to z tabunem znajomych...
Teraz jest jak jest

Jak tylko się obrobię z obowiązkami wychodzę do ludzi.
Mam po prostu postanowienie że chcę kogoś poznać. Wreszcie kogoś normalnego, szczerego, dobrego i prawdziwego. Nie wiem czy się uda ale wiem, że ten ktoś sam do mnie nie przyjdzie. Jak znam życie to on już gdzieś w pobliżu jest tylko go nie dostrzegłam, więc muszę pobyć trochę w świecie żywych ludzi żeby go w końcu zobaczyć.

Jak mówi moje cudne motto, jest czas na łowienie ryb i czas na suszenie sieci, w to chcę wierzyć.
Zawsze staram się sobie tłumaczyć że wszystko jest po coś.
Gdybym kiedyś nie była megaszczęśliwa, teraz nie wiedziałabym co to smutek samotność i żal.
Gdybym teraz nie wiedziała czym jest tęsknota i poczucie pustki, jakże będę umiała kiedyś docenić, kiedy się skończą?

powaga, nie smuć się
będzie dobrze :tak:

ale aleeeeee na pewno trzeba pomóc losowi i wyjść do ludzi! pamiętaj

li
Ostatnio edytowano 27 cze 2009, o 21:40 przez lili, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez wuweiki » 27 cze 2009, o 21:39

wiesz ...to jest tylko to co mi przyszło do głowy... ale czy zastanawiałeś się nad tym, że sam się odsunąłeś od ludzi przez to, że w Twojej głowie tkwi to zaniżone poczucie własnej atrakcyjności... że chroniąc się przed zranieniem zamknąłeś się w swoim świecie...zbudowałeś mur.. ?
wuweiki
 

Postprzez miguel » 27 cze 2009, o 21:47

---------- 21:44 27.06.2009 ----------

lili napisał(a):hm

też jestem trochę przed 30tką

ja od około 5 tygodni kolejny weekend spędzam sam, mało tego, w taki oto sposób, że nie wychodzę z domu od piątku wieczór do poniedziałku rano. Mam sesję i się uczę ale w zasadzie mogłabym gdzieś wyjść. Tyle że nie ma z kim. Troche niefajnie z tego powodu dlatego staram się zajmować czymś czas.

Mój spokój przy tym wszystkim wynika z tego, że wiem, że w życiu wszystko toczy się jak sinusoida. Był w moim życiu okres permanentnego szczęścia i totalnej endorfiny i wtedy to żadnego weekendu nie spędzałam w domu, wtedy to mało którą noc spędzałam w domu a jeśli już to z tabunem znajomych...
Teraz jest jak jest

Jak tylko się obrobię z obowiązkami wychodzę do ludzi.
Mam po prostu postanowienie że chcę kogoś poznać. Wreszcie kogoś normalnego, szczerego, dobrego i prawdziwego. Nie wiem czy się uda ale wiem, że ten ktoś sam do mnie nie przyjdzie. Jak znam życie to on już gdzieś w pobliżu jest tylko go nie dostrzegłam, więc muszę pobyć trochę w świecie żywych ludzi żeby go w końcu zobaczyć.

Jak mówi moje cudne motto, jest czas na łowienie ryb i czas na suszenie sieci, w to chcę wierzyć.
Zawsze staram się sobie tłumaczyć że wszystko jest po coś.
Gdybym kiedyś nie była megaszczęśliwa, teraz nie wiedziałabym co to smutek samotność i żal.
Gdybym teraz nie wiedziała czym jest tęsknota i poczucie pustki, jakże będę umiała kiedyś docenić, kiedy się skończą?

powaga, nie smuć się
będzie dobrze :tak:

ale aleeeeee na pewno trzeba pomóc losowi i wyjść do ludzi! pamiętaj

li


Widzisz, cały problem polega na tym że naprawdę u mnie właściwie zawsze tak było. Tylko tego nie dostrzegałem. Ot jacyś powierzchowni znajomi, jakiś nieudany związek......jakoś się kręciło.
Przez ostatnie 2 lata jest źle ale mam przeróżne hobby i zainteresowania, więc sobie radziłem świetnie. Ale w końcu coś się zepsuło. Coś pękło. Jeśli każdy (dosłownie KAŻDY) weekend spędza się w domu z samym sobą to pewnego dnia może taka sytuacja nastąpić.

---------- 21:47 ----------

x-yam napisał(a):wiesz ...to jest tylko to co mi przyszło do głowy... ale czy zastanawiałeś się nad tym, że sam się odsunąłeś od ludzi przez to, że w Twojej głowie tkwi to zaniżone poczucie własnej atrakcyjności... że chroniąc się przed zranieniem zamknąłeś się w swoim świecie...zbudowałeś mur.. ?


Sęk w tym że ja wcale się nie odsunąłem od ludzi. Myślę że to raczej ludzie stopniowo odsuwali się ode mnie. Albo po prostu nigdy nie mieli ochoty się "przysunąć"?
Nie wiem, po prostu dotarło do mnie że ta samotność była zawsze i cały czas mi towarzyszyła więc chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy..........
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez wuweiki » 27 cze 2009, o 21:57

no ok...nawet jeśli tak było czy jest... to jak myślisz, czy możesz to zmienić? bo domyślam się, że chcesz?
wuweiki
 

Postprzez miguel » 27 cze 2009, o 22:01

x-yam napisał(a):no ok...nawet jeśli tak było czy jest... to jak myślisz, czy możesz to zmienić? bo domyślam się, że chcesz?


Właśnie chyba trochę za późno jest. I to jest smutne.
Zresztą.......najgorszy nie jest wcale brak czegoś ale uświadomienie sobie potrzeby. Można przez długi czas żyć normalnie nie mając czegoś a pewnego dnia uświadamiamy sobie ten fakt i okazuje się że jednak nam tego brakuje. I jest problem.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez lili » 27 cze 2009, o 22:03

miguel napisał(a):
Widzisz, cały problem polega na tym że naprawdę u mnie właściwie zawsze tak było. Tylko tego nie dostrzegałem. Ot jacyś powierzchowni znajomi, jakiś nieudany związek......jakoś się kręciło.
Przez ostatnie 2 lata jest źle ale mam przeróżne hobby i zainteresowania, więc sobie radziłem świetnie. Ale w końcu coś się zepsuło. Coś pękło. Jeśli każdy (dosłownie KAŻDY) weekend spędza się w domu z samym sobą to pewnego dnia może taka sytuacja nastąpić.

[...]

Sęk w tym że ja wcale się nie odsunąłem od ludzi. Myślę że to raczej ludzie stopniowo odsuwali się ode mnie. Albo po prostu nigdy nie mieli ochoty się "przysunąć"?
Nie wiem, po prostu dotarło do mnie że ta samotność była zawsze i cały czas mi towarzyszyła więc chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy..........


shit, skasowało mi się co smażyłam pięknie przez kwadrans :uoeee:

chciałam powiedzieć tyle odnośnie Twojego patrzenia na sprawę, że nieudany związek i badziewni znajomi:
wszystko jest kwestią punktu widzenia, tego jak na to spojrzeć a czas zmienia perspektywę.

Dziś uważasz że związek nieudany ale kiedy był związek to z pewnością dawał Ci szczęście i było fajnie.

Ja też bym mogła teraz siąść i rozpłakać się nad swym marnym losem jak to mnie facet (perdon za kolokwializm) wychujał a jakich to mam znajomych którzy mnie lubią głównie wtedy kiedy czegoś ode mnie chcą.

Ale chcę pamiętać, że wtedy kiedy facet był, niezależnie od tego jaki był, to ja byłam szczęśliwa. Bo w gruncie rzeczy poczucie szczęścia jest przecież cholernie subiektywne.
To samo odnośnie znajomych: dziś już wiem, że potrafią wypiąć się na mnie tyłkiem, niemniej te akcje które były swego czasu to....hm.... cóż, wspominam je z rozrzewnieniem :D

Nasze poczucie szczęścia zależy od nas. Życie uczy dystansu i na pewno z czasem wszystko przestaje być takie .... intensywne jak za dzieciaka, po prostu stępia się nasza wrażliwość, już nie ekscytujemy się tak jak kiedyś w oczekiwaniu na coś co ma być fajne, bo wiemy, że może się nie udać, może się okazać dużo mniej fajne.

Ale aby móc coś czuć, przeżywać, musimy sami to sobie...hmmm... ZORGANIZOWAĆ. Czy się uda czy nie to już inna bajka, czy będzie fajnie czy nie- też inna. Ale żeby się coś działo, musimy sami zadziałać.

pozdrawiam :zawstydzony:

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez miguel » 27 cze 2009, o 22:12

lili napisał(a):shit, skasowało mi się co smażyłam pięknie przez kwadrans :uoeee:

chciałam powiedzieć tyle odnośnie Twojego patrzenia na sprawę, że nieudany związek i badziewni znajomi:
wszystko jest kwestią punktu widzenia, tego jak na to spojrzeć a czas zmienia perspektywę.

Dziś uważasz że związek nieudany ale kiedy był związek to z pewnością dawał Ci szczęście i było fajnie.

Ale aby móc coś czuć, przeżywać, musimy sami to sobie...hmmm... ZORGANIZOWAĆ. Czy się uda czy nie to już inna bajka, czy będzie fajnie czy nie- też inna. Ale żeby się coś działo, musimy sami zadziałać.

pozdrawiam :zawstydzony:

li


Teoretycznie tak jest. Nie twierdzę przecież że związki jaki mi się w życiu trafiły (całe 2) były kompletnie od początku do końca nie udane. Miały jakieś pozytywy ale fakt faktem było zdecydowanie więcej źle niż dobrze:)

A znajomi.......no cóż, wyłącznie powierzchowni, naprawdę podkreślam to słowo. Tak bardzo że nawet nic ode mnie nie chcieli:)
Ehh żenada żenada, jak to piszę to aż trudno mi uwierzyć.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez wuweiki » 27 cze 2009, o 22:13

Właśnie chyba trochę za późno jest.

Nieprawda!... to znaczy - prawda, jeśli w to uwierzysz i w tym myśleniu zostaniesz...
byłam w totalnym bagnie psychicznym i w całkowitej samotności i izolacji.... a jednak coś się zadziało... tez myślałam, że już za późno bo mam 40 na karku... ale gdy usłyszałam pewną historie pewnej starszej kobiety... później następną i następną i gdy coś do mnie dotarło - a mianowicie -że póki żyję, wszystko może się zdarzyć - zaczęłam stawiać pierwsze nieporadne kroki wystawiłam twarz do słońca ..rozejrzałam się w lewo, w prawo, dookoła i przełamałam własne fale... nadal nie jest łatwo, ale stał się mój prywatny cud... wcale nie boski - sama mu pomogłam, bo zwyczajnie - zachciało mi się odważyć żyć pomimo wszystko... bo to moje życie, jedno i niepowtarzalne, więc dlaczego je marnować mam na rozmyślania i użalanie, skoro mogę "jeść moje słodycze pełnymi garściami"
i wierzę w to... wiem, że każdy może się odważyć...i każdy może zechcieć i każdy ma taka samą szansę na swój cud
wuweiki
 

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 497 gości

cron