ostatnia deska ratunku

Problemy związane z depresją.

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 14 wrz 2011, o 19:56

cześć Wam znowu. Wracam do smutnej rzeczywistości. Znaczy wróciłam do niej już dawno... Zmarnowałam całe wakacje płacząc... Tak pewnie będzie i z rokiem szkolnym... Ledwo zaczęła się szkoła a ja już wstając płaczę. Nie mam na nic siły. Moje nastawienie jest jak zwykle cholernie negatywne, wiem... Ale już nawet nie umiem inaczej, nie potrafię znaleźć plusów choć jest ich z pewnością wiele... Znowu tracę kontrolę nad emocjami, płaczę, bo tak...
Nawet nie wiem co Wam pisać. Czuję taki ciężar, ale brak mi słów by opisać uczucia... męczę tylko siebie i innych...
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Aksamitny » 19 wrz 2011, o 09:03

Eli
Słuchaj.
W twej rodzinie zadziało się to, co się zadziało.
Tak niekiedy się zdarza.
Cóż.
Chciałoby się by było zawsze dobrze, lecz niekiedy się ludziom nie udaje.
Z każdym dniem ty jednak stajesz się indywidualnością, która za pewien czas pójdzie własną drogą.
Jedyne, co można uratować z tej sytuacji to siebie.
Nikt.
Powtarzam nikt nie zrobi tego lepiej od ciebie.
Ludzie przychodzą i odchodzą.
Pozostajemy z tym, co zrobiliśmy by żyć jak najpiękniej i jak najpełniej.
Tylko rozwój swej osobowości daje nam szanse na leprze życie.
Wszystkiego z pamięci nie wymażemy.
Możemy za to zadbać o siebie.
Jak mi to kiedyś ktoś powiedział to się oburzyłem.
,,Jak to ja jestem by się troszczyć i pomagać innym".
Tak myślałem, lecz zrozumiałem, że byłem egoista, bo podświadomie liczyłem na odwzajemnienie.
Teraz w stu procentach już tylko sam nie mam odwrotu.
Albo rozwój i dopiero ukształtowany będę pomagał innym nie licząc na nic albo wielka klapa.
Nie cofnę się już.
Jestem skutecznie zaprogramowany na dobro i na rozwój po to by był ze mnie pożytek.
Ty tez rozpoczęłaś proces przemian w dobrą stronę.
Nie zauważyłaś tego jeszcze, ale przyjdzie czas, że to do ciebie dotrze.
Zaczęłaś robić coś dla siebie a za kilka lat to zaowocuje.
WYTRZYMAJ !!!
Jesteśmy z tobą.
Zrób to dla tych, którzy w ciebie wierzą.
Jest nas tu wielu.
Dasz nam pewność, że jak się udało
Aksamitny
 
Posty: 62
Dołączył(a): 28 paź 2009, o 02:51
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Aksamitny » 19 wrz 2011, o 09:12

Eli mnie też opuścił ostatni najmądrzejszy sprzymierzeniec.
Sam to sprawiłem swym nieodpowiedzialnym zachowaniem.
Skopałem dłoń, która mnie prowadziła.
Wierz mi jednak, że kiedyś w takiej sytuacji bym się rozpadał na kawałki.
Zaszedłem jednak w procesie rozwoju już na tyle daleko, że uświadamiam sobie fakt, że dalej muszę iść i się rozwijać jak tylko mogę najpiękniej i najbardziej choćby z wdzięczności za tę pomoc, którą od tej osoby dostałem.
Ty też jesteś teraz nam coś winna.
Czekamy na twój postęp, bo jesteś dla nas ważna i to ty dasz nam bodziec do naśladowania ciebie.
Ps.
Twój przypadek nazywają DDD ( durze dzieci z rodzin dysfunkcyjnych ).
Specjaliści mający konkretną wiedzę, czyli narzędzia do pracy z takim przypadkiem to psychologowie i poszukam odpowiednich.
WYTRZYMAJ !!!
Aksamitny
 
Posty: 62
Dołączył(a): 28 paź 2009, o 02:51
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez mahika » 19 wrz 2011, o 09:14

Chyba Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych, a nie duże, w dodatku przez "rz"
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Aksamitny » 19 wrz 2011, o 17:17

Dzięki Machika za zwrócenie uwagi nie jestem doskonały.
Pozdrawiam.
Aksamitny
 
Posty: 62
Dołączył(a): 28 paź 2009, o 02:51
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez mahika » 19 wrz 2011, o 17:18

nikt nie jest.
całe życie sie uczymy.
również pozdrawiam.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Aksamitny » 19 wrz 2011, o 17:34

Dr. Tomasz Kail na ulicy pomorskiej w Łodzi przy skrzyżowaniu z ul. Sterlinga.
Wchodzisz w nieciekawe podwórko i wzdłuż kamienicy na wprost widzisz żółty budynek za płotem.
Tam jest furtka, która wchodzisz i okrążasz żółty budynek.
Na drugim piętrze jest rejestracja.
W rejestracja zakładają ci kartę.
Wizyty u doktora są nie odpłatne bez skierowania.
Gościu nie cacka się zanadto, lecz jest konkretny.
W początkowym okresie wolimy być głaskani i by ulitowywano się nad nami, lecz tędy nie ruszy się do przodu.
Nie gryzie.
Mówi konkretnie o problemie i stara się wraz z pacjentem znaleźć przyczynę i rozwiązanie.
Ta placówka to wojewódzki ośrodek leczenia uzależnień, lecz twój przypadek to chyba jednak uzależnienie od zamartwiania się.
Możliwe, że się mylę.
Poza tym tam jak by co to pokierują cię we właściwą stronę.
Aksamitny
 
Posty: 62
Dołączył(a): 28 paź 2009, o 02:51
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 21 wrz 2011, o 09:39

dzięki. ale nie mam czasu na Łódź. ale to racja uzależnienie od zamartwiania...
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Aksamitny » 21 wrz 2011, o 10:02

Może wart mieć czas na Łódź.
Tam na pomorskiej niedługo odbędą się warsztaty na temat jak radzić sobie z lękiem.
Może warto sprawdzić, czego nie wiemy a oni wiedzą?
Jak by, co to zabiorę ze sobą na te warsztaty, kto tylko zechce?
Będę jechał od strony miasta Zgierza.
Dobrego dnia wszystkim.
Ps.
Sztuka uważności.
W waszych miastach też coś takiego jest.
Trzeba poszukać.
Jest na pewno bez skierowania za darmo.
Trzymcie się.
To się nazywa rozwój ( poszukiwanie drogi ).
Aksamitny
 
Posty: 62
Dołączył(a): 28 paź 2009, o 02:51
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 23 wrz 2011, o 16:09

Zawiezie mnie Pan do tej Łodzi i potem odbierze? To ja chętnie.
Kiedy są te warsztaty?
To, że jest ja ostatnio Panu powiedziałam właśnie. ;p

Zaczynam mieć pozytywne nastawienie, ale mój mózg się buntuje i ciągle mówi, że to źle... To bardzo utrudnia życie.
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 24 wrz 2011, o 10:36

Cześć Wam. Dostaje nawrotów smutku... Jest źle. Nie mam na siły i ochoty. Czuję, że bym coś zrobiła, ale każdy pomysł wydaje mi się bez sensu, bez możliwości powodzenia... Zaczęłam myśleć o przeszłości... Płacze. Z bezradności i tego cholernego smutku chce mi się płakać... I płaczę. Tylko to już umiem robić. :( :( :( :(
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez imprecha » 24 wrz 2011, o 12:27

duzy wysiłek powoduje wzrost endorfin ,hormonów szcześcia.Zmuś sie do biegania lub szybkiego długiego spaceru,na pewno pomoze ,ale długiego ,zebys sie mocno spociła.
imprecha
 

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 24 wrz 2011, o 20:16

Nie bardzo. Muszę iść chyba z tym do lekarza, mam potworne bóle głowy podczas ruchu.
A nawet kiedy już się zmuszałam, nie było lepiej.
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Aksamitny » 4 paź 2011, o 21:30

Eli imprecha ma rację.
Ja w ostatnią niedzielę machnąłem na rowerze sto dwanaście kilometrów.
Po pierwsze by mieć czas na rozmowę z samym sobą bez emocji na luźno.
Bez zgiełku dnia codziennego.
Po drugie by dać sobie w dupę.
Aż nie mogę wyjść z podziwu gdzie ja mam ta siłę w tych kulochach.
Kiedyś to by było dla mnie nie osiągalne a i ludzie jak mówię, że byłem nad jeziorskiem to patrzą na mnie jakbym kłamał.
Taki wysiłek to samo miodzio dla zastałych mięśni.
Endorfina hormon szczęścia robi się sama i masz banana na buzi, choć się dziwisz, dla czego.
Poza tym wspaniałe krajobrazy, zapachy, wiatr we włosach, słońce gładzi ciepłymi promieniami.
Gdy w trakcie codziennych emocji i bieganiny nie masz chwili by powyłączać te wszystkie emocje i nie dotleniona siedzisz to depreha na bank.
Wiedza to dobrze w NASA.
Kosmonauta zamknięty w puszcze jest dobrze przygotowany przez psychologów, że może nadejść taki dzień, że będzie miał ochotę pozabijać wszystkich kolegów na pokładzie i zniszczyć cały statek.
Czytałem o tym.
Wielu ludzi tak ma blokowych domatorów.
Ci, którym instynkt samozachowawczy podpowiada jak się ratować kupują kijki do Nordingu czy coś i zasuwają w pole.
Norwedzy mają mało światła i depresyjne stany, więc jak tylko mogą to zasówają i to im dupska ratuje a ta moda wreszcie dociera do nas Polaków.
To nie wszystko, co warto by było zrobić, lecz nie zaszkodzi jak się trochę pogibasz na zielonym.
Podpowiedz to tez twemu chłopakowi, bo, mimo że dzielny, ale sam gamoń na to nie wpadnie.
Siedząc pośród traw i drzew człowiek z takim dystansem patrzy na swe problemy, że aż z nich zaczyna się śmiać.
Rozwiązania same przychodzą.
A jak potem łatwo wchodzi do głowy wiedza.
Powodzenia.
Aksamitny
 
Posty: 62
Dołączył(a): 28 paź 2009, o 02:51
Lokalizacja: Zgierz

Re: ostatnia deska ratunku

Postprzez Aksamitny » 4 paź 2011, o 21:55

Nie jestem pewien, ale w moim przypadku dopiero z takiej innej perspektywy dostrzegłem ze jestem manipulowany przez osoby, które może nawet tego nieświadome, lecz grały na mych uczuciach i emocjach.
Robią to nawet dziś.
Nie mam im tego za złe, ale jestem świadomy ich poczynań i wiem, że one mogą tego mechanizmu nie rozumieć.
Krzywdzą nas to prawda, lecz my ( ja ) mam już na to filtr.
W wyznaniu katolickim jest coś takiego jak nadstawianie drugiego policzka.
To nie tak, że ktoś lubi dostawać w pysk.
To był ktoś bardzo świadomy ułomności ludzkiej natury i nie robił z tego wielkiego halo.
Możliwe, że tobie tez tak się dzieje.
Jeśli zrozumiałaś, co napisałem i oddzielisz emocje, jakie ktoś może w tobie wywoływać od realnego świata to sama zobaczysz czy aby twe stany nie wynikają właśnie z tego zachowania.
To nie będzie łatwe, bo często robią nam to ludzie bardzo przez nas kochani.
Ja się nauczyłem przy okazji panować nad uczuciami.
Gdy serce bierze górę na rozumem to rozszarpie nas na kawałki, kiedy tylko nie dostaniemy wzajemności naszej miłości lub cos będzie zgrzytać.
Zgrzytać zawsze może, bo nie jesteśmy Bogami.
Zawsze coś się może zacinać, co nie znaczy, że wszyscy życzą nam źle.
Ja bardzo kochałem oczekując wzajemności.
Po dwudziestu latach życia przypomniałem sobie, że moja ukochana wyraźnie weszła ze mną w relacje dla świętego spokoju i na usilne moje prośby a nie z miłości.
Ten nasz związek i tak nie wytrzymał próby czasu.
Dwa lata potrzebowałem odchorowywania z nosem pod kocykiem nie wystawiając go na świat by zrozumieć.
Przypłaciłem to tez rozpadem następnej relacji z innym człowiekiem.
Bo nikt w nieskończoność nie będzie czekał aż się wyszlochamy i ruszymy z nim w dojrzały realny świat.
W takim punkcie jestem teraz i mimo serducha trochę obolałego ruszam w tylko na razie mój świat w me problemy i radości by się rozwijać dalej.
Dostałem niesamowicie dużo od ludzi, którzy nic w zamian ode mnie nie oczekiwali.
I tych, którzy byli dla świętego spokoju i od tych, którzy mnie pokochali i nie doczekali dzisiejszego mego ja.
I od wielu innych, którzy wspierali i dołowali.
Wszyscy wnieśli w me życie cos, co sprawia, że dziś jestem tym, kim jestem.
Już nie, miałczkiem lecz nigdy tez nie zadufanym w sobie ignorantem.
Rozwijać dalej siebie i swoją osobowość to moja powinność wobec nich wszystkich.
Aksamitny
 
Posty: 62
Dołączył(a): 28 paź 2009, o 02:51
Lokalizacja: Zgierz

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 307 gości

cron