Witaj. W zasadzie to sam jestem nowy ale postanowiłem coś tu napisać. Jestem w podobnej sytuacji co ty, z tym że postanowiłem na studiach zostać.. Narazie..
Na mojej uczelni na I roku tylko 50% osób jest z rocznika, który po liceum pisał teraz maturę. To jest na prawdę mało. Zawalić rok w gimnazjum czy liceum to był wstyd ale na studiach to normalka. Sam znam kilka osób, które są spadochronami. Nie ma co żałować, gdyby wszyscy kończyli od razu to co zaczęli świat byłby nudny. Te osoby, które zawaliły rok bo zrezygnowały, nie żałują. Nie dotrwały nawet sesji ale miały szansę uporządkować siebie i popracować trochę. Uwierz mi znajdziesz jakąś pracę na te kilka miesięcy i zobaczysz, że nie chcesz tak pracować fizycznie
.
Znam nawet kogoś po tym IŚ'iu, który "ma" rok w plecy. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem pojęcia "w plecy" - przecież nie ma żadnej reguły, kto ma być w jakim miejscu w danym czasie. Możesz potraktować to jako ciekawy dodatek do życiorysu - studiowałaś, później trochę się pobłąkałaś i znów możesz zacząć coś studiować. Ktoś cie przyjmie - są przecież prace, które musi ktoś robić, poszukaj w jakichś agencjach pośrednictwa pracy.
Boisz się panicznie porażek? Skąd ja to znam.. Odkładam na później bo boje się, że spieprzę i rzeczywiście tak jest. Musisz wybrać sobie jakiś cel i założyć od razu, że go h....owo wykonasz. Wtedy faktycznie osiągniesz cel, a jeśli wyjdzie lepiej to osiągniesz ponad 100% normy. Uwierz mi najtrudniej jest zacząć więc fajnie jest zacząć od byle czegoś, zrobić coś źle ale jednak zrobić.
Ogólnie powiem ci, że studia nie są żadnym wyznacznikiem, że każdy je musi skończyć. Ty dojrzałaś do tego i zrezygnowałaś teraz, a pomyśl sobie że 15% osób odpadnie za pół roku albo za rok i będą się przez ten okres męczyć i to oni dopiero na darmo się uczyli i tak będą w tym samym miejscu co ty.