przez josi » 14 sty 2013, o 12:54
a jeszcze jet tolerancja pozytywna: (tamto to bylo negatywna)
"(...) Sam tylko brak przeciwdziałania przy negatywnej ocenie niektórzy traktują jako zbyt minimalistyczną albo zbyt jednostronną interpretację idei tolerancji. Autorzy ci oczekują czegoś więcej niż niesprzeciwiania się cudzej odmienności: oczekują sprzyjającej akceptacji lub nawet życzliwego popierania odmienności.Już w samym poszanowaniu zawarty jest czynnik pozytywny. Niektórzy jednak w imię tolerancji domagają się czegoś więcej jeszcze, mianowicie popierania cudzych odmienności. Tak więc w nastawieniu do cudzych odmienności dochodzimy od negatywnej oceny (przy braku interwencji) poprzez poszanowanie i akceptację aż do pozytywnej oceny i popierania.
Maksymalistyczna interpretacja tolerancji stała się podstawą rozróżnienia między tolerancją negatywną a tolerancją pozytywną. Tolerancja negatywna (nazywana również bierną albo formalną) polega na samym znoszeniu, na braku inter- wencji. Tolerancja pozytywna (nazywana również czynną albo treściową) polega na akceptacji lub nawet popieraniu cudzej odmienności.R.B. Brandt daje następujący przykład postulowanej tolerancji pozytywnej. „Jeśli ktoś mocno jest przekonany o swoim obowiązku postąpienia w określony sposób, to należy go w tym popierać, aby podążał za swoim przekonaniem - chyba że jego czyn wyrządziłby znaczną szkodę. Cenilibyśmy go z pewnością mniej, gdyby postąpił inaczej. Tak więc odpowiemy pacyfiście, który nas pyta, jak powinien się zachować, że powinien postąpić zgodnie ze swoim przekonaniem, nawet jeśli my sami uważamy jego pacyfizm za błędny. Cóż innego mógłby on uczynić jako osobowość moralna?”.
W zakresie pozytywnej tolerancji światopoglądowej najdalej poszła tradycja Indii. Hindusi szczycą się swoją tolerancją. Przez tolerancję (w pracach pisanych w języku angielskim używają słowa „tolerance”) rozumieją przyznawanie równej wartości przekonaniom, które są odmienne od własnych. Samo nieprzeszkadzanie nie jest dla nich jeszcze tolerancją. Podkreślają, że ważny jest brak wszelkiej dezaprobaty w stosunku do cudzej odmienności. Nazywają postulowaną przez siebie postawę postawą uniwersalnej akceptacji. Niektórzy wolą posługiwać się tym słowem niż słowem „tolerancja”, aby odciąć się od skojarzeń wiązanych z tolerancją negatywną, odczuwaną jako niezadowalającą z tego względu, że zakłada niesymetryczny stosunek między stronami i że sugeruje przymusowe znoszenie jakiegoś zła. Tolerować można brzęczenie owada, mówią; cudzy pogląd na świat należy szanować.
Skrajną tolerancję pozytywną w odniesieniu do systemów wartości i sposobów życia ludzi obcych kultur reprezentują współcześnie niektórzy badacze tych kultur, przedstawiciele tzw. relatywizmu kulturowego. Domagają się oni, aby uznać wszystkie istniejące w świecie kultury za jednakowo dobre (equally valid). Zjawisko to wiąże się z radykalną przemianą, jakiej uległ stosunek ludzi zachodniego kręgu kulturowego do obcych kultur. Przez wieki dominowało nastawienie piętnowane współcześnie jako etnocentryzm, które polegało na przemierzaniu zjawisk obcej kultury do tradycji własnej i na ujemnej ocenie wszelkiej cudzej odmienności. Znane są przypadki, gdy na skutek takiej oceny rozprawiano się bez skrupułów ze wszystkimi, co w obcej kulturze uchodziło za barbarzyńskie, pogańskie, prymitywne lub nienormalne. Jaskrawa nietolerancja doprowadziła do wyniszczenia całych ludów.Miejsce skrajnego etnocentryzmu, który jest współcześnie wśród badaczy kultur stanowiskiem wielce niepopularnym, w naszym stuleciu zajął stopniowo - popierany hasłami humanitaryzmu i tolerancji - skrajny relatywizm, domagający się zagwarantowania ludziom każdej kultury prawa do takiego życia, jakie odpowiada ich własnym wyobrażeniom na temat dobra i zła. Głoszone jest hasło, aby z takim samym szacunkiem, z taką samą życzliwością, z taką samą gotowością popierania odnosić się do cudzej struktury wartości, z jaką odnosimy się do własnej. To w danym kontekście nazywane jest tolerancją. M.J. Herskovits poszedł nawet tak daleko, że w r. 1947 domagał się od Organizacji Narodów Zjednoczonych, aby Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, wówczas przygotowywana, nie zawierała moralnego wzorca w postaci treściowo określonych zasad adresowanych „do wszystkich członków ludzkiej wspólnoty”, lecz aby akceptowała wszelkie faktyczne różnice koncepcji dotyczących właściwego życia. Uważał np. za brak tolerancji proponowanie obcym ludom idei wolności osobistej wyrosłej na gruncie kultury Zachodu. „Trzeba przyjąć założenie, że człowiek tylko wtedy jest wolny, gdy żyje tak, jak jego społeczeństwo wolność określa i gdy otrzymuje te prawa, jakie może przyjąć będąc członkiem własnego społeczeństwa”. Stanowisko to mocno poprało Amerykańskie Towarzystwo Antropologiczne. Komisja przygotowująca Deklarację nie usłuchała jednak głosu relatywistów; jak wiadomo, Deklaracja Praw Człowieka z r. 1948 ugruntowana jest na absolutystycznej koncepcji wolności. Nie zyskują więc akceptacji poczynania gdziekolwiek w świecie podejmowane, które nie respektują treściowo określonych praw jednostki zawartych w deklaracji, w tym również prawo do wolności opinii. Artykuł 19 głosi: „Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice. Stanowisko relatywistów spotkało się z zarzutem, że głosząc swoje hasło pozytywnej tolerancji, hasło uznania wszystkich kultur za jednakowo dobre, przyczyniają się do utrwalenia ogromnej nietolerancji, na jaką skazani są ludzie w niektórych społeczeństwach. (...)
chyba w tym pogrubionym zdaniu zawiera sie wszystko.