przez laissez_faire » 31 sty 2012, o 01:21
pierwotnie kolokwialne słowo 'flirt' było obarczone jeszcze przymiotnikiem 'tani'... niestety dopuszczono je na salony i tak flirtować zaczęli wszyscy ze wszystkimi; brzmi jak lapidarna recenzja porno? i słuszne skojarzenie, bo tak jak w pierwszorzędnym, niskobudżetowym , ba! niemieckojęzycznym filmie pornograficznym rozbudowane dialogi ociekają plastikiem, zapewniając nam ten porządny przerost formy nad treścią, tak i w naszym dzisiejszym flircie nie dopatrzymy się nic poza symptomami marnej sztuki, tworzonej dla owej marnej sztuk.
A flirtu poczęliśmy dopatrywać się w każdym geście.
Efekt jest kuriozalny, bo prowadzi do oziębienia relacji osób sobie nieznajomych i de facto ograniczają szanse poznania nowych, ciekawych ludzi niemal do minimum. No co począć, jeżeli każde wydobyte z siebie słowo, każdy ruch, drgnienie ust są katalogowane jako ten obleśny i żenujący flirt.
Zapomnij o grze zmysłów, zabawie formą, uwodzeniu rozmówcy, jakże fascynujących w kontakcie z jakimkolwiek nowym osobnikiem (i nie chodzi o próbę ekspozycji atrakcyjności seksualnej)... nie! albo kokietujesz, flirtujesz, albo załatwiasz sprawy formalne, albo lepiej się nie odzywaj, bo zostaniesz nieopatrznie zrozumiany/na.
Ludzie ze wschodu Europy jeszcze nie są tym tak bardzo spaczeni ... uwielbiam spotkać Ukraińców/nki, Białorusinki/nów, Rosjan obydwu płci (ale z małych miejscowości), bo oni uwodzą cię, zapraszają do udziału w pewnym obrządku; i to jest piękne,że mino łamania kolejnych barier, nie czujesz tego dyskomfortu naruszenie własnej intymności; kobiety są naturalnie kobiece, faceci męscy i nikt na nic się nie sili, żeby zabłysnąć...