---------- 15:51 09.02.2010 ----------
Wiesz co Madzia,
Radzę Ci zajać się przede wszystkim sobą. Zapomnij o nadziei spotkania wartościowych itd... facetów, czy kobiet... to do niczego Cię nie doprowadzi.
Gdybyś wiedziała, kim jestem, co w życiu robiłem, to mogłabyś stracić w ogóle wiarę w człowieka. I może wyszło by ci to na dobre. Moze, nie twierdzę, że napewno. A oprocz tego, muszę Cię rozczarować i napisać, że to wszystko co napisałaś o zainteresowaniach facetów typu - piwo, kobiety i mecze, ja je wszystkie posiadam. Tylko u mnie jeszcze dochodzą dragi i polityka. Interesuję się kompletnie wszystkim czym się da. Inaczej życie by nie miało smaku, tylko poślę Ci światełko w tunelu - te wszystkie wymienione przeze mnie rzeczy mają swoje miejsce. A co to znaczy, to już sama sie domyślaj - tego Ci nie powiem.
Proponuje Ci zacząc pracę nad sobą od jednego prostego a zarazem trudnego ćwiczenia. Jak już wszyscy w domu pójdą spać, usiądż sobie w cichym i spokojnym miescu i pozwól sobie na komfort CZUĆ. Nic więcej. Co czuć? Wszystko, wszystko co Ci będzie przychodziło do głowy. Nie zastanawiaj się nad niczym szczególnie długo, ale i nie ratuj się ucieczką jak myśli Cię pociągną w nieznane Ci obszary. Myśli przyjdą same, o to się nie martw i pozwól im lecieć w Twojej głowie. Niech Twoj rozum stanie sie takim polem po którym przebiegnie zając - jedna myśl, pózniej dzik - druga myśl. Jeżeli dasz radę - przez 3 dni poświęc na to pół godziny minimum wieczorem. Możesz stwierdzić kolejne rzeczy:
1. Bardzo dawno nie spotykałaś sie ze sobą, mimo, ze niby masz siebie w kazdej sekundzie swojego zycia.
2. Mozesz w ogole nie pottrafic przyjac sugerowanej postawy nawet na 5 minut. Nie zalamuj sie. Jak Ci sie kompletnie nie bedzie udawalo. Weż zegarek i patrz na niego jak się przemieszcza strzałka. Rób to przez pól godziny. Jak skończysz - możesz uznać, że moja lekcja sie udała.
I jeszcze jedna rada - jezeli przyjmiesz taka postawe, ze jestem czlowiekiem, ktory wie o zyciu wiecej niz Ty, albo jeszcze gorzej, jezeli przez przypadek uznasz, ze jestem wartosciowym facetem, albo gorzej, jezeli uznasz, ze wiem jak jest i jak byc powinno i chce Cie tego nauczyc - do niczego nie dojdziesz!
Ani nie wiem o życiu więcej niż Ty, ani jestem wartościowym facetem, ani wiem jak jest, czy być powinno. Wszystko to są błędne pojecia, które wysunął Ci Twój mózg.
Wiem o życiu tyle ile wiem, to wszystko. Może się okazać, że Ty wiesz o nim o wiele więcej, mimo, że wszystko wskazuje na to, że Cię pouczam...kolejna fikcja.
Nie jestem ani wspaniałym, ani złym. Jestem jakim jestem, na tle Hitlera mogę wydawać się aniołem, na tle sw.Franciszka, chodzącym diabłem. Nie obchodzi mnie porównywanie się ani do jednego, ani do drugiego. Jestem don viktorio i jestem jakim jestem, to mi najbardziej pasuje.
Jeżeli uznasz, że coś wiem i chcę Cię czegoś nauczyć, trafisz w kolejną pułapkę, jak zaczniesz na ślepo wkładać sobie do mózgu wszystko co do Ciebie mówię. Poprostu chcąc zburzyć te wszystkie dogmaty, którymi nakarmił Cię świat i które przysparzają Ci tyle kłopotów i cierpień, uznając mnie z za kolejnego guru, znowu zamiast Świata, znajdziesz mnie, który Cie karmi jakimiś dogmatami. Postępuj z tym o czym piszę tak jak postępowałaś z zupą, którą karmiłaś mała Olę. Próbowałaś sama na smak, czy jest dobra, badałaś czy nie jest zagorąca, czy nie zasłona itd. Jak doszłaś do wniosku, że jest ok, wtedy pozwalałaś tą łyżeczkę dać do ust dzieciaka. Tak samo postępuj z tym co do Ciebie mówię. Badaj i obmyślaj długo co do Ciebie piszę. Zastanawiaj się godzinę nad jednym zdaniem, jeżeli uznasz, że to konieczne. Ja sama dojdziesz do wniosku, że dużo wskazuje na to iż mam rację, wtedy dopiero włóż tę myśl do swojego mózgu i śmiało ją uznaj za swoją, nawet jeśli pochodzi ode mnie.
Piszesz, że jak możesz uznać mnie za szaleńca?
A czemu nie? Co w tym złego?
Ja słyszałem od ludzi różne opinie. Naprzykład facet mi się zwierzał, że w wieku 15 lat długo myślał jak zabić swoich rodziców, bo był przekonany, że oni ograniczają jego wolność i zewnętrzną i wewnętrzną. Myśłisz Madziu, że uznałem go za szaleńca czy człowieka złego? Wcale nie! Uznałem go za człowieka, który z całym oddaniem szuka wolności i nie boi się przyznać się do swoich najczarniejszych wydawało by się myśli, które mu przychodzą do głowy. Ktoś inny powiedział mi, ze długo zastanawiał się nad tym czy kiedy był zamach na papierza, on miał wątpliwości, czy przez tego turka nie działal Bóg, a Wojtyła nie był diabłem. Blużnierstwo? Szaleniec? Wcale nie!!!! Facet podważa największe dogmaty świata i chwała mu za to. Jest samodzielny w swoich wywodach. Niczego sie nie boi. Takiemu niełatwo kit wcisnąć do głowy.
Więc, jakie masz przeczucie co do mnie, czy jestem diabłem, czy szaleńcem, czy świętym kompletnie mnie nie obchodzi. I nawet jak to wyznasz na głos - mój stosunek do Ciebie wbrew pozorom w ogole się nie zmieni. Powiem Ci coś więcej. Ja czytam każde Twoje zdanie i przyjmuję postawę, że w razie potrzeby nauczę się czegoś od Ciebie. to jest normalne...
No więc baw sie dobrze! Sprubój to ćwiczenie, które Ci zaproponowałem, a póżniej jeżeli uznasz, że warto, pogadamy o czymś innym...
Pa pa! Idę na piwo, pózniej po browarkach skoczę na jakis meczyk:)
---------- 01:30 10.02.2010 ----------
Witaj Madzia,
Przyszło mi do głowy, że muszę Tobie pewną rzecz wytłumaczyć.
Mogłas poczuć pewny chłód z mojej strony, jak Ci napisałem o tym, że warto by Tobie powstrzymać się od wyciągania jakichkolwiek wniosków co do mojej osoby, mojej wspaniałości itd. Wcale tego nie neguje, ale postaram się Tobie wyjaśnić dlaczego tak jest.
Głównym powodem jest fakt, że usilnie próbuję skłonić wzrok Twojego serca, umysłu, czy rozumu na Twoje własne wnętrze! To jest bardzo ważne. Jest to z Twojej strony stwierdzenie. Koniec z szukaniem szcześcia i pociechy na zewnątrz, bo nigdy jej tam nie znajdę ( i to jest akurat prawda). Ewentualnie przeżyjesz chwile krótkiego podniecenia i dreszcz emocji, że któś Ci mądrze coś doradził, czy w ogóle zwrócił na Ciebie uwagę, choć nie musiał, ale w istocie to zupełnie nie zmieni Twojej rzeczywistości i samopoczucia na dłuższą metę. Jedynie jak skierujesz wzrok w swoje własne wnętrze i tam zaczniesz szukać - zacznie się magiczna przemiana. Już w tamtej chwili jak tylko przyjmiesz taką postawę o której ja piszę. Wgłąd Ciebie samej w siebie samą. Zaprzestań myśleć, że Cię wyleczą psychologowie, czy koledzy, czy ja, czy ktokolwiek inny. Tylko Ty sama!!! Musisz jeszcze uświadomić jedną rzecz i tu musisz mi uwierzyć. Otóż Twoje wnętrze, albo wnętrze Twojego serca posiada wszelkie środki i wystarczająco dużo duchowych sił i mądrości aby pokierować Tobą w Twojej podrózy do Twojego wnętrza i zacząć leczenie. To jest prawda!!!
Kolejna rzecz, chcę abyś też zrozumiała pewną sprawę. Jakkolwiek miłe i mądre by Ci się nie wydawały moje wywody, musisz na ile jest to możliwe wyłączyć sferę emocjonalną przy czytaniu i uświadamianiu tego co do Ciebie piszę. Po co? Otóż moim celem jest rzeczywiście chęć pomocy Tobie i nic więcej. Emocje wprowadzają straszny zamęt i powodują problemy z jasnością widzenia tego co tak naprawdę chce się przekazać. Dlatego radzę Ci pewną postawę, jakbyś czytała moje rady nie jak w stosunku do siebie, tylko jak do kogoś innego, zupełnie innej dziewczyny. Pomoże Ci to wprowadzić w patrzenie na moje wywody pewną obojętność i wyeliminować sporą część Twojego zaangażowania emocjonalnego, co w dalszej naszej drodze i korespondencji okaże się zbawienne.
Będę z Tobą szczery do bólu. Czytając moje wywody, dotyczące Twojego, życia, mogą zrodzić sie w Twoim sercu myśli typu, ale ten facet dużo wie, gdybym miała go przy boku, nawet nie jako partnera, ale naprzykład kolegę, to napewno szybko bym się pozbyła swoich problemów. Wiedz, że to jest kolejny wymysł, błędny zresztą, Twojego mózgu. Powiem Ci jeszcze coś, gdyby mną kierowało coś dodatkowego, oprócz czysta chęć pomocy Tobie, to wszystko co piszę nie miało by dla Ciebie najmniejszego pożytku. Te słowa byłyby skażone jakimiś moimi własnymi nieuporządkowanymi uczuciami. Czy to chęć popisania sie przed Tobą i forumowiczami, czy chęć rozkochania Cię w sobie czy jakakolwiek inna chęć, która nie jest czystą motywacją aby Ci pomoc.
Tutaj mogę Cię zapewnić, że niczego takiego nie ma. Jest czysta intencja i chęć pomocy Tobie. To bardzo ważne.
Jeszcze jedno, jeżeli zajdzie potrzeba, a to sama wyczujesz to pozostanę przy Tobie na tym forum tak długo, jak będzie to dla Ciebie potrzebne. Choć od razu Ci mówię skuteczność tych moich wywodów - to zaledwie 2-5%, pozostałe 95% zależy od Ciebie. Myślę, że to pocieszające dla Ciebie ma być, bo uświadomić, że w 95% jest się samemu kowalem własnego szcześcia, to duża sprawa!!!
Jeszcze jedno - nie będę kołem ratunkowym. Będę do Ciebie pisał tylko jak z Twojej strony będę widział jakieś sygnały, tzn. pytania, uwagi, czy cokolwiek innego. Bo to jest znakiem, że masz chęć i tu mogę wkroczyć.
Jak zechcesz, przeniesiemy się na korespondencje przez maila, aby była prywatność, jak zechcesz pozostaniemy na forum. To zależy tylko od Ciebie. Mogę Ci tylko zasugerować, że jeżeli zawiąże się między nami jakaś korespondencja, to forumowicze będą ją z ciekawością obserwowali. Mało jest ludzi wyzutych z własnego ego, oni będą oceniali i w głębi serca nadawali ocenę i osąd temu co się dzieje. To jest ludzkie, a zarazem tragiczne. Ale ja na to najmniejszego wpływu nie mam. Jeżeli mam być szczery, to zależy mi na opinii ludzi, czy forumowiczów tak mocno jak na opinii kotów biegających u mnie pod blokiem. Wiem, że brzmi trochę drastycznie, ale niestety prawda czasami boli. kto wie o co chodzi, to wcale się tym moim zdaniem nie przejmie, bo ma podobne zdanie, co do ludkiej opinii w jego życiu.
Więc z mojej strony, to chyba tyle. Jeżeli coś mogę zasugerować, to czytaj to, co do Ciebie piszę dużo razy to samo, dopóki nie stwierdzisz, że potrafisz odtworzyć prawie na pamieć co chciałem Ci przekazać. Dlaczego to piszę. Śmiem twierdzić, że Ty jak i większość ludzi, ze mną włacznie kompletnie oduczyłaś się czytać swiadomie. Nie zastanawiaj się długo co to znaczy. To znaczy mniej więcej tyle, że sprubój dla lepszych efektów czytać po parę a nawet parenaście razy to co do Ciebie piszę i ze zrozumieniem, dopóty, dopóki Cię na nawiedzi mniej więcej takie uczucie, jak miałaś w szkole, kiedy dochodziłaś do sedna, co autor miał na myśli pisząc taki wiersz...
I jeszcze jedno - nie bój się kompletnie, że z Twoją psychiką przez tą naszą korespondencję stanie się coś złego. Z Twoich postów wydaje mi się, że zawesoło nie jest i gorzej być nie powinno, a lepiej jak najbardziej!!!! Ale prawie WSZYSTKO zależy od Ciebie!!! Choć co do Ciebie pisać i jak, do tego powinnaś mnie nakłaniać Ty sama, przez pytania, dociekliwość, ciekawość w dobrym znaczeniu tego słowa, nie tą która jest drabiną do piekła. Muszę widzieć, że zaczęłaś myślieć, rozważać, kwestionować, szukać odpowiedzi, Prawdy. Tym tropem dojdziesz do szczęścia. W pewnym momencie ( bardzo chcę aby stało się to jaknajszybciej ( naprzykład za jakieś 50 lat
żart...) masz stwierdzić, że już nie potrzebujesz zupełnie moich rad... ale na to wszystko jeszcze zawcześniej. Na razie proponuje Ci zbędny bilet na Titanik. To, że będzie wielkie BUM, to raczej pewne. To, że trzeba będzie topić w wodach oceanu dużą część Twojego bagażu ( jeśli nie wszystko ), tego też raczej jestem pewien. Ale jest to jedyna droga, aby uratować to co masz najcenniejsze - ŻYCIE, i o nim raczej co nie co wiesz, że masz, no i drugie SZESCIE, o ktorym śmiem przypuszać wiesz bardzo mało, albo i wcale. Ty masz wybrać, czy bierzesz ten bilet, czy wolisz pozostać na brzegu, zachować wszystkie rzeczy, które masz w tej chwili i odmówić mi podjęcia podróży. Decyzja należy tylko do Ciebie. Napisałem Ci w miare jasno, co i jak jest:)
Pa pa Madzia!
Idę spać:)
---------- 01:33 ----------
Witaj Madzia,
Przyszło mi do głowy, że muszę Tobie pewną rzecz wytłumaczyć.
Mogłas poczuć pewny chłód z mojej strony, jak Ci napisałem o tym, że warto by Tobie powstrzymać się od wyciągania jakichkolwiek wniosków co do mojej osoby, mojej wspaniałości itd. Wcale tego nie neguje, ale postaram się Tobie wyjaśnić dlaczego tak jest.
Głównym powodem jest fakt, że usilnie próbuję skłonić wzrok Twojego serca, umysłu, czy rozumu na Twoje własne wnętrze! To jest bardzo ważne. Jest to z Twojej strony stwierdzenie. Koniec z szukaniem szcześcia i pociechy na zewnątrz, bo nigdy jej tam nie znajdę ( i to jest akurat prawda). Ewentualnie przeżyjesz chwile krótkiego podniecenia i dreszcz emocji, że któś Ci mądrze coś doradził, czy w ogóle zwrócił na Ciebie uwagę, choć nie musiał, ale w istocie to zupełnie nie zmieni Twojej rzeczywistości i samopoczucia na dłuższą metę. Jedynie jak skierujesz wzrok w swoje własne wnętrze i tam zaczniesz szukać - zacznie się magiczna przemiana. Już w tamtej chwili jak tylko przyjmiesz taką postawę o której ja piszę. Wgłąd Ciebie samej w siebie samą. Zaprzestań myśleć, że Cię wyleczą psychologowie, czy koledzy, czy ja, czy ktokolwiek inny. Tylko Ty sama!!! Musisz jeszcze uświadomić jedną rzecz i tu musisz mi uwierzyć. Otóż Twoje wnętrze, albo wnętrze Twojego serca posiada wszelkie środki i wystarczająco dużo duchowych sił i mądrości aby pokierować Tobą w Twojej podrózy do Twojego wnętrza i zacząć leczenie. To jest prawda!!!
Kolejna rzecz, chcę abyś też zrozumiała pewną sprawę. Jakkolwiek miłe i mądre by Ci się nie wydawały moje wywody, musisz na ile jest to możliwe wyłączyć sferę emocjonalną przy czytaniu i uświadamianiu tego co do Ciebie piszę. Po co? Otóż moim celem jest rzeczywiście chęć pomocy Tobie i nic więcej. Emocje wprowadzają straszny zamęt i powodują problemy z jasnością widzenia tego co tak naprawdę chce się przekazać. Dlatego radzę Ci pewną postawę, jakbyś czytała moje rady nie jak w stosunku do siebie, tylko jak do kogoś innego, zupełnie innej dziewczyny. Pomoże Ci to wprowadzić w patrzenie na moje wywody pewną obojętność i wyeliminować sporą część Twojego zaangażowania emocjonalnego, co w dalszej naszej drodze i korespondencji okaże się zbawienne.
Będę z Tobą szczery do bólu. Czytając moje wywody, dotyczące Twojego, życia, mogą zrodzić sie w Twoim sercu myśli typu, ale ten facet dużo wie, gdybym miała go przy boku, nawet nie jako partnera, ale naprzykład kolegę, to napewno szybko bym się pozbyła swoich problemów. Wiedz, że to jest kolejny wymysł, błędny zresztą, Twojego mózgu. Powiem Ci jeszcze coś, gdyby mną kierowało coś dodatkowego, oprócz czysta chęć pomocy Tobie, to wszystko co piszę nie miało by dla Ciebie najmniejszego pożytku. Te słowa byłyby skażone jakimiś moimi własnymi nieuporządkowanymi uczuciami. Czy to chęć popisania sie przed Tobą i forumowiczami, czy chęć rozkochania Cię w sobie czy jakakolwiek inna chęć, która nie jest czystą motywacją aby Ci pomoc.
Tutaj mogę Cię zapewnić, że niczego takiego nie ma. Jest czysta intencja i chęć pomocy Tobie. To bardzo ważne.
Jeszcze jedno, jeżeli zajdzie potrzeba, a to sama wyczujesz to pozostanę przy Tobie na tym forum tak długo, jak będzie to dla Ciebie potrzebne. Choć od razu Ci mówię skuteczność tych moich wywodów - to zaledwie 2-5%, pozostałe 95% zależy od Ciebie. Myślę, że to pocieszające dla Ciebie ma być, bo uświadomić, że w 95% jest się samemu kowalem własnego szcześcia, to duża sprawa!!!
Jeszcze jedno - nie będę kołem ratunkowym. Będę do Ciebie pisał tylko jak z Twojej strony będę widział jakieś sygnały, tzn. pytania, uwagi, czy cokolwiek innego. Bo to jest znakiem, że masz chęć i tu mogę wkroczyć.
Jak zechcesz, przeniesiemy się na korespondencje przez maila, aby była prywatność, jak zechcesz pozostaniemy na forum. To zależy tylko od Ciebie. Mogę Ci tylko zasugerować, że jeżeli zawiąże się między nami jakaś korespondencja, to forumowicze będą ją z ciekawością obserwowali. Mało jest ludzi wyzutych z własnego ego, oni będą oceniali i w głębi serca nadawali ocenę i osąd temu co się dzieje. To jest ludzkie, a zarazem tragiczne. Ale ja na to najmniejszego wpływu nie mam. Jeżeli mam być szczery, to zależy mi na opinii ludzi, czy forumowiczów tak mocno jak na opinii kotów biegających u mnie pod blokiem. Wiem, że brzmi trochę drastycznie, ale niestety prawda czasami boli. kto wie o co chodzi, to wcale się tym moim zdaniem nie przejmie, bo ma podobne zdanie, co do ludkiej opinii w jego życiu.
Więc z mojej strony, to chyba tyle. Jeżeli coś mogę zasugerować, to czytaj to, co do Ciebie piszę dużo razy to samo, dopóki nie stwierdzisz, że potrafisz odtworzyć prawie na pamieć co chciałem Ci przekazać. Dlaczego to piszę. Śmiem twierdzić, że Ty jak i większość ludzi, ze mną włacznie kompletnie oduczyłaś się czytać swiadomie. Nie zastanawiaj się długo co to znaczy. To znaczy mniej więcej tyle, że sprubój dla lepszych efektów czytać po parę a nawet parenaście razy to co do Ciebie piszę i ze zrozumieniem, dopóty, dopóki Cię na nawiedzi mniej więcej takie uczucie, jak miałaś w szkole, kiedy dochodziłaś do sedna, co autor miał na myśli pisząc taki wiersz...
I jeszcze jedno - nie bój się kompletnie, że z Twoją psychiką przez tą naszą korespondencję stanie się coś złego. Z Twoich postów wydaje mi się, że zawesoło nie jest i gorzej być nie powinno, a lepiej jak najbardziej!!!! Ale prawie WSZYSTKO zależy od Ciebie!!! Choć co do Ciebie pisać i jak, do tego powinnaś mnie nakłaniać Ty sama, przez pytania, dociekliwość, ciekawość w dobrym znaczeniu tego słowa, nie tą która jest drabiną do piekła. Muszę widzieć, że zaczęłaś myślieć, rozważać, kwestionować, szukać odpowiedzi, Prawdy. Tym tropem dojdziesz do szczęścia. W pewnym momencie ( bardzo chcę aby stało się to jaknajszybciej ( naprzykład za jakieś 50 lat
żart...) masz stwierdzić, że już nie potrzebujesz zupełnie moich rad... ale na to wszystko jeszcze zawcześniej. Na razie proponuje Ci zbędny bilet na Titanik. To, że będzie wielkie BUM, to raczej pewne. To, że trzeba będzie topić w wodach oceanu dużą część Twojego bagażu ( jeśli nie wszystko ), tego też raczej jestem pewien. Ale jest to jedyna droga, aby uratować to co masz najcenniejsze - ŻYCIE, i o nim raczej co nie co wiesz, że masz, no i drugie SZESCIE, o ktorym śmiem przypuszać wiesz bardzo mało, albo i wcale. Ty masz wybrać, czy bierzesz ten bilet, czy wolisz pozostać na brzegu, zachować wszystkie rzeczy, które masz w tej chwili i odmówić mi podjęcia podróży. Decyzja należy tylko do Ciebie. Napisałem Ci w miare jasno, co i jak jest:)
Pa pa Madzia!
Idę spać:)