Czy to koniec? Proszę o pomoc..

Problemy z partnerami.

Postprzez KATKA » 4 lut 2010, o 22:47

LilI moja wypowiedz dotyczy tylko kwestii braku zaufania czy tez zatajania pewnych spraw przez wyżej wymienionego faceta :)
sama niestety byłam bluszczem jak to nazwałaś...teraz to wiem...ale wiem tez, ze normalnie taka nie jestem....że byłam taka przez tamtego faceta...przez jego zachowanie...teraz nie w głowie mi zazdrosć....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ilaa » 5 lut 2010, o 14:02

Kochane dziewczyny. We wszystkim co pisecie odnajduje w dużej mierze siebie. Swoje zachowania. Swoje obawy. Rozumiem swoje postęowanie, ale patrzac na nie z perspektywy czasu juz wiem, ze bylo ono nieodpowiednie, niszczace.

Ale i wy macie racje. Z jedenj strony uciekal, czul nacisk i osaczenie, ale z drugiej strony wlasnie to uciekanie spowodowalo moja podejrzliwosc, a potem zazdrosc i ataki szalu... To nie jest nic wielkiego szczerze powiedziec dokad sie idzie albo chociaz o planach powrotu do domu, lub napisaniu sms np. ze sie spozni. To jest wlasnie szczerosc.

Ojjj. Czlowiek uczy sie zawsze na wlasnych bledach. Nie jestem dumna z tego jak sie zachowywalam, ale jest mi dobrze z tym, ze wyciagam wnioski i nie tkwie w przekonaniu, ze wszystko robilam dobrze.
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez lili » 5 lut 2010, o 21:01

ilaa napisał(a):Ale i wy macie racje. Z jedenj strony uciekal, czul nacisk i osaczenie, ale z drugiej strony wlasnie to uciekanie spowodowalo moja podejrzliwosc, a potem zazdrosc i ataki szalu...


1) po pierwsze: co było pierwsze, od czego się zaczęło? To, że później jedno nakręcało drugie to już wiemy, ale moim zdaniem winny jest ten kto zaczął: czy to Twoja zazdrość spowodowała jego uciekanie, czy to jego uciekanie Twoją zazdrość

2) a po drugie: im bardziej czytam Twoje wypowiedzi, tym bardziej mam wrażenie, że Wy po prostu nie pasujecie do siebie, Ty jesteś najwyraźniej domatorką, on nie jest. W Twoim zachowaniu widać czekanie, tak po prostu, jest to dla Ciebie oczywiste, że po całym dniu się wraca do domu i tam spędza czas i że jedno czeka na drugie. A są ludzie, dla których dom jest miejscem gdzie śpią, kąpią się i trzymają swoje rzeczy, a ich życie jest poza domem. Po pracy idą na miasto spotkać się ze znajomymi, do kina, do galerii, do empiku przeczytać gazety, poszwendać się po mieście, na aerobik itd... a konieczność powrotu do domu, bo Mama bądź żona czeka z obiadem, jest po prostu nie do zniesienia...
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

ilaa

Postprzez maaszka » 5 lut 2010, o 22:21

przeczytałam poczętek........ a potem fargmentarycznie; pewnie mi łatwiej bo nie piszę o sobie choć jak ciebie czytam to tak jak bym rozmawiałasama ze sobą.Szczerość - pasożytem żyjesz - finansowym i emocjonalnym; podobnie jak ja; moja babcia mawiała: jak sie nie obrócisz dupa z tyłu. I ty i ja nic nie zrobimy; oni mają juz o nas wyrobione zdanie, wszystko wiedzą, zawsze będziemy wredne, będziemy ich dusić dając cokolwiek lub za chwilę nie dając. Nie widzisz tego? co byś nie zrobiła - krzyczała, wyzywała, przepraszała, zabierała, dawała - to twoja wina. Dokładnie mam tak samo; rózni nas tyle, że ja już nie usprawiedliwiam - że biedny mój kochany. Na więcej mnie jeszcze nie stać. Nieustannie jestem czemus winna.......
maaszka
 
Posty: 13
Dołączył(a): 7 sty 2010, o 20:21

Postprzez woman » 6 lut 2010, o 01:39

Coraz bardziej skłaniam się ku zdaniu Maaszki.
Takie zchowania jakie prezentował/prezentuje partner Ilaa nawet z zupełnie opanowanego i pewnego siebie człowieka zrobiłyby zazdrosnika.
Jestem osobą mało zazdrosną, ale był okres, najwyżej kilka miesięcy, kiedy odczułam potęgę tego strasznego uczucia.
A sprawiły to niedopowiedzenia, dziwne niejednoznaczne sytuacje.
Chrobliwa zazdrość to straszna rzecz, cale szczęście minęło wraz ze zmianą zachowania partnera.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez ilaa » 11 lut 2010, o 15:26

Witam wszystkich ponownie.

Kilka dni sie nie odzywalam. Jakos czas lecial, stresujaco, ale wydawalo mi sie, ze zaczniemy ze soba normalnie funkcjonowac, jak dwoje doroslych ludzi, ktorych laczy (lub laczylo) piekne uczucie. Ale chyba jednak nie powinnam miec zadnej nadziei, bo z tego co nas laczylo chya juz niewiele pozostalo. Ja nie przestalam kochać, ale uczucie z jego strony po prostu wygasło. Bez sensu rozpamiętuje wszystkie jego słowa, zapewnienia miłości, bliskości i przestaje w nie wierzyć, bo nie mogły być prawdziwe, skoro dziś nic z tych słów nie ma pokrycia w rzeczywistości... Prawdziwa miłość wsparta dobrymi chęciami i wzajemnym szacunkiem, zrozumieniem przetrwa wszystko... A może to tylko moje głupie wyobrażenia o miłości. Powoli przestaję wierzyć, że ona naprawdę istnieje.

Zaledwie tydzień temu miałam się wyprowadzić. Pogodziłam się z tym. Mieszkaliśmy oddzielnie choć pod jednym dachem. Znalazłam pokój dla siebie, ąż wieczór przed planowana wyprowadzką on przychodzi nagle do mnie kiedy byłam w kuchni, uśmiecha się tak jak dawniej i mówi, że "chyba stres mu odpóścił" Podszedł do mnie i mnie przytulił, a potem zaproponował, byśmy razem pooglądali Tv. i tak się zaczęło.

znowu pojawiła sie nadzieja, było cicho i blisko. Nic specjalnego, ale znowu rozmawialiśmy co prawda o niczym , ale jakoś tak było po tym wyczerpującym mnie miesiącu miło. przez mały moment poczułam się szczęsliwa, że widzę go znowu usmiechniętego, że jest nadzieja, że się może nam ułożyć. Wiem, głupie i naiwne te moje nadzieje, bo niczym wielkim i poważnym nieuzasadnione..

Tak mijal dzień za dniem, raz łatwiej, raz trudniej, znosiłam cierpliwie jego nastroje zmieniające się każdego dnia. Starałam się rozumieć, że jest naprawdę pogrążony, przybity.. Widzę, że jest mu ciężko i chciałam jakoś pomóc. On cały czas poza prac,a leży w łóżku, jest przybity, nie usmiecha się, zadręcza się problemami z pieniędzmi. Pewnego wieczoru zaoferowałam pomoc, że pożyczę mu tyle ile mam i odda kiedy będzie miał. Bardzo się ucieszył, dziękowal, nabrał energii i wiary, że jakoś, wspólnymi siłami się pozbieramy. ze juz niewiele zostanie do spłaty. Ta radośc trwała jeden dzien i potem znowu miał doła, a ja starałam sie normalnie żyć, mówic o normalnych sprawach, choć tak naprawdę tylko chciałam rozmawiac jak rozwiązać nasze problemy, ale nie tykałam tego tematu, bo działało na niego jak płachta na byka. Każdego dnia starałam się zrobić zakupy, by w domu niczego nie brakowało i by czul się dorze, nie obciążóny innym obowiązkami.

Te pieniądze, które pożyczyłam jemu miałam odlożone na spłate własnych długów, ale jego spokój był dla mnie ważniejszy. Więc ja pozostałam z długami, a jemu pomagam..

Wczoraj znowu był "ZWAŁ". Cał dzin miałam przeczucie, że jak wróće do domu to będzie znowu źle. I nie pomyliłam się. Kiedy wróciłam do domu z zakupami (on miał wolne, więc cały dzień spędzil w domu) by szybko zorganizowac obiadek, on powital mnie tak jak się spodziewałam. Leżał w łóżku z twarzą jak zaledwie tydzień temu. Bez żadnych słów czułam, że jego brak wiary w cokolwiek powrócił, mina oskarżająca, załamana, ale pełna złości.. Nie chciaąlm sie kłócic. Poszlam do góry i sie rozpłakałam. Nie maiałam juz siły. To wszystko bardzo dużo mnie kosztuje. Mam problemy nie tylko w związku, ale i w pracy i mamie brakuje pieniędzy na życie.

Potem zeszłam na dól i w sumie nawet juz nie wiem od czego zaczęlam rozmowę. I znowu sie zaczęlo. W tym momencie byłam na 100 procent pewna że chce to wszysko skończyć, że nie będę potrafiła żyć w taki sposób, czułam sie pusta, wypalona, przegrana. A z jego ust plynąl cały szereg zarzutów w moja stronę. Powiedziaąłm, że chcę wracać do Polski, bo tak będzi enajlepiej i dla niego i dla mnie. Poprosiłam, by oddal mi te pieniądze, ktore mu dałam, bo wydawało mi się, że jesteśmy razem.że dawal mi takie sygnały, wiec czułam za naturalne, zeby pomóc komus kogo tak kocham, a kto tej pomocy potrzebował. Nikt inny tylko ja.. I ja głupia zamiast spłacać swoje długi i pomóc ukochanej mamie, jemu dałam. On odpowiedział, że nie ma tych pieniędzy i nie obchodzi go że ja teraz ich potrzebuje. Ze mi odda jak bedzie mial. Ze nie prosił mnie bym mu je dawała.. Usłyszałam bez żadego powowdu, że jestem okrutną i bezwzględną kobietą.. Łzy napływały do oczu. Jszcze wczoraj tulil i byłam jego dziewczynką, a teraz znowu powrót do tych wszystkich podłych zachowań... Krzyczal, przepelniony byl złościa. Kiedy poprosilam, byśmy spokojnie rozmawiali on krzyczał, że nie, że ze mną nie idzie spokojnie rozmawiać, że po co o czymkolwiek rozmawiać, jaki tak kiedys wszystko będzie jego wina. Nie rozumiem takich zachowan. tyle razy mu mówię, że biorę wiekszość winy na siebie, że to ja popełniłam błędy i nie będę tego ukrywać, ale że i on nie byl bez winy. Ale on jakby tego nie slyśzy. mówi że i tak zrobie z niego przed wszystkimi podłego egoistę, skurwiela.. Przepraszam za słowa. Caly czas mówi tylko o sobie. powiedzial, że on kompletnie teraz nic nie czuje, nic nie myśli, nic nie wie. Czuje sie pusty i jedyne czego chce to tylko spłacić długi.

Ciągnęla się ta donikąd prowadząca rozmowa (tylko z mojej strony, bo on albo milczal, albo obrzucał mnie spojrzeniem nienawiści, albo wyrzucał stare sprawy i kazal wyjśc, bo chciał spać.. i mi mówił ze psychicznie się nad nim znęcam, bo nie chce go zostawic w spokoju kiedy tego chce. Ale czy ja się liczę??? wiem ze nie wiem z drugiej strony zadaje sobie pytanie po co ciągnę taką rozmowe, skoro on nie wiedzi we mnie w takim momencie niczego dobrego, choc jescze 2 dni wczesniej bylam wspaniała bo dałam kasę... Tak się czuję.. Mówił lekceważąco, pytając czy tymi pieniędzmi chciałam kupić miłość/
Boże czy ktoś mnie rozumie. Ja zwyczajnie chciałam pomoc, a on nie powiedzial: Nie, nie wezmę, bo masz swoje problemy, dlugi i nie musisz mi pomagac. Nie jesteśmy razem. Zachowywał sie przez moment jakbysmy byli.. I co???

Co ja mam myslec. Jestem kompletnie załamana. Chce wrocic do domu, zaczac nowe zycie, ale jestem bez gosza. dalam mu wszystko. wiem, ze mi odda. nigdy mnie nie oszukal, ale ja nie moge czekac. nie moge wrocic bez pieniedzy, majac dlugi i nie majac w polsce pracy. nie wiem kiedy znajde...

naprawde nie wiem jak na to patrzec?
Czy objawy jego zachowan swiadcza ze on ma depresje/
Czy to co innego/ Skad te zmieniajace sie nastroje. skad ten gniew.???
nie wiem co robic.
Bezradna. Zalamana. Juz nawet pozbawiona nadziei.

PRZEGRANA.

dzis znowu ledwie
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez Szafirowa » 11 lut 2010, o 16:24

Droga Ilaa,
Po przeczytaniu tego co napisałaś nasuwają mi się na myśl dwa wnioski:

- po pierwsze, uważam, że Twój partner (były) oszukał Cię i wykorzystał w tym momencie świadomie - bo stosując manipulację.
Wiedział na co jesteś podatna i jakiego rodzaju haczyk na Ciebie powinien zastosować, żebyś zechciała połknąć przynętę. Myślę, że potrzebował pieniędzy, a wiedział, że może je od Ciebie dostać, jeśli zastosuje umiejętną technikę ... perswazji, powiedzmy.
Nie proś go o zwrot pożyczki. ŻĄDAJ tego.
Jego nie obchodzi fakt - że te pieniądze są Ci teraz bardzo potrzebne ... więc uważam, że Ciebie nie powinien obchodzić fakt, że on ich już nie ma.

- po drugie - jakoś znajomo mi się kojarzy fakt, że kobieta wzbudza w mężczyźnie taką wściekłość, odrazę wręcz ... jakby był zły na Ciebie, że nie jesteś kimś innym. Faceci, którzy chcieliby być z inną kobietą niż ta, z którą dzielą życie, bardzo często się tak zachowują.
I nic nie skutkuje, nic nie pomaga. Ani zabieganie, ani wyrozumiałość, tłumaczenie i rozmowy też nie mają szans.

Myślę, że powinnaś jak najszybciej odizolować się od tego człowieka. Wiem, że to bardzo trudne, bo serce boli, wiem, że go jeszcze kochasz. Ale proszę - teraz bardziej pokochaj siebie samą. Swoje poczucie bezpieczeństwa, swój spokój.
A mężczyzna, któremu zechcesz podarować swoją miłość - zobaczysz, będzie potrafił to docenić i będzie nosił Cię na rękach.
Oczywiście, myślę tu o historii Zizi najbardziej, ale też trochę o swojej własnej ...
Nie dawaj już serca komuś, kto wyciera w nie brudne buty i oddaje Ci je z powrotem.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ilaa » 11 lut 2010, o 17:22

Dzięki za odpowiedź Szafirowa.
Wiem, ze masz racje, tak jak i dziewczyny wcześniej pisały. Ze powinnam sie usunąć, aż on sam bedzie gotowy, aż się wyciszy, wszystko przemysli i jeśli będzie za mna tęsknił, sam przyjdzie. Wiem, że naciskałam, oskarżałam, wykrzyczałam wiele przykrych dla niego slów, on do mnie także.Ale to juz było i jedyne pytanie jakie mi zadaje teraz, w czasie kłótni to: "JAK TY TO SOBIE TERAZ WSZYSTKO WYOBRAŻASZ? "

Pewne rzeczy które się wydarzyły sa jakby dla niego nie do przeskoczenia. Poza słowami nie zrobiłam nic złego w czynach. NIC. A teraz nazywa mnie okrutna, podłą i bezwzględną kobietą. Tak, krzyczałam kiedy się kłóciliśmy. Byłam bardziej impulsywna od niego. Teraz jest odwrotnie. wyciszyłam się, ale on jest znerwicowany. Cokolwiek nie powiem jest źle. Odbiera to na swój sposób. Nie widzi przemiany jaka we mnie zaszła. Śłów wykrzyczanych nie cofnę. Ale czy zachowania w kierunku polepszenia naszego związku nic nie znaczą??? PEWNIE NIC.

Nie wiem czy to prawda czy nie, ale na pewnej sesji terapeutycznej pani psycholog powiedziała, że dziecko, które przeżyło w dzieciństwie jakąś traume, zwłaszca mężczyzna, który został bez ojca i ktory był świadkiem rozwodu rodzicow i wcześniejszego całego tego "stresu" w domu NIE POTRAFI POKOCHAC WLASCIWIE. Że gubi sie w problemach doroslego zycia i w niesieniu obowiązków mężczyzny, bo ich nie widział w domu jako dziecko. Nie wiem czy to prawda.. zwlaszca to ze nie potrafi tak doświadczony człowiek oddac sie w pelni komus, przyjąc tego uczucia, choc bardzo chce. Chce ale nie potrafi..

A co do kasy to mysle ze jesli wie, ze tak sie miota ze soba, to nie powinien byl tego brac ode mnie, jesli wiedzial ze nie jestesmy razem a ja z wiara w oczach chcialam mu pomoc.
Wiem tez ,ze tego chwilowego zblizenia nie zainicjowal bym zaoferowala te pieniadze, bo nie wiedzial ze je mam. ja tez caly czas splacalam dlugi, caly czas bylam splukana. Ostatnie 2 miesiace tylko odkladalam pieniadze by splacic dlug jaki zaciagnelam w Polsce i dlatego troche odlozylam i zamiast siebie splacac, co tez mi ciazy na duszy, zaoferowalam pomoc jemu. Byl naprawde zaskoczony i uradowany.

Bardziej zastanawiam sie jak mozna zaczac w ogole pomagac komus, kto tak sie zalamal? Czy tylko on sam jest sobie sam w stanie pomóc?
Czy to ja jestem tym powodem?

Wiem, że jego mama kładzie bardzo duza presję na niego, by uporał sie z problemami. Kiedy byla u nas na swieta nie chciala ze mna rozmaiwac o naszych problemach. Uwaza ze nie bedzie sie wtracac. A ja uważam, że rodzic ma prawo pomagac, doradzając, naprowadzając, kierując się własnym doświadczeniem, zawłaszcza jeśli dziecko sie pogubiło. A potem to juz jest sprawa dziecka, dorosłej juz osoby, czy te rady wykorzysta czy nie. I nie uwazam tego za wtrącanie. I nie wyobrażam sobie też, by mając własne dziecko nie wytłumaczyc mu pewnych spraw, nie pomóc kiedy potrzebuje dobrej rady, bo bym sie wtrącała. Moja mama nigdy nie odmówiła nam rozmowy. Kiedys bardzo lbil słuchac mojej mamy, rozmawiać z nią. Mówił, że jest jedyną osobą, która potrafi go wysłuchać, zrozumiec, poradzic, a teraz uważa że dzięki mnie moja mam jest źle do niego nastawiona. Bo na niego nagadałam. A prawda jest taka, że nie jest źle nastawiona i zawsze oferuje mnie, jemu lubnam swoja pomoc.Wsparcie..
Co do jego mamy, ta natomiast codziennie powtarzala mi, ze musimy uporac sie z dlugami. I wiem, że też jemu caly czas o tym mowi. I on jakby jest zaszczuty tą presją, ze ma ogromny problem z pieniedzmi. Rozumiem jego mame, bo choc teraz finansowo sie jej uklada, to nie miala latwego zycia wczesniej i dlatego jest taka ostrozna z pieniedzmi. Ale ona nie potrafi zrozumiec że dziś wszystko jest tak drogie, ze za gotówke ciężko kupić mieszkanie lub dom i trzeba sie troszke zadłużyć. Nie ma tak jak kiedys, że mieszkanie ma sie prawie za darmo, od państwa. Ciężko trzeba na to pracować.

Wiem, że on nie jest złym czlowiekiem. Przeżyłam z nim pod jednym dachem 3 lata. On czuje z jedenj strony straszna presję, by być idealnym, by odbudować w oczach jego rodziny wizerunek, że można mieć szczęśliwą rodzinę, dlatego nie dopuszcza kłótni,to jego "uraza" z dizeciństwa. Ale toprzecież nie tak..
Jego poprzedni związek (6lat) nie udał się. Dziewczyna na sam koniec nie zostawiła go w spokoju, bo aby siebie wybielic po zdradzeniu go, nagadala całej miejscowości na niego. Teraz poniekąd ja za to płacę, bo ta jego uraza w nim tkwi i twierdzi, że wszystko będzie i tak jego wina, że na niego nagadam. A ja tego nigdy nie zrobię. To jest czlowiek, którego bardzo kocham i nasze problemy nie maja znaczenia jeśli chodzi o świat zewnętrzny. Rozmawiam z mamą i to wszystko. I z przyjaciółką, która potrafi dostrzec moje wady ale i jego i życzy nam dobrze.. I nie mówi do mnie, że to potwór, ale... ahhh szkoda juz gadać!
Wszystko sie pogmatwało. Naprawdę jest mi cholernie ciężko. Bardzo boli....
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez Szafirowa » 11 lut 2010, o 21:10

Ilaa - cały Twój długi wpis, to tylko usprawiedliwianie go, wybielanie, tłumaczenie, wyjaśnienie ...

Ty nie jesteś od szukania wyjaśnień jego zachowania, Ty powinnaś być od kochania i szanowania. Winnaś być partnerką, a nie mamusią.

Wiem, że to bardzo trudne, ale postaraj się przeczytać swoje wpisy tak, jakbyś czytała relację koleżanki, znajomej ... albo nawet obcej osoby. Co byś tej kobiecie powiedziała ?
Jakiej udzieliłabyś jej rady ?

Oczywiście, że nie powinien był brać od Ciebie pieniędzy. Ale jeśli już je wziął w takiej sytuacji w jakiej się znaleźliście, to powinien oddać Ci je NATYCHMIAST kiedy się o nie upomniałaś. Czyli następnego dnia.

Wiesz Ilaa, myślę, że ludzi bezproblemowych nie ma, albo jeśli gdzieś są, to jest ich bardzo mało. Wszyscy jesteśmy czymś poranieni, dzieciństwem, dorastaniem. Wszyscy mamy za sobą jakieś traumy, ciężkie doświadczenia.
Ale na Boga - jesteśmy dorośli i mimo tychże doświadczeń, mamy też rozsądek, rozum, poczucie przyzwoitości ... nie można takiego każdego draństwa składać na karb przeżytej traumy.

Oczywiście, że można pomagać i można pomóc osobie, która się bardzo załamała. Ale do tego potrzebny jest szczery dialog pomiędzy pomagającym a potrzebującym. Potrzebne jest porozumienie. On musiałby chcieć przyjąć tą pomoc od Ciebie. A szans na taki rozwój wypadków na razie nie widzę ...

Teraz Ty Ilaa, choć brzmi to jak głupie hasło wyborcze ... teraz Ty jesteś najważniejsza. Nie on, nie jego problemy, depresje, długi czy co tam jeszcze.
Teraz Ty zaopiekuj się Sobą. Zadbaj o siebie. Martw się o Siebie.
Uważam, że ten zdrowy egoizm bardzo, bardzo Ci się teraz przyda.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ilaa » 11 lut 2010, o 21:32

Dziękuję Szafirowa. Myslę tylko o nim. O nim i o nim. By go uszczęśliwić. A i tak, pomimo staran, jestem podła. Bardzo bym chciala zacząć dbac o siebie, być taką troszkę egoistką, Jeszcze tego nie potrafię. Ale wiem, że aby być szczęśliwą jeszcze kiedyś, muszę też zadbać o siebie i pokochać siebie..
Dziękuję Wam za wsparcie..

Wiem, że czasem staram sie go wytłumaczyć, ale fakt faktem, że ma swoje problemy i wiem, że jest słaby psychicznie, kiedy pojawiają się problemy. A ja go bardzo kocham. I chcialabym mu pomóc. Widzę, jak się męczy, a ja męczę się własną bezradnością :(
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez Abssinth » 11 lut 2010, o 23:09

i wiem, że jest słaby psychicznie, kiedy pojawiają się problemy.


jest wystarczajaco silny, zeby Ciebie zle traktowac i sie sie tym nie przejmowac, jak Ty sie czujesz....

pomysl, czy Ty bylabys kiedykolwiek tak silna, zeby sie nie przejmowac tym, co on czuje?

pomysl sobie, jak bardzo on jest silniejszy id Ciebie, zeby kase stawiac wyzej od Twoich uczuc..i Tobie go jeszcze szkoda?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez woman » 11 lut 2010, o 23:20

Ilaa, z przykrością stwierdzam, że za daleko zabrnęłaś w usprawiedliwianiu go i znoszeniu takiego traktowania.
Facet jest sprytny i przebiegły. W tej chwili juz brak mu zahamowań.
Uważam że tamta kobieta o której pisałaś przez chwilę jest całkiem realna.
A Ty nie jesteś nią :?
Ot cały problem.

Może wczoraj miał gorszy dzien, może sie pokłócił z tamtą i potrzebował pocieszenia. A może poprostu kasy! Zna Cię i wie że jestes zapobiegliwa w kwestiach finansowych.
Wychodzi na to że miał nosa.
Ilaaa! Obudź się!!!
Przetnij to. Zostaw sobie chociaż honor.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Sanna » 12 lut 2010, o 11:02

Ilaa, teraz gdy piszesz więcej i więcej o całej sytuacji, wszystko wygląda inaczej niż w 1-szym wpisie. Dla mnie twoja historia aż krzyczy, że FACET MA CIĘ ZA NIC! NIE MA DLA CIEBIE ANI ODROBINY SZACUNKU! To właśnie z tej przyczyny nie raczył Cię informować gdzie wychodzi i co robi, a uwierz mi, dla normalnej osoby to żaden problem powiedzieć : idę tu i tu. To właśnie z tej przyczyny uważał że może spędzać tyle czasu z ,, koleżanką", a Tobie nic do tego. I to z tej przyczyny zareagował tak, a nie inaczej co do pożyczki- bo nie jesteś dla niego człowiekiem z którym należy się liczyć . Bardzo to smutne, ale chyba sama doprowadziłaś do tego stanu przez całkowite uwieszenie się na nim i uzależnienie swojego życia tylko i wyłącznie od niego, przez brak konsekwencji w określaniu tego co jest dla Ciebie ok, a co nie.
Jacy są twoi znajomi, zainteresowania? Jakie masz hobby? Czy lubisz swoją pracę?
Napisałaś, że znalazłać pokój, że pracujesz. Dasz sobie radę! Trzymam kciuki.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez ilaa » 12 lut 2010, o 16:43

To wszystko jest dla mnie bardzo trudne.
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez ophrys » 12 lut 2010, o 18:30

Ilaa, zawiedzione nadzieje, marzenia, oczekiwania... To zawsze jest trudne i bolesne. Ale pamiętaj, że robisz to dla siebie. Dziewczyny Ci pisały - teraz TY powinnaś być dla samej siebie najważniejsza.

Kiedyś Margaret Fuller powiedziała - "wszystko jest trudne zanim stanie się proste".
I tak rzeczywiście jest. Zobaczysz, będzie lepiej!
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 158 gości

cron