ja i oni - on, jego dziecko i jego była żona

Problemy z partnerami.

ja i oni - on, jego dziecko i jego była żona

Postprzez Sahara9 » 3 lut 2010, o 23:16

Trudno mi bardzo. Żyję w trójkącie. Ja i oni wszyscy razem, czyli mój mąż,jego syn i jego była zona. Problem jest we mnie? Nie mogę ich znieść wszystkich razem wziętych. Czuję się winna,bo przecież wiedziłam o wszystkim, gdy za niego wychodziłam. Ale nie mogę udawać już dłużej - nie znoszę jego syna. To dziecko,ma 5 lat, a stoi między nam. Czuje się winna,bo nie mogę go znieść.
Nasze wspólne dziecko zmarło, poronilam. Mój mąż nigdy nawet nie zapłakal, interesuje go tylko tamto dziecko, jego i jego eks. Łączy ich na zawsze, a ja nie mogę tego znieść.Nie mogę znieść wrzasku tego dziecka i jego uśmiechu.Wiem,że to chore. Poradzcie jak sobie z tym poradzić.Moje małżeństwo jest bez sensu, bo wiem,że zawsze będę na drugim miejscu.
Sahara9
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lis 2008, o 16:12
Lokalizacja: pustynia

Postprzez raziel » 4 lut 2010, o 00:33

Z jakiegoś powodu ona jest jego eks a ty jesteś jego obecną. Próbowałaś z nim o tym rozmawiać? Jesteś na drugim miejscu po kim? Czemu chcesz być na pierwszym miejscu i przed kim?

Jak to trójkącie. Mieszkacie wszyscy razem?

Chciałbym cię jakoś poklepać po ramieniu. Taki krótki post a taki ładunek emocji, że aż mnie zatkało. Nie mam pomysłu co możesz zrobić poza przyjrzeniem się temu co teraz czujesz i myślisz.

Niesamowite, że potrafisz nazwać te wszystkie uczucia w tobie. Musisz być silną i dojrzałą kobietą :)
raziel
 
Posty: 145
Dołączył(a): 8 paź 2009, o 11:12
Lokalizacja: Wrocław

Re: ja i oni - on, jego dziecko i jego była żona

Postprzez ewka » 4 lut 2010, o 08:24

Sahara9 napisał(a):Trudno mi bardzo. Żyję w trójkącie. Ja i oni wszyscy razem, czyli mój mąż,jego syn i jego była zona. Problem jest we mnie? Nie mogę ich znieść wszystkich razem wziętych. Czuję się winna,bo przecież wiedziłam o wszystkim, gdy za niego wychodziłam. Ale nie mogę udawać już dłużej - nie znoszę jego syna. To dziecko,ma 5 lat, a stoi między nam. Czuje się winna,bo nie mogę go znieść.
Nasze wspólne dziecko zmarło, poronilam. Mój mąż nigdy nawet nie zapłakal, interesuje go tylko tamto dziecko, jego i jego eks. Łączy ich na zawsze, a ja nie mogę tego znieść.Nie mogę znieść wrzasku tego dziecka i jego uśmiechu.Wiem,że to chore. Poradzcie jak sobie z tym poradzić.Moje małżeństwo jest bez sensu, bo wiem,że zawsze będę na drugim miejscu.

Ja nie wiem, ale jeśli nie oddzielisz jego poprzedniego życia od tego teraz, to to dziecko będziesz obwiniać i je nawidzić... a ono najmniej winne wszystkiemu. Jeśli nie pogodzisz się z faktem, że Twój mąż był wcześniej mężem innej kobiety i ma dziecko... piszesz jak rozkapryszona dziewczynka... przecież niemożliwe chyba jest, byś chciała, aby on tego dziecka się wyrzekł?

Saharo, a jak tam z Twoją depresją? Nie myślałaś o terapii? Bo mi się wydaje, że się zapędziłaś w kozi róg i jakieś racjonalizowanie tego wszystkiego Ci nie wychodzi... a wydaje mi się niezbędne.

Jak się dzisiaj czujesz?


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez pozytywnieinna » 4 lut 2010, o 09:30

jak ja cie dobrze rozumiem!!gdyby nie syn mojego partnera, to pewnie tez byloby wszystko inaczej, a ja go nie znosze i nic nie moge na to poradzic, tylko on jest starszy ma 12 lat. moj partner traktuje go na pierwszym miejscu przede mna i moja krolewna, a ja dostaje szalu. nie chce zeby moja krolewna czula sie gorsza, bo jego syn ma adhd i jest dzieckiem agresywnym... moj partner sam go wychowuje i zawsze jak chce odwiedzic mala przychodzi z nim, a ja dostaje szalu, bo maly chcial juz jej z zazdrosci zrobic krzywde ... no impas normalnie... takze znakomicie cie rozumiem!!
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez carita » 4 lut 2010, o 11:59

Staram się Was zrozumieć, to znaczy kobiety, które nie potrafią sobie poradzić z dzieckiem partnera (no i z byłą żoną). Żona mojego byłego męża i ojca naszej córki poradziła sobie. Dzięki jej pomocy uznał, że nasze dziecko dla niego nie istnieje, nie chciał i nie chce znać córki. Pewnie jego obecna żona żyje spokojna, że ma go tylko dla siebie i ich dziecka. A moja już 15-letnia córka, która nie zna swojego ojca, bo była za mała jak odszedł, żeby go pamiętać, wczoraj powiedziała tak znikąd: "Wiesz, mój ojciec to pewnie w ogóle o mnie nie myśli, chyba zapomniał o moim istnieniu". Zostawiam bez komentarza.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Asik35 » 4 lut 2010, o 12:51

Takie moje spostrzeżenie,że zakładanie rodzinę z kimś kto ma dziecko z poprzedniego związku wymaga dużej dojrzałości i to obu stron...nie można przecież przekreślić przeszłości, eks żona będzie do końca życia obecna w życiu tych mężczyzn, bo przecież jest wspólne dziecko...I akurat z tym trzeba się pogodzić.Inna sprawa gdy tamten związek ma wpływ na obecny...
Współczuję tym małym dzieciom,które są w samym środku tych historii...
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez Sanna » 4 lut 2010, o 12:59

---------- 11:51 04.02.2010 ----------

Ja też usiłuję zrozumieć. Zdaję sobie sprawę, że mogę mówić z innego punktu widzenia, bo sama mam dziecko. W moim obecnym partnerze ujęło mnie właśnie to, że regularnie pokonuje kilkaset km w jedną stronę aby spotkać się z dzieckiem z poprzedniego małżeństwa. Bardzo go za to szanuję, uważam że to świadczy o tym, że jest wartościowym człowiekiem. Mamy dla siebie co 2-gi weekend, połowę ferii, połowę wakacji itp., bo połowa jest zarezerwowana dla jego córki. I nie wyobrażam sobie bycia z nim, gdyby postępował inaczej.

---------- 11:59 ----------

Acha, no i nieraz spotykamy się w trójkę i cieszę się, widząc że mój facet jest szczęśliwy bo jest z osobami które kocha najbardziej - swoją córką i ze mną.

Po tym co napisała Ewka tak mi się wydaje, że nie chodzi o to jak sobie z TYM poradzić, ale jak możesz sobie poradzić z sobą. Może te emocje to skutek jakiegoś pogorszenia samopoczucia? Poronienie też może mieć w tym swój udział. Rozmawiałaś z jakimś specjalistą?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez zizi » 4 lut 2010, o 13:12

:cry:

Sahara teraz jesteś rozżalona,smutna po stracie dziecka.....rozumię Cię :pocieszacz:
jesteś też zazdrosna,że Twój mąż ma dziecko....on je widzi...spotyka...ehhh

Ty też chciałabyś....

złości Cię ,że się nie da....

pozwól sobie teraz na różne uczucia.....ale nie pielęgnuj ich długo....szczególnie irracjonalnej złości na pięcioletnie dziecko,które niczemu nie jest winne!!!

nienawiść niszczy....nie tylko"wroga",ale także i tego co ją czuje :cry:

przetłumacz to sobie....

szkoda życia....

z czasem będzie lepiej....
:pocieszacz:

.......

też nie chciałabym żeby mój partner nie dbał o córkę z poprzedniego małżeństwa......cieszy mnie,że jego córka jest dla niego taka ważna :)
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Sansevieria » 4 lut 2010, o 13:14

Smutno mi się robi, gdy czytam o tym, że ktoś odczuwa nienawiść do dziecka :( Nie jestem w stanie potępić kogokolwiek za to, że czuje co czuje. Ale mi smutno, że w kimś takie uczucie się rodzi. Bo dziecko wszak nie jest winne niczemu w takich sprawach. Ani się na świat nie prosiło, ani nie ma wpływu na problemy dorosłych i to, że nie są w stanie ich rozwiązać. Zostało powołane do życia i ... i nic nie może poradzić na to, że jest. W takich a nie innych, stworzonych przez dorosłych ludzi układach.
Ale tak sobie myslę, czy te nielubiane i nienawidzone dzieci partnerów nie są jakimś zastępczym obiektem do ulokowania silnych emocji. Z czym innym albo kimś innym związanych...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Sahara9 » 4 lut 2010, o 13:15

Dziekuję Wam za krytykę. Wiem,że zachowuję się jak rozkapryszona dziewczyna i źle mi z tym. Źle,bo mam świadomość swojej ułomności, ale z drugiej strony nie mogę nic na to poradzić. Czuję się winna. Udawanie,że lubie to dziecko,że ono niczemu nie jest winne, że jest małe itd. jest dobre do pewnego momentu - do momentu, w którym chce mi się wykrzyczeć prawdę. Nie znoszę go! Chciałam z tym pójść do psychologa,ale nie chcę o tym nikomu opowiadać w twarz, nikomu obcemu, kto przy najstepnym pacjęcie zapomni o tym.
Napisałam o trójkącie,bo tak się czuję. Ja i oni wszyscy razem do kupy. Beznadzieja.
Myślę,że łatwiej zrozumieć te uczucia kobietom, które są w podobnej sytuacji. Nie chciałabym,aby mój mąż zaniedbał swoje dziecko. Chciałabym ,żeby tego dziecka nie było,żeby nie istniało. Patowa sytuacja. Ale przynajmniej jestem ze sobą szczera.
Sahara9
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lis 2008, o 16:12
Lokalizacja: pustynia

Postprzez Sansevieria » 4 lut 2010, o 13:23

Wiesz Sahara, nie o to chyba chodzi co czujesz tylko tak naprawdę do kogo. Twoja szczerość wobec samej siebie i nas jest bardzo cenna. Proszę, nie zatrzymuj się w tym momencie. Poszukaj - o kogo tak naprawdę chodzi. Czy o co. Nienawiśc skierowana pod własciwym adresem daje się wyładować, ujarzmić, da się z nią coś sensownego zrobić. Skierowana niewłaściwie tylko niszczy. Psycholog naprawdę mógłby Ci pomóc i zapewniam Cię, że lepiej i bezpieczniej jest istniejącą przecież w Tobie nienawiść wykrzyczeć osobie związanej tajemnicą zawodową, nie oceniającej i z założenia pragnącej Ci pomóc niż wypuszczać ją z siebie mniej lub bardziej świadomie raniąc otoczenie i rozwalając związek.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez ewka » 4 lut 2010, o 13:46

Źle,bo mam świadomość swojej ułomności, ale z drugiej strony nie mogę nic na to poradzić.

Możesz - musisz tylko chcieć.

Chciałabym ,żeby tego dziecka nie było,żeby nie istniało.

Ale ono jest, Saharo. Istnieje.

Patowa sytuacja.

Nie. Sytuacja jest trudna, ale nie patowa. Ty tego dziecka nie musisz pokochać jaką szaloną miłością, tego nie musisz od siebie wymagać... wystarczy, że go zaakceptujesz.

Jeszcze mnie coś zastanawia.... w maju ubiegłego roku pisałaś o rozstaniu z jakimś mężczyzną - minęło kilka raptem miesięcy, a Ty stałaś się żoną. Czy to ten sam mężczyzna, o którym pisałaś wtedy? Kochasz męża jeszcze, czy nienawiść z dziecka przenosi Ci się na niego? Jak wyglądała Twoja relacja z jego synem wcześniej? Od samego początku było tak dramatycznie? Miałaś nadzieję, że jak za niego wyjdziesz, to on wyrzeknie się dziecka i zachowa się jak były mąż Carity?


Ale przynajmniej jestem ze sobą szczera.

Tak, jesteś szczera ze sobą i z nami. Gdybyś jeszcze chciała być tak szczera z psychologiem - to by Ci naprawdę pomogło.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 4 lut 2010, o 14:42

Hm.
A ja to trochę chciałabym przedstawić inny punkt widzenia, nie przekornie, tylko mając nadzieję, że jakoś mogę tym pomóc.

Mam dwie córki z poprzedniego małżeństwa i córeczkę z moim obecnym partnerem.
Poznaliśmy się kilka lat temu, od pierwszego dnia jesteśmy nierozłączni. NIGDY nie ukrywałam przed nim faktu, że byłam kiedyś z kimś związana, że mamy 2 wspólnych dzieci.
Mój partner zaakceptował to i staramy się żyć spokojnie i szczęśliwie. Po prostu żyć.

I tak z mojego punktu widzenia - gdyby on teraz nagle, po jakimś tam wspólnie przeżytym czasie, zaczął wyjeżdżać, że nienawidzi moich córek, że nie może ich znieść, że nie może ich zaakceptować ... to poczułabym się GŁĘBOKO oszukana, zraniona i nawet w pewnym sensie zdradzona.
Bo - przecież widział o mnie wszystko zanim zdecydował się na poważnie związać ze mną. Wiedział, że mam dzieci z poprzedniego związku. Więc jeśli mając tą wiedzę, wybrał życie ze mną, to czuję się bezpiecznie. Bazuję na tym, że jest rozsądnym i odpowiedzialnym człowiekiem, który decyzję o związku ze mną, podjął z pełną świadomością i dobrowolnie.

Czy nie miałaś tej wiedzy Saharo zanim wyszłaś za mąż ? Czy Twój Mąż ukrywał fakt istnienia swojego dziecka przed Tobą ?
Czy pomyślałaś, że on może czuć się tak, jak napisałam to powyżej ?
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Sahara9 » 5 lut 2010, o 12:17

W maju rozstałam się z mężczyzną, który de facto nic dla mnie nie znaczył. Spotkałam obecnego męża, kochałam się w nim wiele lat temu, ale wówczas on mnie zwyczajnie nie chciał. Był wówczas ze swoją obną eksżoną. Potem nasze drogi rozeszły się. Spotkalismy się po 11 latach w kawiarni na przysłowiowe plotki. Niczego nie prowokowalam,po prostu stało się.Wybuchła namietność i uczucie, tym razem obopólne. Po miesiącu decyzja o ślubie.Tym razem ja się wzbraniałam,bałam się. Przeżyłam już swoje, jestem poraniona i okresowo pogarsza się mój stan psychiczny.
Jest jeszcze coś o czym powinnam wam napisać: tak naprawdę nie lubię dzieci. Nigdy nie lubiłam, wręcz nie cierpiałam.Do dziś ich nadmiar mnie irytuje. Gdy byłam dzieckiem miałam traumatyczne doświadczenia związane z dziećmi, myślę,że to może być powód.
Mój mąż zna mój stosunek do dzieci, nigdy tego nie ukrywałam.
Nie chciałabym,żeby opuścił swoje dziecko,myślę,że boli mnie to,że nie jestem dla niego tak samo wazna jak ono. W pewnym sensie wydaje mi się,że jestem dla niego tylko substytutem jego dawnej żony. Rozeszli się jeszcze przed naszym spotkaniem,nie byłam jego powodem. Nie ukrywał przede mną dziecka. Mogę jedynie siebie za to nienawidzić,że tak czuję a nie inaczej. Zawsze mam wszystko po kimś: przenoszone, zdezelowane, wybrakowane. Tak odczuwam. Gdyby ich związek się nie rozpadł nawet by na mnie nie spojrzał - takie myśli mnie dobijają.Patrzę na nią i myślę w czym ona była lepsza ode mnie? Zachowuję się jak neurotyczka z niskim poczuciem wartości.
Sahara9
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lis 2008, o 16:12
Lokalizacja: pustynia

Postprzez woman » 5 lut 2010, o 12:45

Jak dla mnie wszystko jasne.
Jak zwykle problem leży w Was, w Waszym związku a nie w istnieniu tego biednego dziecka.
Gdyby parner dawał Ci poczucie bezpieczeństwa, bezwarunkową miłość, nie byłoby w ogóle tego tematu.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 200 gości