To jest dosyć długa historia, w zasadzie nasza znajomość poprzecinana jest takimi chwilami ciszy, jak jest super to jest super a potem ona robi coś czego ja nie umiem zaakceptować np. umawia się z moim byłym chłopakiem za moimi plecami (dwa dni po rozstaniu), albo nastawia przeciwko mnie moich znajomych, przyjaciół. Na tym polegał nasz problem, o pierdoły się nie kłóciłyśmy. Wydawało mi się, że stare sprawy mamy za sobą, że to wybaczyłam i nie chcemy do tego wracać. Rok temu próbowała skłócić mnie z moim bardzo dobrym przyjacielem o czym już tu kiedyś dokładniej pisałam. W efekcie czułam się tak, jakby nikt nie chciał mnie w tym towarzystwie a ostatecznie okazało się, że wszystko to wynik jej sugestii, niedopowiedzianych słów, insynuacji... Dlatego też inni nazywają ją toksyczną, bo to tak jakby ona rywalizowała ze mną o wszystko co mam, o moich znajomych, o to że mam chłopaka. I jeśli widzi że mam więcej próbuje to mniej lub bardziej wprost odebrać. Tak ja to widziałam. Oczywiście to tylko moja wersja widziana moimi odczuciami. Jakie wątpliwości? Strach przed tym jak ona zareaguje, czy mnie oleje, wyśmieje? Poza tym nawet jeśli byśmy to "odgrzały" to co jeśli znów jakiś czas będzie idealnie- rok, dwa, a potem znów stanie się "coś" co mnie złamie, znów będzie chciała coś zniszczyć w moim życiu. Mam różne koleżanki, mniej lub bardziej bliskie i taka przyjaźń nie zdarza się kilka razy, nie taka od piaskownicy, nie tak szczera i otwarta, nie umiem się tak z nikim śmiać i nie umiem nikomu tyle o sobie opowiedzieć, bardzo mi tego brakuje, mimo że mam wielu znajomych i chłopaka czuję się samotna. Zazdroszczę psiapsiółkom na uczelni, dziewczynom które mają z kim pójść na kawkę i poplotkować od serca. Tak jak piszę... to nie są małe kłótnie, tylko coś zdarza się raz na jakiś czas, długi czas... jak wybuch po którym ciężko się pozbierać. Piszę tu bo wszyscy w moim otoczeniu chyba są już znudzeni tym tematem, od roku płaczę że to straciłam i zachodzę w głowę czemu to zepsułyśmy. Próbowałam się z tym pogodzić, psycholog, nowi znajomi, nowe pasje- nic nie pomaga. Nie umiem po prostu tego zaakceptować