Czy to koniec? Proszę o pomoc..

Problemy z partnerami.

Postprzez woman » 1 lut 2010, o 08:49

Ilaa, jedno mnie tylko nurtuje.
Dlaczego to Ty musisz się wyprowadzić?
Troszkę to jednal egoistyczne z Jego strony, tym bardziej ze to jemu ta separacja jak twierdzi jest niezbędna.
No chyba że to jego mieszkanie, a Ty jestes tam poniekąd gościem.


Ps. x-yam, naprawdę pięknie napisane, chylę czoła
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez ilaa » 1 lut 2010, o 10:48

---------- 09:42 01.02.2010 ----------

Woaman! Sytuacja wygląda tak, że tu za granicą wynajmujemy dom. Są to dość spore koszta, które wszystkie dzieliliśmy po połowie. On zarabia nieźle i po mojej wyprowadzce będzie w stanie wziąć wszystko na siebie. Ja natomiast nie mogłabym sobie sama z kosztami poradzić. On mówil, że jeśli chcę to ja mogę zostać, ale raczej sugerował, że on chce tu być.

Naprawdę mi ciężko teraz tak nagle iść do kogoś obcego na pokój. To trudne bo juz nie było mnie w domu na jedna noc i czułam się okropnie u kogoś. Bardzo skrępowana i "bezdomna". Tylko we własnym domu lub u rodziców możemy czuc soie naprawdę jak u siebie. nie dosyć, że straciłam miłość, to jeszcze poczucie, że jest jakieś miejsce na ziemi, w którym czuję sie dobrze i bezpiecznie. Jeszcze jestem tu z nim, a juz straciłam poczucie bezpieczeństwa.

Mnie też to bardzo dotyka. Nie tylko jego. Nawet jeśli się nam ułoży, w co jakos przestaje wierzyć, jak potem wierzyć, że kiedy przyjdzie w życiu poważny problem, dla niego rozwiązaniem będzie rozstanie. Bo powie, że wtedy pomogło. I znowu będę poniekąd "wyrzucona" z domu. Żyć w strachu, że jak przyjdą problemy to musimy się rozstać. Czy tak wygląda dobry związek? Czy roztanie jest radzeniem sobie z problemami? Trudno. Widać ja nie zas€guje ani na miłość ani na szansę.
Wczoraj mi powiedzial, że mój natępny facet powinien być silny i krótko mnie trzymać bo inaczej wejdę mu na głowę tak jak jemu. Ja się z tym nie zgadzam. Wiem, że błędy popełniałam, ale nie jestem typem silnej osobowości. Jestem strasznie wrażliwa i słaba. Nie radze sobie sama w życiu z problemami. On mi zawsze pomagał wszystko pozałatwiać, albo naprowadzał. Wcześnie to była mama. Ja po prostu jako kobieta dominowałam w domu. I chciałam żeby on w nim był i doceniał ciepło, które chciałam w nim stworzyć. Bardzo dbałam o ten dom i liczyłam, że mężczyzna to doceni. Czy to naprawdę takie dziwne? Wiem, że chciałam go za dużo, że każdy musi też mieć swoje życie, i ja, i on.
Wiem, że ostatnia kłótnia była okropna. Ale nie rozumiem , kiedy z nim rozmawiam, że on mówi: JA NIE WIEM CO MYŚLĘ I CO CZUJĘ I W OGÓLE CO SIĘ DZIEJE.. JA TYLKO MYŚLĘ O TEJ KŁÓTNI. TAKIE RZECZY W MOIM DOMU NIE BEDA MIALY MIEJSCA.
Nie rozumiem tego. Rozumiem, ze bardzo go to dotknęłó. Stalo się. Czasu nie cofniemy. Ale tak rozdmuhiwać? Dlaczego nie uwierzyć, że już od dziś będzie lepiej? Nie wiem. Może kobieta z natury faktycznie jest cieplejsza i ma więcej uczuć, które pozwalają łatwiej poradzic sobie ze złem. Natomiast mężczyzna jest zasadniczy i zawzięty. Jak się uprze, to żadna siła miłości muru nie przebije.

---------- 09:48 ----------

A poza tym jak mężczyzna może mówić z taką łatwością, że TWÓJ NASTEPNY FACET.. WRECZ WYPYCHA MNIE DO INNEGO. mĘŻCZYŹNIE RACZEJ TRUDNO PRZYCHODZI WYOBRAŻANIE SOBIE, ŻE JEGO KOBIETA BĘDZIE Z INNYM.
Czy faktycznie kocha, chcąc bym była z innym???
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez Czapla » 1 lut 2010, o 11:39

Ilaa, moja rada, poczytaj sobie to: www.kobieceserca.pl

I zrób psychotesty. Powodzenia!
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Postprzez Loli » 1 lut 2010, o 19:35

Pozwolę sobie i ja zabrac glos w sprawie. Pisze tu raczej mało tekstow, bo nie jestem fachowcem od psychoterapii, ale od dawna czytam forum.

Jestem 34 latnim mężczyzną. Swoje w życiu przeszedłem, a historia napisana przez Ilaa jest poniekąd moją historią. Myślę, że wielu mężczyzn doświadcza podobnych zachowan ze strony kobiet, zwłaszcza tych niedoświadczonych w związkach.

Ja po 2 poważnych związkach, długich i zakończonych niepowodzeniem spotkałem kobietę życia, jak mi się wydawało. Jej zachowania odnajduję o osobie Ilaa. Byla we mnie bardzo zakochana, ja w niej też, ale z czasem miłość zaczęła mnie przygniatać. Ona pragnęła życia w domu, w bliskości ze mną, a ja miałem swoich znajomych, których powoli traciłem by dać jej, czego chciała. Gdzieś w środku siedziało we mnie, że nie chcę tracic przyjaciół, ale ważniejszy był spokój w domu, więc zostawałem w nim na siłe. Ona zawsze płakała, gdy czegos jej nie powiedziałem, albo panicznie bała się, że ją zdradzałem. Z czasem zaczęło się dziać gorzej, bo ja czułem się pod jej kontrolą i pomimo uczucia, jakie do niej żywiłem, wiedziałem że nie mogę poświęcić dla niej własnego życia, bo miłośc to nie poświęcenie, ale radośc bycia ze sobą. Nie będę opisywać naszych kłótni, bo nawet nie chce juz tego pamiętać. ale było to jak wojna między dwojgiem kochających się ludzi. Przeżywałem to tygodniami, myślałem by się rozstac, ale nie było to łatwe, bo bardzo ją kochalem, a ona mnie. Poza tymi złymi wydarzeniami doświadczyliśmy razem najpiękniejszych chwil, jakie dwoje ludzi może doznać.
Do tego dochodziły inne problemy, bo jej zaborczy ojciec odrzucał mnie jako męża dla swojej córki. Kompletnie nie moglem się z nim porozumieć, ale wiedziałem, że cierpliwością wiele zyskam. Że z czasem, nawet po latach pokażę panu W. że jestem odpowiednim kandydayem dla jego córki i jest ze mną szczęśliwa.
Po prawie 4 latach naprzemiennych kłótni i sielanek, dawaniu sobie szans przeciętnie co 2 miesiące po każdej gorszej awanturze, postanowiłem to zakończyć. Nie wyobrażałem sobie przyszłości bez niej, ale chciałem zarazem spokojnego i szanującego się związku.
Czułem się wypalony, że nie potrafię dać jej szczęscia a i ona nie była szczęśliwa. Byliśmy szczęsliwi, bo zakochani, ale w niesczęściu własnego nierozumienia się.
Mieszkaliśmy razem od 2 lat, właściwie ona u mnie w mieszkaniu. Nie płaciła ze czynsz, bo ciężko pracowała by mieszkanko wyglądało tak jak nigdy wcześniej, a ja siedziałem po pracy przed telewizorem. Dzieliliśmy sie innymi wydatkami i byl to sprawiedliwy układ. Nie potrafiłem poprosic jej o opuszczenie mieszkania, ale jasno zakomunikowałem, że wyprowadzam sie do znajomego na 2 tyg i daję jej czas na radykalne przemyślenia. Ze już tak dłużej nie potrafię. Płakała, błagała bym jej nie zostawial, że potrafimy ułożyć wszystko od nowa, ale ja nie chciałem po raz setny próbować. Zaparłem się tak jak pisze o swoim facenie Ilaa.

Przez te 2 ygodnie choć oddychałem swobodnie, tęskniłem za jej uśmiechem, spojrzeniem, dotykiem, opiekuńczością, za zwyczajną prozą życia z nią...
Rozmawialiśmy przez ten czas 2 razy. W każdą niedzielę wracałem do domu, siadaliśmy na kanapie i wymienialiśmy sie poglądami i przemyśleniami, po raz pierwszys tak napawdę, w sytuacji największego zagrożenia jakim miał być rozpad naszego związku.
Te 2 tygodnie zmieniły wszystko. Po roku czasu wzięliśmy ślub, a dziś jestem najszczęśliwym ojcem niemowlaka. Moja już dziś żona zmieniła się o 180 stopni, ja również, wysłuchawszy jej uwag zmieniłem swoje nawyki, które wydawały mi sie wcześniej słuszne. Dziś już śmiejemy się z tego co było. Przetrwaliśmy najgorsze i zastanawiamy się tylko dlaczego tak się działo? Dziś to już bez znaczenia. Ale wiemy, że zapominaliśmy o wzajemnym szacunku do siebie, który dziś rozświetla nasze małżeństwo. A miłośc jest piękniejsze każdego dnia.
Wierzę, że jesli Ilaa i jej narzeczony żywią do siebie tak samo prawdziwe uczucie jak ja i moja żona ( a raczej tak jest skoro poprosił ją o rękę) to bardzo szybko się dogdają. w końcu z tego co pisze trochę się już znaja. Wiem, że jeśli obydwie strony bardzo chcą, to nie ma rzeczy niemożliwych. Powodzenia Wszystkim życze! Uwierzcie, że takie problemy jeśli się bardzo chce można przezyciężyć!
Loli
 
Posty: 2
Dołączył(a): 29 sty 2010, o 22:55
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez limonka » 1 lut 2010, o 20:03

nie rozpatruj..kocha nie kocha..jak on tak moze ect..tylko daj mu przestrzen i spokoj na jakis czas.....jesli tego nie zrobisz jestes na przegranej pozycji:( im wiecej zwlekasz tym gorzej dla ciebie:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez zizi » 1 lut 2010, o 20:15

Loli gratuluję dojrzałości :oklaski:


chciałam jeszcze napisać do Was atakujących Ilaa.....przecież nie ona sama tworzy związek,tylko razem z mężczyzną....ona popełniła błędy,ale jego postępowanie jest okropne....

chciałabym ,żeby to nie była prawda....ale on zachowuje się tak jakby ją zdradzał....dlatego wszystko w niej go irytuje....wkurza...
on zachowuje się jak jakiś król...
czuje się zbyt pewnie.....bo wie ,że Ilaa go kocha.

trzeba chęci i działania nie tylko z jej ale i z jego strony!

dla Ciebie Ilaa :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Sanna » 1 lut 2010, o 20:24

Jeśli się wyprowadzisz i zostawisz adres żeby wiedział gdzie Cię szukać, dasz dowód że jesteś w stanie się zmienić i uszanować go. Dasz też mu szansę przemyśleć i zatęsknić. Dasz też jedyną szansę sobie sprawdzić czy faktycznie mu na Tobie zależy ( to pisząc myslę o tajemniczej koleżance).
Takie jest moje zdanie.
A co do tego czy powiedział że kocha czy nie - przecież można kogoś bardzo kochać, a potem przestać. Zdarza się. Twój partner ma ponad 30 lat, uwierz że jest dorosły i wie co mówi, niezależnie od tego jak straszliwie chciałabyś żeby było inaczej.
Każdy koniec to początek nowego. Może to być nowy rozdział w Waszym życiu ( cuda się zdarzają), może to być szansa na Twoje życie z kimś nowym kto będzie skupiony na Tobie tak mocno jak Ty na nim ( zobaczysz sama czy to nie jest męczące), a może początek nowej Ciebie?
W moim odczuciu to co teraz robisz to pokazywanie partnerowi, że go nie szanujesz, bo nie szanujesz jego prośby o wyprowadzkę, a tym samym jego potrzeb i odczuć.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez ilaa » 1 lut 2010, o 20:59

Wszystkim wielkie dzięki za odpowiedzi do mojego postu. Czytam je wszystkie bardzo dokladnie i po kilka razy. Dziękuję Zizi, że tak mnie rozumiesz. Dzięki Loli za słowa otuchy. szkoda, że mój mężczyzna tego nie widzi, że i inaczej można postępować, jeśli się bardzo kocha. Ja rozumiem mojego ukochanego. Każdy jest inny. Nie rozmumiem tylko, że nie próbuje. Rozumiem, że nie chce, ale wielu rzeczy się nie chce, ale się je robi. Wiem, że marzy o rodzinie, dzieciach, spokojnym domu z ludźmi. Ale chyba niekoniecznie ja mam być tą jedyną. Jakakolwiek, która będzie go szanowała. A ja chyba straciłam swoją szanse. Szkoda tylko że ten mały kawałek czasu, gdzie różnie bywało tak wiele znaczy w porównaniu z 40-50 lat, ktore mogłoby byc przed nami :(((
.........................
Bardzo go kocham i wiem, że na siłe nie zmienię niczego. Nie chcę jego wymuszonego uczucia. Chcę, by kochał mnie potrzebą własnego serca. Choć różne myśli przechodzą przez glowe, serce podpowiada, że kocha mnie. I musze zrozumiec jego decyzje.

Bardzo boli mnie tylko, że pewne fakty z jego przeszłości tak bardzo rzutują na jego zachowania wobec mnie.
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez zizi » 1 lut 2010, o 22:40

nie da się nikogo zmusić : Kochaj Mnie!
jak ktoś nie chce to nie będzie kochał :cry:

wiem po sobie co może robić zdesperowana kobieta....
jednak pewnie żadne jej żale,błagania....żadne cudowne przemiany nie zatrzymają Pana na siłę.....jak on nie zechce :cry:

Ilaa dobra jest rada dziewczyn: dbaj o siebie,zacznij żyć swoim życiem.....

wynajmij pokój..na dwa tygodnie,miesiąc....dasz radę!.....może w pokoju obok będzie bratnia dusza...kobieta z którą porozmawiasz.......

skąd wiesz? :wink: .....co Cię czeka w tym czasie wyprowadzki?.....to nowy czas....trudny dla Ciebie

ale trudne chwile mobilizują.....wyzwalają energię....przez to my rozwijamy się

dasz radę Ilaa......cokolwiek dalej będzie z Wami :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez lili » 1 lut 2010, o 23:19

illa

przeczytalam to wszystko co napisalas bardzo uwaznie i wiesz co powiem...? czuje presje przebijajaca z Twojego posta. Czuje ze sie dusze jak to czytam, tak prawdziwie to opisalas. Twierdzisz, ze jest najwieksza miloscia Twego zycia, ale jesli okazujesz to w ten sposob, to moim zdaniem ... koles ma prawo uciekac. Jestes bardzo zaborcza, osaczająca w tym swoim wielkim kochaniu, zawlaszczająca i takie podkreslanie tego, ze ty dbasz o dom, ze chcialas mu stworzyc ciepla przystan wytwarza takie poczucie winy, ze ja tu sobie zyly wypruwam, a Ty nic? To jak zona ktora mowi do męża że całe przedpołudnie gotowała dla niego zupę, a ona jemu nie smakuje? No jakże ona może nie smakować? Czyż on serca nie ma? A męzowi na przyklad ta zupa staje w gardle...

Odpuśc, zdecydowanie odpusc.

W tym co opisalas, wyglada, ze bardzo sie od siebie roznicie. Szczerze mowiac nie wyobrazam sobie zwiazku domatora z kims, kto lubi wychodzic. No droga przez meke, caly czas albo jedno albo drugie musi sie poswiecac dla tej drugiej osoby.
Moje pierwsze skojarzenie, jak przeczytalam Twojego posta bylo takie, ze chyba byloby lepiej, dla Was obojga, zeby kazde z Was poszlo w swoja strone, ale widze z Twojej strony straszne zaangazowanie. Przy czym... nie dziwie sie Twojemu chlopakowi ze szukal szczescia gdzies indziej, kolezanki, wsparcia kogos innego...
Ja myślę, że Twój chłopak jest strasznie zmęczony Tobą. Ty uważasz, że jesteś kochająca, dbająca. Dla niego jesteś, sorry za szczerość, upierdliwa.

Daj Wam czas.

Lolii chyba do rzeczy napisal. Zycze Ci, zeby u Was bylo tak samo, ale nie traktuj Twojego chlopaka jak ptaszka w klatce, złotej i z bursztynową kłódką. Spuść go ze smyczy, którą mu założyłaś. Jak wróci, znaczy że kocha. Nie będzie znaczyło, że kocha, kiedy znów uda Ci się pociągnąć za smycz i przywołać go do nogi.

powodzenia :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Sanna » 2 lut 2010, o 11:33

ilaa napisał(a):Rozumiem, że nie chce, ale wielu rzeczy się nie chce, ale się je robi.


??? Jak można robić coś czego się nie chce w związku? Dlaczego? Po co? Czy po to ludzie są razem? Żeby robić rzeczy, których nie chcą?

Ilaa, serdecznie Ci współczuję bo też wiem jak to jest być w sytuacji w którą nie chcesz uwierzyć, zaakceptować że naprawdę ma miejsce, kiedy wydaje się że świat runął.
Ale to minie. Poczytaj, proszę, posty na tym forum, Zizi czy Undset.

http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=3268

Wydaje mi się, że i Tobie łatwiej będzie jak się odetniesz od narzeczonego, wyprowadzisz, myślę , że jego widok teraz, jego obcość, może Cie teraz bardzo ranić.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez ilaa » 3 lut 2010, o 17:44

Nie wiem sama co myśleć o sobie. Jestem tak zmęczona ta sytuacją, że momentami przestaję czuć. Ogarnia mnie obojętnośc, zastanawiam się czy jestem normalna. kilka dni temu taka rozpacz, ból, a teraz obojętność. Za kilka godzin znowu ból, pragnienie by był blisko... Nie wiem. Może to takie psychiczne nastawianie się, że juz nic nie będzie. Ze to koniec. Tylko że potem przychodzą inne myśli.. I znowu wierzę, że się uda..

Jakis miesiąc temu kiedy spotkał się z tamtą dziewczyną i popowrocie do domu (późny wieczór) zapytałam, gdzie był, odpowiedzial, że nie może mi powiedzieć. Czy to jet uczciwość? Zaufanie? Poczułam się dotknięta. Po raz enty ten sam problem. zawsze tłumaczył się, że bał się mi mówić, bo mu nie ufałam i wpadałam w szał zazdrości. Ale z drugiej strony nigdy nie powiedział. Zawsze sama się dowiadywalam taką lub inna drogą. Po tym zaczęłam się pakować. Chciałam się wyprowadzić. Bolało. Wtedy pomyślałam, że jak kocha to zatęskni, przyjdzie.. Pisał do mnie tego dnia, dzwonił, aż na sam koniec napisał sms: JAK CIEBIE NIE BĘDZIE TO NIC NIE BĘDZIE.. To mnie przełamało. Zostałam..

I ta najgorsza ostatnia kłótnia była znowu przez to samo. nie wiem gdzie byl cały dzień, nawet nie martwiłam się, mówiłam do siebie, że muszę byc spokojna, ale kiedy wrócił do domu i nawet się nie przywitał (nie było go cały dzień, ale nie był w pracy) to znowu narodziły sie we mnie te same emcje co zawsze, że ona, ona ona.. i zaczęło się i jest tak jak jest.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez tą jego tajemniczość wynikającą z obawy przed moją reakcją, działo się jak się działo. Bo teraz w głębi serca czuję, żę on nie robil nic złego, wierzę mu.. faktycznie bylam potwornie zazdrosna, co wynikalo z mojej niewiedzy i że nie chcial mi o tym mówić...
ilaa
 
Posty: 52
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 23:12

Postprzez lili » 4 lut 2010, o 21:55

ilaa

Ty byłaś przesadnie podejrzliwa i zazdrosna, naciskałaś na niego, kontrolowałaś, co spowodowało, że nie mógł wytrzymać w takiej atmosferze, zaczął uciekać z domu aż poza domem znalazł coś czego szukał

ja, kiedyś, byłam przesadnie niepodejrzliwa i niezazdrosna, nie pytałam o nic, żeby mój eks nawet nie wpadł na pomysł, że ja mogłabym go o coś podejrzewać, bo przecież jak można kogoś o coś podejrzewać tak o

on wykorzystał moją naiwność i poszedł w długą
Twój facet uciekł przed Twoją podejrzliwością i też poszedł w długą
co wskazuje matematyka?
-złoty środek

nie wywołuj wilka z lasu (jeśli już go nie wywołałaś...)
spokój, opanowanie, zaufanie
tego Ci życzę
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez KATKA » 4 lut 2010, o 22:30

mój były też sie tłumaczył z kąłmstw czy zatajania pewnych spraw tym, ze sie martwił o mnie...ze to przez podejrzenia i zazdrość...tylko, ze sam do tego doprowadził...bo ukrywając swoje spotkania z koleżanką narodziła sie we mnie ta właśnie podejrzliwość...najłatwiej wiec zwalić winę na kogoś....facet nie jest taki kryształowy...moim zdaniem jak się nie ma nic do ukrycia to się poprostu nie ukrywa ...:(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez lili » 4 lut 2010, o 22:44

Katka,

ja go nie bronie, ja go rozumiem. Mozna kogos zaglaskac na smierc. Mozna swoim upierdliwstwem i nieuzasadniona zazdroscia, podejrzliwoscia i wierceniem dziury w brzuchu spowodowac ze ktos juz nie moze na ciebie patrzec. I wychodzi. I nie wraca. Zeby sie nie udusic.
Zrzucanie winy na kogos to jedno, a bycie bluszczem to drugie. W niczym nie wolno przesadzac, w byciu dobrym i kochanym tez nie, bo sie przesłodzi...
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 182 gości