Powiedzcie czy jest jeszcze dla mnie ratunek?
To trwa lata co najmniej 6 ale w ostanim czasie to chyba apogeum.
Półtora roku temu, w wyniku przykrych doświadczeń, chciałam ze soba skończyć. najadłam się tabletek, nie wiele brakowało ale zjadłam ich za mało. to stało się w domu.Po dwóch dniach starconej przytomności ocknełam się ale nie mogłam mówić, wydawałam tylko jakiś bełkot,nie byłam w stanie stać o własnych siłach nogi miałam jak pozbawione kości. Jakimś cudem znalazłam komórkę leżącą w łóżku i próbowałam wybrać j nr ale po pierwsze nie widziałam dobrze a po drugie nie mogłam sobie przypomnieć żadnego. Zupełnie nie wiem jak to zrobiłam ale dodzwoniłam się i przysłąno pomoc. W szpitalu oczywiście nie przyznałam się co się wydarzyło, wciskałam co się dało byleby nie rzucić podejrzeń na mój czyn.
Wyszłąm i trzeba było dalej żyć. Ciągłe niepowodzenia nie pomagały. dziś jestem ..sama..pozbawiona włąsnej wcześniej żywej i energicznej, nawet szalonej osobowości. Od dwóch mies. trudno mi wydostac się z domu, boje się spotkac ludzi żeby przypadkiem ktos nie zapytał mnie jak mi leci. Od ok. mie. wychodze ukradkiem czasem późnym iweczorem żeby np. wyrzucic smieci. Potrafie przeleżec w domu z zasłonietymi oknami, przespać /wtedy jest mi najlepej , jesli tylko sen przyhodzi i to jest możliwe - wyłączam telefony, nie otwieram drzwi. czekam na śmierć, chce żeby przyszła i mnie zabrała.
Straciłam podstawowe poczucie pewności siebie, boje się kontaktów z ludźmi, jestem wypalona emocjonalnie, czuję otepienie.
Nie wiem czy to tylko depresja czy coś więcej.
czytałam ostanio wypowiedzi ludzi chorujących i leczących się na tę chorobę ale okazuje się że wiele osób trwa w tym latami pomimo terapii .
To odbiera nadzieje.
Ja chciałbym tylko by ktos mógł mi powiedzieć czy to może być jakaś inna choroba niz depresja.