Uzależnienie od... psychoterapii?

Rozmowy ogólne.

Uzależnienie od... psychoterapii?

Postprzez Adelaide » 29 sty 2010, o 01:11

Co sądzicie o tym artykule, czekam na opinie i liczę na Was :idea:
Wreszcie się zdiagnozowałam hehe.
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Postprzez ewka » 29 sty 2010, o 22:14

O tym? Czyli jakim? Gdzie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caterpillar » 29 sty 2010, o 22:25

Ewka "klikni " w slowo artykule :wink:

nie przelecialam calego ale temat juz byl tu kiedys poruszany..oczywiscie uwazam ,ze jest to mozliwe i niebezbieczne jak kazde uzalenienie (nam na terapii tez wspominali o tym )

:wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez hej » 29 sty 2010, o 23:32

@Adelaide witaj myślę, że terapeuta też człowiek :] i można go polubić poprostu, po co sie doszukiwać czegoś na siłe
:piesek: na spacerek może
:slonko:
hej
 

Postprzez Orm Embar » 30 sty 2010, o 03:00

czegóż to człowiek nie wymyślił! :) koło, samochód, tiramisu, komory gazowe - więc pewnie i uzależnienie od psychoterapii też wpadło mu któregoś pięknego dnia do głowy! ;)

całkiem na poważnie - na pewno istnieje całkiem pokaźna grupa ludzi, którzy zamiast zmagać się z realnym życiem, chodzą latami na psychoterapię. coś to oczywiście daje - nie jest to w końcu chodzenie latami na piwo - ale nie dochodzi do zerwania psychoterapeutycznej pępowiny

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez bunia » 30 sty 2010, o 10:31

Jesli delikwent z gory zaklada, ze chce samodzielnie stanac na nogi to nie powinien miec klopotu z uzaleznieniem od terapeuty, jesli nie tzn. ze oszukuje sam siebie a terapia wcale mu w tym nie pomogla czyli jednym slowem klapa :?
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Adelaide » 9 lut 2010, o 02:12

Ja bym bardzo chciała samodzielnie stanąć na nogi... ale mam wrażenie, że moja choroba będzie się ciągnąć za mną już zawsze
(początek leczenia 2003r) więc co, czy jestem w jakiś sposób skazana na terapeutów do końca życia? Chodziłam na terapię 4 lata, teraz próbuję zerwać psychoterapeutyczną pępowinę ale jedyne, co mi przychodzi do głowy to to, że sama nie daję rady, że potrzebuję wsparcia... Zamiast łykać tabletki nasenne mogłabym popracować nad "natłokiem myśli" i może wtedy byłoby zdrowiej.
Co w przypadku terapii schizofrenii, terapia do końca życia czy bardziej jesteście za opcją samodzielnego życia? Samodzielne życie jest cholernie trudne bo choroba wraca w postaci objawów psychotycznych... I tak w koło Macieju.
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Postprzez ewa_pa » 9 lut 2010, o 09:35

No 7 lat to całkiem sporo...moze warto powiedziec pcyholog o tym i cos zaczac z tym robic? ja wiem ze fajnie jest miec z kim pogadac tak do konca szczerze o tym co boli nie narazajac sie na osmieszenie czy narazenie własnej oceny ...nie oceniam...jak na razie mam dystans do mojej psycholog i tyle
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez melody » 9 lut 2010, o 12:33

Adelaide napisał(a):Co w przypadku terapii schizofrenii, terapia do końca życia czy bardziej jesteście za opcją samodzielnego życia? Samodzielne życie jest cholernie trudne bo choroba wraca w postaci objawów psychotycznych...

Tak, masz rację Adelaide, samodzielne życie ze schizofrenią jest bardzo trudne i jeśli potrzebujesz wsparcia w postaci terapii, to nie widzę w tym niczego złego. Nie sugerowałabym się też ilością lat w terapii ponieważ ten proces jest bardzo indywidualną sprawą. Niepokojące dla mnie by było, gdyby Twoja praca nad sobą nie wychodziła poza gabinet, to znaczy, gdyby w Twoim życiu, codziennym funkcjonowaniu nic, a nic się nie zmieniało. Zobacz sobie, jak to jest u Ciebie.

Jakość życia w schizofrenii to temat mi bardzo bliski, ponieważ piszę pracę magisterską dotyczącą wsparcia społecznego osób chorujących psychicznie. Prowadzę wywiady jakościowe z osobami cierpiącymi na schizofrenię i inne zaburzenia psychotyczne, z którymi też pracuję od roku jako wolontariuszka. Czemu Ci o tym opowiadam? Bo podczas tych wywiadów osoby te dzielą się ze mną swoim codziennym trudem w zmaganiu się z chorobą i każda z tych osób odnajduje ogromne wsparcie nie tyle w psychoterapii, co w grupach samopomocowych. Słyszałaś o takich miejscach? Widzę, że jesteś z Warszawy i przyznam Ci się szczerze, że mam sporo do powiedzeni na temat tego, jak takie miejsca funkcjonują we Wrocławiu i w Krakowie. O rozwiązaniach warszawskich nie wiem nic, natomiast jeśli coś takiego by Cię ciekawiło to chętnie pomogę Ci się zorientować w terenie (że tak powiem). Co Ty na to?
Jeśli chcesz, mogę Ci o tym trochę poopowiadać, tu czy na priv, jeśli tylko chcesz to daj znać.

Trzymaj się! ( :kwiatek2: )
mel.
melody
 

Postprzez Adelaide » 21 sie 2010, o 12:52

---------- 02:21 08.03.2010 ----------

Kontynuując temat:
Poruszyłam na ostatniej sesji problem "uzależnienia od psychoterapii" i usłyszałam, że jeśli uczy się jeździć na nartach to też jest się w jakimś stopniu uzależnionym od trenera/instruktora. Niby dobre, jasne wytłumaczenie ale nie uspokoiło mnie na tyle by "zaklepać" następną sesję. Więc radzę sobie sama.
Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi, jeśli jeszcze będę miała jakieś wątpliwości odnośnie tego tematu to napiszę tutaj.

---------- 12:52 21.08.2010 ----------

Wróciłam na terapię, niepewna swego wyboru... Ciekawym jest, jak bardzo można poznać siebie i mechanizmy swego działania poprzez 5 lat chodzenia do terapeuty - przez 5 lat to chyba można przeprowadzić porządną psychoanalizę hehe. Uczucie uzależnienia przeminęło. Zobaczymy, co pojawiać się będzie dalej. Oczywiście terapeutka nie uleczy mnie ze schizofrenii ale zawsze można poprawić jakość funkcjonowania w życiu... prawda?
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Postprzez Koteczek » 22 sie 2010, o 18:15

uzależnienie od psychoterapii... hm, coś mi tu pachnie zaklinowaniem się w budowaniu należytego poczucia własnej wartości, tym że z jakichś powodów takie osoby szukają potwierdzenia swojej wartości u terapeuty... myślę że dobre przyjaźnie byłyby tu lekarstwem...

ja też jestem nie u pierwszej psycholog, jednak teraz czuję że sama stanę na nogi. Potrzebuję jeszcze trochę spotkań, ale widzę na horyzoncie już koniec. Na terapii przerobiłam, cóż dobrym słowem będzie gnój, i jestem zaskoczona tym że z mojego wyszłam tak szybko. W kontekście tego co o temacie czytałam w literaturze, byłam przekonana że i mnie czeka bardzo długi proces budowania siebie na nowo, bo tu nie mogę mówić o powrocie do siebie. Stałam się inną osobą. Jest jeszcze kilka spraw, m.in brak dystansu wobec tematyki x . Jestem jak małe dziecko które raczkuje, zanim pójdę potrwa jeszcze troszeczkę ale widzę to na horyzoncie.

No miauu, najważniejsze w tym jest wsparcie kochanego skarbka...
Avatar użytkownika
Koteczek
 
Posty: 238
Dołączył(a): 3 sie 2008, o 14:07
Lokalizacja: Zielona Góra

Postprzez Amir » 22 sie 2010, o 22:28

:D :D :D uzalezniony od internetu, ksiazek, dobrego eko-jedzenia, andaluzji, himalajow, czech i od rytro, czerwonego wina, orzechow, administracji, terapii (z obu stron) oraz przede wszystkim uzalezniony od braku uzaleznien

i bezdennie uzalezniony od rownosci wszystkich bez wyjatku

amir

macha swoja uzalezniona lapka do wszystkich uzaleznionych...

...nie martwcie sie nic a nic ;-)

gdyby w XIX wieku psychiatria miala te sama pozycje, co ma dzisiaj - mielibysmy niewatpliwie taka chorobe cywilizacyjna, jak uzaleznienie od lokomotyw

[o tym moga wiele napisac milosnicy "pieknej heleny z wolsztyna"]

:lol: :lol: :lol: :lol:

tak swoja droga - dzieki za topic i za piekna lekture do poduszki

dozo
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Postprzez Adelaide » 3 cze 2011, o 01:09

Wróciłam do tego tematu i do swoich starych myśli - teraz tak tego nie czuję zupełnie a do psychoterapeutki nadal chodzę. I szczerze mówiąc to czytam z mieszanymi uczuciami swe stare posty tutaj, aż strach się zagłębić w moje dawne myślenie, czy aby na pewno ono było moje?
Pozdrowienia, Adelaide
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Postprzez Orm Embar » 3 cze 2011, o 10:56

Adelaide napisał(a):Wróciłam do tego tematu i do swoich starych myśli - teraz tak tego nie czuję zupełnie a do psychoterapeutki nadal chodzę. I szczerze mówiąc to czytam z mieszanymi uczuciami swe stare posty tutaj, aż strach się zagłębić w moje dawne myślenie, czy aby na pewno ono było moje?
Pozdrowienia, Adelaide


Siemako Adelaide :-)

Eeeee... nie przejmuj się, każdy tak ma. :-) A już na pewno każdy, który poszukiwał swoich życiowych odpowiedzi.

Zamiast zastanawiać się - z mieszanymi uczuciami - nad swoimi starymi postami, lepiej pomyśl, że skoro rok temu myślałaś całkowicie inaczej niż dzisiaj, to oznacza to, ŻE ZMIANA JEST MOŻLIWA, ergo warto nad sobą pracować.

Co do samej terapii - cykl terapeutyczny a proces "całkowitej" zmiany samego siebie to dwie różne sprawy. Cudzysłów przy przymiotniku "całkowity" użyty świadomie - powinienem raczej napisać, że proces "głębokiej i znaczącej zmiany w obszarze podstawowego, dręczącego nas problemu", ale wyszłoby strasznie długo. :-) Mi taka dość głęboka zmiana zajęła 11 lat - częściowo przepracowanych, częściowo przeleniuchowanych. Sama psychoterapia indywidualna zajęła mi trzy lata.

Kilka lat odpoczywałem sobie od poszukiwań psychoterapeutycznych, ale teraz coraz bardziej nosi mnie, żeby wyskoczyć na jakiś warsztat i poodwiedzać stare śmieci w postaci Laboratorium Psychoedukacji. Kto to wie? - może pochodziłbym sobie jeszcze przez rok na psychoterapię indywidualną? Na pewno pracować nad sobą, w tym nad swoimi problemami, będę do końca życia.

Jeżeli masz jakiś poważniejszy problem - np. diagnozę psychiatryczną - to licz się, że wysiłek w gabinecie psychoterapeutycznych będzie potrzebny większy. Po to, żeby wyczyścić co się da, i nauczyć żyć się z tym, czego sprzątnąć się nie da. Myślę, że to normalne - jeżeli się jąkam, z logopedią i logopedami będę miał kontakt do końca życia. Gdybym miał cukrzycę, łaziłbym do diabetologa (nie pomyliłem specjalności?) też do końca życia.

Uwagi z artykułu są oczywiście ważne i trzeba na możliwość robienia sobie z psychoterapii życia wirtualnego "zamiast" życia realnego zwracać uwagę.

fajnego dnia i weekendu!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Adelaide » 4 cze 2011, o 11:10

Dziękuję za odpowiedź Orm Embar.
Tak, masz rację pisząc, że zmiana jest możliwa. Sama tego doświadczam. I jeśli jeszcze ktokolwiek by się zastanawiał nad "uzależnieniem od psychoterapii" to proponowałabym po pierwsze omówić to z terapeutą (skąd takie wnioski) ALE też czasem potrzebne są większe/mniejsze przerwy w toku terapii by zaczerpnąć oddechu i skumulować siły do dalszej walki o siebie. Ja sama też kilkukrotnie potrzebowałam takich przerw. To tak, jak w tym dowcipie o psychoterapii gdzie terapeuci omawiają nocne moczenie się klienta
-"I co, już nie moczy się w nocy?
- Moczy się ale teraz jest z tego dumny"
I ja też trochę jestem dumna, że nadal trwam w terapii. Mimo, że niektórzy mówią, że 6 lat terapii to za długo, że prawdopodobnie nieskuteczna skoro tak długo ale najważniejsze, że MI coś ona daje. A moja choroba jest jednak wielopłaszczyznowa bo to schizofrenia. I nawet jeśli moja terapia miałaby potrwać kolejnych 6 lat to cóż, chyba zaakceptowałam, pogodziłam się.
Również życzę miłego dnia i weekendu i pozdrawiam Ciebie i userów Psychotekstu. Od czasu do czasu podczytuję, fajne miejsce w sieci.
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Następna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 550 gości

cron