przez melody » 25 sty 2010, o 18:39
A mnie zaciekawiło, po czym to poznasz Dzaga, że sobie z tamtą stratą poradziłaś?
Ewuś, pewne wyliczenia rzeczywiście istnieją, żałoba po stracie (szeroko pojętej) ma swoje etapy itd. Etapy te są naturalnym procesem i nie warto iść na skróty (pójściem ma skróty jest dla mnie np. ładowanie się w kolejny związek natychmiast po zakończeniu pierwszego).
Kiedy jednak proces żałoby się nienaturalnie przedłuża (co często dzieje się z powodu zatrzymania się na którymś z etapów), to bardzo jest prawdopodobne, że mamy depresję (choć ta nie pojawia się tylko w takiej sytuacji). Bardzo to uproszczone jest, co piszę, ufam jednak, że czytelne (czy nie?)
I taki przykład - moja żałoba po samobójczej śmierci babci trwała jakieś 10 lat i zdecydowanie nie było to naturalne i zdecydowanie należało zająć się tym wcześniej. A że było jak było to... resztę znasz.
Analogicznie, jeśli Ty, Dzaga czujesz że ten czas Ci zbyt mocno ciąży, to ja bym się temu poważnie przyjrzała.
mel.