Myśli są. Po prostu są. Można o różnych rzeczach fantazjować, przeżywać je w głowie itp itd.
Emocje są czasem męczące. Czasem dobre albo złe - upieram się przy tym podziale, nie dlatego, że to jest obiektywne ale, że tak mówi umowa społeczna, kultura i pewne wzorce, które chcąc nie chcąc internalizujemy
U Japończyka różne są reguły okazywania uczuć ale różne też jest przyzwolenie na ich odczuwania, podobnie u nas.
To co napisałaś ewo to jest mechanizm radzenia sobie z emocjami jaki stosują osoby z rysem obsesyjno-kompulsywnym. Taka np. świeżo upieczona mama nie potrafi zrozumieć, że jej nowonarodzone dziecko ją wku**a. Nie radzi sobie z tym, że to czuje dlatego to uczucie zmienia się w pewne uporczywe myśli, że np. to dziecko skrzywdzi podczas kąpieli. Ktoś realnie odbierający siebie i rzeczywistość powie: "Ale mi głupie rzeczy do głowy przychodzą" i koniec. Ale gdy uzna się, że trzeba coś z tymi myślami zrobić to pojawiają się na to różne sposoby, np. trzeba mieszać kawę tylko w lewą stronę albo przed kąpaniem dziecka obwiązać sobie głowę mokrym zimnym ręcznikiem
Myśli i fantazje to nie rzeczywistość, mamy kontrolę nad tym czy wprowadzimy je w czyn czy nie. Im bardziej stawiamy znak równości między fantazją i rzeczywistością tym bardziej podobni jesteśmy do schizofrenika
tym głębszą mamy psychozę.
Recepta jest prosta, żeby nie dać się zwariować emocjom, które nami targają. Pozwolić je sobie poczuć. Nazwać. Opowiedzieć o nich sobie lub komuś i zdecydować czy chce to czuć czy te emocje stłumię ale dopiero jako ostatni etap tego procesu. Wtedy jest to mechanizm tłumienia bodajże i wtedy jest to dojrzałe. Można też jako ostatni etap zmienić tą emocję w coś innego np. zacząć trenować sport walki i napierd**** w społecznie akceptowany sposób aby wyrazić gniew, zacząć pisać wzruszające wiersze aby wyrazić smutek itd.
Jest wiele mechanizmów, które nie wywołują w nas nerwic. Zabranianie sobie czucia jakiejś emocji, zabranianie sobie określonych myśli jest prostą drogą do gabinetu psychoterapeuty.