Bardzo trudno w związku i nie tylko.

Problemy z partnerami.

Postprzez szczupły » 18 sty 2010, o 00:55

Jeszcze jedna sprawa. Czytając o Waszych relacjach w związku, najogólniej mogę powiedzieć, że wygląda to tak:
Twa dziewczyna chce kogoś..."gotowego". Co mam na myśli? Kogoś bezproblemowego, z kim od razu będzie mogła zacząć udane związkowe życie bez przechodzenia przez życiowe barykady. Natomiast Ty, nie chcąc stawiać jej tych barykad, ukrywasz dużo ze swych słabości i stwarzasz tym samym pozory dobrej kondycji związku.


:shock: to chyba tak wygląda

Od jakiegoś czasu chodzi mi coś po głowie i nie potrafiłem tego wcześniej sprecyzować. Mam takie dziwne odczucie( nawet nie wiem czy to jest prawdziwe czy wymyślone tylko przeze mnie), że moja depresja,bezsilnosc, brak motywacji w codziennym zyciu,niechęć jest jakby spowodowana buntem na ten zwiazek.Że podkopuje sobie sam dołek, bo jakbym się może nie godził na to w czym jestem. Nie wiem czy to zrozumiałe, no dla mnie dziwne.Czy to ma wogole sens co napisałem? Wydaje mi się to troche nie do "pomyślenia".
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez the hooded man » 18 sty 2010, o 17:59

szczupły napisał(a):Od jakiegoś czasu chodzi mi coś po głowie i nie potrafiłem tego wcześniej sprecyzować. Mam takie dziwne odczucie( nawet nie wiem czy to jest prawdziwe czy wymyślone tylko przeze mnie), że moja depresja,bezsilnosc, brak motywacji w codziennym zyciu,niechęć jest jakby spowodowana buntem na ten zwiazek.Że podkopuje sobie sam dołek, bo jakbym się może nie godził na to w czym jestem.

Ale widzisz, ciągle w związku jesteś. Wygląda chyba na to, że coś Cię jednak w nim trzyma.
Tak w ogóle, gdy przychodzą związkowe problemy, nie jestem za pochopnym przerywaniem związku. Jestem za tym, by powalczyć o niego. Musi być jednak o co walczyć. Choćby o jakąś małą cząstkę czegoś. Czegoś, na czym można odbudować dawne relacje bądź wynieść związek na jeszcze wyższy poziom rozwoju. Nie wiem jak to ma się u Ciebie. Jesteście już ze sobą długo dlatego warto każdą decyzję przemyśleć wielokrotnie.

Tutaj chciałbym się odwołać do słów raziela. Ma on chyba sporo racji twierdząc, że powinieneś sobie znaleźć jakieś towarzystwo. Moim zdaniem bardzo pomogłoby Ci to zdystansować się do całej związkowej sytuacji. Naprawdę - stoisz chyba za blisko tych wszystkich problemów i żyjesz tylko nimi. Odstawienie tego wszystkiego trochę na bok rzuciłoby może inny cień na całą sprawę. Po prostu jesteś w samym epicentrum problemów i one Cię tak choćby pożerają. Łatwiej byłoby je zwalczyć stojąć z boku. Po drugie, patrząc z dystansu, być może owe problemy nie okazałyby się aż tak uciążliwe i może sam zebrałbyś wtedy swe siły, aby trochę powalczyć, a niektóre z tych problemów okazałyby się wtedy może dość śmieszne dla Ciebie i błahe. Dystans może tu pomóc.

Twoja depresja, bezsilność i brak motywacji może brać się nie tylko z buntu o którym wspominałeś. Może też wynikać z Twych frustracji, które są następstwem "niedotrzymywania kroku" Twej dziewczynie. Widzę bowiem, że bardzo się starasz, aby dobrze się jej zaprezentować. Nie ma w tym nic złego, ale gdy Ci się nie uda, bardzo Cię to boli. Niepotrzebnie.
Twa dziewczyna jest tak choćby "nad Tobą". Niestety, prawda jest chyba taka, iż sam doprowadziłeś do takiego "wygórowania" partnerki. Przecież w zwiążku każdy powinien być równy. I co z tego, że Ty masz trochę więcej problemów niż ona?
Chyba powinieneś zmienić trochę swe nastawienie. Mniej ulegać, bardziej akcentować swą osobę w związku, być bardziej szczery, bezpośredni i potrafić powiedzieć "nie". To wszystko jednak robić przy wielkim szacunku dla swej dziewczyny.

Stara psychologiczna prawda mówi, iż osoby szczere i bezpośrednie, potrafiące mówić "nie", zyskują o wiele większy szacunek, choć może nie od razu, niż osoby uległe i przytakujące dlatego zachęcam Cię do większej niezależności.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez szczupły » 24 sty 2010, o 01:09

Twoja depresja, bezsilność i brak motywacji może brać się nie tylko z buntu o którym wspominałeś. Może też wynikać z Twych frustracji, które są następstwem "niedotrzymywania kroku" Twej dziewczynie. Widzę bowiem, że bardzo się starasz, aby dobrze się jej zaprezentować. Nie ma w tym nic złego, ale gdy Ci się nie uda, bardzo Cię to boli. Niepotrzebnie.
Twa dziewczyna jest tak choćby "nad Tobą". Niestety, prawda jest chyba taka, iż sam doprowadziłeś do takiego "wygórowania" partnerki. Przecież w zwiążku każdy powinien być równy. I co z tego, że Ty masz trochę więcej problemów niż ona?
Chyba powinieneś zmienić trochę swe nastawienie. Mniej ulegać, bardziej akcentować swą osobę w związku, być bardziej szczery, bezpośredni i potrafić powiedzieć "nie". To wszystko jednak robić przy wielkim szacunku dla swej dziewczyny.


Chyba problem leży w tym,że jesteśmy być może na innym etapie rozwoju.Ja przez swoje problemy z depresja,brakiem motywacji zawaliłem wiele spraw,na co był wcześniej "odpowiedni" czas. Mam "tyły", które muszę pozamykać.Nawet jak uda mi się coś zakończyć,poskładać to i tak zostaje kwestia,że coś zrobiłem źle albo czegoś nie zrobiłem.Albo ,że coś załatwiłem,ale pewnie źle.
Wydaje mi się,że niedotrzymywanie kroku leży głównie w kwestii finansowej i przez to rodzą się ciągłe problemy. Mieszkamy razem,wspolnie wydajemy pieniadze,akurat ona zarabia wiecej,ja często wydaje pieniądze "których nie mam",niestety potem mam ciągłe obawy i strach czy mi wystarczy do wypłaty.Ciągle słyszę ,że faceci jej koleżanek zarabiają wiecej.Odnoszę wrażenie,że ile bym nie zarabiał to zawsze będzie mało,że nigdy nie dorównam tamtym.Wiem,ze to jest dla niej frustrujace,ale ona wierzy ze bedzie lepiej,chce mnie jakoś kierowac,no żeby nam niby bylo lepiej, tzn wywiera na mnie presje,popedza,ale mnie to tylko dołuje,chyba niewiele nas łączy poza zaleznosciami finansowymi.Może i to niedojrzałe,ale chyba w zwiazku chodzi o cos wiecej. I chyba tu jest troche ta nierównośc między nami.
Mam tylko poczucie winy,że nie moge sprostać tym wymaganiom,kiedyś bym im sprostał,może gdyby nie derpesja i brak czucia czegokolwiek.
To co napisałem jest zagmatwane i poplątane i niepełne,ale tyle mi wlasnie do glowy przychodzi.


Pytanie może głupie,po czym poznać że zwiazek jest zdrowy,albo niezdrowy.
Jeśli komuś z Was w zwiazku jest świetnie,czym to się przejawia,jak ten związek się u was ma?
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez the hooded man » 24 sty 2010, o 20:35

To może najpierw o niezdrowych związkach. Jeżeli którykolwiek z partnerów stosuje jakąkolwiek presję jest to oznaka niezdrowego związku. Presja byś zarabiał więcej jest nie na miejscu. Nie należy jednak mylić presji z mobilizowaniem. Sam powinieneś wyczuć, które działania Twej partnerki są pochodną presji, a które mobilizacji.

Presja:
1. Gdy zauważasz, że jest stosowana dla chęci zysków, ale nie Twoich, a wyłącznie jej. Może być tak, że naciska na Ciebie ze względu na swych znajomych. Chce uzyskać Twe większe dochody, by lepiej wypadać przed nimi.
2. Gdy zauważasz negatywne sytuacje typu:
- zastraszanie
- złość
- krytykowanie
- mentorstwo
3. Gdy nie czujesz, że tak naprawdę Cię wspiera, a jedynie wymaga. Że presja jest jak wymaganie.

Mobilizacja.
Mobilizacja jest pozytywnym oddziaływaniem w związku. Jest naturalnym, że któraś z osób może mieć jakieś problemy, a druga stara się go wtedy zmobilizować do postępów.
Mobilizację poznać głównie po wspieraniu. Widać szczere, takie przyjacielskie chęci partnera moblizującego i jego czułość.
Gdy starania partnera wywołują w Tobie pozytywne uczucia to to jest moblizacja, a nie presja.

Oczywiście presja w wykonaniu Twej partnerki nie przekreśla jej. Należy zauważyć, że i ona może nie radzić sobie z całą Waszą związkową sprawą i stąd jej reakcje mogą być pozbawione czułości czy złośliwe. Może nie być osobą na tyle silną, by reagować należycie. Cała ta sytuacja i ją może przerastać.
Tutaj naprawdę może pomóc szczera rozmowa między Wami. Powiedzenie w niej co Cie boli jest jak najbardziej na miejscu. Tak samo jak zapytanie czy i ją coś aby nie frustruje. Warto też po drodze określić czego tak naprawdę oboje pragniecie.

Związek zdrowy.

1. Partnerzy okazują sobie szacunek.
2. Akceptują autonomiczność wybranka.
3. Rozmawiają ze sobą o swych problemach.
4. Traktują siebie na równi.
5. Ufają sobie.
6. Są szczerze sobą zainteresowani (sprawami partnera, ale też i jego uczuciami, smutkami).
7. Dzielą się ze sobą swym doświadczeniem; wszystkim tym co dotyczy "ja".
8. Okazują uczucia.
9. Są szczerzy.
10. Wspierają się.
11. Ich relacje są przepełnione życzliwością i czułością.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez lili » 25 sty 2010, o 00:28

szczupły,

witaj :lol:

czytam czytam i jako baba stawiam się na miejscu Twojej dziewczyny i moje pytanie jest następujące. Piszesz o tym, że czujesz, że odstajesz, że nie nadążasz za swoją dziewczyną; piszesz o kwestii kasy i o niepozamykanych sprawach z przeszłości oraz o tym, że Twoja dziewczyna wywiera na Ciebie presję.
Parę lat temu byłam w związku, długim i mocnym, ale jak widzisz, piszę byłam, więc już nie jestem. Mieliśmy trochę podobne problemy. Nie finansowe, tak daleko jeszcze wtedy nie zaszliśmy, ale kiedy napisałeś o wywieraniu presji, to jakbym nas widziała. Mój były chłopak też miał "tyły" (głównie chodziło o szkołę) i chociaż nigdy go z tego powodu nie krytykowałam ani nie pozwalałam, aby czuł się przy mnie czy moich znajomych (starszych i bardziej zaawansowanych edukacyjnie) gorzej czy jakoś niefajnie, to doskonale wiedziałam że tak się czuł. Uważałam, że wiele rzeczy na swojej drodze rozwoju szkolno-zawodowego robi źle i starałam się mu zawsze przedstawiać pozytywne i negatywne strony jego wyborów. On zazwyczaj wybierał po swojemu (czyli po najprostszej linii oporu ale bez zaangażowania, bez zainteresowania) i szczerze mówiąc zawsze, po krótkim czasie, okazywało się, że miałam racje, a on żałował. Wybrał złe studia, na których się męczył, narzekał. Ja wtedy próbowałam mówić, że w takim razie może powinien spróbować czegoś innego, ale on bał się, że z innych studiów wyleci, więc już lepiej zostanie na tych. Kiedy oblewał kolejny egzamin i znowu narzekał, ja nie chcąc mówić "a nie mówiłam" nie mówiłam nic. Co jego wkurzało jeszcze bardziej, bo mówił wtedy "jestem tak beznadziejny że nawet nie masz sił tego komentować?" Więc kiedy raz skomentowałam, to się załamał, że go dołuję i wywieram presję, więc z powrotem zaczynałam milczeć. I tak w kółko, rozumiesz. Trochę to była z jego strony taka wyuczona bezradność. Strasznie narzekał na swoje życie, ale bał się wprowadzać zmian. Wolał czekać na to co mu życie przyniesie, niż robić z tym życiem co chce. Nie brał spraw w swoje ręce, nie podejmował wyzwań, dawał się nieść fali. Czasem niestety schodził pod wodę.
Kiedy te napięcia przenosiły się też na nasze relacje, któregoś razu zapytałam "jak mam Cię wspierać, żeby Ci pomóc, żebyś był zadowolony? Kiedy nie mówię nic, jesteś wściekły, że nic nie mówię' kiedy mówię prawdę, wpadasz w depresję". Nie potrafił mi odpowiedzieć. Oczekiwał chyba ode mnie, że zawsze będę go głaskała po główce, nawet jak zrobi największe dziadostwo, przed którym i ja i jego rodzice go przestrzegają. Nie doceniał szczerości ani zdrowej motywacji w stylu "no trudno, tym razem się nie udało, spróbujmy jeszcze raz, pomogę ci" tylko wpadał w doła i oczekiwał chyba ode mnie, że wpadnę w doła razem z nim.
Nie przekreślam go całkowicie, to cudowny, szlachetny i absolutnie prawy człowiek. tylko właśnie naszym problemem było to, że nie potrafiłam mu konstruktywnie pomóc. A on nie potrafił powiedzieć, jakiej pomocy by oczekiwał.
Czy ty umiałbyś konkretnie zdefiniować, czym Twoja dziewczyna jak piszesz wywiera na Tobie presję? I jak mogłaby Ci pomóc? To pozornie banalne pytanie, a jednak my nie umieliśmy na nie odpowiedzieć. A Ty umiesz?

pozdrawiam

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez ewka » 25 sty 2010, o 10:21

Ja bym chyba na razie dziewczynę i związek odstawiła na drugi tor... to znaczy bym się tak sama ze sobą umówiła, że w tej chwili JA jest najważniejsze. Twoja dziewczyna jakby "nie dorosła" do Twojego problemu (przynajmniej na dzisiaj), więc jesteś tak trochę sam z tym wszystkim (dzięki terapii to poczucie osamotnienia może nie być tak dotkliwe)... no i może wreszcie byś ją zakończył. A kiedy zakończysz - zaczniesz postrzegać wszystko inaczej i zaczną się prostować wszystkie pokrzywione sprawy... myślę, że potrzeba Ci teraz cierpliwości, bo efekty NA PEWNO będą, ale nie od razu i z tym trzeba się liczyć.

Podobno jest tak, że aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę - samo się nic nie zrobi.

Trzymam kciuki.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez szczupły » 26 sty 2010, o 14:56

dzięki lili, widzę że "mamy" podobną historię...

Strasznie narzekał na swoje życie, ale bał się wprowadzać zmian. Wolał czekać na to co mu życie przyniesie, niż robić z tym życiem co chce. Nie brał spraw w swoje ręce, nie podejmował wyzwań, dawał się nieść fali. Czasem niestety schodził pod wodę.
Kiedy te napięcia przenosiły się też na nasze relacje, któregoś razu zapytałam "jak mam Cię wspierać, żeby Ci pomóc, żebyś był zadowolony? Kiedy nie mówię nic, jesteś wściekły, że nic nie mówię' kiedy mówię prawdę, wpadasz w depresję". Nie potrafił mi odpowiedzieć. Oczekiwał chyba ode mnie, że zawsze będę go głaskała po główce, nawet jak zrobi największe dziadostwo, przed którym i ja i jego rodzice go przestrzegają. Nie doceniał szczerości ani zdrowej motywacji w stylu "no trudno, tym razem się nie udało, spróbujmy jeszcze raz, pomogę ci" tylko wpadał w doła i oczekiwał chyba ode mnie, że wpadnę w doła razem z nim.
Nie przekreślam go całkowicie, to cudowny, szlachetny i absolutnie prawy człowiek. tylko właśnie naszym problemem było to, że nie potrafiłam mu konstruktywnie pomóc. A on nie potrafił powiedzieć, jakiej pomocy by oczekiwał.
Czy ty umiałbyś konkretnie zdefiniować, czym Twoja dziewczyna jak piszesz wywiera na Tobie presję? I jak mogłaby Ci pomóc? To pozornie banalne pytanie, a jednak my nie umieliśmy na nie odpowiedzieć. A Ty umiesz?


Lili w pewnym sensie zazdroszcze Twojemu facetowi, że miał problemy z którymi przynajmniej mógł się podzielić i które nie były bagatelizowane.Z tego co piszesz on nie chciał tej pomocy, bo uważam że słowa które mu mówiłaś są były bardzo wspierające, no te w stylu "no trudno, tym razem się nie udało, spróbujmy jeszcze raz, pomogę ci". Właśnie dlatego mu zazdroszczę, że miał taką kobietę, która w ten sposób podchodzi do sprawy,a nie poprzez wrzaski ,krzyki,wyzywanie od idiotów itp.Poprostu trudno mi sobie pozwolić na błąd,a jak coś nie wyjdzie to ukrywam :/ Wiem to też moja wina i mój zły sposób postępowania.Chociaż jak jej coś nie wyjdzie, to nigdy nie przyszło mi do głowy,aby ją oskarżać,że jest głupia,idiotką i tym podobnie.
Właśnie tu mam taką trudność,że jakoś ją pociesze,wysłucham,nie dowalam jej jeszcze, próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie,a w odwrotnym kierunku czuje się cholernie winny i nieadekwatny.

No te pytania, które zadałaś są pozornie banalne. Jeśli chodzi o wywieranie presji, to...bardzo trudno mi to ując w słowa. Kurcze, tak ogólnie mowiac ,to zrób to i tamto, albo bądz taki i taki, bo to co robisz jest głupie, idiotyczne,wszyscy jakoś to zrobili a Ty nie możesz.Wszystko co robie jest dsłownie oceniane, najmniejsza rzecz.Nie wiem po co...
Tutaj wyżej the hooded man napiisał że,"Gdy nie czujesz, że tak naprawdę Cię wspiera, a jedynie wymaga. Że presja jest jak wymaganie." Właśnie ona robi to chyba żeby jej było łatwo.Wiem ,że nie po to siię żyje żeby było łatwo,ale dołowanie i gnojenie, naciiskanie gdy ktoś ma problem,wcale mu nie pomaga w rozwiązaniu.Tekst "Ty masz zawsze jakieś problemy" mi nie pomaga. Wiem też że problem głęboko leży też u mnie, wynika to z mojej depresji, ja bym bardzo chciał szybciej iść do przodu,zmieniać się ,nawet zmienić wiele żeby nam było lepiej...ale idzie mi obecnie bardzo powoli...wszystko.Dla niej moje złe samopoczucie to jakiś wymysł,lenistwo. Kiedyś miałem wiele marzeń ,wiele planów,wiedziałem co chciałem robić,miałem na to siłę i energię,byłem jednym z najlepszych studentów na roku,można powiedzieć że chciało mi się żyć...

Ja też rozumiem,że może jej ta sytuacja nie odpowiadać, być dla niej trudna. Ona raczej nie potrafi mi pomóc, wiem ,ona jest bardzo emocjonalna,choleryczka,często histeryzuje,ale ok nie zmieniam jej w osobę spokojną ,opanowaną bo po co,jest sobą i to mnie cieszy.
według niej ciiągle coś robie...fajnie albo nie fajnie...nie mamm tak coś poprostu.

Jak zauważyłem Lili trudno mi było odpowiedzieć na te pytania KONKRETNIE...
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez the hooded man » 26 sty 2010, o 20:21

szczupły napisał(a):Kiedyś miałem wiele marzeń ,wiele planów,wiedziałem co chciałem robić,miałem na to siłę i energię,byłem jednym z najlepszych studentów na roku,można powiedzieć że chciało mi się żyć...

To świetnie, że tak było. Pora żeby to wróciło.
Rozumiem, że zawaliłeś wiele spraw i jesteś w nich "do tyłu". Moim zdaniem powinieneś o tym zapomnieć. Wiem, ze nie jest łatwo, gdyż błędy z przeszłości często ciażą w jakiś sposób dalej, jednak tych błędów już nie zmienisz. Na szczęście możesz zmienić obecną sytuację. Na pewno masz jakieś pragnienia. Trzeba poszukać tylko dróg do ich spełnienia.
Moim zdaniem powinieneś powrócić do swego starego trybu życia, a więc głowy pełnej pomysłów, planów i wielkich ambicji. Nie jest za późno, aby zrealizować choćby część ze swych pragnień, nawet za cenę tego związku.

Z mojej perspektywy wygląda tak, że Twój związek za bardzo Cię absorbuje. Całkowicie Cię on pochłonął i wyczerpuje emocjonalnie. Poza tym nie masz chyba czasu na realizację siebie, swych marzeń.
Za bardzo starasz się jej coś udowodnić. Wykańcza Cię to. Pomyśl też czasem o sobie. Nie chodzi tu o jakiś egoizm, wręcz przeciwnie. Jeżeli postarasz się zrobić coś dla siebie, to wyjdzie Wam obojgu to tylko na dobre, a sam zyskasz lepsze samopoczucie. Wzrośnie także Twe poczucie wartości, a i nawet Twa partnerka będzie chyba zadowolona widząc, że czynisz postępy. Mam tu na myśli takie rzeczy jak np. znalezienie nowej pracy. Albo na przykład takie coś:
Jeżeli marzyłeś zawsze o zrobieniu prawa jazdy, to po prostu go zrób.

Takich rzeczy, których dla siebie możesz zrobić są tysiące. Zasada jest tylko jedna:

masz się poczuć przez to lepiej.

To mogą być nawet takie prozaiczne rzeczy jak zmiana starego swetra na nowy, czy zmiana wody do golenia. Zrób coś dla siebie, gdyż za dużo myślisz jak tu dogodzić swej partnerce.

Niestety, prawda jest taka, że Twe złe samopoczucie jest w dużej mierze pochodną Twych reakcji na zachowanie Twojej dziewczyny wobec Ciebie. Niestety, gdy będziesz ciągle tylko przyjmował cięgi na swe plecy, bez powiedzenia co Cię boli i jakiś reakcji, to będzie się to ciągło cały czas.
Podam Ci przykład jak walczyć, gdy jesteś atakowany w sposób jaki atakuje Cię Twa dziewczyna.
Mówiłeś, że często używa porównań Ciebie do innych. Naturalnie nie powinieneś jej na takie coś pozwalać, gdyż jest to z jej strony forma manipulacji (przypuszczam, że niezamierzonej), która Cię tylko dobija i nie leczy danego problemu.
Gdy zastosuje porównanie nie obawiaj się użyć na przykład takich słów:

"Czy sądzisz, że interesuje mnie jakaś osoba"?

Możesz następnie dodać mniej więcej coś takiego (oczywiście jeżeli tak naprawdę uważasz):

"Interesujesz mnie tylko Ty i ja i robię wszystko, aby było nam lepiej. Nie kłóćmy się, nie złośćmy. Pomyślmy jak razem pokonać nasze problemy. Zróbmy to naszą miłością, a nie złością. Dla nas".

To jest prawidłowa reakcja na nieprawidłową Twej partnerki. Reakcja, która może w tej sytuacji pomóc.
To jest tylko przykład. Generalnie chodzi mi oto, iż powinniście wychodzić swym problemom naprzeciw, razem, gdyz wyglada to tak, iż ona ci ponazdaje, a Ty pozostajesz na to bierny, a później zamykasz się po tym tylko w swym świecie i w nim lamentujesz z tego powodu. To są tylko gwoździe do trumny.

Kolejny przykład. Piszesz, że mówi ona, iż masz robić tak, a tak.
I znowu nie należy podkulać ogona tylko trzeźwo podejść do sytuacji. Możesz najprościej zapytać:

A dlaczego właśnie tak, i po co?

To ją postawi w niezmiernie kłopotlowej sytuacji, gdyż pewnie sama dokładnie nie wie po co miałbyć to robić akurat tak. Po tym może powoli zaprzestywać takich ataków.

Ponadto możesz zaproponować, że wolałbyś zrobić to tak, jak pragniesz albo powiedzieć:

"Zróbmy to tak, by dla nas było jak najlepiej".

To uświadomi jej, że jesteście dwójką kochającą się i że Tobie bardzo zależy na Waszym szczęściu oraz zmusi ją do rozmyślań nad zdrowymi rozwiązaniami danego problemu.

Podsumowując:
Nie obawiaj się mówić przy niej, ale bez kłótni.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez lili » 27 sty 2010, o 01:54

szczupły

wiesz co, to że twoja pani brzydko do ciebie i o tobie mówi to jest inna kwestia troche. niewychowania raczej, bo nie powinno sie tak mowic do drugiej osoby jesli jest sie kulturalnym czlowiekiem, nie wolno wrecz moim zdaniem. tylko z ta cholerycznoscia jest tak.

moj drugi facet byl na mnie notorycznie wsciekly,bo bylam niecholeryczna. bo uwielbialam ciche dni. bo nie umialam sie wsciec i powiedziec wprost "spier..liles, napraw" tylko zachowywalam stoicki spokoj i mowilam jak to on okreslal "jak bezplciowy prawnik wynajety na pieniadze". No tak mam :) i tu nie moge mu odmowic racji 8) On wolal kawe na lawe bo byl wybitnie niedomyslny. A ja, w dobrej wierze, sobie myslalam "odetchnij, przeczekaj, nie rozdmuchuj jeszcze teraz, nie badz upierdliwa i gderliwa, moze on sie kapnie i sprawa sie sama wyjasni bez klotni". No i sie zazwyczaj nie wyjasniala. :lol:
Tylko widzisz, to pokazuje, jak roznych rzeczy ludzie moga od siebie oczekiwac. Sa tacy ktorzy lubia krzyczec i lubia slyszec wykrzyczane komunikaty; sa tacy ktorzy lubia "po prawniczemu" rozwiazywac problemy. Maaaaaasakra jest jak jedno chce tak a drugie tak.

A co do tego, jaki to szczescliwy byl moj eks numer jeden majac kogos takiego jak ja- srednio chyba byl szczesliwy. Jak napisalam- nie umial uniesc tego, ze stawiam mu wymagania, niewazne, jakim jezykiem, czy grzecznym czy niegrzecznym. Tutaj tez kolejna roznica- sa ludzie zdobywcy- konkwistadorzy i ludzie, ktorzy lubia po prostu dac sie poniesc fali.

Nie wiem co ci poradzic serio. Moze daj swojej dziewczynie przeczytac to wszystko co tutaj jest napisane? Bo jak dla mnie calkiem wprost sie wyrazasz i dosc jasno opisujesz co ci lezy na watrobie. A jesli nie chcesz, to pogadaj z nia " po prawniczemu" :lol: Pokaż jej, ze tak tez sie da. Powiedz grzecznie i opanowanie, ze wolalbys, zeby skoro juz musi cie opieprzac, opieprzala cie kurtuazyjnie. Ma ona poczucie humoru? Zalapie taki dowcip?
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez szczupły » 27 sty 2010, o 13:45

Mówiłeś, że często używa porównań Ciebie do innych. Naturalnie nie powinieneś jej na takie coś pozwalać, gdyż jest to z jej strony forma manipulacji (przypuszczam, że niezamierzonej), która Cię tylko dobija i nie leczy danego problemu.
Gdy zastosuje porównanie nie obawiaj się użyć na przykład takich słów:

"Czy sądzisz, że interesuje mnie jakaś osoba"?


Tak widzisz jakoś te słowa do niej nie przemawiają, na takie pytanie ma jedną odpowiedź:"A co Ciebie wogóle interesuje?!, nic Cie nie interesuje, żyjesz sam w tym swoim świecie i nic Cie już nie interesuje", lub"Bo on(jakaś osoba) to jakoś może a Ty to co"
Prawda, pewnie w jakimś stopniu żyję w swoim świecie, ale wiem że porównywanie do kogoś nie ma żadnego sensu, bo po co.

Co do dalszej Twojej wypowiedzi, robie podobnie jak napisałeś. Ale tu jest chyba zbyt duża różnica charakterów, jak ona na mnie się "wydziera" moje spokojne odpowiedzi wprowadzają ją w jeszcze większy szał. Że ona nie rozumie ,że ona na mnie krzyczy a ja tak spokojnie siedze i spokojnie mówie. Z doświadczenia wiem ,że jak ja zaczynam krzyczeć to dochodzi to tego ,że się wyzywamy od niewiadomo kogo. Dla mnie to bez sensu i mi nic nie daje. Bo to nie zbyt przyjemne wyzywać kogoś i mało dojrzałe a tym bardziej bliską osobę. Nie potrafie tak źle o kimś mówić ,tym bardziej że tak nie myśle.Mam nadzieje ,że ona nie myśli tego co wykrzykuje czasem,ale poprostu tak robi, jak jest zezłoszczona.

Jak napisała niżej Lili, jestem chyba jak ten prawnik wynajety za pieniadze, bo nie umiem sobie radzic w kłótniach, wole na bardziej spokojnie. Wiem ze w kłótni potrafię bardzo zranić jak chcę, potrafię komuś dowalić słowami, ale nie robie tego. Chyba lepiej powiedzieć coś na spokojnie , bo samo wyzywanie jest mało konstrukcyjne.

Jak napisała Lili "Maaaaaasakra jest jak jedno chce tak a drugie tak."
No masakra. Choć wiem ,że trudny charakter (no moj tez łatwy nie jest) wynika z jej cholerycznego ojca, który uważa że zawsze wszystko robi dobrze, a nawet jak zrobi coś źle to tak przekręci że będzie to wina drugiej strony.
To może dlatego,że jej coś nie wyjdzie zruca to na mnie.
Zgadzam siię z tym co napisałeś the hooded man, że moje odczucia o mnie sa pochodna nna jej zachowania wobec mnieTrudno mi z tym,po mam czasem nieadekwatne poczucie winy, nawet jak to mnie "nie dotyczy" :/
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez Loli » 30 sty 2010, o 01:04

---------- 23:04 29.01.2010 ----------

Nie ma związków idealnych. Idealne są tylko wyobrażenia i pragnienia o związku. Wszyscy mają swoje problemy i nawet jeśli gdzieś po drodze popełniliście błąd, jak brak szczerej komunikacji z obawy na rezultat, wszystko jest do naprawienia. Najgorsze co można zrobić, (kiedy coś trapi jednego z partnerów) to zamykanie się w sobie w obawie przed niezrozumieniem, odrzuceniem lub przez brak poczucia sensu, ze rozmowa moze coś zmienić. Jeśli dwoje ludzi łączy prawdziwe uczucie, to pomimo obaw trzeba otworzyć sie na partnera. Im dłużej pozostaniesz sam ze swoimi myślami, tym więcej złych myśli będzie prześladowało Twój umysł. Musisz pomimo obaw otworzyć się na swoją partnerkę, nawet jeśli obawiasz się jej reakcji. Jeśli wcześniej zareagowała emocjonLNIE NIE ZNACZY że i następnym razem tak się stanie. Ludzie uczą się niestety na wlasnych błędach, ale jeśli potrafią je dostrzec jest ogromna szansa na budowanie przepięknego związku. Każdy człowiek jest inny. Każdemu czlowiekowi należy dać szanse. Nie jedną, dwie lub trzy, ale przez całe życie. Postaraj się spokojnie porozmawiać o swoich uczuciach, emocjach, obawach. Wysłuchaj co ona ma do powiedzenia. Poproś o zachowanie spokoju gdyż niepotrzebne nerwy wprowadzą złe emocje, ktore zakończą bezowocnie każdą rozmowę. Poproś o cierpliwość. Powiedz, ze liczysz na wyrozumiałość, bo sytuacja jest dla Ciebie trudna. Najgorsze co mozna zrobic to zamnkąć się w sobie, nie rozmawiać. Trzeba przełamywac złe doświadczenia. Każdy je ma. Wierzę, że Wasz związek przetrwa. Zbudujecie go szczerze ze sobą rozmawiając. Nie zrażajcie się własnymi emocjami. Jesteśmy tylko ludźmi i emocje mniejsze lub większe zawsze towarzyszą trudnym rozmowom. Najgorsze co możesz zrobić to uciekać od rozmowy ze swoja dziewczyną, bo się boisz, bo kiedyś źle zareagowała. Ucieczka niczego nie naprawi, ale może wszystko zniszczyć. Problemy trzeba rozwiązywać wspólnie. Same się nie rozwiążą ani czas ich nie rozwiąże. Głowa do góry. Uwierzcie w siebie i Waszą miłość. Rozmawiajcie. Nie wywlekajcie przeszłośći, ale na jej bazie i jej błędach budujcie nowy, szczery, otwarty związek.Musisz powiedzieć o wszystkim co Cię trapi, nurtuje, zastanawia, sprawia ból. Jeśli tak dlugo juz jesteście razem, układało sie średnio, a nadal jesteście ze sobą, to musi Was łączyć silne uczucie. Ono jest zawsze bazą i wiele można na takiej bazie zbudować, przy odrobinie cierpliwości i wyroaumiałości dla inności drugiego czlowieka. Troche zboczyłam z tematu, ale takie ogólne wnioski pewnie przydadzą się nie tylko Tobie SZCZUPLY, bo wszystkie pary, zanim na dobre się dotrą, borykają sie z podobnymi problemami. A kiedy po długich rozmowach emocje przestaną brać górę, będziecie każdego dnia bardziej szczęśiwi. Głowa do góry. Nie uciekaj. Rozmawiaj :)

---------- 00:04 30.01.2010 ----------

I jeszcze jedno. Każdy związek przeżywa lepsze i gorsze chwile. Czasem problemy nas przerastają i wiem, że bardzo trudno o nich zapomnieć. Ale trzeba podjąć próbę by służyły one budowaniu lepszej przyszłośći. Nie zadręczaj się własnymi myślami. Jeśli nie podejmiesz rozmowy, zadręczysz się domysłami. Musisz jednak na taką rozmowę być gotowy. Nie zarzucaj niczego ani sobie ani partnerce. Szukajcie wzajemnie najlepszych dla Was rozwiązań. Niech rozmowa Was buduje, a nie jeszcze bardziej dołuje! Odwagi !!!
Loli
 
Posty: 2
Dołączył(a): 29 sty 2010, o 22:55
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez the hooded man » 6 lut 2010, o 12:48

Szczupły.

Moim zdaniem postępowanie Twej dziewczyny nie jest wyłącznie konsekwencją jej cholerycznego charakteru.

Myślałeś nad terapią małżeństw? Po prostu, aby wspólnie udać się do psychologa? Naprawdę, z mojej perspektywy wygląda to tak, że także i ona ma swoje większe lub mniejsze problemy (że tak to nazwę) i że wspólny wypad do psychologa mógłby pomóc.

Nie potraficie po prostu zbudować udanej związkowej relacji i czuję, że może to być bardzo trudne. Twa dziewczyna chyba nie jest do końca zainteresowana budowaniem właściwych relacji. Tzn. inaczej - blokuje się niejako na Twe szczere chęci i przez to wygląda to tak, iż to głównie Ty próbujesz coś zbudować, a ona może nie burzy, ale i nie buduje. Blokuje się i co najgorsze nie wygląda, aby chciała to zmienić.

Jeżeli Ty nie przekonasz jej, by zwróciła się ku budowaniu szczęścia, a nie zwracaniu uwagi na - powiem kolokwialnie - pierdoły, to widzę rozwiązanie w terapii małżeństw.
Naturalnie podtrzymuję moje zdanie odnośnie terapii humanistycznej (jak i innych moich wskazówek, w wielkiej mierze właśnie humanistycznych) i dalej uważam, iż bardzo by Tobie ona pomogła.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez szczupły » 9 lut 2010, o 01:37

Naprawdę, z mojej perspektywy wygląda to tak, że także i ona ma swoje większe lub mniejsze problemy (że tak to nazwę) i że wspólny wypad do psychologa mógłby pomóc.


Tak , ona ma problemy, takie "normalne" i powiem szczerze że zawsze staramy się je wspólnie rozwiązać. Problem jest taki,dla mnie, że moim zdaniem ona na te swoje problemy reaguje bardzo emocjonalnie, panika, płacz i histeria, tzn niewspółmiernie do tego jakie one są. Ona jest takim troche raptusem, chce wszystko mieć już tu i teraz ,nie potrafi troche poczekać , pomyśleć itp.Dla mnie są to troche dziwne reakcje, no ale ona poprostu tak reaguje na problemy...dla mnie przewaznie błahe i spokojnie do ogarnięcia.
Zauważyłem już z czym to ja mam tu problem. Chodzi o jej reakcja na jej problemy, i moje odczucia z tym zwiazane. Tak mi sie wydaje,ze ja widzac to jak ona reaguje na te swoje i moje te raczej niezbyt skomplikowane problemy, które ja rozkładają, nie mówie jej o swoich tych dla mnie poważnych, ponieważ mam dziwne odczucie że ona tego nie udzwignie. Że sie załamie albo wpadnie nie wiem w co. Że tylko zacznie histeryzowac i koniec koncow wcale mi to nie pomoze tylko jeszcze dobije. Nie wiem czemu tak robie i czy robie to poprostu intuicyjnie aby ja jakos uchronic.
Poprostu blokuje mnie to, ze widzac jej reakcje na moje małe problemy,ze ja doprowadze do depresji, ze ona przeze mnie musi cierpiec itp boje się mówić jej o tych większych i czuje się bardzo samotny.
No i być może przez TO nie potrafimy zbudować udanej relacji:/
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez the hooded man » 9 lut 2010, o 19:29

Rozumiem Cię. Zazwyczaj osoba, która przeszła w życiu więcej, potrafi poradzić sobie lepiej z danym problemem niż osoba nie mająca do tej pory większych problemów. Chyba jest tak u Was, bowiem radzisz sobie jak widać lepiej.

Zgadza się - to, że często nie potraficie działać w czasie problemów wspólnie i to, że musisz dusić część z nich w sobie, nie przyczynia się do budowania udanej relacji. Chciałbym zwrócić jednak Twą uwagę na post, który napisałem wcześniej. Dotyczył on cech zdrowego związku. Jest tam wyszczególnionych jedenaście punktów. Moim zdaniem warto robić wszystko, aby do ich osiągnięcia dążyć. Oczywiście, aby osiągnąć każdy punkt potrzeba mnóstwa pracy, ale da się to zrobić.
Oprócz tych punktów, warto byłoby wiedzieć czego tak naprawdę od siebie (a także od życia) oczekujecie, jakie macie plany oraz cele. Samo ich określenie już podziała na Was niezmniernie mobilizująco i refleksyjnie. Wiele dobrego może się przez to wydarzyć.

Myślę, że najlepszym co oboje możecie w tej chwili zrobić to porozmawiać o Waszym związku. Jesteście już ze sobą długo, a nie układa się Wam najlepiej. Oboje z tego powodu cierpicie. Powiedz jej o tym. Powiedz, że chcesz to zmienić. Przecież liczy się Wasze dobro. Powiedz, że chcesz, aby było dobrze.
Oczywiście ze względu na możliwość rozhisteryzowanych reakcji Twej dziewczyny ta rozmowa może być bardzo ciężka, ale chyba nie ma wyboru. Po prostu usiąść do stołu i spróbować porozmawiać o związku. Powiedzieć co Cię boli i czego oczekujesz. Myślę, że nawet warto jej pokazać, czy opowiedzieć o tych punktach cechujących udany związek (jeżeli oczywiście zgadzasz się z nimi). Powiedzieć, że pragniesz, aby on właśnie tak wyglądał i chciałbyś, abyście coś w związku z tym robili. Że interesuje Cię wyłącznie Wasze dobro i że chcesz do tego zmierzać wspólnie.

Myślę, że warto też postawić w takiej rozmowie na szczerą czułość. Co mam na myśli? Jeżeli na przykład pragniesz czule objąć swą dziewczynę w czasie takiej rozmowy, czy w jakimś jej fragmencie, to zrób to. Takie działanie uwiarygodni Twe słowa, a ponadto dasz tym do zrozumienia, że rzeczywiście działasz dla Waszego dobra; z serca. Nie obawiaj się takich czułości. Czułe reakcje uspokajają nerwowość i rozhisteryzowanie, a to przecież nęka Twą dziewczynę.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez szczupły » 9 lut 2010, o 23:50

Chciałbym zwrócić jednak Twą uwagę na post, który napisałem wcześniej. Dotyczył on cech zdrowego związku. Jest tam wyszczególnionych jedenaście punktów. Moim zdaniem warto robić wszystko, aby do ich osiągnięcia dążyć. Oczywiście, aby osiągnąć każdy punkt potrzeba mnóstwa pracy, ale da się to zrobić.



Umknął mi ten post wcześniej.
Spróbuje jakoś rozwinąć te zagadnienia pod Nas.

1. Partnerzy okazują sobie szacunek.

Są sytuacje kiedy ona kpi ze mnie przy rodzicach, rodzinie, że coś nie takk zrobiłem, jestem czasem wyśmiany(boli to bo nigdy bym tego nie zrobił, to okropne dla drugiej osoby).Ale są momenty gdzie też nie okazuję jej szacunku,ale to na jej brak szacunku do mnie.Alle też jeśli chodzi o mnie niemówienie prawdy jest brakiem szacunku?

2. Akceptują autonomiczność wybranka.

Trudno mi na to odpowiedzieć, dokładnie nawet nie wiem o co chodzi.Akceptuje to że ona jest niezależna, akceptuje to co na robi, jej pracę, zainteresowania. Ona jakby nie akceptuje mojego stanu rzeczy, mojej sytuacji, kktóra jakby nie było wpływa na nią.

3. Rozmawiają ze sobą o swych problemach.

No niie rozmawiają, w sensie ja nie rozmawiam, czuje się nie rozumiany i się ponadto boję,wspominałem wyżej dlaczego.

4. Traktują siebie na równi.
Nie porównuje jej do siebie,że jest mniej równa czy bardziej.No ale mam poczucie ,że jestem troche gorszy, bo moje błędy są mi ciągle wypominane.

5. Ufają sobie.

Hmm no ja chyba nie ufam, bo nie mówię o problemach.

6. Są szczerze sobą zainteresowani (sprawami partnera, ale też i jego uczuciami, smutkami).

Ja chyba za bardzo jestem zainteresowany ją,jej sprawami ,za mocno, no co jest niedobre. Jeśli chodzi o nią to ja jakoś nie widze jej szczerego zainteresowania moimi sprawami,smutkami,itp.Tzn jest zainteresowana gdy ma to bezpośredni związek z nią, że jej "robi dobrze" lub "robi źle".


7. Dzielą się ze sobą swym doświadczeniem; wszystkim tym co dotyczy "ja".

Jakoś mało ja się dzielę, bo wydaje mi sie że ona szczerze nie słucha. Ona się dzieli swym doświadczedniem ze mną.

8. Okazują uczucia.

W jakimś tam stopniu,ale na pewno mogłoby być lepiej.

9. Są szczerzy.

Ja na pewno nie jestem szczery, tzn nie mowie jej szczerze o swoich problemach, boje sie jej reakcji, boje siie ze tylko ja obciaże i nic to nie da.

10. Wspierają się.

Cholera,czy ja wiem, staram sie ja wspierać, jak ma problem to zawsze jej pomagam, moze nie tak duzo mowie wspierajacych rzeczy,bardziej tak dzialaniem, no napewno nie dowalam.Czy ona mnie wspiera, no nie wiem,pewnie tak tylko że ja tego nie czuje. Może to moj problem z przyjmowaniem wsparcia. Tzn za problemy przewaznie jestem ganiony ze sobie nie radze itp.

11. Ich relacje są przepełnione życzliwością i czułością.

No mam takie wrażenie,że mój stosunek do niej jest przepełniony bardziej życzliwością a mało czułością, a ona zachowuje się bardziej czule a mało życzliwie. Ale czy to wogóle może się wykluczać???

Chyba widać, z tego co tu napisałem ,że ja jestem ten dobry i fajny a ona ta zła. :? Nie nie jest tak, też mam swoje wady,które wpływaja bardzo na ta relacje.

Oprócz tych punktów, warto byłoby wiedzieć czego tak naprawdę od siebie (a także od życia) oczekujecie, jakie macie plany oraz cele. Samo ich określenie już podziała na Was niezmniernie mobilizująco i refleksyjnie.

Zawiesiłem siię nad tym chyba z 10 minut.Od życia...? no chciałbym uporać siię z depresją, iśc na terapie poukładać sobie przeszłość żeby mnie teraz tak nie kopała, w końcu żyć i mieć oparcie w sobie, mieć szczęśliwą rodzinę, wspierajaca, nie musze miec góry pieniedzy,chce robic to co sprawia satysfakcje i czuje sie w tym dobrze,chce być szczęśliwy, być rozumianym, docenianym,no nie często,ale tak szczerze. Czego ona ode mnie oczekuje? no zebym duzo zarabial,zeby mogła wydawac na co chce, zeby ona mogla sie zajac przyjemnymi rzeczami, żebym podejmował szybciej decyzje tak już teraz bez zastanawiania się,dawał z góry odpowiedzi,zebym byl silnym facetem, takim raczej bez problemow, bo ona ma swoje,zebym ja wspieral, ciagle mowil ze kocham...pewnych rzeczy co tu napisałem nie usłyszałem wprost,ale tak to odbieram.No troche sie różnimy. Plany mamy podobne alle ich realizacja idzie opornie, bo nie potrafimy "współpracować".
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: afexetienuav i 161 gości

cron