choć wszystko wiem wciąż kocham za bardzo.........

Problemy z partnerami.

Postprzez beata82 » 9 sty 2010, o 21:06

---------- 20:04 09.01.2010 ----------

Zdaję sobie sprawę jak nielogiczne i autodestrukcyjne potrafi być postępowanie osoby w toksycznym związku. Potrafiłam siedzieć cały weekend w domu, mimo, że na dworze było ciepło, że znajomi zapraszali mnie na wycieczkę, bo On miał przyjechać. Po jakimś czasie dzwoniłam dlaczego się spóźnia, nie odpowiadał, pisałam na GG, nadal nic, ale czekałam dalej. Po 3 godzinach zaczynałam płakać, ale czekałam i ...nie traciłam nadziei, że może jednak przyjedzie, wcale mnie nie oszukał. Nie doczekałam się nigdy, a gdy dzwonił po 3 miesiącach biegłam do niego jak głupia od nowa. Możesz być sama, tylko o tym nie wiesz. Ja się tak bardzo bałam być sama, że miałam koszmary na ten temat. W końcu postanowiłam, że spróbuję, co mi szkodzi, przecież i tak jest źle i tak nie jestem szczęśliwa. Co się okazało? To był najlepszy czas w moim życiu, ukończyłam zaległe kursy, odkryłam nowe zainteresowania, poczułam się tak lekko, tak wesoło i młodo. Spróbuj to jest właśnie ta ulga, której szukasz w chorych związkach

---------- 20:05 ----------

Zdaję sobie sprawę jak nielogiczne i autodestrukcyjne potrafi być postępowanie osoby w toksycznym związku. Potrafiłam siedzieć cały weekend w domu, mimo, że na dworze było ciepło, że znajomi zapraszali mnie na wycieczkę, bo On miał przyjechać. Po jakimś czasie dzwoniłam dlaczego się spóźnia, nie odpowiadał, pisałam na GG, nadal nic, ale czekałam dalej. Po 3 godzinach zaczynałam płakać, ale czekałam i ...nie traciłam nadziei, że może jednak przyjedzie, wcale mnie nie oszukał. Nie doczekałam się nigdy, a gdy dzwonił po 3 miesiącach biegłam do niego jak głupia od nowa. Możesz być sama, tylko o tym nie wiesz. Ja się tak bardzo bałam być sama, że miałam koszmary na ten temat. W końcu postanowiłam, że spróbuję, co mi szkodzi, przecież i tak jest źle i tak nie jestem szczęśliwa. Co się okazało? To był najlepszy czas w moim życiu, ukończyłam zaległe kursy, odkryłam nowe zainteresowania, poczułam się tak lekko, tak wesoło i młodo. Spróbuj to jest właśnie ta ulga, której szukasz w chorych związkach

---------- 20:06 ----------

Chyba niechcący wysłałam to samo dwa razy :wink:
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez Asik35 » 10 sty 2010, o 12:42

Zmiana nie dokonuje się od razu,nie jest spektakularna i nie ma przy tym trzęsienia ziemi...zmiana to małe sukcesy,najpierw niezauważalne,ale przyjaciele,terapeuta mówią,że widzą w nas kogoś silniejszego niż przed rokiem.zmiana to jeden krok do przodu i dwa do tyłu. Błędy będą się zdarzać,bo na tym polega nauka....pamiętam jaka byłam rozczarowana, gdy po 2 latach intensywnej terapii poznałam kogoś i byłam tak pewna siebie,że tym razem się uda,a tu niestety, znowu porażka....ale tym razem przechodzę ją zupełnie inaczej....i idę dalej...
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez beata82 » 10 sty 2010, o 14:35

Najgorsze jest to, że nawet gdy się znajdzie kogoś odpowiedniego, kto daje nam to wszystko czego nigdy nie otrzymałyśmy od toksycznego partnera to i tak się ciągle myśli żeby do niego wrócić. Czasami budzę się rano z nieprzezwyciężoną ochotą, żeby do niego napisać zadzwonić do niego. Po co? Nie mam pojęcia. Przepłakałam przez niego wiele godzin, postawił mnie w wielu głupich sytuacjach i oszukał mnie wiele razy, a i tak coś się czasami budzi w głowie, żeby wrócić do niego, że jednak będzie lepiej, on się poprawi :wink: Mam wrażenie że mam głowie coś takiego, że nie spocznę dopóki nie narobię sobie kłopotów. Dopiero jak bym do niego wróciła, albo znalazła sobie kogoś równie złego zaznałabym paradoksalnie... uczucia ulgi i głębokiego spokoju, że wreszcie wszystko jest na miejscu. Mimo, że znam konsekwencje i wiem, że nie dalej niż za miesiąc będę płakała i on mnie wystawi do wiatru kiedy go będę potrzebowała, mimo wszystko mam ochotę wrócić do niego każdego dnia. Myślę, że to jest właśnie największy dramat kobiet kochających za bardzo
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez maaszka » 12 sty 2010, o 21:45

Czego się boję..... to to, że tak powoli idzie. Moje nastroje to zwykła sinusoida - krok do przodu jestem na szczycie, dwa kroki w tył - totalny dół. Czasami sie boje, że tak już zostanie; że ciągle będę zależna, bez własnego życia, że tylko on (jeden czy drugi) będzie wyznaczał kim jestem. Nie mam w tej chwili szans na związanie sie z kimś nietoksycznym, takim zupełnie normalnym; to czym piszesz Beato; ktoś normalny przecież też nas omija szerokim łukiem; zawsze toksyczny przyciąga toksycznego. Ja nie chcę od niego odchodzić; wierzę, nie wiem czy mam rację, że za tą moją cholerną chorobą kryje sie jakaś miłość. O nim jeszcze nie pisałam, jeszce nie wiem jak......... Najważniejsze jest to, żeby siebie zmienić - swoje oczekiwania, nastawienie, umieć skupić sie na sobie, wtedy zmieni sie związek albo rozpadnie ale juz bez bólu. Ja ciągle tego nie umiem. Zrywam sie raz na jakis czas do boju ale....... Wystarczy kilka gorących słów, większe zainteresowanie, seks i wisze na nim jak małpa, której nie obchodzi cały świat. I to jest złe. Choć mam za sobą, umówmy sie dość mało przyjemne związki, niczego sie nie nauczyłam. Dziś w ogóle nie stać mnie na rozstanie i nie chcę tego, nie chcę tęsknić, jeśli się wpakuję w nową historie to będzie jescze gorzej. chciałabym tylko zmnienić siebie...
maaszka
 
Posty: 13
Dołączył(a): 7 sty 2010, o 20:21

Postprzez beata82 » 14 sty 2010, o 19:12

Wiem co czujesz :( Przykro mi, że ten mężczyzna którego kochasz jest zajęty, a w dodatku Cię rani. Trudno porzucić kogoś kogo się kocha, to tak jakby obciąć sobie rękę, albo wyrwać serce. Niby będzie się żyć, ale życie będzie trochę bardziej szare, beznadziejne, pozbawione uczuć. To smutne, że nie zawsze Ci, których kochamy doceniają nasze uczucia. To wprost niewiarygodne, jak ludzie potrafią być egoistyczni, aż nie chce się w to wierzyć. Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że ten którego tak pokochałam tyle razy mnie oszukał, wystawił do wiatru, sprawił przykrość. Przecież mówił, że kocha i tak to wszystko pięknie wyglądało :( Nadal za nim tęsknię, pobiegłabym za nim na koniec świata i chciałabym znaleźć jakieś wytłumaczenie dla jego zachowania, ale po tylu razach się już chyba nie da. Pisał do mnie niedawno, przed świętami, choć minął już prawie rok od kiedy nie jesteśmy razem. Wciąż mi się przypomina. Znam to uczucie gdy od razu robi się weselej, raźniej gdy on pisze, serce podskakuje do góry. Jednak powiedziałam sobie, że wygram z tym. To mnie wiele kosztuje, czuję się starzej od swojej matki, czuję się wiecznie zdenerwowana. Mimo to postanowiłam wygrać i nie ważne jak bardzo będzie to bolało.
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez Asik35 » 15 sty 2010, o 13:59

Minął rok od kiedy nie jesteś z nim,tak ?więc najgorsze masz za sobą...Ból w końcu minie,a za kilka lat zapomnisz jak miał na imię.U mnie też właśnie mija rok i bardzo często myślę o nim,ale też nie żałuję swojej decyzji o rozstaniu,bo to była bardzo mądra decyzja (i moja !). nadal tkwiłabym w takim związku nie związku,a tak przynajmniej zaczynam wszystko od nowa i tego się trzymam
Po co Ci wiedzieć dlaczego tak się zachowywał? przecież to niczego nie zmieni, szkoda czasu,lepiej zająć się SOBĄ.
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez beata82 » 15 sty 2010, o 21:50

Gratuluję decyzji :) Wiem jak ciężko się pozbyć ze swojego życia takiej toksycznej osoby. Niby źle traktuje, ciągle coś jest nie tak i nie daje prawdziwego, uczciwego związku, ale zniknąć z naszego życia nijak nie chce. To jest mądra decyzja, chociaż ciężko w niej wytrwać. Sama zauważyłam różne korzyści, które wynikają z opierania się pokusie powrotu do toksycznego związku - nowy partner, ukończenie kilku ważnych dla mnie spraw, życie w końcu ruszyło z miejsca i zaczęło się coś zmieniać, otworzyłam się na nowe kontakty towarzyskie, dostrzegłam świat, który istnieje poza NIM. Negatywne skutki - tęsknota, budzę się i zasypiam mając go przed oczami, ciągła walka z samą sobą, poirytowanie, zgorzknienie, utrata wiary w ludzi. Jednak myślę, że taka jest cena powrotu do życia - utrata złudzeń, czasami marzeń. Boli potwornie, ale nie widzę innego wyjścia z tej sytuacji.
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez maaszka » 17 sty 2010, o 19:09

Gdybym umiała kierować się zdrowym rozsądkiem, tym co dla mnie najlepsze..... nie byłoby mnie w tym zwiazku. Dzisiaj to ja się nasłuchałam - o tyjm że ma mnie dość, nie chce mu się ze mną rozmawiać bo szkoda zdrowia, bo jestem utkana tylko z własnych cierpień, że potrafię jedynie wygłaszać, że empatii we mnie za grosz......... co jest dziwne zapominam te najgorsze słowa choc raptem minęła godzina od kiedy zostałam nimi naszpikowana. Teraz śpi, pijany oczywiście. Wczoraj kiedy płaciłam jego duży rachunek, wszystko odbyło się bez słów. Dziękuję? cokolwiek, bez szans. Dziś niepodobało mu się moje zachowanie wobec jego kolegi. I mam........... Co się zmieniło? Nie rozpaczam nad każdym słowem, które usłyszałam pt. "jak on mi mógł coś takiego powiedzieć". Dziś jest mi przykro z powodu samej siebie - pozwalam sobą poniżać, wysłuchiwać wszystkiego co ma do powiedzenia niekoniecznie do mnie, też do wszystkich kobiet, z którymi miał kontakt w życiu od mamusi począwszy, i być w tym. I co nie zrobię a jest nie po jego myśli - to nie umiem, robię to beznadziejnie, myślę wyłącznie o sobie itd. A jak płacę jego rachunki cisza grobowa. Jak się tak nasłucham, to już nie płaczę ale upić się, to mam cholerną ochotę.
maaszka
 
Posty: 13
Dołączył(a): 7 sty 2010, o 20:21

Postprzez beata82 » 17 sty 2010, o 20:00

---------- 18:53 17.01.2010 ----------

Chyba czegoś nie rozumiem. Płacisz jego rachunki? Z tego co wspominałaś, to on jest żonaty. Dlaczego żona ich nie zapłaci skoro jest taka cudowna i tak go kocha?

---------- 19:00 ----------

Sorry :wink: Chyba się pomyliłam. Twój partner nie jest żonaty :wink: Jednak to nie ma znaczenia. Nie jesteś zobowiązana płacić jego rachunków i wysłuchiwać tych wszystkich bzdur na swój temat. Wiem, że nie łatwo się uwolnić. Sama walczę ze sobą każdego dnia. Jednak zapewniam Cię, że wytrwanie w swoich postanowieniach to ochrona swojej godności, która zawsze Ci pozostanie, a partner może odejść i tak, nawet gdybyś zrobiła dla niego wszystko. Staraj się za wszelką cenę zatrzymać SIEBIE, a nie jego.
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez woman » 18 sty 2010, o 00:57

Maaszko, bardzo mocno Cię przytulam. Zyczę Ci dużo siły w walce o SIEBIE.
Jesteś świadoma i mądra babka. Dużo zrobiłaś żeby siebie ratować i widzę, że nawet jeśli upadasz to w pełnej świadomości tego stanu.
Podnieś się, otrzep i walcz dalej.
Skup się na sobie, zadbaj, zatroszcz o swoje potrzeby.
Z doświadczenia wiem, że to pomaga. Naprawdę.
Ściskam mocno :)
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez maaszka » 22 sty 2010, o 20:04

Myślę o sobie, czytam o was, głownie Paniach które mi towarzyszą; zawsze będziemy skazane na fatalnych mężczyzn jeśli nie zmienimy siebie. Oni są jacy są i nie ma szans, nigdy się nie zmienią. Ich po prostu nie powinno być w naszym życiu. A dlaczego są? Marzymy o miłości, czułości, wspólnym budowaniu własnego świata i przyciągamy........ no właśnie kogo? Pasożytów, mendy, mężczyzn niezrównoważonych, uzależnionych lub w najlepszym wypadku zaburzonych. To nie chodzi o to, że jesteśmy winne, bo nie jesteśmy. Z jakiś jednak powodów mężczyźni zdrowi, zrównoważeni, odpowiedzialni omijają nas szerokim łukiem i my ich też – wydają się nudni i Bóg wie jacy jeszcze. Nie jesteśmy winne – każda z nas pewnie dźwiga jakiś koszmar z lat dzieciństwa, o którym pamięta albo skutecznie go wyparła. Wiem, to już wiem, że dopóki nie zmienię siebie, nie uporam się ze swoim chaosem i całym mnóstwem lęków, zalegań, będę tkwiła w niszczących mnie związkach aż sama zginę bo to w pewnym momencie stanie się nieuchronne. Moja młodsza siostra żyje inaczej, nie kopiuje życia naszej mamy – a ja dokładnie w to idę – przez szereg lat to ja byłam jej mamą. Żyje w związku – jak patrzę na nich to im zazdroszczę z całego serca (bez złośliwości). Są szczere rozmowy, troska, wspólne, realizowane z konsekwencja plany, czułość, ciepło i spokój. A kiedy oglądam mężczyznę mojej siostry w oderwaniu od ich związku to patrzę na mężczyznę jakiegoś takiego nijakiego. Nic u mnie w tej chwili nie jest dobrze, ale dopóki nie zmienię siebie nie zrobię nic. Oby mi si…e udało! I wam wszystkim też mocno kibicuję. Pewnie, trzeba opisywać, mówić co nam ci nasi Panowie robią, trzeba to gdzieś z siebie wyrzucić.
Ale wszystko jest w nas. Nie trzeba, i tu do siebie: Maszka reagować rzucając wszystko i wszystkich na jego słowa: wracaj już do domu Maszka – to tylko słowa przecież. Bez znaczenia........
maaszka
 
Posty: 13
Dołączył(a): 7 sty 2010, o 20:21

Postprzez beata82 » 23 sty 2010, o 00:43

To rozsądne co piszesz :) Praca nad swoimi emocjami i chorymi odruchami to jedyne wyjście. W większości przypadków same godzimy się na zaistniałą sytuację. Uwierz mi, że można nad tym zapanować. Wymaga to niewiarygodnego wysiłku, bo jak tu się powstrzymać od kontaktów z toksycznym partnerem, kiedy budzimy się i zasypiamy z myślą o nim, śni nam się, gada w głowie, widzimy go wszędzie. Jednak wyobraź sobie, że jest to możliwe :) Co więcej, przynosi to w dłuższej perspektywie same korzyści, im bardziej się opieramy, tym stajemy się silniejsze. Małe zwycięstwa dodają odwagi i zachęcają do tego by dalej walczyć o swoje. Najtrudniejszą walką jest walka z sobą samym. Czasami rozsądek musi zdławić burzę uczuć, Czasami umiera się z tęsknoty. Myślę jednak, że warto próbować, wtedy pozostaje przynajmniej jakaś nadzieja na przyszłość, a w toksycznym związku można oczekiwać zmiany...ale tylko na gorsze
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez maaszka » 13 lut 2010, o 22:49

Jest mi smutno. Tak bardzo bym chciała żeby mnie przytulił, kochał. Żeby było cicho, ciepło i spokojnie. Dalczego za tym tęsknię........? Cały czas żyję z nim pod jednym dachem, jesteśmy już lokatorami w jednym mieszkaniu. Staram się żyć, zdrowo, mocno skupiłam sie na pracy i na pracy nad sobą. Odsunęłam sie od niego ale serce mi się wyrywa momentami strasznie. On szarpie mną emocjonalnie co chwile na różne sposoby - jak wojuje umiem sie obronić, niestety czasami mną opęta, da złudzenie a ja się daje złapać. Chciał ze mną wyjaśniać sprawy, miała być poważna rozmowa, przez dwa dni o niej mówił. I rzuciłam wszystko by pędzić do domu bo będziemy rozmawiać - wyjaśniać. Po pierwszej minucie powinnam to przerwać, wyjść i zająć się czymś dobrym dla siebie. Nie......... jak kompletna idiotka słuchałam po raz kolejny z czym to ja mam kłopot. Nie umiem dzielić sie pieniędzmi, w domu jestem gościem, nie gospodynią, moja seksualność też szwankuje, nie umiem troszczyć sie o niego. Itd itd. W sumie nic nowego - no może ta moja seksualność to nowość. I jak zawsze na koniec o tym, że w duszę trzeba sobie głęboko zajrzeć. No więc mój Pan zajrzał........ Nie będę się tu rozpisywac jak jest w rzeczywistości. Wiem że chłop ma schemat funkcjonowania z kobietą i tak musi. Albo się potknę i pięknie pasuję do schematu a jak nie można sie mnie przyczepić to trzeba prowokować tak długo aż zrobię choś........ i znowu wkomponowuję sie w schemat. No i boli, jak cholera boli. Boję się tego, że dopadła mnie taka tęsknota ciepła czułości, miłości. Chcę żeby to wygasało, każde uczucie do niego wygasało, wtedy będę mogła odejść bez rzucania się w kolejną pułapkę. Wącham jego koszulę w łazience, nie mogę sie opędzić od dobrych wspomnień. Boże co robić, jak sie zatrzymać, "wejście w niego" wiem przecież, że mnie tylko cofnie, będzie złudą na której zacznę stawiac fundamenty by po chwili dostać w łeb. Co robić.........[/b]
maaszka
 
Posty: 13
Dołączył(a): 7 sty 2010, o 20:21

Postprzez zizi » 14 lut 2010, o 00:13

:kwiatek2: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez maaszka » 14 lut 2010, o 01:31

dziękuję zizi. Szkoda tylko że zapachu brak.....
maaszka
 
Posty: 13
Dołączył(a): 7 sty 2010, o 20:21

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 167 gości

cron