---------- 00:14 03.01.2010 ----------
To jest dość poważny problem. Mam podobny. Nie da się tego samodzielnie rozwiązać. Próbowałam setki razy. Do tej pory czuję się czasami "niekompletna", nie do końca w porządku. Ja mogłabym wygrać wszystkie konkursy świata, a i tak nie byłabym z siebie zadowolona. Rozmawiałam na ten temat z psychologiem. Okazuje się, że te wszystkie "Gdziekolwiek indziej" są lepsze niż do "Nikąd", tylko, że pewne osoby np. ja, być może Ty i wiele innych czują się dobrze i spokojnie jedynie w kierunku do "Nikąd" bo to jest znany kierunek i znajome strony. Dlaczego tak jest? Nie wiadomo, prawdopodobnie przez jakieś wcześniejsze doświadczenia. Niektóre kobiety nie czują się dobrze w towarzystwie "normalnych" partnerów, trudniej im się z nimi porozumiewać i wydają się podejrzani, dziwni, nudni. Zawsze ich zostawiałam, bo myślałam, że to wszystko podejrzane i pewnie niedługo coś złego się wydarzy. W końcu postanowiłam zrobić małe doświadczenie i zostałam z takim "normalnym" partnerem i wyobraź sobie, że NIE WYDARZYŁO SIĘ NIC ZŁEGO, zauważyłam natomiast wiele pozytywnych zachowań z jego strony. Nadal mnie ciągnie w kierunku pewnego toksycznego znajomego, ale postanowiłam spróbować i dać SOBIE szansę, a nie jak zwykle jemu
---------- 00:38 ----------
Proponuję byś zrobiła eksperyment i wyznaczyła sobie pewne cele, które będziesz realizować. W pewnym momencie swojego życia wpadłam w taki dół, że nic nie byłam w stanie zrobić, nawet odezwać się w towarzystwie, samoocena spadła mi w dół. Wtedy postanowiłam, że zrobię z tym porządek. Codziennie wykonywałam jakiś telefon w swojej sprawie, taki, którego najbardziej nie chciałam wykonać. Przestałam nie korzystać z niczyjej pomocy, nawet jeśli samodzielne zrobienie czegoś sprawiało mi większą trudność. Zaplanowałam sobie pewne zajęcia: sport, zajęcia na siłowni, np. joga, taniec, kursy, kupiłam sobie rower, książki fantasy, poradniki psychologiczne. W ogóle mnie to wszystko nie interesowało, ale zmusiłam się i niektóre z nich tak mi się spodobały, że teraz chodzę na nie z przyjemnością. Ładnie wyglądaj, nawet jeśli naprawdę nie ma dla kogo. Zwiedzaj nowe miejsca, nawet jeśli Cię to nie ciekawi. Jeśli nie masz z kim iść do kina albo na kawę idź sama. Wszystko dla CIEBIE, pod kątem TWOICH potrzeb. Postaw SIEBIE na piedestale. Zostań dla SIEBIE najważniejszą osobą na świecie. Jeśli ktoś to zakwestionuje zerwij z nim kontakty. Zostań swoim własnym managerem, opiekunem, sponsorem swoich zachcianek, organizatorem czasu wolnego, adwokatem, stylistą, swoim przyjacielem. Też kiedyś chorowałam na różne dziwne choroby, np. niekończąca się alergia nie wiadomo na co, albo dolegliwości żołądkowe. Mimo to zaczęłam chodzić na różne zajęcia sportowe, na basen i na długie spacery, nawet w mróz. Na początku się potwornie rozchorowałam, a potem minęły moje wszystkie choroby. Czasami nie miałam ochoty jeść - wtedy wmuszałam w siebie jedzenie, nie miałam ochoty spać - wtedy jeździłam godzinami na rowerze, nie miałam ochoty żyć - wtedy postanowiłam, że się zmuszę i w końcu podniosłam się ze swoich problemów, co prawda muszę cały czas kontrolować siebie i zdarzyło mi się kilka "ześlizgów", ale przynajmniej wiem w jakim kierunku powinnam iść
---------- 00:53 ----------
Czasami ciężko utrzymać się na powierzchni jeśli ma się tendencję do "ześlizgów" w stronę depresji, złych partnerów, nudy, powątpiewania w swoje możliwości. Nie każdy ma wszystkie najlepsze cechy, które ułatwiają mu życie. Jednak wzruszył mnie pewien artykuł o nastolatku bez nogi, który wdrapał się z przyjaciółmi na jakąś wysoką górę. Ile jest zdrowych osób, którym nie chciało się tego dokonać? Przypuszczam, że kobiety, które kochają za bardzo cierpią na jakąś dysfunkcję psychiczną, jakiś deficyt w zakresie życia uczuciowego. Jednak tłumaczę sobie, że skoro ten chłopiec bez nogi wspiął się na tą górę, to ja też mimo swoich różnych braków i problemów mogę mieć normalne życie. Może będzie mnie to kosztowało trochę więcej pracy i wysiłku, ale dlaczego by nie próbować walczyć o SIEBIE? Czy nie jest to dużo bardziej optymistyczne i honorowe podejście niż rezygnacja z wszystkiego i zasłanianie się swoją chorobą? Nieważne, że po drodze zdarzają się "ześlizgi" i potknięcia. Wtedy przynajmniej pozostaje jakaś nadzieja na przyszłość, że coś się zmieni. Nie poddawaj się tak łatwo
---------- 01:10 ----------
I jeszcze jedno. Piszesz, że masz dużo ładnych ubrań, ale nie potrafisz się w nie ładnie ubrać. A kto decyduje o tym w czym Ci ładnie? Kiedyś tak mocno się sugerowałam zdaniem swojego partnera, że potrafiłam zmienić kolor włosów trzy razy w tygodniu, miałam wiele ubrań, ale nie wiedziałam w co się ubrać, wciąż mnie krytykował. W końcu zapytałam, "to w czym mi dobrze"? Odpowiedział "W niczym Ci nie jest dobrze". W końcu przestałam słuchać kogokolwiek, sama zaczęłam decydować co to znaczy "ładnie". Zaczęłam nosić to na co mam ochotę i zupełnie nie sugerować się opinią innych. Nagle zaczęłam mieć setki pomysłów na to w co się ubrać i doszłam do wniosku, że nie wiem co kupić bo "we wszystkim mi ładnie"
Jeżeli ktoś krytykuje mój strój lub makijaż, nie zmieniam go. Przeciwnie, jeszcze bardziej się z nim afiszuje, podkreślam, że na pewno tego nie zmienię i jeśli komuś to nie odpowiada to nie musi utrzymywać ze mną kontaktów.