Ku przestrodze dla wszystkich kobiet kochających za bardzo

Problemy z partnerami.

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 25 gru 2009, o 21:01

beata82 napisał(a):Jestem taką idiotką, zawsze dam się nabrać i wciągnąć w to na nowo. Czuję się taka poniżona tym co robię i swoją słabością. Zawsze pogardzałam słabymi ludźmi i myślałam, że mi się to nigdy nie przytrafi. Jak to się dzieje, że wciąż wracam, chociaż schemat jest ten sam.

To taka nasza głupia naiwność, która każe nam się karmić złudzeniami.
Spróbuj spojrzeć na siebie w lustrzanym odbiciu i przedstawić prawdę, jaka jest na prawdę. Nade wszystko - dopuść ją do siebie. Jeżeli sama ze sobą przełamiesz 1wsze lody, potem będzie Ci znacznie raźniej odseparować się od toksycznej zależności.
Zmień numer telefonu, Gy-Gy, adres e-mailowy itp. -> wszystko to, w czego posiadaniu jest ów goguś. I wyrzuć/spal/poniszcz jego dane.
Kontaktu nie będzie, ponieważ nie będzie możliwości kontaktowania się
(chyba, że zacznie Cię śledzić, ale to już inna bajka...).
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez beata82 » 26 gru 2009, o 20:21

---------- 17:46 26.12.2009 ----------

Wykasowałam wszystkie jego dane, zniszczyłam wszystkie prezenty od niego, część oddałam na cele charytatywne. Nie chciałam ich nawet sprzedawać, żeby nie zostały mi nawet pieniądze. Zablokowałam dostęp do swojego profilu na NK, GG nie chcę zmieniać, bo to by wzbudziło zainteresowanie mojego obecnego partnera. To inteligenty chłopak, zapyta dlaczego to robię. Zmieniłam adres. Nie odpisuję, albo piszę, że to koniec, żeby przestał. Z tego co wiem próbował mnie chyba nachodzić pod poprzednim adresem, ale nie zostawiłam tam nikomu żadnych namiarów. Nie wiem czy nie próbował mnie śledzić. Z tego co opowiadał, to miał zwyczaj zaglądać do miasteczka, w któróm mieszkałam, jeździł do sklepu do którego zawsze chodzę. Czasem wrzucał mi coś przez skrzynkę gdy mnie nie było. Dlatego się przeprowadziłam. Zawsze mi odpisuje, że już nie będzie, że nie ma sprawy itp... i próbuje jakby nigdy nic za parę tygodni. Generalnie przerwałam pasmo zerwań i powrotów w marcu, ale ciągle się boję, że będę miała słabszy dzień, coś mnie spotka złego i się złamię. Nie wiem skąd on to wie, ale zawsze pisze do mnie gdy pokłócę się z chłopakiem, albo gdy płaczę. Czuję się jakby siedział w mojej głowie, albo miał kamery w moim domu. Wiem, kiedy napisze, bo zawsze mi się wtedy śni, potrafię to określić w 100%. Czuję się z nim niezwykle związana, chociaż wcale tego nie chcę. Chciałabym tę "więź" zerwać i nawiązać ją z kimś innym

---------- 17:52 ----------

Gdy czytam historie podobne do mojej, to wszystko wydaje mi się takie proste. Na waszym miejscu wiedziałabym co zrobić, szybko pozbyłabym się tych drani, ale nie potrafię zastosować swoich mądrych rad dla siebie. Zrywałam z nim setki razy. Obrzucałam wyzwiskami, grzecznie tłumaczyłam, wyjaśniałam. Spotykałam się "ostatni" raz, żegnałam się przez GG, maila, odcinałam się całkowicie. Teraz już naprawdę się postarałam. W końcu przeprowadzka to nie jest taka łatwa rzecz, podjęłam terapię. Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli przeczytać to co napisałam i odpowiedzieli. Myślę, że rozmowa o tym pomaga rozładować napięcie, a słowa osób, które nie są w to uwikłane działają na mnie jak zimny prysznic. Dziękuję za wsparcie i życzę wszystkiego dobrego z okazji świąt

---------- 19:21 ----------

Na początku myślałam, że coś mu się przytrafiło, ma jakieś problemy. Właściwie to on nie zrywa ze mną. On po prostu znika, bez słowa, wystawia mnie do wiatru, chociaż wcześniej sam zaproponował, żebyśmy się spotkali. Myślałam, że może coś się wydarzyło. Zwłaszcza, że podsycał moje emocje i zachęcał bym angażowała się w tę znajomość. Nigdy nie deklarował, że jest to znajomość bez zobowiązań, przeciwnie snuł plany na przyszłość. Z rozmarzeniem mówił, że byłoby by wspaniale gdybyśmy przyszli w to samo miejsce z naszymi dziećmi. Zatrzymywał się przy wystawie u jubilera i pytał, czy nosiłabym pierścionek od niego. Mówił, żebym czuła się u niego jak u siebie w domu, że to jest mój dom, żebym przyniosła trochę swoich ubrań i przedmiotów osobistego użytku, żebym mogła zostawać na dłużej. Traktowałam to z lekkim przymrużeniem oka i myślałam, że on chyba trochę przesadza. Mówiłam, żeby się nie śpieszył. Jednak coraz bardziej się w to angażowałam. Kilka razy wróciłam do niego bo wzruszyły mnie jego wysiłki, żeby mnie odzyskać. Pomyślałam, że chyba mu jednak zależy, skoro w śnieżycę jedzie kilkadziesiąt kilometrów, żeby wrzucić mi kartkę, albo prezent do skrzynki. Kiedy jednak zniknął 4 raz pomyślałam, że to jest nie w porządku i mam problem, wpakowałam się w bagno. Walczę 9 miesięcy ze sobą żeby do niego nie wrócić
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez zizi » 26 gru 2009, o 23:41

:pocieszacz:

jesteś bardzo dzielna!!
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez beata82 » 27 gru 2009, o 00:47

Najgorsze jest to, że ten człowiek miał kiedyś problem z narkotykami. Twierdzi, że pomyślnie przeszedł terapię i to przeszłość. Obawiam się, że te jego nagłe zniknięcia są związane z narkotykami. Ma duże ubytki w uzębieniu, charakterystyczne dla osób, które zażywają metamfetaminę, to bardzo groźny narkotyk, śmiertelny w skutkach. Martwię się, że on doprowadzi się do śmierci. Wiem, że to jego problem i ja nic na to nie poradzę, nawet nie wiem jak jest naprawdę, bo on się wypiera wszystkiego. Mam ochotę napisać już nie tyle by być w jego towarzystwie, ale dlatego, że chciałabym zaradzić temu, że on się wyniszczy, przekonać go by poszedł do dentysty, na terapię. Chciałabym go uratować. Szkoda mi, że może umrzeć, to młody, sympatyczny człowiek.Mam ochotę pisać, przekonywać go, wysyłać mu linki do stron, adresy instytucji, umawiać mu spotkania, choć wiem, że i tak nic nie mogę zrobić skoro on sam nie widzi takiej potrzeby. Nie mogę spokojnie siedzieć, bo obawiam się, że wrócił do nałogu i nie ma mu kto pomóc
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez Asik35 » 27 gru 2009, o 11:11

Co Ty piszesz ?? chcesz go uratować ??a po cholerę ? kto jest dla Ciebie ważniejszy- TY sama czy on ? typowy objaw współuzależnienia :(
wiem,łatwo mówić-ale dziewczyno, skup się wyłącznie na sobie.to na pewno wyjdzie Ci na zdrowie !
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez Abssinth » 27 gru 2009, o 15:22

heja Beata,

powtorze to co Asik - wkrecilas sie we wspoluzaleznienie, chcesz mu pomagac, doroslemu chlopu, ktory sam poczynil swoje wybory, sam decyduje co ze swoim zyciem robic....a Ciebie ma za zabaweczke.
widze, ze chodzisz na terapie - porozmawiaj o tym ze swoim terapeuta...

i jeszcze jedno...jak wyglada Twoj obecny zwiazek? jak sie poznaliscie, jak sie czujesz przy swoim obecnym mezczyznie? kochasz go? On Cie kocha? czas zaczac sie koncentrowac na tym co jest, zamiast na tym, co byc moze byloby....

(a jesli chodzi o to, co 'byloby' - naprawde chcialabys miec dzieci z bezzebnym, psychopatycznym, nieciekawym narkomanem? chcialabys swoim dzieciom taki los zgotowac?przemysl to....)

i na koniec - pozdrawiam i zycze wszystkiego najlepszego w uwalnianiu sie...(od kobiety, ktora uwolnila sie jakis czas temu i jest teraz w szczesliwym zwiazku z prawdziwie dobrym czlowiekiem :) )
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 27 gru 2009, o 17:05

beata82 napisał(a):Właściwie to on nie zrywa ze mną. On po prostu znika, bez słowa, wystawia mnie do wiatru, chociaż wcześniej sam zaproponował, żebyśmy się spotkali. Myślałam, że może coś się wydarzyło. Zwłaszcza, że podsycał moje emocje i zachęcał bym angażowała się w tę znajomość. Nigdy nie deklarował, że jest to znajomość bez zobowiązań, przeciwnie snuł plany na przyszłość. Z rozmarzeniem mówił, że byłoby by wspaniale gdybyśmy przyszli w to samo miejsce z naszymi dziećmi. Zatrzymywał się przy wystawie u jubilera i pytał, czy nosiłabym pierścionek od niego.

A mnie jakimś niezrównoważeniem od gościa zalatuje.
Sama niewiele tu wskórasz, a wysoce prawdopodobne, że zruinujesz tylko własne życie.
Skasowałaś kontakty ? Extra. To teraz niechaj w centrum uwagi znajdzie się Twój aktualny związek. Przypuszczam, że o wiele bardziej wyjdzie Ci to na zdrowie.
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez beata82 » 27 gru 2009, o 21:53

---------- 20:49 27.12.2009 ----------

Zostawiłam dla niego już dwóch partnerów. Byli dla mnie dobrzy, przystojni. Z tego co wiem jeden z nich już znalazł sobie całkiem ładną, nową dziewczynę. Obecny partner też jest dla mnie bardzo dobry, pomaga mi i myślę, że mnie kocha. Ja też go kiedyś kochałam i chciałam z nim być, ale to było zanim poznałam mojego znikającego znajomego. Teraz mam mężczyznę, z którym zawsze chciałam być, ale i tak nie mogę się skoncentrować na tym związku. Czasami jestem dla niego opryskliwa i myślę, że mogę go stracić, jeśli nie przestanę myśleć o tamtym. Wiem, że to nie ma sensu, ale czasami mam ochotę wszystko zostawić i biec do niego na oślep. Nieważne, że rozbiję się o mur. Myślę, że może wcale nie jest taki zły, może moje podejrzenia są bezpodstawne, łudzę się do najwyższych granic własnej głupoty. Nie mogę spokojnie spać bo nie wiem dlaczego on znika. Nie mogę się skoncentrować, Wstaję z myślą o nim i kładę się spać myśląc o nim. Tak mnie to męczy, że miałam myśli samobójcze jak zniknął kolejny raz. Myślałam jak ze sobą skończyć, żeby już się uwolnić od tego, nie myśleć o nim, nie tęsknić i się nie martwić

---------- 20:53 ----------

Przypuszczam, że zostawiłabym dla niego nawet Brada Pitta, zaryzykowała własne życie i zdrowie, wydała wszystkie pieniądze. Po prostu on stał się częścią mnie, nie potrafię bez niego żyć, normalnie funkcjonować. Mój terapeuta mówi, że to uzależnienie psychiczne, efekt problemów z domu rodzinnego. Muszę to zwalczyć sama. Może kiedyś minie. Nie mam pojęcia ile jeszcze wytrzymam. To prawdziwa męczarnia dla mnie
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez ewka » 29 gru 2009, o 09:09

beata82 napisał(a):To prawdziwa męczarnia dla mnie

Przemęczysz się... ale za to POTEM jak będzie fajnie!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez beata82 » 29 gru 2009, o 22:02

---------- 20:52 29.12.2009 ----------

W sumie o tym nie pomyślałam :) Dzięki za trafne spostrzeżenie. W sumie to rozmawiałam z tym o tym już z terapeutą. Co mam takiego do stracenia? Przecież z nim generalnie nie było dobrze, tzn. było ale tylko podczas krótkich epizodów w trakcie których raczył ze mną być. A poza tym? Pustka, płacz, samotność, rozczarowanie, strata czasu, gdy mnie wystawił. W zasadzie muszę się od tego odciąć, poczekać. Tak naprawdę karmiłam się przez cały czas marzeniami i złudzeniami, że kiedyś będzie z nim super, tak naprawdę to nie było dobrze, myślałam tylko jak może być kiedyś, jak on w końcu doceni moje zaangażowanie i przestanie mnie robić w konia (wiem, że to niedorzeczne). To naprawdę zadziwiające w jaką można popaść naiwność i zaślepienie. A im dłużej się w tym tkwi, tym bardziej się traci pewność siebie i bardziej się daje komuś sobą manipulować. Na początku nic dla mnie nie znaczył, mogłam go zostawić po pierwszym razie kiedy mnie tak załatwił.

---------- 21:02 ----------

Nawiązując do głównego wątku, ku przestrodze wszystkich kobiet kochających za bardzo chciałabym powiedzieć, że wszystkich mężczyzn, którzy zawiedli nasze zaufanie, okazali się nie w porządku należy się pozbywać z naszego życia od razu. Wiem, że mogą się oburzyć, kobiety, które wybaczyły swoim partnerom i odniosły zwycięstwo w walce o swój związek. Jednak z perspektywy osoby, która na własne życzenie wpakowała się po uszy w bagnie stwierdzam, że są to wyjątki potwierdzające regułę. Może w ten sposób odrzuci się kilku wspaniałych mężczyzn, którym jeden raz powinęła się noga, ale nie sądzę, żeby to była większość, raczej nikły procent. Większość z tych, którzy zawiedli zawodzi dalej, coraz bardziej, a im bardziej im wybaczamy i tłumaczymy ich chamskie zachowania, tym gorzej się czujemy. Na końcu dochodzimy do wniosku, że pewnie na to wszystko zasługujemy, że jesteśmy nic nie warte i całe życie jest do niczego. To nieprawda, po prostu ciężej zostawić kogoś dla kogo tyle się zrobiło, tyle się poświęciło. Jednak zwykle najwięcej wymagają i biorą od nas mężczyźni najbardziej egoistyczni i najbardziej niedojrzali. Z mojego punktu widzenia stwierdzam, nieważne ile już zainwestowałyście w ten związek, lepiej się z niego wycofać, te inwestycje się nie zwracają. Liczyłam na to ponad półtora roku i naprawdę nic w zamian nie dostałam. Dalsze tkwienie w związku, który nic nie daje pogłębia tylko straty i coraz ciężej z tego wyjść
beata82
 
Posty: 27
Dołączył(a): 23 gru 2009, o 09:14

Postprzez KATKA » 30 gru 2009, o 11:17

Gosiu...co u Ciebie?? Jak minęły święta...jakie plany na Sylwestra??
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ewka » 30 gru 2009, o 11:46

beata82 napisał(a):Co mam takiego do stracenia? Przecież z nim generalnie nie było dobrze, tzn. było ale tylko podczas krótkich epizodów w trakcie których raczył ze mną być. A poza tym? Pustka, płacz, samotność, rozczarowanie, strata czasu, gdy mnie wystawił.

No właśnie! Takie okruchy!
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aaidimag i 180 gości

cron