Kocham za bardzo żonatego

Problemy z partnerami.

Kocham za bardzo żonatego

Postprzez Czapla » 20 gru 2009, o 00:26

Zdecydowałam się tu napisać, bo widzę, że są tu mądre kobiety rozumiejące problem. Do tej pory spotykałam się z samymi obelgami pod moim adresem.

Jestem uzależniona od żonatego faceta. Zaczęłam się z nim spotykać kiedy jeszcze był "tylko" zaręczony. Od czasu ślubu (ponad rok) nie sypiam z nim, nie widuję się. Mamy tylko kontakt telefoniczny i via internet. Ale jestem wciąż uwięziona, nie mogę się uwolnić - pomimo licznych prób.

Jestem mieszanką różnych sprzecznych emocji, z którymi nie mogę sobie poradzić.

Ostatnio dużo czytam na ten temat - książki, artykuły, internet. Ale im więcej wiem tym bardziej czuję się przerażona i chciałabym uciec do niego - bo przy nim jest dobrze i bezpiecznie. Choć wiem, że to bez sensu...

Będę wdzięczna za słowo wsparcia :(
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Postprzez zizi » 20 gru 2009, o 00:39

może potrzebujesz więcej czasu .............żeby uwolnić się.......

bo to jak sama zauważyłaś..... to bez sensu.......

skoro On dopiero ożenił się.....

ehhhhhh
życie

niesie takie rozterki

jeszcze bedziesz szczęśliwa :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez bunia » 20 gru 2009, o 00:58

Witaj :) .....dlaczego czujesz sie z nim bezpiecznie ?. jakiego rodzaju jest to kontakt ? tzn. jaka jest jego rola w tym ukladzie skoro jest juz zonaty i nie spotykacie sie ?

Pozdrowka.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Re: Kocham za bardzo żonatego

Postprzez ewka » 20 gru 2009, o 01:54

Czapla napisał(a):Ale jestem wciąż uwięziona, nie mogę się uwolnić - pomimo licznych prób.

Podtrzymywanie kontaktu na pewno Ci nie pomaga... więc zapytaj siebie, czy rzeczywiście CHCESZ się uwolnić.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gosia_gru » 20 gru 2009, o 12:13

Powiem szczerze, że żadna kobieta, która jest uzależniona nie powie z pełnym przekonaniem - tak chce się od niego uwolnić.
Skoro wiesz, że wykańcza Cię to - odetnij się, spróbuj być na detoksie, a będzie boleć cholernie, ale z czasem pewnie się opłaci.
Pomyśl jak on się czuje - ma żonę, swoje życie. Ty nie jesteś mu do niczego potrzebna - mężczyźni zawsze wychodzą na swoje w takiej sytuacji.
Zastanów się jak się musi czuć (o ile coś wie) jego żona - chciałabyś, żeby twój mąż takie kontakty z innymi kobietami utrzymywał? Jeżeli nie - to ciesz się, że on nie jest twoim mężem.
Nie wierz też w to, że on daje ci poczucie bezpieczeństwa - zastanawiasz się co on robi w danym momencie? Czy jest z żoną? Czy taki związek jest zdrowy? Taka relacja? To jest przyzwyczajenie. Bezpieczeństwo da ci ktoś, na kogo możesz liczyć, kto cię będzie bezinteresownie kochał.
Kiedyś przeczytałam mądrą myśl - nie warto tęsknić za kimś, o kim możemy mieć przypuszczenia, że nie śpi sam danej nocy.
Rozumiem, dlaczego ludzie cię krytykują, sama jestem w takim uzależnieniu i wiem jak to wygląda z boku, niestety nikt kto tego nie przeżył ci nie pomoże, nic mądrego ci nie doradzi. W tej sytuacji nie ma łatwych rozwiązań, zawsze będziesz na początku cierpieć.
Trzymam kciuki :)
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez wuweiki » 20 gru 2009, o 12:44

Witaj Czapla.
Bunia moim zdaniem trafiła w sedno - co sprawia, że czujesz się w odniesieniu do niego bezpiecznie, skoro on się jednak ożenił z kobietą, z którą był zaręczony i skoro wasz kontakt jest ograniczony lub żaden? Po mojemu bez odpowiedzi na te pytania nie ma możliwości głębiej się temu przyjrzeć :-)
wuweiki
 

Postprzez gosia_gru » 20 gru 2009, o 15:40

Czapla dalej nie odpisuje :) ale cos mi intuicja podpowiada, ze chodzi o sam fakt, iz ktos tam jest do kogo sie przyzwyczaila i od tej mysli nie moze odwyknac!
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez lili » 20 gru 2009, o 23:14

czapla

ja w wakacje przeżyłam taką mini szybką fascynację, och, meeeega się zachwycałam i w ogóle miałam wręcz żal do losu że poznaliśmy się kiedy on już miał żonę
ponieważ mnie układ "ta trzecia" nie interesował to utknęliśmy w sytuacji patowej: albo tak albo nie
trochę oczywiście było w tym szarpaniny, i z mojej i z jego strony
on chyba nie mógł ogarnąć jak ktoś może wzgardzić takim atrakcyjnym i zajefajnym facetem, choć, drobna przeszkoda (acz nie dla niego) żonatym
ja się trochę motałam
do momentu aż pokazał mi jedną swoją bardzo złą cechę, nieistotne teraz jaką
na tym zbudowałam całą strategię odzwyczajania się
po prostu powiedziałam sobie że nie chcę z kimś takim być
i chociaż serducho mówiło co innego, ograniczyłam nasz kontakt do minimum (tylko sprawy zawodowe)
udawałam, że nie mam czasu zagadać na ploty, nie szukałam sama kontaktu, ograniczyłam zwierzania się i zacieśniania psychicznej więzi
fakt
bolało
ale teraz po kilku miesiącach (pięciu już chyba?) jestem wolna
wiem, że to trudne
ale z troski o siebie nie warto pakować się w coś, co nie ma perspektyw
skoro aby być z nim musiałabyś rozmontować jego małżeństwo to ... chyba nie warto, co?

pozdrawiam

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Czapla » 20 gru 2009, o 23:24

Dzięki dziewczyny za odzew!

Jeśli chodzi o to bezpieczeństwo, to chyba chodzi o to, że mam kogoś do kogo w każdej chwili mogę napisać maila, wysłać sms (z dzwonieniem wiadomo jak to jest…). To działa na takiej zasadzie: ja mam jakiś problem, piszę do niego, on mi odpisuje, że jestem taka dzielna, że dam radę, że mnie kocha i na pewno wszystko będzie dobrze – to ja wierze, że ma rację i to sprawia, że jestem w stanie podołać każdym przeciwnościom. Tak jakby od jego atencji zależała wartość mojej osoby. Bez niego jestem słaba, z nim czuję się piękna, wyjątkowa, mądra itd. Wiem, że to jest kompletnie irracjonalne, ale tak właśnie odczuwam.

Gosiu, myślę, że masz rację w kwestii tego, że tak do końca nie chcę odejść. Wiem, że POWINNAM to zrobić, ale NIE CHCĘ tego robić. Bo, w odniesieniu do tego co wyżej napisałam, skazuje mnie to (przynajmniej w moim odczuciu) albo na permanentne czucie się totalnie bezwartościową, albo na znalezienie innego faceta na jego miejsce o podobnym poziomie toksyczności.

Już próbowałam być na detoksie. 9 miesięcy bez żadnego kontaktu. Ale przez ten czas cały czas cierpiałam, nie poprawiało mi się, wręcz było coraz gorzej. Pewnego razu miałam bardzo dużo problemów na głowie i pękłam - odezwałam się. I znów się zaczęło.

W tej chwili to już trwa czwarty rok. 2,5 roku takiego standardowego romansu z potajemnymi spotkaniami, 1,5 roku takiego bujania się, bez osobistego kontaktu – telefon, net. Ale praktycznie codziennie. Nie spotykam się z nim bo nie chce mieć na sumieniu seksu z żonatym (co w gruncie rzeczy jest hipokryzją, bo przecież niczym to się nie różni w sensie moralnym od seksu z zaręczonym...)

To co wyżej opisałam to efekt moich osobistych przemyśleń nad całą sytuacją. Wcześniej myślałam, że ja go po prostu kocham. Teraz dostrzegam, że to uzależnienie. Wciąż szukam przyczyn i sposobu rozwiązania tego (po tym jak detoks zawiódł). Niektóre rzeczy o których piszecie doskonale wiem i zdaje sobie z nich sprawę (np. że wyrządzam krzywdzę jego żonie itd.), inne dają mi sporo do myślenia (np. to o przyczynach poczucia bezpieczeństwa).
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Postprzez bunia » 20 gru 2009, o 23:36

Czapla....czyli On jest sposobem na dowartosciowanie a nie pomyslisz o innym ?tzn sposobie :) .....masz przyjaciol, zainteresowania ? a swoja droga to nie bardzo w dalszym ciagu rozumiem Jego role.....po co On sie zenil skoro dobrze sie uzupelniacie.......?....
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez gosia_gru » 20 gru 2009, o 23:38

Czapla - przeczytalam to co napisalas i zrobilo mi sie smutno.. Czuje sie tak samo jak ty. Tez probowalam byc na detoksie, tez probowalam wyjsc z tego calo jakos i sie nie dalo..

Ale nie mozna zyc w takim letargu. Ja doszlam do jednego wniosku - wiele rzeczy, ktore mnie teraz spotyka, a mam duze problemy, wynika z faktu, iz bylam (a napisalam odruchowo jestem i az mi lzy do oczu podeszly) w dysfunkcjonalnym zwiazku. Nie mowie, ze On byl przyczyna moich problemow, ale ta dziwna wiez, to wspoluzaleznienie. Czy ty czasem nie masz podobnego problemu?

To nie jest poczucie bezpieczenstwo to co on ci daje - potrzebujesz do kogos zadzwonic, odezwac sie? Pisz tutaj, do mnie na prv, do znajomych. Wiem, ze to moze nie wystarczyc na poczatek, ale potem zobaczysz jak to sie zmieni i co kontakt z innymi ci da..

Ewidentnie boisz sie samotnosci tak jak ja. Pierwszy miesiac samotnosci jest straszny, mam straszne upadki i zero wzlotow. Ale niestety trzeba sie odbic od dna. Takie jest zycie.

Nie uzalezniaj sie od niego jeszcze bardziej, bo przegapisz kogos waznego!
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez Czapla » 21 gru 2009, o 00:03

bunia napisał(a):Czapla....czyli On jest sposobem na dowartosciowanie a nie pomyslisz o innym ?tzn sposobie :) .....masz przyjaciol, zainteresowania ? a swoja droga to nie bardzo w dalszym ciagu rozumiem Jego role.....po co On sie zenil skoro dobrze sie uzupelniacie.......?....


Buniu, ja też nie rozumiem tego z czym teraz tkwimy i jaka jest tego rola...

Nie wiem też po co się żenił. Mi powiedział, że nie miał wyjścia, bo w tamtym związku "poszli za daleko" i nie było już odwrotu. Że gdyby ją zostawił to by zniszczył jej życie, że ona by sobie nie poradziła bez niego itp.

W ramach dowartościowania ostatnio angażuje się w działalność na uczelni - to mi daje dużo satysfakcji i poprawia samopoczucie, ale nie tak jak on... :x Łatwo jednak ulegam załamaniu w tym co robię, gdy ktoś, nawet delikatnie, mnie skrytykuje... Wtedy krzyczę, że już nie będę nic więcej robić, że jestem głupia i się nie nadaję...

Moi przyjaciele są mną bardzo zmęczeni - mną i moim problemem. Kontakty z nimi nie dają mi satysfakcji bo muszę ukrywać swój stan, udawać radosną, bo myślę, że jak pouciekają jak dalej ich będę zadręczać moim związkiem...

Gosiu, masz dużo racji w tym co piszesz. Czuję, że rozumiesz doskonale moje rozterki. Napisałam Ci wylewniejszą wiadomość na priv, odbierz :)
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Postprzez gosia_gru » 21 gru 2009, o 00:35

Ponieważ do części wypowiedzi odniosłam się w sumie na priv - to tutaj tylko napiszę o przyjaciołach :)

Moi znajomi też są tym zmęczeni. Nie potrafią zrozumieć jak można tkwić w uzależnieniu i rozumiem doskonale, że osoba, która w takowym nie tkwiła, nigdy tego nie pojmie!
Ale mój przyjaciel mi powiedział jedną rzecz - nie będę z tobą o tym gadał, bo się tym roznamiętniasz i rozczulasz. I ma racje. teraz jak mi źle dzwonię do znajomych i oni odwracają moją uwagę innymi problemami! Czapla - znajdź taką osobę wśród przyjaciół, na pewno ci ktoś pomoże!
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez carita » 29 gru 2009, o 15:13

A może zamiast skupiać się na zerwaniu z nim kontaktu idź dalej drogą, którą jak piszesz zaczęłaś. Poszukaj w sobie, dlaczego tak bardzo boisz się samotności? Nie mnie oceniać Twoje uczucia, ale może warto zastanowić się, czy to naprawdę uczucie do niego, czy uczucie w Tobie. Uczucie, że bez niego Twój świat przestanie istnieć, że bez niego nie będzie Ci chciało nic robić, że Ciebie określa tylko bycie z kimś? Lęk przed samotnością jest okrutny, bo nas pcha do robienia rzeczy, które całkiem świadomie uznajemy za idiotyczne i szkodliwe dla nas. Chyba najpierw trzeba się przyznać, że to nie o faceta chodzi, tylko o ten lęk w nas, a potem poszukać w sobie, skąd on się wziął. Dlaczego bez tego kogoś uważam, że nie istnieję? Kto mi coś takiego zakodował, jakie osoby, sytuacje w życiu? Z domów rodzinnych wzorcowo powinno się wychodzić w poczuciem własnej wartości i z poczuciem, że ode mnie zależy moje życie i potrafię poradzić sobie w różnych sytuacjach, umiem tak samo brać , jak i dawać. Niestety często któryś z tych punktów szwankuje. Ale to nie znaczy, że wszystko jest przegrane. Znalezienie tego źle funkcjonującego trybiku jest połową sukcesu. Drugą połową jest zrobienie czegoś, żeby zaczął funkcjonować poprawnie. Jedyne, co mogę Ci poradzić, to zamiast skupiać uwagę na tym facecie i w nim szukać przyczyn swojego myślenia i postępowania, spróbuj je znaleźć tylko w sobie.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Czapla » 29 gru 2009, o 19:58

Dzięki za opinię carita. Przeczytałam w książce Robin Norwood "Kobiety, które kochają za bardzo", że jej zdaniem jest właśnie tak jak Ty mówisz. Że nie chodzi o zerwanie kontaktu, tylko znalezienie przyczyny w sobie, uleczenie jej - i wtedy zerwanie staje się rzeczą naturalną. Niestety tylko Ty podzielasz to zdanie, większość ludzi mówi mi, że mam natychmiast i nieodwracalnie to zakończyć... Nie wiem już co jest słuszne.
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aujijaxag i 76 gości