Pomylił imiona

Problemy z partnerami.

Postprzez Jaga82 » 28 gru 2009, o 22:54

Patrzę na to wszystko co on robi trochę ze swojej perspektywy. Też byłam długo w związku, który zakończył się małżeństwem a potem rozwodem ale nie zdarza mi się pomylić imienia mojego obecnego faceta z imieniem ex. Nie myślę o byłym, nie wspominam, nie rozpaczam, nie utrzymuję z nim kontaktu i nie działam 'z automatu'. Tak szczerze to trochę mi trudno wierzyć w to, że w takiej kwestii można się pomylić nie do końca świadomie. Przecież wiemy z kim żyjemy teraz, czyje imię wybieramy w komórce gdy chcemy zadzwonić do ukochanej/ukochanego, o kim rozmawiamy z rodziną czy znajomymi. Dla mnie istnieje jedno wytłumaczenie (ale jak już wcześniej wspomniałam-wyłacznie przez pryzmat moich odczuć i myśli)-jeśli o kimś myślę-wypowiadam na głos jego imię.
KMN-pewnie masz rację, że dzwoniąc za moimi plecami chce mnie w jakiś sposób chronić i ograniczyć mój i swój stres. Ale z 'babami' tak to przeważnie jest, że tak źle i tak nie dobrze :) Powiedział mi kiedyś, że nie chce się tłumaczyć z każdego wypowiedzianego słowa lub pytania zadanego przez nią i że będzie mnie informował o sprawach najważniejszych, odnośnie tych rozmów.
Czasem sobie myślę, że ja się nie nadaję do związku. Żadnego. Bo w żadnym nie czułam się pewna, za to byłam i jestem cholernie zaborcza, chorobliwie zazdrosna itp.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez lili » 28 gru 2009, o 23:10

Wiesz co, jak dla mnie to on się średnio czujnie zachowuje dzwoniąc do niej za Twoimi plecami. Każdy zdrowy człowiek zacząłby coś podejrzewać. Jeśli nie ma nic do ukrycia to dzwoni przy Tobie, ot i cała tajemnica. Ja tak robiłam ostatnio kiedy z kimś byłam (hoho kiedy to było :lol: ) i wiadomo że sam fakt, że utrzymywałam kontakt z eksem 1 nie cieszył eksa 2 ale przynajmniej nie stwarzałam jakichś dziwnych sytuacji.

Swoja drogą kiedyś kiedyś sto lat temu eks nr 1 powiedział do mnie imieniem swojej poprzedniej dziewczyny. Wtedy sie wsciekłam, nawet przestraszylam, ze nadal cos z nia kreci. A wyniklo to z tego, że byli wczesniej bardzo dlugo razem, to byla jego pierwsza powazna dziewczyna, 3 lata czy jakos tak a krotko po niej ja sie pojawilam. Wiec sila przyzwyczajenia.

Gdyby jednak po pol roku, roku nadal zdarzalo mu sie do mnie powiedziec jej imieniem, pewnie mialabym pewnosc, ze spotykaja sie ze soba nadal bardzo czesto.

Moim zdaniem Twoj facet cos kreci, tak mi podpowiada intuicja a mam dobra. Przede wszystkim nie do zaakceptowania dla mnie bylaby sytuacja ukrywania sie z telefonami do eks. Prosty test: skoro nie mamy nic zlego na sumieniu ani nic do ukrycia to wymienmy sie telefonami i poszerajmy w nich. Kazdy facet, ktory ma cos do ukrycia, zacznie pitolic o poszanowaniu prywatnosci czy tez sledzeniu sie nawzajem.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez KMN » 29 gru 2009, o 01:35

"Moim zdaniem Twoj facet cos kreci, tak mi podpowiada intuicja a mam dobra. Przede wszystkim nie do zaakceptowania dla mnie bylaby sytuacja ukrywania sie z telefonami do eks. Prosty test: skoro nie mamy nic zlego na sumieniu ani nic do ukrycia to wymienmy sie telefonami i poszerajmy w nich. "
A czy Twa intuicja sie kiedys myliła? Nie wiem po co podkrecac sytuacje skoro zapewne Jaga pisze po to zeby utrzymac ten zwiazek a nie wdruga strone. Jesli by krecił to po co konczył tamten zwiazek?( i tu pewnie zaraz wyłoni sie jakas konspiracyjna teoria dziejów bo facet to dran i dlatego chce z nim byc:P) Co do telefonow do eks hmm moje zdanie juz napisałem. mysle ze zrozumiał ze to Ciebie boli i chciał to zmieninc. Wydaje sie to logiczne ale jak jest to tzreba jego zapytac.

"Kazdy facet, ktory ma cos do ukrycia, zacznie pitolic o poszanowaniu prywatnosci czy tez sledzeniu sie nawzajem. "

A znasz kazdego faceta na swiecie? :shock: W kazdej sytuacji? hmm Popieram to ze jesli nie ma sie nic do ukrycia to mozna sie wymienic telefonami ale o poszanoiwniu prywatnmosci czy zaufaniu to chyba kobieta czesciej wspomina. Chociaz zgodze sie z Toba lili ze najlepsza forma zaufania jest kontrola. I tak poza tematem Ty nie masz w takim razie nic do ukrycia? Nigdy nie miałas?:P
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez ewka » 29 gru 2009, o 09:17

A dlaczego właściwie oni cały czas utrzymują ten kontakt? Do czego jest mu to potrzebne? Pytałaś go, Jaga?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Jaga82 » 29 gru 2009, o 20:40

Nie musiałam pytać po co mu ten kontakt-mają dziecko... Kiedyś mi tłumaczył, że jedyne sprawy jakie go z nią łączą to dziecko i sprawy urzędowe. Kontakty z nią zaczął ukrywać, gdy znalazłam kilka 'ciekawych' sms-ów od niej typu, że nadal jest jej bliski, że pewnie kiedyś będzie żałował swojej decyzji o odejściu, żeby przyjechał ją przytulić i pytanie czy była kimś wyjątkowym w jego życiu... Chyba można się domyśleć jak zareagowałam... Kłótnie niesamowite. On mi tłumaczył, że nie daje jej żadnych podstaw do tego, by mogła liczyć na jakieś cieplejsze uczucia z jego strony, że przecież on nie może ponosić odpowiedzialności za to co ona do niego wypisuje. Prosiłam wtedy by stanowczo dał jej do zrozumienia, że między nimi wszystko skończone, że już ułożył sobie życie z kimś innym i żeby nie niszczyła naszego szczęścia. Wtedy mi odpowiedział, że przecież nie będzie dla niej chamem, że przez wzgląd na syna chce mieć z nią poprawne stosunki. Jednak byłam też świadkiem kilku sytuacji, w których to naprawdę chamsko i jasno jej mówił, że wszystko między nimi skończone. Do niej to nie docierało, jakby w ogóle go nie słuchała i pisała esy o swoim codziennym życiu, np.'wiesz co się dzisiaj wydarzyło? zdałam prawo jazdy! :)' Pytam-co to niby miało go obchodzić? Teraz się trochę uspokoiła i już tak nie pisze (a jeśli pisze, to mój luby pewnie kasuje esy od niej, bo czasem potajemnie :oops: przeglądam jego telefon i nie ma w nim żadnych kontaktów z nią, choć np.mówił mi wcześniej, że dzwonił w tej i tej sprawie).
Cały czas sie boję, że ona coś do niego czuje. Też byli swoimi pierwszymi partnerami, byli parą blisko 20lat, prawie od końca podstawówki. Przez pierwsze pół roku naszego już związku ona o nas w ogóle nie wiedziała. Oficjalnie nie byli razem, razem nie mieszkali (my nie mieszkamy w kraju, ona tak) więc było to łatwe do utrzymania w tajemnicy. Nie chciał jej mówić, bo był zależny od niej w jednej niezwykle poważnej sprawie i bał się, że chcąc się na nim zemścić nie pomoże mu. Teraz sobie myślę, że to tylko jedna strona medalu. Druga, wg mnie, jest taka, że nie chciał jej ranić. Chciał wprowadzać ją stopniowo w stan samotności. I tu mnie trochę boli fakt, że ja mojego męża musiałam traktować całkiem obco, jak ostatniego gnoja gdy od niego odeszłam, bo tego ode mnie oczekiwał mój obecny partner (zostawiłam męża dla obecnego faceta). Nie dał mi tego samego, tłumaczył to, jak już wspomniałam, tą ważną sprawą, która zależała od jego eks. Czasem się gubię w tym wszystkim. Czasem sobie myślę, że być może chce mieć z nią dobry kontakt nie tylko ze względu na dziecko lecz również dlatego, że robi sobie taką 'furtkę', że w razie gdyby nam się nie udało byc razem to zawsze będzie mógł do niej wrócić. Raz ją zostawił dla innej, co prawda na krótko, ale mu wybaczyła i mógł wrócić. Zresztą wiele mu wybaczała (wiem z jego opowiadań)-zdrady w tamtym związku były na porządku dziennym. Wiem, że w stosunku do mnie jest fair, nie zdradza, nie flirtuje. Niepokoi mnie tylko ona. Wiem, że on wie, że zawsze może tam wrócić i zostanie przyjęty z radością i otwartymi ramionami. I to mnie przeraża... Zwłaszcza teraz, gdy u nas nie za dobrze się dzieje...
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez lili » 29 gru 2009, o 22:57

Dziecko...
to jakby zmienia oczywiscie o 180 stopni postac rzeczy
nie powinien cie moim zdaniem niepokoic czy dziwic fakt ze ona najwyrazniej nadal cos do niego czuje bo to nie z nia jestes zwiazana
i to proste ze cos do niego czuje i na bank chcialaby zeby do niej wrocil skoro jest ojcem jej dziecka, byli razem tyle lat i zostawil ja dla innej kobiety
raczej skupilabym sie jednak na tym, czy on cos do niej czuje
czy jego atencja w stosunku do niej naprawde wynika z tego ze nie chce zaogniac i chce byc okej czy moze cos wiecej
a ze tak powiem rozegranie sprawy (on ja wprowadzal delikatnie a od ciebie oczekiwal krotkiego ciecia) jest ewidentnie hmmm... niesymetryczne
czemu sobie na to pozwolilas? az tak jest fajny? 8)

KMN: oofkors ze nie znam wszystkich facetow na ziemi. Moje uogolniajace zdanie wynika z prostej dedukcji: czlowiek ktory nic zlego nie zrobil i nic nie ma na sumieniu, nie kryje sie.
Nie chodzi o konspiracyjna teorie dziejow, ze niby jestem jakas wiedzma ktora kieruje sie swoja intuicja (ktora faktycznie nigdy mnie nie zawiodla) i na jej podstawie snuje jakies domysly. Moja konspiracyjna teoria wynika z tego, ze kiedys cos takiego przerobilam, ale zanim to przerobilam mialam podejscie "ale jakze moglabym w ogole kogos o cokolwiek podejrzewac jesli ta osoba nie daje mi najmniejszych powodow do podejrzen, jak moge zakladac ze ludzie maja zle intencje". Tak bardzo chcialam byc taktowna i nieupierdliwa i niewscibska i niewsadzajaca nosa za daleko, ze nie zauwazylam oczywistych sygnalow. Bo takie wlasnie mialam podejscie "na pewno da sie to jakos wytlumaczyc".
Nie twierdze ze wszyscy faceci to dranie. Ja facetow uwielbiam, ja ich kocham, bez nich zycie jest blade 8) Ale trzeba umiec korzystac z oczu ktore dala nam Bozia i patrzec i widziec a nie starac sie nie dostrzegac oczywistosci. No chyba ze ktos lubi budzic sie z reka w nocniku.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez KMN » 29 gru 2009, o 23:44

Rozumeim ale domysły sa takie na jakie sie nastawimy. To ze było tak raz oznacza ze tak musi byc zawsze? Rozumiem ze raz stało sie tak że ktos zrobił to i to ale nie w kazdej sytuacji, nie w kazdym kontekscie. Masz podejrzenie wjakiejs sprawie to zawsze bedizesz sie ukierunkowywac i wyszukiwac dowodów na to ze jest tak jak myslisz wiec oczy tu nie wiele daja bo widza to co chesz aby zobaczyły. Takie zachowanie moze miec mnostwo roznych intencji. Dobrze jest zastanowic sie co to jeszcze moze oznaczac, np pozytywnego wtedy jest wachlarz mozliwosci. Ta sytuacja moze oznaczac wiele rzeczy ale ich propozycje te pozytywne dałem. A o to jak jest faktycznie to chyba trzeba by zapytac autora zachowania.
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez ewka » 30 gru 2009, o 11:43

A ja sobie Jaga poczytałam Twoje wypowiedzi sprzed kilku miesięcy... i myślę sobie, że te wszystkie problemy kręcą się cały czas z powodu Twojej zazdrości. Ot, tyle tylko... i aż tyle. Pisałaś też wtedy o terapii - udało Ci się coś znaleźć?
Cały czas sie boję, że ona coś do niego czuje.

No ale jeśli - to to przecież jest jej problem, nie sądzisz? Dlaczego Twój? Od niej odszedł, jesteście razem... i to jest w tej chwili najważniejsze. Przecież on nie MUSI być z Tobą - ale skoro jest, to widocznie tego chce. Tak? Zgadzasz się?

Piszesz też, że u Was "teraz nie za dobrze się dzieje". Nie za dobrze, czyli co konkretnie? Bo wspominasz sprawy dawne, rozstanie ze swoim mężem... no ale to wszystko działo się jakiś spory kawał czasu temu - a co jest teraz, że nie jest dobrze? Czy nie jest tak, że ona (jego ex) zawładnęła całkowicie Twoimi myślami?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Jaga82 » 30 gru 2009, o 17:38

---------- 16:08 30.12.2009 ----------

Prawda jest taka, że zazdrość mną rządzi. Ma nade mną niesamowitą władzę. I przez to się rozstajemy. Pewnie nie napiszę nic nowego. Do końca stycznia mamy wynajęte tutaj mieszkanie. Potem każde z osobna... Pisałam juz o tym kilka mięsiecy temu, że koniec, że już nigdy... Ale miłość jest ślepa. I moja i jego. Przepraszam za chaos w wypowiedzi. To wszystko boli. Muszę na chwilę przerwać. Muszę wypłakać

---------- 16:38 ----------

W Wigilię powiedzieliśmy sobie tyle złych słów, tyle przykrości sobie wyrządziliśmy, a to przecież były święta... Nie ma juz odwrotu. Chcę być twarda. Jestem oschła i zimna. Jestem suką jakiej nikt nie chce mieć przy sobie. Ja wchodzę do domu-on wychodzi i odwrotnie. Tylko, że gdy zostaję sama ryczę jak popieprzona. Tak mnie boli moja głupota i upór. Nie piszę smsów (kiedyś dziennie szło nawet koło 50), nie uśmiecham się, nie przytulam, nie kocham z nim. Wszystko to wbrew sobie, bo wiem, że ja nie umiem żyć z mężczyzną. Zawsze będzie kończyło się tak samo, zawsze będą te same problemy. Zawsze moja wina. Moja zazdrość. Zrobił parę głupich rzeczy, o których piszę tu
http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=4424 i o których nie mogę zapomnieć mimo ciągle upływającego czasu. Wręcz przeciwnie to wszystko urosło w mojej głowie do niewyobrażalnych rozmiarów. Który facet by to wytrzymał? I tak był dzielny i wytrwały. Zaproponował mi wspólne mieszkanie nadal ale w osobnych pokojach jako kolega-koleżanka. Ciągle mnie kocha, dlatego chce mnie mieć blisko. Ale ja nie chcę niszczyć mu życia! Ja wiem, że się nie zmienię. Ten świat mnie przeraża. To co się w nim liczy, wszystko musi być łatwe, piękne i seksowne. Jestem CHORA. Wiem to, ale nic nie jestem w stanie zrobić. Nie znalazłam żadnego psychologa, żadnej pomocy a sama sobie nie radzę. Zabijam siebie. Zabiłam jego. Zabiłam nas. Cholera! Kocham go ale nie jestem normalna, więc nie mogę z nim być. Ta świadomość mnie boli. Nie zostawiłabym męża gdybym się w nim nie zakochała, gdyby miał być przygodą. W małżeństwie miałam podobne zachowania, podobne problemy. Z czasem, gdy moje uczucia do męża zdecydowanie osłabły, zmniejszyła się też moja zazdrość. Myślałam, że dorosłam, zrozumiałam parę spraw, że mi minęło. Myliłam się. Wróciło jak bumerang i niszczy to, co dobre. Parę razy tak barzdo go sprowokowałam, że puściły mu nerwy... dostałam w twarz... Ja wiem, że to przez bzdury jakie wygadywałam, przez to jak go raniłam. Też bym nie wytrzymała. Naprawdę. Nie radzę sobie. Wiem, że będziemy cierpieć gdy się rozstaniemy już ostatecznie. Wiem, że oboje tego nie chcemy. Wiem, że oboje się kochamy. Ale nie możemy być razem. Przeze mnie. Przez moją chorobę, która niszczy nasze życie. Na powrót do Polski i długotrwałą terapię nie mogę sobie pozwolić. Muszę się pogodzić z tym, że tracę coś pięknego, bo jestem za słaba.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez ewka » 30 gru 2009, o 20:51

Jaguś, a w tym linku ktoś dawał Ci namiary, jak sobie możesz pomóc nawet będąc za granicą. Korzystałaś z tego? Bo jeśli się rzeczywiście rozstaniecie... to przecież to w żaden sposób nic w Tobie i tak nie uporządkuje. I problem wróci. I znowu będziesz się tak szarpać?

Ludzie są słabi, no tak jest czasami... ale też są narzędzia, którymi można sobie pomóc i ja myślę, że należy z nich korzystać. Co myślisz o tym? Bo możesz sobie nawrzucać, nazbierać całe kupy pretensji do siebie... i co dalej? No coś trzeba z tym zrobić, bo Cię ta kupa przygniecie. No szkoda życia!

Trzym się
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Jaga82 » 5 sty 2010, o 15:08

---------- 18:46 04.01.2010 ----------

Szczerze mówiąc dopiero teraz zaczynam szukać tam pomocy. Niestety mam jakieś problemy powiedzmy, że z łącznością. Jakby wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie. Brakuje mi już sił i nadziei. Być może będę musiała jechać do Polski na baaardzo długo by doprowadzić siebie do porządku. Ale jak sobie pomyślę, że znowu będę miała mieszkać pod jednym dachem z rodzicami brrrr. Odzwyczaiłam się od nich. Gdy jadę na urlop po dwóch tygodniach cieszę się, że wracam do siebie.

---------- 14:06 05.01.2010 ----------

Komputer mam już jakiś czas, ale dopiero wczoraj odkryłam, że jest taka funkcja jak historia wyszukiwania. To co tam znalazłam spowodowało, że spakowałam się natychmiast, wsiadłam do samochodu i piszę teraz z Polski. Gdy ja leżałam w łóżku w sypialni mój 'ukochany' w pokoju obok szukał sobie drugiej połówki na polish dating i wpisywał w google-sex randki i kraj, w którym mieszkaliśmy. Mam totalną załamkę. A to mnie ciągle podejrzewał o zdradę, ciągle zarzucał niewierność, obrażał, gdy zaśmiałam się z dowcipu innego, niż on, faceta. Wcześniej pisałam, że mamy mieszkać ze sobą do końca stycznia. Taką mieliśmy umowę. Poprosił mnie o to, bym w tym czasie nie umawiała się z nikim, nie flirtowała, bo on tego nie przeżyje, bo będzie go to bolało. A co ja odkryłam?! Nie chcę go znać! Jak faceci mogą być tak obłudni????

---------- 14:08 ----------

Jak to cholernie boli!!!!!
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Sanna » 5 sty 2010, o 15:51

Jago, jakkolwiek bolałoby Cię teraz serce - to minie. Za rok, za dwa, będziesz już tylko wspominała tę sytuację. Spróbuj sobie wyobrazić siebie w przyszłości wspominającą siebie teraz i wzdychającą z ulgą ,, dzięki Bogu to już za mną". Będzie lepiej, może być już tylko lepiej. Czy coś gorszego w związku niż takie odkrycie może Cię spotkać ???

A ja tak sobie myślę, że wszystko jest po coś. Może warto by było żebyś teraz, będąc w Polsce, poważnie zajęła się sobą, odkryła co kryje się za problemami z zazdrością, dlaczego wybierasz takich a nie innych facetów itd. ? To co dzieje się teraz może być początkiem twojego nowego, lepszego życia. I bardzo Ci tego życzę.
A facet ? Przynajmniej oszczędził Ci obarczania się winą za wszystko złe co wydarzyło się między Wami. Oszust i tyle.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Jaga82 » 5 sty 2010, o 16:06

Sanna napisał(a):A facet ? Przynajmniej oszczędził Ci obarczania się winą za wszystko złe co wydarzyło się między Wami. Oszust i tyle.


I tu się mylisz kochana. To moja wina wg niego, bo go zniszczyłam jako człowieka a on był przecież taki dobry dla mnie. Najpierw tłumaczył, że na portal randkowy 'może wszedł przez przypadek'. Na 6różnych profili? PRZEZ PRZYPADEK??? Dodam tylko, że na brak seksu nie mógł narzekać, bo kochaliśmy się praktycznie codziennie, czasem dwa, trzy razy. Szukał po prostu nowej dziewczyny albo wrażeń z życia, które prowadził zanim mnie poznał (pisałam, że swoją eks notorycznie zdradzał). A ja tak mu wierzyłam! Jeszcze niedawno pisałam tutaj, że jestem pewna, że on mnie nie zdradza, nie flirtuje z nikim! Co za idiotka ze mnie! Być może nawet nie zdradził, nie pisał, nie dzwonił do tych dziewczyn wyszukanych w necie, ale skoro o tym w ogóle pomyślał... Dla mnie to oznacza tylko zdradę i koniec!
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Sanna » 5 sty 2010, o 16:22

Hmm... no cóż, podły był i takim pozostał. Insynuuje że to przez Ciebie??? A poprzednią żonę zdradzal też z jej winy? Ech... brak słów :evil: .
Dobrze że wcześniej a nie później zobaczyłaś z kim masz do czynienia. Nie ma się co nim zajmować. Zajmij się sobą Jagą - jesteś najcenniejszą dla siebie osobą, więc to sobą się zajmij, nie nim. M.in. po to żeby kolejnego faceta wybrać lepiej.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Jaga82 » 5 sty 2010, o 16:31

Tak jak piszesz-swoją eks zdradzał dlatego, że jako dwudziestolatka poszła z koleżanką na dyskotekę bez jego wiedzy i miała czelność dobrze się bawić. On się o tym dowiedział i postanowił jej odpłacić z nawiązką. Wiem to z jego opowiadań.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aaidimag i 192 gości

cron