Kiedy w moim pokoju pojawil sie moj chlopak i oznajmil mi ,ze wszystko skonczone i ,ze ma z inna dziecko(co bylo nie prawda)powiedzial tak zebym sie odpier/......dolila....................Niezwarzajac na to co ja bede czula i ze nie moge sie denerwowac(jestem obecnie w 7 miesiacu ciazy) zgnoil mjie psychicznie.Zalamalam sie
Pisalam o tym juz wczesniej.
Lezala kolejny dzien w lozku przerazona ,sama.
Tak bardzo chcialam umrzec,zdechnac-nienawidzac wszystkich i wszystkiego co mnie otacza
Miotalam sie po lozku bilam sie tylko po to by poczuc bol fizyczny-zagluszyc psychiczny
Tak bardzo balam sie zyc.
Wpatrywalam sie godzinami w jeden punkt myslac tylko o jednym ze panicznie sie boje zycia ze nie chce zyc.
Po kolejnych takich dniach gdzie jedynym pozywieniem byla dla mnie kawa i papierosy .zaczelam sie nad soba zastanawiac.
Jak to.
To ja nosze w sobie zycie.
Ludzie w tej chwili umieraja w strachu przed smiercia...blagaja o zycie.
A ja moge zyc a nie chce?!?!?!
Codziennie sie wlasnie nad tym zastanawiam
Wiem ze czasami wiele zeczy sie dzieje na nasze wlasne zyczenie....Dolujemy sie sytuacjami ktore tak naprawde mozemy zmienic ale nie mamy odwai bo boimy sie zycia.
Przeciez za pare lat kiedy wszystko sie zmieni ........(moze) nasze zycie bedzie wspaniale Pomyslimy...
Kurwa tyle czasu stracilam nad uzalaniem sie nad soba.
TYle czasu.
Wiem ze nie jest latwo sama sie znajduje w krytycznej (jak dla mnie sytuacji)Ale ja wlasnie tak mysle tylko jakos nie umiem wprowadzic to w swoje zycie:(
Dzisiaj bylam taka pelna energi ,ale kiedy wrocilam do domu-juz w drodze dostalam skurczu -myslalam ze zaczyna sie porod ...ale to byl scisk zoladka........z nerwow ,ze znowu wruce do domu gdzie przebywaja zli ludzie.
Boze jakie to wszystko jest skomplikowane..............