...No i stało sie....włąśnie skończyłam pakować rzeczy mojego Michała...........jutro ma po nie przyjechać...dziś został u rodziców... wczoraj załamało mi sieżycie...znów pojawiła się ona...przyjaciółka,nie wiem czy któraś z obecnych teraz na forum osób pamieta moją historie ostatnio w grudniu dowiedziałam się, ze ukrywał przez pól roku kontakt z nią..telefoniczny...niby nie wazna niby nim manipolowala, przecie zma chlopaka, przeciez on mnie kocha naprawi, nigdy wiecej, przez głowę przetaczaja mi się wszytskie te słowa, które wtedy słyszłam i wczorajszy dzień....
GG histora rozmów z jego kolegą z pracy...i coraz więcej łez...dawno Cie nie widziałem...nie układa nam się nie wierze, ze będzie dobrez (to o nas)...dalej nie doczytałam pobiegłam po niego do ąłznienki i dotałam największy cios w życiu-to znowu ona....Boże ile razy można cierpiec z powodu tej samej osoby...ile razy mozna kłamac, wybaczac ja juz sama nie wiem co pisze...siedze sama w domu, wczoraj byly łzy krzyki, uderzyłam go pare razy-gdy mnie chciał dotknąć, wmiotowałam, a potem swait się zatrzymał...słyszałam jak błaga, przeprasza, czułam jak sie trzesie, ale nic nie widziałam i chyba nic nie rozumiała Michał mowił ze się trzesłam,z ę miałam pusty wzrok ja tego nie pamietam, ogolnie nie pamietam nic poza jego słowami, nie wiem ile to trawło......spał ze mną bał sie niby....Obiecałam sobie po ostatnim razie,z ę wiecej nie wybacze, nie obchodzi mnie,z ę to nie zdrada, dla mnie zdrada jest fakt bycia dla kogoś innego niż tylko dla partnera, oddawaniem tej osobie tego co należy się partnerowi......nie moge mu już wierzyć....juz nigdy nie bede mogła...a tak kocham...tak strasznie sie boje...rozmawiała ze mną jego mama prosiła ale czy moge sie pozwolić dlaej ponizac
Boze jestem taka smotna, to mieszkanie nikogo tu nie znam nie mam do kogo sie zwrócic nie mam komu tego powiedziec, nie mam zupelnie nikogo rodzicow nie bede martwic beda chcieli zebym wrocila...a ja nie moge kocham to mieszkanie, kochalam bycie w nim z nim...już zaczynało się układac spędzielismy cudowny weekend...jego urodziny...zaczynałam wierzyć choc moja głupia intuicja już dawno wskazywał,z e coś jest nie tak nie wiedziałam co...a teraz wszytsko tylko nie znowu ona...przeciez to niemożliwe nadal w to nie wierze..to niemożliwe tak bardzo boje sie byc sama nie moge mu wybaczyc powiedzcie ze nie moge momentami czuje jakby nic sie nie stało ale potem przypominam sobie to gg te historie sprezd pol roku i czas kiedy ja poznal jeszcze wczesniej
Przepraszam,z e pisze tak chaotyczni..naprawde jestem całkiem sama nawet nie moge pakac boli mnie tak strasznie a nie moge plakac boje sie ze dzieje sie ze mna cos zlego zawsze mialam problemy z nerwami ze stresem ..jak patrze w lustro to widze pusty wzrok mojej mamy...jak byla chora...jak nie brała lekow....
nie zostawiajcie mnie prosze