Beznadzieja :(

Problemy z partnerami.

Beznadzieja :(

Postprzez Goszka » 21 gru 2009, o 14:29

Uważam że mój problem jest na tyle poważny,że powinnam opisać go tutaj.
Poniżej przekleję treść swoich wpisów z tematu "Jak się czujesz" w dziale depresja.
Myślę że zawiera się tu sedno problemu...
Nie wiem co robić,mam nadzieję że ktoś będzie potrafił pomóc...

Goszka napisał(a):źle mi...i to bardzo...
chyba wczoraj zrobiłam coś głupiego,rozstałam się z narzeczonym tuż przed świętami.On też powiedział że nie chce już ze mną być :sad:
Strasznie na niego nawyzywałam,nawet doszło do rękoczynów a wszystko z błahego powodu.Problemu,który można było rozwiązać przez rozmowę.A ja od razu z pyskiem.Nie wiem co mi odbiło.Zupełnie nie zapanowałam nad sobą.Zwariowałam.Wybuchłam.
Nie wiem co to teraz będzie :sad:
Nawet nie wiem czy wróci do domu,bo w tej złości kazałam mu nie wracać


Goszka napisał(a):Chcę to naprawić,żałuję że to się stało i strasznie mi wstyd za moje zachowanie.
Z drugiej strony zawsze gdzieś czai się ta głupia duma która podpowiada "bo On też nie był w porządku,powiedział coś czego nie powinien mówić".
Choć nie wiem czy to tylko duma.On naprawdę powiedział mi coś,co sprawiło że obawiam się życia z Nim.Boję się że nigdy nie będę mogła poczuć się przy nim pewnie,że któregoś dnia znów usłyszę "To jest moje,to Twoje" i przy każdej kłótni lub moim odmiennym zdaniu ode Jego będzie chciał dzielić.Nie chcę takiej niepewności :sad:
A w ogóle teraz wiem że byłby zdolny mnie uderzyć,że ten spokojny facet którego poznałam ma w sobie ukrytego tyrana.I tu nie chodzi o to że się go boję.Bo prędzej jestem skłonna do odwzajemnienia agresji niż chowania się po kątach.
Chodzi o to że boję się szarpaniny.Tak miałoby być całe życie?
I to Jego tłumaczenie że ja umiem sprowokować każdego nawet najspokojniejszego człowieka...
Nie no,żałuję tego wszystkiego,ale z drugiej strony wciąż mam w sobie złość.
Czy w związku to facet ma zawsze o wszystkim decydować?Narzucać swoją wolę,podejmować wszystkie decyzje a kobieta ma się im podporządkować?
Ja tak nie chcę.Inaczej to widzę.


Goszka napisał(a):Kurczę,wiem że powinnam ochłonąć.Ale jak kiedy żyjemy razem w jednym wspólnym pokoju i muszę patrzeć teraz na Jego demonstracje.
Nawet nie kazałam mu spać osobno ale wziął swoją pościel(w Jego pojmowaniu moją) i przeniósł się na łóżko obok.Odebrałam to jak zademonstrowanie mi jakim potworem jestem i jak bardzo ma mnie dość.
Nie dziwię się że On tak się poczuł,ale też nie był mi dłużny,też teraz czuję się podle,nie tylko przez swoje zachowanie w stosunku do Niego,ale też przez to co powiedział i co zrobił mnie.
Mieliśmy robić pierwszą wspólną Wigilię i zaprosić mojego tatę.Tzn.nadal stoi na tym że mój ojciec do nas przyjeżdża,ale to było zanim doszło do wszystkiego.
I co teraz zrobić?Wycofać się?Naprawdę chciałam ugościć tatę i cieszyłam się że nie będzie sam w ten dzień.Mój narzeczony natomiast chciał zostawić mnie samą ze wszystkimi obowiązkami,bo On ma swoje ważniejsze sprawy choć dobrze wie że przy Wigilii zawsze jest dużo pracy.
Najpierw zadeklarował że mi pomoże a teraz mówi mi "to nie rób Wigilii".
Jak można być takim egoistą!!!
W jakiej sytuacji postawił mnie i mojego tatę?Co mam teraz mu powiedzieć?Żeby nie przyjeżdżał?
Szkoda słów na to wszystko...
Jestem zawieszona bo tak już bym coś robiła a teraz nie wiadomo co to będzie i czy nadal jesteśmy razem :sad:
Wątpliwości co do życia z Nim pojawiały mi się już wcześniej i wiele razy,ponieważ jesteśmy osobami o zupełnie innych charakterach i zainteresowaniach.
Zawsze jednak myślałam że jakoś wszystko pogodzimy...
Nie wiem...


Tak to wygląda.Nie wiem jak się zachować,czy to ja mam wyciągnąć dłoń do zgody i czy powinnam?
:zalamka:
Goszka
 

Postprzez melody » 21 gru 2009, o 14:58

Goszka, ja teraz tak tylko na pół minutki, chcę Ci powiedzieć, że jesteś bardzo odważna z tym opowiedzeniem tutaj o tym, co "gryzie" Cię w Twoim związku, bo pamiętam, że trochę się z tym nosiłaś, prawda? Po prostu gratuluję Ci tej odwagi :kwiatek2:
Później wrócę, a teraz po prostu o Tobie myślę (i cieszę się, że znów jesteś :) )
:serce:
melody
 

Postprzez Czapla » 21 gru 2009, o 15:00

Jestem tu nowa i bardzo ciężko mi coś konstruktywnego powiedzieć. Ale poniżej wkleiłam Ci kilka cytatów z tego co sama napisałaś. Być może jeśli je przeczytasz, będzie Ci łatwiej odpowiedzieć na swoje pytania.

- On też powiedział że nie chce już ze mną być
- doszło do rękoczynów
- obawiam się życia z Nim
- Boję się że nigdy nie będę mogła poczuć się przy nim pewnie
- teraz wiem że byłby zdolny mnie uderzyć
- czuję się podle (…) przez to co powiedział i co zrobił mnie
- Wątpliwości co do życia z Nim pojawiały mi się już wcześniej i wiele razy, ponieważ jesteśmy osobami o zupełnie innych charakterach i zainteresowaniach.



Jeśli zaś chodzi o tatę to myślę, że jeśli jest prawdziwie kochającym rodzicem to na Wigilie wystarczy mu barszcz czerwony z proszku winiary i makowiec z cukierni za rogiem. Najważniejsza będziesz dla niego Ty i Twoja obecność. Jedzenie i inne przygotowania to tylko dodatek do Wigilii, można się bez tego obejść. Najważniejsza jest obecność ważnych dla Nas ludzi.

Pozdrawiam Cię ciepło!
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Postprzez Goszka » 21 gru 2009, o 15:52

Dziękuję Melody :kwiatek:
a wydawało mi się że jest dobrze,myliłam się i to pokazał wczorajszy wieczór :cry:

Czaplo,wiem że wiele z tego co opisałam może wskazywać że mój Narzeczony
nie jest w porządku,ale ja też bardzo narozrabiałam.
Zdaję sobie sprawę że gdy się kogoś kocha to nie powinno mieć miejsca wyzywanie,obrażanie,rękoczyny.
Wiem że to mi wczoraj odbiło.I nie dziwię się że On też wybuchnął,ale chyba nie powinno to usprawiedliwiać Jego zachowania.
Wiem że mojego nic nie usprawiedliwia.Nie w takim stopniu...
Tylko zastanawia mnie czy Jego reakcja była tylko i wyłącznie odpowiedzią na moje zachowanie czy powinno mnie to zmartwić.Czy wyszło z niego coś,co do tej pory ukrywał?
Ile można wytłumaczyć złością,a ile w takim zachowaniu prawdziwego oblicza drugiego człowieka?

Nie chcę przepraszać,bo nie czuję że to tylko i wyłącznie moja wina.Jeśli przeproszę to On przejdzie nad wszystkim do porządku dziennego i nawet przez moment nie zastanowi się nad tym jaki jest w stosunku do mnie :(
Znów będzie tak samo.Znów będzie olewał moje potrzeby,a priorytetem dla Niego będzie to co sobie zaplanował nie zważając na mnie.

A z Wigilią to jeszcze inny problem.Bo jak mam ją zrobić kiedy On tu będzie?Mamy udawać przed moim tatą że jesteśmy kochającym się narzeczeństwem?
Ja nie potrafię udawać :(
Wiem że w którymś momencie się złamię...

ps.piszę Narzeczony,ale tak naprawdę od wczoraj nim nie jest.Zerwałam zaręczyny,oddałam mu pierścionek.Nie wiem czy mogę żyć z kimś,kogo naprawdę nie znam.Z kogo wczoraj wyszło coś,czego się nie spodziewałam.
Goszka
 

Postprzez flinka » 21 gru 2009, o 16:02

Goszko a nie możesz powiedzieć tacie o tym, że są w Waszym związku pewne trudności? Nie chodzi mi tu o opisywanie mu wszystkiego, a taki sygnał po prostu, żebyś nie musiała udawać.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Czapla » 21 gru 2009, o 16:17

Trudno chyba by było komukolwiek doradzić bez znajomości całej sytuacji. Ale Ty znasz ją bardzo dobrze i sama sobie odpowiadasz co powinnaś zrobić...:

Goszka napisał(a):Nie chcę przepraszać,bo nie czuję że to tylko i wyłącznie moja wina.Jeśli przeproszę to On przejdzie nad wszystkim do porządku dziennego i nawet przez moment nie zastanowi się nad tym jaki jest w stosunku do mnie :(


Jeżeli potrzebujesz konkretnych propozycji na wypadek gdyby Wigilia w twoim domu nie mogła dojść do skutku, to są możliwe na przykład takie rozwiązania:
- spytaj się kogoś z rodziny/przyjaciół z Twojego miasta czy nie mogłabyś wpaść na Wigilię z tatą do nich. Tradycja przecież mówi, że powinno być miejsce przy stole dla niespodziewanych gości. Przygotujesz 2-3 potrawy do zabrania ze sobą i spędzicie Wigilię u kogoś.
- ostatnio praktykuje się (w dużych miastach) wigilie w restauracjach. To droższa impreza, ale jeżeli Cie stać na takie coś (z tego co wiem to ok. 100 zł od osoby) to może warto przemyśleć.
- powiedzieć szczerze tacie jak wygląda sytuacja i jechać do niego
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Postprzez gosia_gru » 21 gru 2009, o 16:54

Goszka - ma bardzo destrukcyjne podejście do samej siebie. Zauważyłam to, bo robię tak samo. Jak mój ex coś zawalał, to byłam wściekła, myślałam - on nie powinien mnie tak traktować, a jak emocje mi ochłonęły, minęło trochę czasu, z tęsknoty za nim, za bliskością, zaczynałam szukać winy w sobie.

Dojrzały związek to taki w moim mniemaniu, w którym mówisz jasno co ci nie pasuje i szukacie rozwiązania. A wybacz ale ten facet wcale nie jest ani dojrzały (o czym świadczy fakt jak się kłócicie), ani nie daje ci poczucia bezpieczeństwa, bo niby czym.
Sam ma swoje cele sam się realizuje, sam żyje obok. A ty gdzieś tkwisz obok.

Najbardziej uderzyło mnie to co napisałaś, że on dzieli wasze rzeczy. Bardzo przykre, doświadczyłam tego i wiem jak to boli okropnie.

Żadne z was nie dojrzeje w tym związku jeśli się będziecie tak traktować niestety. A te wyzwiska, którymi się tak przejmujesz to tylko dowód na to jakie emocje są w was skumulowane.. Na pozór dobrze, a w środku wojna.
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez Goszka » 21 gru 2009, o 18:05

już od długiego czasu czuję się jakbyśmy żyli obok siebie a nie z sobą.
Nasze życie wygląda tak że w ciągu dnia się nie widujemy-on pracuje,ja studiuję.
Kiedy wróci z pracy przygotowuję obiad,następnie zjadamy go w milczeniu po czym każde siada do swojego komputera.Potrafimy wtedy nie odzywać się do siebie cały wieczór.
W weekendy rzadko gdzieś razem wychodzimy-siedzimy przy kompach albo patrzymy na tv.Nie rozmawiamy.
Nie mamy wspólnych zainteresowań,nie spędzamy razem wolnego czasu.
Często sprzeczamy się o to jak coś zrobimy-on widzi to inaczej,ja również.
Koniec końców ja odpuszczam,pomimo że jestem tą bardziej impulsywną stroną związku.Przeważnie wszystko jest po Jego myśli.
Tak jak z Wigilią:
wczoraj-mówię mu że jest mało czasu,a dużo do zrobienia i skoro sam deklarował się z pomocą to będzie mi ona teraz potrzebna.
Nawet zakupy jeszcze nie zrobione.Chciałam żebyśmy razem pojechali do sklepu.Nagle dowiaduję się że On ma już swoje plany,bo gdzieś tam jutro musi iść.Po ostrej kłótni o to dowiaduję się że "jakoś w innych związkach to facet zawsze decyduje,a ja żyję jakimiś swoimi wyobrażeniami".
Tylko że to nie są moje wyobrażenia.
On nawet sam nie wie czego chce:czy partnerskiego związku czy takiego opartego na dominacji faceta.Na to ostatnie kategorycznie się nie zgadzam.
A On mówi jak mu pasuje.Zero konsekwencji o czym po raz pierwszy przekonałam się wczoraj.
Szczerze to dalej jestem zła ale i jednocześnie czuję się winna.
On potrafi natomiast zabrać dupę i wynieść się i co go to obchodzi.
Zawsze to ja mówię a on tylko słucha i nic nie powie.Mam wrażenie że mówię do ściany i że mnie zlewa :(
Próbuję sobie wyobrazić życie bez Niego,ale nie wychodzi...ech...czy jest sens ?
Goszka
 

Postprzez melody » 21 gru 2009, o 18:13

---------- 17:08 21.12.2009 ----------

Heh..., związki to tak delikatna materia, że nie chciałabym Ci czegokolwiek tutaj sugerować. A nie dostrzegam Twojej jasnej prośby w związku z tym, w czym potrzebujesz pomocy? Mam wrażenie, że jeszcze nie zdecydowałaś, w którą stronę dalej iść, tzn., czy definitywnie to zakończyć(?), czy naprawiać(?); a jeśli naprawiać, to jak zacząć(?)
Wiesz o co chodzi? Cokolwiek Ci napiszę będzie nasycone moimi własnymi doświadczeniami. Może warto by tutaj pogadać o tym, czego Ty chcesz od tego związku (jeśli chcesz w nim zostać), albo czego potrzebujesz, by zamknąć ten rozdział? Co dla Ciebie jest ważne teraz?

Taki mętlik potrafi zmęczyć, co nie? :pocieszacz: :serce:
mel.

---------- 17:11 ----------

PS. Rozminęłyśmy się w wiadomościach, ale zdaje się, że pytania, które stawiam mogą być nadal aktualne :wink:

---------- 17:13 ----------

Goszka napisał(a):On nawet sam nie wie czego chce:czy partnerskiego związku czy takiego opartego na dominacji faceta.Na to ostatnie kategorycznie się nie zgadzam.
:oklaski:
melody
 

Postprzez KMN » 21 gru 2009, o 18:18

"Wiem że to mi wczoraj odbiło.I nie dziwię się że On też wybuchnął,ale chyba nie powinno to usprawiedliwiać Jego zachowania.
Wiem że mojego nic nie usprawiedliwia.Nie w takim stopniu...

Tylko zastanawia mnie czy Jego reakcja była tylko i wyłącznie odpowiedzią na moje zachowanie czy powinno mnie to zmartwić.Czy wyszło z niego coś,co do tej pory ukrywał? "

Czy on mogł odebrać Ciebie wten sam sposob? Czy mogł pomyslec ze nie znał Ciebie od tej strony? Co miał ukrywac? Jesli Ty straciłas nad sobą kontrole to czy on rowniez mogł?

"Nie chcę przepraszać,bo nie czuję że to tylko i wyłącznie moja wina.Jeśli przeproszę to On przejdzie nad wszystkim do porządku dziennego i nawet przez moment nie zastanowi się nad tym jaki jest w stosunku do mnie "

Co do winy to po co sie o nia spierac? to tylko pozywka dla dumy a czy ona jest az tak potrzebna? Co da racja? satysfakcje? A moze lepiej zamiast spierac sie o to kto jest winny lepiej pomyslec wspolnie jak rozwiazac te problemy? Bywa tak ze ludzie wyrzucaja sobie rózne argumenty i urzadzaja sceny by udowodnic racje ktore i tak nie rozwiaza problemów, a zamiast tego mozna wspolnie zastanowic sie co mozna z tym co Was dreczy zrobic. Czy wiesz ze nie zastanawia sie? moze po prostu nie wie czego oczekujesz? Moze on to odbiera inaczej? Nie znasz przeciez jego mysli, nie wiesz jak on to postrzega a czytania w myslach z tego co wiem uczy sie nieco długo :]

" Narzeczony,ale tak naprawdę od wczoraj nim nie jest.Zerwałam zaręczyny,oddałam mu pierścionek.Nie wiem czy mogę żyć z kimś,kogo naprawdę nie znam.Z kogo wczoraj wyszło coś,czego się nie spodziewałam."

Nie znałas a wczesniej była taka sytuacja? Czy Tobie zdarzyło sie kiedys pokazac od strony od ktorej ktos Cie nie znał? Jestescie w zwiazku, on ma status narzeczonego wiec w waszym wspolnym zyciu były momenty które sprawiały ze czuujesz sie naprawde szczesliwa przy nim. Warto niszczyc te wszystkie dobre chwile przez jedna kłotnie, w dodatku jak to o niej pisałas o pierdołe? Te dobre momenty sie nie licza? Widzisz w czasie nerwow racjonalizm odchodzi a wkraczaja emocje. Powstały negatywne i sie trzymaja. Warto przez te negatywne zmieniac to co w Was jest fajnego po to by zaspokoic własne ego? Zalezy Ci na nim? Człowieka poznaje sie całe zycie, a i tka sie go nie pozna do konca. Kiedys usłyszałem takie madre zdanie Kochaj człowieka, nie jego zachowanie. Je mozna zmienic... pozdrawiam
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 21 gru 2009, o 18:34

Nie wiem czy powinno się dyskwalifikować kogoś po 1 zachowaniu, natomiast pewne jest, iż to wynik nagromadzonych, spiętrzonych fal, które w końcu doszukały się ujścia.
Najboleśniejsze te podziały. Podziały i wygórowane Ego, które dominuje nad nim, a nie odwrotnie [->nie on nad Ego]. Ty nie wydzielasz zatem może to być dla Ciebie potrójnie irytujące.
I zrozumiałym jest, że nadmiar obowiązków, podczas, gdy on się "realizuje", doprowadza Cię do szewskiej pasji (mnie też by doprowadzał).
Niestety zwykle potrzeba jakiegoś emocjonalnego Tsunami, by człeko mógł w sobie cokolwiek podreperować.

W związku dokonujemy wyborów. Częstokroć arcytrudno pogodzić realizację własnych potrzeb z potrzebami drugiego. Do tego niezbędna jest przejrzystość i szczerość. Umiejętność negocjacji, kompromisu oraz wyrozumiałość. Wszakże niedomówienia najczęściej stają się cichym zabójcą miłości.
Jeżeli zabraknie większości podanych cech (lub choćby samej chęci naprawy) u którejkolwiek ze stronic, ciężko mówić o partnerstwie.

Goszka, usiądź i przemyśl na spokojnie -czy go kochasz ?
-Czy chcesz z nim być ?

Odnośnie ojca... nie musisz opisywać całego incydentu z detalami, możesz jedynie ogólnikowo zasugerować kłótnię. Wówczas przynajmniej nie będziesz zmuszona przyklejać sztucznego uśmiechu do ust, którego nienaturalność prędzej czy później i tak się wyda.
A Twoje wniesione serce do robionych potraw pewnie go baaardzooo uraczy :serce2: :zawstydzony:.
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez gosia_gru » 21 gru 2009, o 22:11

Spacerowiczko -> zgadzam sie z Toba :) Spodobaly mi sie twoje uwagi, sama sobei musze je wziac do serca ;)

Ja tylko dodam, ze trudno mi wyobrazic sobie zwiazek, w ktorym dwoje partnerow realizuje sie jednoczesnie bez zadnych poswiecen. Wydaje mi sie, ze wszystko oczywiscie jest kwestia jakiegos kompromisu - ale chyba obiektywnie zawsze ktos bedzie troche bardziej poszkodowany.
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Postprzez ewka » 22 gru 2009, o 00:23

A da się usiąść i porozmawiać, Goszka? Wyjaśnić to całe zdarzenie... emocje już pewnie trochę opadły, więc spokojnie sobie jakoś wzajemnie wytłumaczyć, cokolwiek miałoby by być dalej. Wg mnie niespecjalnie ważne jest teraz, kto kogo ma pierwszy przeprosić... Ty czujesz, że on, a on - że Ty. Impas. I zostaniecie w takim zacietrzewieniu, bez względu na to, co dalej? No jakoś głupio.

PodniebnaSpacerowiczka napisał(a):Częstokroć arcytrudno pogodzić realizację własnych potrzeb z potrzebami drugiego. Do tego niezbędna jest przejrzystość i szczerość. Umiejętność negocjacji, kompromisu oraz wyrozumiałość.

No nic dodać, i nic ująć.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KATKA » 22 gru 2009, o 00:39

myślę, że Ewka ma rację...chociaz mi bardziej pomaga chwila przemilczenia...nie jeste to miłe...takie ciche przepychanie...ale czasem trzeba wyrzucic wszystko z siebie....nie wierzę w idealne związki od poczatku do końca...przychodzą poprostu nie fajne momenty...ale to troche pomaga takie oczyszczenie atmosfery...oczywiście do momentu...osobiście uważam, ze jemu też lekko nie jst i leży mu to na serduchu...ale to facet...też ma dume...może próbuje swoich sił teraz...jesteśmy tylko ludźmi...
Co do rękoczynów...też mi się przepychanki zdarzały...i widziałąm, ze mojej drugiej połówce już nerwy puszczają....zwykle to ja byłam mniej przyjemna...niestety jak kończą się argumenty próbujemy tego co najprostsze....
Tate zaproś...przybliż mu moze tylko ze masz chwilowy bum w domku...na pewno zrozumie...też pewnie to przechodził kiedyś :)....jak każdy.....a z facetem...ja bym wrzuciła na luz...przejmowanie rozpatrywanie i analizowanie chyba za wiele nie daje :roll:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez gosia_gru » 22 gru 2009, o 10:10

A mi sie nasuwa jedno pytanie - o co wlasciwie wy sie klocicie? chodzi mi o konkretny temat tych klotni.. czy naprawde o tzw. "pierdoly"?? czy te klotnie o blahostki maja zawsze jakis podtekst (w sensie niby klocicie sie o glupoty, ale wyciagacie przy okazji sto innych problemow)?
gosia_gru
 
Posty: 43
Dołączył(a): 11 gru 2009, o 13:14

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ijisuvapajo i 244 gości

cron