Kurczę,wiem że powinnam ochłonąć.Ale jak kiedy żyjemy razem w jednym wspólnym pokoju i muszę patrzeć teraz na Jego demonstracje.
Nawet nie kazałam mu spać osobno ale wziął swoją pościel(w Jego pojmowaniu moją) i przeniósł się na łóżko obok.Odebrałam to jak zademonstrowanie mi jakim potworem jestem i jak bardzo ma mnie dość.
Nie dziwię się że On tak się poczuł,ale też nie był mi dłużny,też teraz czuję się podle,nie tylko przez swoje zachowanie w stosunku do Niego,ale też przez to co powiedział i co zrobił mnie.
Mieliśmy robić pierwszą wspólną Wigilię i zaprosić mojego tatę.Tzn.nadal stoi na tym że mój ojciec do nas przyjeżdża,ale to było zanim doszło do wszystkiego.
I co teraz zrobić?Wycofać się?Naprawdę chciałam ugościć tatę i cieszyłam się że nie będzie sam w ten dzień.Mój narzeczony natomiast chciał zostawić mnie samą ze wszystkimi obowiązkami,bo On ma swoje ważniejsze sprawy choć dobrze wie że przy Wigilii zawsze jest dużo pracy.
Najpierw zadeklarował że mi pomoże a teraz mówi mi "to nie rób Wigilii".
Jak można być takim egoistą
W jakiej sytuacji postawił mnie i mojego tatę?Co mam teraz mu powiedzieć?Żeby nie przyjeżdżał?
Szkoda słów na to wszystko...
Jestem zawieszona bo tak już bym coś robiła a teraz nie wiadomo co to będzie i czy nadal jesteśmy razem
Wątpliwości co do życia z Nim pojawiały mi się już wcześniej i wiele razy,ponieważ jesteśmy osobami o zupełnie innych charakterach i zainteresowaniach.
Zawsze jednak myślałam że jakoś wszystko pogodzimy...
Nie wiem...
Przepraszam że piszę to tutaj.Może powinnam założyć wątek na problemach w związku...chyba tam to się lepiej nadaje....