Jeszcze wracajac do tamtej zastanawiajacej rozmowy: dla mnie to jakaś sciema, np bo popatrz- wyprowadza się, ale drogi nie zamyka; moim zdaniem jeśli się mowi, ze nie wszystko jeszcze stracone, to raczej nie w momencie wyprowadzki. Nie za bardzo to rozumiem, szczerze mowiąc.
Probuje sobie wyobrazić, ze to ja jestem na miejscu Twojej żony. Idzie mi średnio, no bo sam popatrz- zakochała się serce ja szarpie do tamtego, więc wyprowadza się. No ale wtedy nie mowi, że nie wszystko stracone. No chyba, ze to faktycznie zmeczenie rutyną i odpoczynek od siebie będzie ratunkiem? Poprosiła o czas...hm
Nie wiem, jeśli czujesz, ze nie wszystko stracone- to walcz.
Nie proś, nie błagaj- tak nic nie wskórasz. Zajmij się czymś, tak na przeczekanie.
Pomyślę jeszcze o tym
A na razie trzymaj się