---------- 20:26 13.12.2009 ----------
hmm... aż przeczytałam wszystko od początku... bo zaskoczyła mnie ta córka,którą "zobaczyły" Bunia i Cat.... ja jedynie przeczytałam,że Fenix ma 2 synów...
może wkradło się w wątek Fenix to,co napisała Evunia? Ona owszem,napisała o córce ;-)
a ja rozumiem to,co przeżywa Fenix...to znaczy --> jestem w stanie pojąć tak gwałtowną,nagłą zmianę...
bo i ja przeżywam takie chwile,gdy coś mnie przerasta...z czymś nie daję sobie rady w jakimś ułamku czasu....wtedy jestem jak zwierzątko z podkulonym ogonkiem,sparaliżowana obawami i własnymi scenariuszami z pogranicza śmierci...
ale w gruncie rzeczy jestem silną osobą.... bo podobnie jak Fenix -bardzo wiele ciężkich,trudnych doświadczeń mi było dane przeżyć i dzięki nim mam w sobie siłę i ukochanie życia :-).... po prostu dzięki tym doświadczeniom potrafię się podnosić,pomimo upadków - wzlatywać....jak ów przysłowiowy {lub rzeczywisty ;-) } feniks z popiołów...
to się potrafi u mnie dokonać nawet tego samego dnia --->rano czuję się jak zbity pies,bo coś-tam.... ale wykonując pracę nad sobą w przeciągu dnia załatwiam sprawę....czasem zajmuje mi to więcej dni....czasem tygodnie... a czasem chwilę :-)
ktoś by rzekł - kokietka.
lecz to nie to.... to po prostu proces.
Gdzieś już kiedyś pisałam w którymś wątku,że w początkowych krokach gdy stawiamy na własny rozwój duchowy {nie w sensie religijnym czy jakimś - po prostu - samorozwój} to pierwsze kroki są bardzo trudne.... wszystko się ślimaczy.... mało się rozumie.... mało cierpliwości jest....ale z czasem idzie coraz lepiej i szybciej :-) wstawanie z popiołów dokonuje się z chwili na chwilę,choć upadki się wciąż zdarzają {myślę,że zdarzać się będą tak czy owak ;-) }... ot co....cała tajemnica owej pozornej pokrętności..
i ja czasem potrzebuję wyjść do ludzi, do człeka jakiegoś bliższego lub dalszego,aby móc dzięki jego obecności zobaczyć odbicie swoje i tego,co się w mojej głowie znów wyrabia..... i dzięki temu nabrać dystansu do samej siebie oraz w tym zdystansowaniu i uspokojeniu emocji poszukać rozwiązania..
nic nadzwyczajnego... oto cała tajemnica :-)
oczywiście to moje doświadczanie owego "fenomenu".... każdy ma swoje.... aczkolwiek odnajduję w tym,co pisze Fenix pewne analogie... dlatego pozwoliłam sobie na ten zawiły opis mych spraw ;-)
pozdrawiam i serdeczności!
---------- 20:33 ----------
bunia napisał(a):Podziwiam Twoj spokoj i podejscie do torow :wink: tylko z wlasnego doswiadczenia wiem jak sie zyje z lekiem przy jazdach malzonka a Twojemu wisi oddzial zamkniety wiec trudno mi jest sobie to wyobrazic kiedy nie zna sie dnia i godziny......wiem jak strach zabija i niszczy.....mozna nabawic sie tylko nerwicy a Ty wznosisz sie jednoczesnie do nieba......uff, widocznie to ja bylam swego czasu slaba :bezradny:
czy ja wiem czy słaba...?
po mojemu to każdy sobie radzi najlepiej jak potrafi na dany moment...
jednemu pomaga przespanie jednego dnia...innemu skopanie w tym dniu całego ogródka.. ;-)
taki głupawy przykład....ale po mojemu tak mniej-więcej to się odbywa...
fajnie napisałas Buniu w innym wątku o skuteczności metod ---> tam chodziło o to,czy działanie miłością wobec alkoholika zaskutkuje...
i ja myślę,że działa to,co działa i odności skutek ;-)
co dla jednego jest lekarstwem, dla drugiego trucizną być może i na odwrót...
{aczkolwiek co do miłości prawdziwej mądrej to po mojemu nikt jej się nie oprze ;-)}