Czasami tak intensywnie wypełniając czas można zajeździc konika na śmierć.
W dobrym zwiazku można robić milion razy to samo i nie tak samo. Każdy spacer może być inny. Film jest tylko pretekstem do rozmowy wypełniającej czas, ale nie tylko polegającej na stwierdzeniach o ta scena była fajna a ta nie, a dotykajacych głebszych przeżyć.
Jeśli teraz martwisz się o to co będziecie robić później, to moim zdaniem martwisz się tylko za przeproszeniem o mechaniczną część związku.
A później może byc róznie, nie wiem ile masz lat ,ale później to może być małżenstwo, dzieci i wyjście do kina i na spacer będzie świętem,a nie codziennoscią.
TV wyrzuć na śmietnik, jeśli będziesz się nudzić się ze swoją dziewczyną i to pudło musi grać by wypelnic pustke to jest żle....
Ale skoro piszesz że ten problem was nie dotyczy i jednocześnie odżegnujesz się od lęku przed przewidywalnością w zwiazku, to czego Ci brakuje? Adrenaliny gdy emocje opadną? Kiedy chemia zacznie powoli wygasać - tego sie boisz? Widziałeś pary które zabija rutyna codzienności i chcesz tego uniknąć? Ok, ale życie nie składa się z wielkich gestów na które trzeba wydac mnóstwo kasy. Ale z małych codziennych zachwytow i umiejętności znalezienia ich i doceniania!
Ja jestem w takiej sytuacji, że chrzanię kino, teatr, spacery. Jak przyjeżdza mój facet z zagranicy to wystarcza mi że on jest, po prostu i nie ma minuty znudzenia, no cieszę się jak głupia bo jest przy mnie. A ponieważ już kilkukrotnie był o włos od śmierci cieszę się tym bardziej, że JEST. I choć robimy wspólnie wiele rzeczy małych i wielkich, choć mamy już zdeptane całe miasto, potrafimy siedziec w nocy na schodach ratusza i jeść lody i gadać, gadać, gadać....a potem milczeć. Kocham z nim milczeć.
Mam nadzieję, że i Ty dojrzejesz do takiej miłości, ze wystarczy Ci, ze Twoja Ukochana będzie przy Tobie. Po prostu. Tylko tyle i az tyle. A napewno nie będziecie się nudzić.