Nic nie czuje, jestem obojętna na niego. Nie wiem co się dzieje. Od ostatniego razu, gdy po spytaniu co robił i mi odpowiedział, żeby mnie to nie obchodziło, przestało mi w ogóle zależeć. Ani razu do niego nie zadzwoniłam, nie napisałam pierwsza. Po prostu WISI mi to wszystko. I wiem, że gdyby spytał sie czy ma na święta przyjeżdżać, odpowiedziałabym mu, że nie zależy mi na tym. I tak własnie się czuję.
Zrozumiałam, że wszystko co mówił, robił było kłamstwem. To coś strasznego dojść do takiego wniosku.
Wszystko co niby robił dla mnie, robił tak naprawdę dla siebie. Egoista i dwulicowiec.
Głupia nawet historia mi się przypomniała. Kiedyś były u nas wybory burmistrza i startowało dwóch kandydatów, Mój nigdy nie interesował sie tym. Był dzień wyborów, mój spytał się na kogo głosuje, a ja że na X. On wtedy mi powiedział, że też zagłosuje na pana X, bo ja nie moge się mylić, bo się znam na tym. Powiedziałam mu, zeby nie patrzył sie na mnie, bo to jego wybór. Ale on sie upierał, że zagłosuje tak jak ja i mnie z uśmiechem pocałował. Gdy wyszliśmy od urn, mój mnie objął i powiedział, że X musi wygrac, bo w końcu my oboje zagłosowaliśmy Faktycznie wygrał pan X.
Wieczór dnia następnego. Jesteśmy u naszych znajomych i rozmowa zeszła na temat wyborów. Co sie okazało nasi znajomi głosowali inaczej, na pana Y i zaczęłi oczywiście atakować mnie, że to przeze mnie itd...
Wiecie, nie była to walka na noże W pewnym momencie powiedziałam, że nie tylko ja głosowałam, ale mój też - bo on siedział cicho i powiedziałam do mojego, żeby mnie poparł. I wiecie co? szok, mój stanął do mnie frontem, zaczął gadać, że tak głosować bzdurnie mogłam jedynie ja i co zrobił? Wyciągnął swój telefon i pokazał zdjęcie które zrobił, zdjęcie listy wyborczej, na której to zaznaczył pana Y! A mi jakby ktos w twarz strzelił, w takim szoku byłam, bo nie wierzyłam to co widziałam.
Po co w takim razie mnie kłamał, po co sie pytał na kogo głosuje, po co te szopki odstawiał. I na końcu to ośmieszenie mnie przy innych, to pokazanie nawet nie wiem, jak to nazwać.
Rozumiecie? Kłamie mnie ciagle, na każdym kroku, nawet w tak błahych sprawach jak wyżej opisana.
Nie rozumiem po co to zrobił? Po co kłamał mnie?
Takich historii jest mnóstwo. Nie wierze w ani jedno jego słowo. Jest mi tak cholernie obojetny.
Wiem jedno, jak teraz przyleci na święta i znowu tam odleci, "związek" przestanie istnieć.