przez Useless » 6 gru 2009, o 20:05
Znów łazi za mną. Mieszanina tęsknoty, smutku, beznadziei, rozpaczy i czego tam jeszcze. Plącze się pod nogami potykam się o nią, kopię by poszła sobie, a ona jak mały wredny stworek czepia się moich nóg, patrzy na mnie wielkimi szarymi ślepiami, wdrapuje się coraz wyżej, każe usiąść położyć się. Wiem, ze jak posłucham nie wstanę. Wymości sobie gniazdko w mojej głowie i nim uda mi się ja przegonić mina dni, tygodnie. Ale jest nieodłączna. Moje domowe stworzonko.
Depresja...