Dokładnie tyle ile mój syn.
Ja też odeszłam od moje męża nałogowca i przemocowca. I powiem Ci, że dziewczyny tu na forum pomagaja poradzić mi sobie z współuzależnieniem. Ale cześć drogi pokonałam już sama.
Po pierwsze. Alimenty.
Alimenty nie są dla Ciebie, ale dla dziecka, więc to jego obowiązek by je płacić. Pewnie wiesz, ale są przed wszystkimi innymi płatnosciami, nawet bankiem i ZUSem.
Alimenty są na zaspokojenie potrzeb dziecka i Ty nie masz prosić i pytać. Masz prawo egzekwować. Jeśli ma problem pozostaje komornik. Mój ex też uważa, ze jestem zła i wredna, ale jak płacił po kawałku i sypało mi się całe planowanie budżetu powiedziałam dość - ile było przy tym płaczu i wściekłości, ale zaparłam się i twardo stałam na stanowisku, że nie mnie robi koło pióra a własnemu dziecku. Bo jemu musze odmawiać. Jeśłi nie daje się rozmawiać, a masz tytuł wykonawczy to idź do komornika. Brutalne, ale inaczej nie zmusisz go do niczego i nie pokażesz że się go nie boisz. Jego stać na nałogi, a Ciebie nie stać na życie? No Kobieto? Przecież nie o Cibie chodzi a o dziecko! Nikt łaski nie robi.
Po drugie. Nie wiem na czym polega podważanie Twojego autorytetu. Bo samo mówienie, ze Ty jesteś zła a tatuś biedny, chyba na dziesięciolatka średnio wpływa, bo ma już swój rozum i co nie co widzi i rozumie.
Swego czasu bardzo pomogło mi bycie sobie misiem koala z pomysłu zaczerpniętego z forum Samodzielna Mama (by braktalentu):
"Uśpij lwicę. Obudź misia coalę. On na Ciebie z mordą, a Ty spokojnie
sięgasz po kolejny liść eukaliptusa i nic do Ciebie nie dociera. On
się wykłóca o przedszkole, a Ty spokojnie zapisujesz dziecko do tego
co Ci pasuje i wysyłasz list polecony za potwierdzeniem odbioru, że
prosisz o wskazanie przedszkola, do którego ZAPISAŁ dziecko oraz
informacje jak zorganizował logistykę, bo jak doskonale wie Ty
możesz tylko na takich, a takich warunkach - tu podajesz odkległość
w kilometrach od domu i godziny, które Ci pasują. Dodatkowo
informujesz, że brak odpowiedzi w terminie do dnia... skutkuje
podjęciem przez Ciebie samodzielnej decyzji.
Jak dzwoni i się pluje przez telefon, to półgłosem i spokojnie, nie
zwracając uwagi na Jego krzyki (to Jemu zależy, żeby Cię usłyszeć,
bo Tobie to wisi) stwierdzasz, że lepiej będzie jak zadzwoni kiedy
się uspokoi i odkładasz słuchawkę.
Straszenie sądem i policją kwitujesz krótkim "skoro uważasz, że w
Twojej sytuacji to rozsądne...", tu zawieszasz głos i chwilę
potem "dowiedzenia" i odkładasz słuchawkę.
Twierdzi, że za 10 lat powie młodej, a Ty lekko rzucasz, że masz
nadzieję, że "całą prawdę" i wykonujesz swój ulubiony gest, czyli
ODKŁADASZ SŁUCHAWKĘ, bo za 10 lat to dziecko samo już będzie
wiedziało co jest grane.
Grozi niani - informujesz, że niania na Jego wniosek ma z Tobą
podpisaną legalną umowę i, że w związku z tym uwzględnisz nowy koszt
Jej usług w pozwie o podniesienie alimentów.
Znajdujesz sobie nowego kolegę. Nie musi być fajny, ma być o głowę
wyższy i z 10 kg cięższy od Exa. Zapraszasz kolegę na ciacho,
właśnie w czasie odwiedzin Exa u córki. Na pytanie "kto to jest"
odpowiadasz rzeczowo "Zdzisiek". Przy pytaniach bardziej
szczegółowych sięgasz po telefon i pytasz "to wizyta u córki, czy
najście, bo nie wiem, czy mam dzwonić po policję".
I trenujemy w sobie misia coalę. On się pluje - my sięgamy po
listek. On się pluje - a my jak po liściach eukaliptusowych. On się
pluje - a jak nam się znudzi to trenujemy nasz ulubiony gest
ODKŁADANIA SŁUCHAWKI.
Nad pyskówki w cztery oczy przedkładamy maile i listy polecone za
potwierdzeniem odbioru, ze starannie przemyślaną treścią.
Kolekcjonujemy SMS'y - szczególnie te z dużą ilością wykrzykników.
Odpowiadamy krótko i rzeczowo. Nie wdajemy się nie tylko w pyskówki,
ale nawet w dyskusje. Pytamy o to co ZAŁATWIONE. Nie załatwione, to
wysyłamy list polecony za potwierdzeniem odbioru "w związku z
brakiem propozycji dotyczących tego, a tego, a koniecznością
załatwienia sprawy takiej, a takiej, informuję, że kierując się
dobrem dziecka zdecydowałam tak, a tak". Nie musisz uzasadniać.
Zrób sobie szablon w Wordzie-.
Nie dążymy do zmian w zachowaniu Exa. Dążymy do zmian we własnej
świadomości, które pozwolą nam patrzeć na Niego z zadziwieniem (bo
jednak to "dziwo"), nieszczególnym zainteresowaniem (w kółko tak
samo mu ta gula skacze), lekkim pobłażaniem (nie można za wiele
wymagać od "dziwa") i absolutną pewnością, że WSZYSTKO na co Go stać
to te śmieszne pokrzykiwania i machanie kończynkami. Od czasu do
czasu wizualizujemy Jego stopę w podrygującym bucie i wyobrażamy
sobie, że ma pomalowane na czerwono paznokcie u nóg - ot tak dla
urozmaicenia chwili przed naszym ulubionym gestem, czyli ODŁOŻENIEM
SŁUCHAWKI."
Oczywiście dostosowałam do moich potrzeb i pomogło, bardzo i pomaga do dziś.