przez FENIX » 4 gru 2009, o 13:14
---------- 10:04 03.12.2009 ----------
Jestem. Wczorajszy dzień był pełen wrażeń. Bardzo ciekawe prezentacje, sporo nowości ale bez szans na pracę. Nawiązałam ciekawe kontakty z wykonawcami i spędziłam wspaniały czas. To na prawdę jest coś co uwielbiam. Zapytałam męża czy chce mi towarzyszyć. Wiedziałam, że jest niepewny, niespokojny nie wiedząc dokąd się wybieram i zostawiony sam w domu z synem i zwierzakami może być nie przewidywalny, już nie mówiąc o moim niepokoju. Zaproszenie obejmowało dwie osoby, a on jest fachowcem o którego dość często opierałam realizację projektu. Zapytał jedynie czy jest mi potrzebny. Powiedziałam, że nie, ale może być sympatycznie. Pojechał. Uspokoiłam się. Był taki jak zwykle gdy jest sobą - serdeczny, troskliwy, opiekuńczy. Kawa z ciasteczkami na salę przyniesiona bo nie chciałam przerwać słuchania ciekawych wypowiedzi, sweter odebrany z szatni - bo może mi chłodno, spakowanie folderów, przydźwiganie, asekuracja przy wyjściu z autobusu itd. Zapytałam czemu to robi, a on na to że nadal mnie kocha i nie zamierza tego zmieniać. Nie podjęłam tematu, po za tym że powiedziałam spokojnie że może i tak, ale mam wrażenie że robi wszystko, żebym to ja zmieniła zdanie co do tego czy chcę z nim być. Zamilkł i uciekł z tematu. Dzisiaj na szczęście pojechał do pracy i mam wreszcie trochę wolnego. Odpoczywam.
Zaraz muszę zabrać się za prace u podstaw, a potem obróbka zdjęć do port folio. Przygotowuję się do ataku na pracodawców ale tak by móc zaprezentować co potrafię. Znowu zobaczyłam swoje projekty sprzed dziesięciu lat jako nowości 2009 roku dwóch firm produkcyjnych... Przecież powinnam móc sprzedawać swoje pomysły...
Emocje, emocje, emocje... on znowu będzie starał się być w porządku przez dłuższy czas, skutecznie ukrywając narkotyki. Znowu będzie kimś kim chce się pokazać. Tylko ja już wiem co się kryje pod spodem, niestety. Mówię - niestety, bo wspaniale było nie wiedzieć, przyjmować to wszystko za dobrą monetę, za prawdę, podziwiać go i szanować. czuję się oszukana, okradziona ze wszystkiego co dla mnie ważne i piękne. Pustka, ból i badanie siebie - czego chcę? Przed nami wspaniały, magiczny czas świąt i może magia tego momentu pomoże mi rozwiązać ten węzeł gordyjski, może dojdę do decyzji całkowicie skrystalizowanych, pewnych. Dwa lata temu, kiedy chciałam porzucić mojego męża i wyjechać za granicę zabierając wszystko co moje ze sobą, umiał mnie zatrzymać i przywrócić dawnego siebie nawet na czas prawie roku. Ale wtedy nie wiedziałam o tym co jest ukryte. Myślę, że teraz to nie będzie już takie proste. Ma jedyną szansę na pozostanie przy mnie tylko wtedy gdy podejmie rzeczywistą walkę z uzależnieniem i zmianami w mózgu. Rozmawiałam z psychiatrą, wiem, że może być niebezpieczny, wiem, ze potrzebny jest oddział psychiatryczny... Albo się na to zgodzi albo odejdzie na zatracenie. Bo że to zatracenie to wiem na pewno i to też wpływa na mnie hamująco niestety.
Oj, rozpisało mi się. Myślę jednak, że to bardziej przybliża Wam mnie i mój problem. Bo przecież każdy z nas jest inny i jego psychika też. Zatem rozwiązania także muszą się trochę różnić.
No dobra. Czas na prace fizyczne. Do wieczora.
---------- 12:14 04.12.2009 ----------
Będąc na fali energii udało mi się wczoraj nawet sporo zrobić. Wieczór był spokojny, bo mąż miał chyba "zjazd" i przespał do rana. Dzisiaj pewnie nie będzie tak luksusowo.
Pracuję jak robotnik remontowy, robiąc co tylko mogę i potrafię, bo tak bardzo chciałabym uładzić miejsce w którym żyję, sprawić by mi było w nim dobrze. Dla mnie to ma wielkie, ogromne znaczenie... Wiele osób tego nie rozumie, ale ja po prostu kurczę się i usycham w szpetnym miejscu, w kolorach męczących. Tu nie chodzi o bogactwo czy nawet zamożność w wyposażeniu. Czasem wystarczy jedynie pomysł i dosłownie kilka, kilkanaście złotych i własna realizacja, żeby zmienić otoczenie.
zajrzałam tu, żeby sprawdzić czy może chce ktoś ze mną pogadać... nie chce, trudno. Muszę poszukać gdzie indziej. bardzo brakuje mi rozmowy, możliwości przedyskutowania dylematów, poznania wniosków innych ludzi i przemyślenia mojego do tego stosunku. Dopóki nie znam swoich pragnień, swoich potrzeb, chciejstw i wyborów tak do końca, dopóty trudno o zdecydowane działania. Czuję się zmaltretowana i zagubiona w tym moim wyizolowanym świecie, bez znajomych, przyjaciół, rodziny...myślałam że dzięki Wam poczuję się choć trochę mniej samotna...