Mąż, narkotyki, strach i...

Problemy z partnerami.

Mąż, narkotyki, strach i...

Postprzez FENIX » 27 lis 2009, o 20:47

Jestem tu nowa. Czytam Was od pewnego czasu, ale odwagi do wypowiedzi dotąd zabrakło. Najpewniej starsza jestem od większości, życie dało wiele nauczek ale wciąż zaskakuje, i nie jest to miłe...
Muszę sporo opowiedzieć, a nie wiem na ile będzie w Was cierpliwość do czytania cudzych dziejów... Postaram się w skrócie.
Miałam bardzo aktywne, dynamiczne życie. Dużo się działo, dużo robiłam, widziałam sens w pomaganiu innym, wyciąganiu ręki w sytuacjach beznadziejnych i takie tam. Przez wiele lat byłam dziennikarzem interwencyjnym. Potem, zmęczona biegiem i własnym popapranym życiem, zwolniłam. Chciałam normalności - zakochałam się w kimś "zwyczajnym" i zapłaciłam za to samotnym macierzyństwem i borykaniem się z każdym dniem w pojedynkę. Pomagałam młodzieży, dzieciakom przez nikogo nie chcianym, rozmawiałam, mówiłam o tym co moim zdaniem jest dobre a co nie, o tym o co warto walczyć a o co nie. Było ich wiele. Przez mój dom przewinęło się ponad trzydziestu "wychowanków" którzy mieli wszelkie szanse na dno a stali się znakomitymi, wykształconymi ludźmi, którzy dziś są dorośli... Był czas, kiedy nadmiar obowiązków przytłaczał, syn dorastał i spotkałam człowieka, mężczyznę, który choć wiele młodszy, postanowił być ze mną, z nami. Postanowił zostać ojcem mojego syna a ten się zgodził i przyjął tę ofertę z entuzjazmem. Zanim odbył się nasz ślub, usynowił mojego syna, mówiąc że "teraz to mu już nie ucieknę". To było jak sen. Miłość, oddanie, opieka, serdeczność, szacunek. Cały świat był w szoku. Masa bab w zazdrości. Czułam się wyjątkowa, kochana, szczęśliwa. Tak minęło kilka lat. Mój mąż zawsze serdeczny, troskliwy, zawsze "Ewuniu", zawsze blisko. Pierwsze sygnały pojawiły się nawet nie wiem kiedy. Nagłe wybuchy wścieklizny, agresji skierowanej na przedmioty. Potem tygodnie kaca moralnego, przeprosiny, wyjaśnienia - stres, depresja... Rzeczywiście, różnie nam się działo. Problemy materialne, problemy z pracą. Potem sytuacja zaczęła się powtarzać częściej, jeszcze częściej. Zobaczyłam nienormalne zachowania, ale do głowy mi nie przyszło by szukać narkotyków. Teraz już wiem, że narkotyki towarzyszą mu, ale nie wiem od jak dawna. Wszystkiemu zaprzecza. neguje uzależnienie choć nie radzi sobie ze sobą a ja zaczęłam się bać. Psychiatrze nie przyznał się do narkotyków, a jedynie do wzrostu agresji po terapii antynikotynowej. Leki psychotropowe zapija piwem i poprawia chyba amfetaminą. Staje się potworem z najczarniejszych snów. Demoluje dom, niszczy psychicznie. Pod moją nieobecność siekierą zabił moje koty. Boję się wyjść z domu gdy w nim jest, bo nie wiem co zrobi synowi. Syn też się boi. Terror. Straciłam pracę i od dwóch lat jest naszym jedynym zarabiającym na chleb. Zmieniłam zawód. Zrobiłam uprawnienia projektowania wnętrz, zgodnie z moją pasją i predyspozycjami. Mam jednak mocno dorosły już wiek i znalezienie pracy od już, nie jest proste. Zawiadomić policji o tym co wyprawia mój mąż jakoś nie umiem, bo wynajmujemy mieszkanie i gdyby właściciele się dowiedzieli o problemie, mogliby nam wymówić, to małą miejscowość. Odizolowana jestem od ludzi, nie mam kontaktów z nikim. Moja teściowa twierdzi, że powinnam się go pozbyć i ratować siebie... Powoli zapadam się w depresję, w rezygnację, coraz częściej myślę o tym by odejść na zawsze w niebyt. Wstrzymuje mnie jedynie odpowiedzialność za los syna, który ma siedemnaście lat i dwa stare psy, którym kiedyś uratowałam życie, a które wcześniej musiałabym tego życia pozbawić. Juz sama nie wiem co zrobić. Jeszcze może gdybym znalazła pracę, może udałoby się uwolnić od strachu, wrzasków, demolki, obłędu.
Macie dla mnie jakieś słowo?
Avatar użytkownika
FENIX
 
Posty: 32
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 14:19
Lokalizacja: Wygwizdów w okolicach Warszawy

Postprzez bunia » 27 lis 2009, o 21:16

Witaj......tesciowa ma racje.....nie powinnas czekac i zwlekac, szukaj pomocy......poczatki pewnie beda trudne ale dasz rade, syn jest juz prawie dorosly a nie maly chlopczyk.......nic nie bedzie funkcjonowac dla Ciebie i syna jesli nie odzyskacie rownowagi i spokoju a to przy obecnym stanie meza jest nieosiagalne...... moim zdaniem taka sytuacja wymaga interwencji z zewnatrz.

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez aniela » 27 lis 2009, o 21:54

też jestem nowa, bo od dziś. z tego co piszesz mam mniejsze doświadczenie ale pracuję z takimi osobami jak Ty.jestes zdecydowanie ofiarą przemocy psychicznej. kodeks karny przewidzial to w art. 207 kk. rozumiem, że się boisz ale tym możesz zrobić sobie i synowi jeszcze większą krzywdę.dlaczego? bo gdy on wścieknie się znowu o coś to niestety ale pod wpływem narkotyków może Tobie zrobić ( i synowi!) krzywdę! tak, może to być szklanka, która winna stać w szafce a nie na kredensie. narkotyki to straszna rzecz, pod ich wpływem człowiek nie jest człowiekiem. może być wtedy za późno.dla Was dwojga! facet nadaje się na leczenie w zakladzie psychiatrcznym zamkniętym, tam zajmują uzależniami.jemu też pomożesz, nawet jeśli myślisz, że zrobisz krzywdę zgłaszając to na policję. wystarczą Twoje i syna zeznania. nic więcej. nie potrzebujesz świadków. to przestęsptwo jest ścigane z urzędu więc policja musi przekazać sprawę do prokuratury. musisz to zrobić bo dojdzie do tragedii. on zrobi komuś krzywdę!
W sprawach o znęcanie w 99procentach są wyroki skazujące. jeśli jest uzależniony to trafi do zakładu psychiatrycznego najpierw na leczenie. musisz jednak to zgłosić.w większości miast są ośrodki wsparcia dla takich osób jak Ty i syna. idź do sądu rodzinnego,kuratorów dla dorosłych, ośrodka pomocy społ. centrum pomocy rodzinie- tam Ci pomogą!

ps. pisałam, że 99procent dlatego, że ten jeden procent to złośliwość żon, które chcą się szybko pozbyć męża.
nie martw się- sąd Ci uwierzy. a jeśli będzie chciał świadka to wystarczy podać osobę , której się żaliłaś, że jest taka sytuacja- ona wcale nie musiała tego widzieć - to wsytarczy,że mówiłaś o tym komuś.

Proszę , weź się w garść! widać, że jesteś silną kobietą. wiem, że dasz radę. pomyśl sobie , że możesz tym sobie, synowi i innym uratować zdrowie i życie.
pozdrawiam.
aniela
 
Posty: 11
Dołączył(a): 27 lis 2009, o 10:46
Lokalizacja: wielkopolska

Postprzez wuweiki » 27 lis 2009, o 21:56

Witaj Fenix
Twój mąż jest w samym epicentrum uzależnienia i sytuacja jest bardzo poważna... to,co się z nim dzieje jest po mojemu zagrożeniem dla Ciebie i Twojego syna.... uważam tak jak Bunia - interwencja i wsparcie z zewnątrz jest niezbędne,nie ma na co czekać...
podstawy? :
"wybuchy wścieklizny, agresji skierowanej na przedmioty. Potem tygodnie kaca moralnego, przeprosiny, wyjaśnienia - stres, depresja... "
"Potem sytuacja zaczęła się powtarzać częściej, jeszcze częściej. Zobaczyłam nienormalne zachowania, ale do głowy mi nie przyszło by szukać narkotyków. Teraz już wiem, że narkotyki towarzyszą mu, ale nie wiem od jak dawna. Wszystkiemu zaprzecza. neguje uzależnienie choć nie radzi sobie ze sobą a ja zaczęłam się bać. Psychiatrze nie przyznał się do narkotyków, a jedynie do wzrostu agresji po terapii antynikotynowej. Leki psychotropowe zapija piwem i poprawia chyba amfetaminą. Staje się potworem z najczarniejszych snów. Demoluje dom, niszczy psychicznie. Pod moją nieobecność siekierą zabił moje koty.{!!!} "
"Syn też się boi. Terror. "

Twoja teściowa - czyli rozumiem jego matka tak? ...skoro ona mówi,że powinnaś go zostawić i ratować siebie - warto posłuchać jej ...tym bardziej!
Twój mąż ma ogromny problem,bo jest krzyzowo uzależniony od narkotyków,alkoholu i leków.... widać,że przestaje panować nad agresywnymi zachowaniami....i na dodatek nie chce sobie pomóc,skoro nie widzi problemu,okłamuje lekarza, okłamuje Ciebie... nie ma co zwlekać.
Bunia bardzo mądrze napisała.... syn nie jest juz malutkim dzieckiem,jest na progu dorosłości i poradzicie sobie, ale i ja uważam,że trzeba szukać pomocy ....jest niebieska linia, są grupy wsparcia i ośrodki terapii dla współuzależnionych i ofiar przemocy....
"Odizolowana jestem od ludzi, nie mam kontaktów z nikim." - nie pozostawaj w tym, ale poszukaj ludzi, którzy bądź byli w podobnej sytuacji bądź wspierają osoby,które przeżywają to co Ty.... czyli znów powracam do grup wsparcia i ośrodków pomocy czy terapii... najgorsze,co możesz zrobić, to pozostać z tym sama w odizolowaniu od świata...
I za Bunią powtórzę jej słowami, ponieważ ja też tak myslę: "nic nie bedzie funkcjonowac dla Ciebie i syna jesli nie odzyskacie rownowagi i spokoju a to przy obecnym stanie meza jest nieosiagalne"
Serdeczności i nie obawiaj się chronić swoje życie i życie syna.
wuweiki
 

Postprzez caterpillar » 27 lis 2009, o 22:25

Fenix ja tylko dodam ,ze widze w Tobie silna babke i wierze ,ze dasz rade to udzwignac! Tylko odwaz sie na ten pierwszy krok..nie zwlekaj!!

powodzenia!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez zizi » 27 lis 2009, o 22:26

FENIX witaj

takie życie to koszmar...

szok...

wiem,że dasz sobie radę .....sama......bez tego tyrana...to okropne co on robi...
boisz się tego co się dzieje...jednocześnie boisz się zmian......boisz się czy sobie poradzisz .......

dasz sobie radę :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez mamamuminek » 27 lis 2009, o 23:57

Witaj
Wiem jak bardzo Ci jest trudno i wiem co czujesz w tym momencie
to tak jakbyś stała na środku polany w środku nocy a dookoła Ciebie czarny i ciemny las - nie wiadomo gdzie czai się niebezpieczeństwo i nie wiadomo w którą stronę iść - możesz zostać dalej na środku tej polany ryzykując atak "nieznanego" lub zaryzykować i wybrać którąś z dróg - ryzyko jest duże bo nie wiesz czy wybierzesz dobrze i nie wiesz czy droga zaprowadzi Cię tam gdzie chcesz ale nie wiesz też czy zostając tam gdzie jesteś nie ryzykujesz najbardziej bo jesteś "wystawiona".
Podjęcie decyzji jest trudne - ale zawsze jest nadzieja że może akurat wybierzesz dobrze - nie próbując nie dowiesz się tego .
Trzymam kciuki
mamamuminek
 
Posty: 67
Dołączył(a): 16 lis 2009, o 23:24

Postprzez aniela » 28 lis 2009, o 10:38

Z całym szacunkiem do wypowiedzi piętro wyżej: z tej sytuacji jest jedno dobre i słuszne wyjście: trzeba przerwać tą sytuację i zacząć działać. Wiem, ,że kobietom z przemocy najgorzej wykonać jest pierwsze kilka kroków: policja, zenania, potem prokuratura znowu zenania. A jeszcze jedno ważne: koniecznie wzywaj policję gdy coś się dzieje! za każdym razem- nawet jak to bedzie codziennie! oni sa tacy, że raz przyjadą raz nie, ale notatki muszą sporządzić. potem jest to dowodem w sprawie karnej.jest to początek drogi ale uwierz mi skończy się ona pozytywnym finałem dla Was wszystkich!
Nie robiąc nic, godząc się na to co się dzieje obecnie bedzie jeszcze gorzej, gorzej i gorzej. Chroń siebie i syna! i uszy do góry! to można zmienić!
aniela
 
Posty: 11
Dołączył(a): 27 lis 2009, o 10:46
Lokalizacja: wielkopolska

Postprzez FENIX » 28 lis 2009, o 21:19

Wielkie dzięki za dobre słowa. Nie było mnie, bo jak kończyłam wczoraj pisać, do domu wrócil mój mąż. Szybko zamknęłam komputer. Teraz też jestem na chwilę. To jak stąpanie bo bardzo kruchym lodzie. Spokojnie, z uwagą krok po kroku. Byle tylko nie sprowokować wybuchu. Spokój. Pozorny spokój bo pełen napięcia, zmęczenia, głęboko skrywanej irytacji... Załatwil sobie zwolnienie z pracy z tytułu infekcji jelitowej więc będę go miałą na karku do środy. Swobodnie się czuję jedynie wtedy gdy wychodzi z domu, ale on nie wyjdzie do czwartku. Ma zapas paskudztwa, bo znalazłam, i jest obojętny. Zainteresowanie przejawia jedynie zawartością lodówki i gierką w telefonie. W domu rozbabrany remont, ale co tam. Nie zając, nie ucieknie.
Co do policji, to wiem to wszystko. Sama nie raz doradzałam innym w sytuacjach podbramkowych, podobnie. Jednak wiedzieć jak jest słusznie a zrobić to to znaczna różnica. Teraz jestem w szachu, bo po pierwsze - nigdy, nikomu nie mówiłam o tym co się dzieje na prawdę, po drugie - nie mam żadnej rodziny, bo wszyscy wymarli i kiedy coś mnie cieszy nie mam do kogo zawołać że jest super, a kiedy mi źle, brak przyjaznej duszy której mogę swój smutek powierzyć... Narobiło się tak przez kilkakrotne zmiany miejsca zamieszkania i przez to, że odizolowałam się od ludzi. Sądziłam, ze sama szybciej poradzę sobie ze swoją depresją, brakiem motywacji do życia, ze strachem. Chyba mi nie wyszło... Teraz od kilku miesięcy mieszkam na całkowitym zadupiu choć niedaleko Warszawy.Całymi dniami nie opuszczam domu, no chyba że na krótki spacerek z psami.
W środę jadę na seminarium zawodowe odnośnie nowości na rynku materiałów do wyposażenia wnętrz. Muszę znaleźć pracę. Dopiero wtedy mogę zacząć walczyć. Inaczej zginę. Czy wiecie co to znaczy jeść co drugi dzień kromkę lub dwie chleba? Ja wiem. Nie mogę sobie, a właściwie, synowi i zwierzętom pozwolić na głód. Muszę mieć swoje pieniądze, bo za mieszkanie i świadczenia muszę czymś zapłacić a i jedzenie jakieś by się zdało. Jak się postawię, zacznę wojnę o nas, muszę być przygotowana na to, ze nawet tych ośmiuset złotych nie będzie. Teraz już znowu uciekam. Pewnie wrócę rano, jak będzie spał. Dziękuję Wam. Bądźcie, proszę.
Avatar użytkownika
FENIX
 
Posty: 32
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 14:19
Lokalizacja: Wygwizdów w okolicach Warszawy

Postprzez wuweiki » 28 lis 2009, o 21:24

Trzymaj się Fenix i nie bój się zadbać o siebie i syna... i nie uciekaj ..Ty tez bądź :-)... odwagi i sił i jasności umysłu i serca Ci życzę jak najwięcej!
serdeczności!
wuweiki
 

Postprzez ewa_pa » 28 lis 2009, o 21:40

Jestem i wspieram również wiem co to przemoc psychiczna moze pomyśl o ośrodku interwencji kryzysowej?oni maja i prawników psychologów itd i pomagaja w takich sytuacjach Jestem z Toba
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez mamamuminek » 29 lis 2009, o 00:31

Witam
Aniela - ja wiem że Feniks musi zacząć działaś - ale to ona musi zadecydować a decyzja do łatwych nie należy ;)
Nie miałam na myśli tego żeby nie robiła nic - wręcz przeciwnie .
Tu może liczyć na wsparcie - sama już takie tu znalazłam a raczej to "wsparcie" znalazło mnie
Kiedy moja córka znikała z domu - codziennie zgłaszałam to na policję - każdego dnia , bez jednego dnia na odpoczynek przez kilka miesięcy
Zanim wylądowała w ośrodku była w szpitalu psychiatrycznym z powodu próby samobójczej - została tam nafaszerowana okropnie silnymi lekami jak ją wybierałam na prośbę szpitala była cała spuchnięta od leków i miała uczulenie na całym ciele , skóra miała kolor lekko fioletowy.
Tego samego dnia kiedy ją wybrałam uciekła mi z domu i poszła zaćpać - koszmar trwał jeszcze kilka dni wiedziałam już że nie mam wyjścia i żeby ją i siebie ratować wywiozłam do ośrodka .
Musiałam zadecydować dlatego pisząc że decyzja do łatwych nie należy miałam na myśli to że choć łatwa nie jest TRZEBA zaryzykować
Pozdrawiam
mamamuminek
 
Posty: 67
Dołączył(a): 16 lis 2009, o 23:24

Postprzez FENIX » 29 lis 2009, o 11:10

Witajcie, dużo myślałam o swoich zachowaniach, o tym co mogę w tej ciężkiej sytuacji zrobić a czego nie powinnam. Zachowuję się jak zwierzę, które w sytuacji zagrożeniowej martwieje, udaje że jest martwe i czeka aż oprawca się oddali, aż sytuacja minie. Z punktu widzenia zwierzątka, takie rozwiązanie jest penie usprawiedliwione, najpewniej instynktowne. W moim przypadku pewnie to też odruch. Jestem sparaliżowana, jakby zamknięta w potrzasku. Próbuję sobie wyobrazić możliwości i boję sie. Głupie. Wiem.
Najgorsze jest to, że dominuje we mnie wstyd, upokorzenie i bezradność. Wstyd przed przyznaniem się do życia w horrorze, wstyd przed przyznaniem się do utraconych szczęśliwych czasów, wreszcie wstyd przed ogłoszeniem światu że nie mam już nic, że całe moje życie utraciło sens, że cała strefa posiadania legła w gruzach, bo straciłam już wszystko - mieszkanie, dom na działce (spłonął na wiosnę), samochód, jakiekolwiek zaplecze. Jestem zupełnie sama, sparaliżowana strachem i bezradnością. Próbuję zebrać siły do wstania kolejny raz, tylko pojawia się również pytanie - czy jest sens? Czy to jeszcze cokolwiek zmieni? Czy wytrzymam? Mam tak dużo lat i tak mało już siły.
Wiem, że nikt nie przyjdzie i nie weźmie mnie za rekę i nie poprowadzi, a nie wiem czy sama wytrwam.
Wybaczcie wynurzenia, ale pierwszy raz od długiego czasu pozwalam sobie na mówienie o tym co czuję...
Avatar użytkownika
FENIX
 
Posty: 32
Dołączył(a): 15 lis 2009, o 14:19
Lokalizacja: Wygwizdów w okolicach Warszawy

Postprzez bunia » 29 lis 2009, o 11:28

Nic nie trwa wiecznie....na szczescie i horrory.....zabierze to troche czasu ale poukladasz sobie i wyjdziesz na prosta......klatki sa po to aby z nich sie uwalniac......kiedy odzyskasz spokoj nabierzesz sil a wtedy inne sprawy beda latwiejsze do pokonania......nie daj sie zlamac i tkwic jako ofiara uzaleznienia.

Pozdrowka :)
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewa_pa » 29 lis 2009, o 11:54

I dobrze ze piszesz to pierwszy krok to znak ze dojrzewasz do tego by sie uwolnic zaczynasz szukac rozwiązań..ja wiem ze wstyd pamietam jak mnie było ciężko sie przyznać do zachowań męza wobec mnie ale teraz po 3 miesiacach nie załuję mieszkam dalej z nim ale juz umiem unikać pewnych sytuacji wiesz mnie o tyle lżej ze mój nie był uzależniony ale jesli występuje przemoc fizyczna to może udałoby sie załatwić mu przymusowe leczenie?zeby to uzyskac musisz zadziałac musisz tez Ty miec pomoc dla siebie pamietaj ze twoje stany przejmuje dziecko wiem ze nieraz przed dziećmi trudno jest ukryć emocje ale one w takiej sytuacji bardzo potrzebują wsparcia powodzenia życzę
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 37 gości