Jego Milczenie = Niszcząca Kara. Dlaczego mi to robi?

Problemy z partnerami.

Postprzez Evunia » 24 lis 2009, o 09:55

Jeszcze jedno mi się przypomniało. Powiedziałam mu wczoraj, że jak decydowaliśmy się na zakup mieszkania, to obiecał mi pomagać w spłacie rat, a ja tego jakoś nie widzę. Żeby przypomniał sobie, że to jemu tak bardzo zależało na mieszkaniu, bo mówił, Ewa znajdź coś szybko, bo nie mamy własnego kąta, bo nie mam nawet gdzie wrócić. Więc szukałąm i szukałam, znalazłam, ależ oczywiście obiecał pomagać.
To on wczoraj do mnie, czy on jest współwłaścicielem? Że jak go zrobię to wtedy oczywiście będzie płacił też.
Szok.

jak z nim postępować? Kurczę nie wiem co robić, nerwy mam straszne.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez ewka » 24 lis 2009, o 10:04

Niezła karuzela, Evuś.

Ja pomyślałam tak: nie jesteście razem od wczoraj i trochę się znacie. Jego jazdy... no są. I teraz – gdyby ten związek miał trwać cały czas na odległość lub jakiś tam jeszcze długi czas, to byłoby trudno, bo związki na odległość w ogóle są trudne, a cóż dopiero!, gdy on ma to, co ma. No sama wiesz, ile Cię to wszystko kosztuje... ale Evuś to przecież końcówka jego tam pobytu i zostało raptem kilka miesięcy, prawda? Skoro dałaś radę przez ten cały czas – teraz nie dasz? Ja myślę, że dasz... zwłaszcza, że obiecał terapię. I że będziecie razem, więc to wszystko może całkiem inaczej wyglądać. Ja bym sobie dała na przeczekanie do wiosny... a póki co – nie drążyć, nie pytać za wiele. Niech to sobie tak do wiosny płynie. Myślę, że taką opcję bym przyjęła.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 24 lis 2009, o 10:30

Rany ...

Rozstałabym się z kimś takim NATYCHMIAST.
Rozpoczęła porządą psychoterapię i starała się odzyskać SWOJE życie i SIEBIE samą.
A jak z nim postępować ?
Odciąć się natychmiastowo i bez żadnej możliwości nawiązania ponownych kontaktów.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Sanna » 24 lis 2009, o 11:21

---------- 10:07 24.11.2009 ----------

Evunia napisał(a):Jeszcze jedno mi się przypomniało. Powiedziałam mu wczoraj, że jak decydowaliśmy się na zakup mieszkania, to obiecał mi pomagać w spłacie rat, a ja tego jakoś nie widzę. Żeby przypomniał sobie, że to jemu tak bardzo zależało na mieszkaniu, bo mówił, Ewa znajdź coś szybko, bo nie mamy własnego kąta, bo nie mam nawet gdzie wrócić. Więc szukałąm i szukałam, znalazłam, ależ oczywiście obiecał pomagać.
To on wczoraj do mnie, czy on jest współwłaścicielem? Że jak go zrobię to wtedy oczywiście będzie płacił też.
Szok.

jak z nim postępować? Kurczę nie wiem co robić, nerwy mam straszne.


Eva, przede wszystkim dbaj o swoje bezpieczeństwo! Nie ma w tym nic złego, nieromantycznego itp. Możliwe, że ja znajdę się w podobnej sytuacji tzn. kupuję mieszkanie ja ( bo to ja mam zdolność kredytową), a bedziemy spłacać raty razem. Więc wymyśliłam, że partner będzie mi wpłacał swoja część na konto ( żeby bylo czarno na białym ) z tytułem ,, pożyczka". Wtedy, jeśli zdarzy się tak, że mielibyśmy się rozstać- zwracam mu jego część, która mi ,, pozyczył" na spłatę rat. A jeśli będziemy żyć dlugo i szczęśliwie i spłacimy razem mieszkanie 50-50% - to wtedy super - czynię go współwłaścicielem. Można nawet na taką okoliczność sporządzić stosowną umowę pożyczki u notariusza. I nikt mi nie wmówi, że jestem wredna, liczykrupa itp. Eva, jeśli przepiszesz na niego to mieszkanie, to w moim przekonaniu tak jakbyś zamykała nad sobą wieko trumny ( uff,,, co za porównanie). Ten facet zobaczy, że nie ma żadnych granic i Cię zniszczy zupełnie.

---------- 10:21 ----------

Te zachowania, które opisałaś przypominają mi jakiegoś 13-latka, osoby kompletnie niedojrzalej. Eva, Ty wiesz czy on choć czasami i jak często zachowuje się jak dorosły czlowiek?

To co opisałaś jest szokujące. I skłaniam się do zdania Szafirowej- jeśli z jakichś powodów godzisz się na życie na takiej emocjonalnej karuzeli- to olałabym to czy on podejmie terapię czy nie ( to jego sprawa), a zajęłabym się swoją terapią.

Eva, jesteś chyba fajną, zaradną, ładną kobietą - czym sobie zasłużyłaś na takie traktowanie, na perspektywę takiego życia?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez sibongile » 24 lis 2009, o 15:29

Miłość nie polega na byciu pobłażliwym, ale na byciu wymagającym.
Polecam artykuł w ostatnim numerze Zwierciadła: Życie wewnętrzne - Czytając mężczyznę/Chwila przed wybuchem.
Avatar użytkownika
sibongile
 
Posty: 22
Dołączył(a): 2 sie 2008, o 10:39
Lokalizacja: Wielkopolska

Postprzez Evunia » 26 lis 2009, o 15:53

No i znowu się nie odzywa, ale paranoja. Wiecie o co mu chodzi? Mi się wydaje, że jak był przez te 2 miesiące sam, to sobie wszystko przemyślał, że faktycznie nie ma nic, ani domu, ani dziecka, ani kobiety, która jest mu podporządkowana.
I teraz jak się odezwał, to najpierw był milutki, ale zaraz zaczął pokazywać pazury. Niby pod płaszczykiem dobrej wiary co do naszego związku próbuje jakieś swoje zasady ustalać (jednostronne), pokazać mi, gdzie jest moje miejsce, próbuje mnie ustawić, próbuje się zabezpieczyć.
Nawet już nie chcę, żeby w ogóle przyjeżdżał na święta.
Normalna huśtawka, jakieś chore zachowania, dziecięce gierki.
Nawet nie wiecie, jak straszne mną emocje targają.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez Szafirowa » 26 lis 2009, o 16:32

Evuniu ...
Oboje tańczycie ten upiorny, niszczycielski chocholi taniec ...
On ucieka, Ty go gonisz. Ty uciekasz, on Ciebie goni.
On robi Ci wymówki - Ty jemu.
On się wymyka - Ty szalejesz i kontrolujesz go co godzinę telefonicznie.
Kiedy Ty robisz coś, co jest nieprzewidywalne dla niego - on szaleje, też telefonicznie ... na razie nie ma innej możliwości.

Wszystko wykracza poza granice szeroko pojętej normalności w związku ...

Aż strach pomyśleć, co by się działo - gdybyście tak naprawdę i miejscowo byli parą.
Obawiam się, że prędko doszłoby do rękoczynów.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Evunia » 27 lis 2009, o 08:28

Czy ja wiem, czy go gonię? Kiedyś tak było. teraz już nie.
Kiedyś strasznie rozpaczałam, jak mnie oszukiwał i zostawiał samą, jak uciekał z kolegami na całe noce na dyskoteki, jak robił na złość, żeby mi pokazać, żebym poczuła się zagrożona.
Teraz też widzę od nowa tak zaczyna robić, tylko teraz już nie latam za nim, już mi tak nie zależy.
pewnie, chciałabym być z nim, ale żeby był to związek jak sprzed lat. Jak mnie szanował.
Szafirowa, kochana, rękoczyny były i to nie raz jak był na miejscu, on nie od zawsze tam jest za granicą. Ja z nim 12 lat jestem i już mam serdecznie wszystkiego dość.
Facet jest niezrównoważony, wybuchowy strasznie, gniewny. Wyobraź sobie, że był tak nieprzewidywalny, że np. prowadziłam samochód, jechałam nawet szybko i o czymś tam rozmawialiśmy, on chciał z kolegami iść na dyskotekę. Ja naprawdę spokojnie powiedziałam mu, że on chce iść a ja nie mogłam, dlaczego? I co zrobił? Zaciągnął momentalnie hamulec ręczny, że samochód obróciło dwa razy. Na szczęście nic nie jechało na przeciwko. I co zrobił? zaczął się na mnie drzeć i szarpać, że wszystko moja wina, że to ja spowodowałam jego wybuch. A mi się ręce trzęsły i ryczałam.

Ale mówisz, że to też moja wina :( Nie wiedziałam, że próba skontaktowania się z nim to jest za dużo, jak on potrafi mnie telefonami zawalać, gdy nie oddzwonię w ciągu 2 minut.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez Szafirowa » 27 lis 2009, o 09:05

To nie chodzi o to, że on robi cośtam, i wobec tego Ty też możesz robić cośtam, bo przecież skoro on ... to Ty też musisz ?

Taki odniosłam wniosek po uważnym przeczytaniu wszystkiego co napisałaś w swoim temacie.
Problemy te są mi bardzo znajome, bo sama kiedyś byłam nieźle uwiązana w takim układzie - dzisiaj z perspektywy czasu nie nazywam tego już związkiem.

Ostatni wpis obrazujący zdarzenia z kilku ostatnich dni:
w sobotni wieczór on poszedł do chłopaków na domowe piwo. Deklarując, że nie będzie pił - co w tej sytuacji jest przecież trudne do uwierzenia :D po godzinie napisał Ci sms, o słabej baterii. Po następnej godzinie poinformował, że się upił.
Ty każesz mu iść do domu i czekasz (?) aż się z tego domu u Ciebie zamelduje.
Po następnych dwóch godzinach ... (która to mogła być, może już północ ?) dzwonisz. Piszesz sms. Czekasz nadal - potem dzwonisz z zastrzeżonego numeru ...

I piszesz, że go nie gonisz ?

Uważam, że jesteście bardzo mocno zaplątni we wzajemny dramat toksycznych uzależnień.

To co on robi jest skrajnie patologiczne w moim odczuciu - przenigdy nie namawiałabym nikogo do pozostania w związku z taką osobą !
Ty przyzwyczajona do tej patologii w jego wydaniu starasz się przystosować i też nie wychodzi Ci to na dobre ...

Wiesz co ja bym zrobiła gdyby mój mężczyzna poszedł na piwo z kolegami i przestał się "meldować" co godzinę ?
Poszłabym spać.

Nie mówię, że cokolwiek w Waszym układzie jest Twoją winą.
Nie rozpatruję życia ani związków w kategorii winy czy kary.
Po prostu uderza mnie to, jak bardzo wszystko co opisujesz jest chore i jak bardzo na siebie nawzajem negatywnie oddziałowujecie.

Nie wiem co Ci poradzić Evuniu, bo rozumiem szczere wyznanie kochającego serca - piszesz, że chcesz z nim być.
Tylko zastanów się proszę ... czy ten, którego sobie projektujesz to na pewno on ?
Czy ten szanujący partner sprzed lat, to ten sam mężczyzna który jest teraz ? Mi się wydaje, że tamten, za którym tęsknisz i którego chcesz ... już nigdy nie powróci. Nie wiem co musiałoby się stać, żeby było tak jak na początku Waszego związku.

I mylisz się Evuniu ... Wasz związek z pewnością nie trwa 12 lat.
Związek - to bardzo ważkie i znaczące określenie. Ono niesie w sobie przesłanie swojego znaczenia. Związek to miłość, zaufanie, szacunek.
Więc myślę, że Wasz związek, prawdziwy związek - trwał rok, może dwa ... mylę się ?
A pozostałe lata - to tylko strata czasu, strata Twojego życia.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Evunia » 27 lis 2009, o 10:04

Masz rację Szafirowa, ja też wiem doskonale, że jestem strasznie zaplątana w ten toksyczny związek. Przecież jakbym nie była, to po pierwszym, no może drugim jakimś jego złym zagraniu odeszłabym - czyli już dawno bym to zrobiłą - a ja nadal tkwię.

Jednak myslę, że jestem inna niż kiedyś, bo nie szaleję tak bardzo za każdym jego wybrykiem. Widzisz, teraz też poszłam spać, podzwoniłam (bez odbioru) przez 5 minut i poszłam spać. Kiedyś bym do rana się trzęsła.
Mnie najgorzej boli ta jego niesprawiedliwość, to że nie traktuje mnie jak partnerkę, ale jakbym była mu podporządkowana (on tak chce bym taka była). Jak stosuje jakies zasady to tylko jednostronne, on ma prawo to i tamto, a ja mam obowiązek.

Nie wiem dlaczego tak jest, że pomimo tylu krzywd mi nadal zależy. Nuby już daję sobie z nim spokój, a ciagle jakiś smutek jest, ciągle chciałabym by był przy mnie.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez ewka » 27 lis 2009, o 11:26

Eva, cokolwiek nie postanowisz - będę trzymała kciuki.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 28 lis 2009, o 02:54

postaw sobie taka granice Eva....ile razy jeszcze Cie wyzwie, zanim zobaczysz, ze to nie TO? ile razy zastosuje podwojne standardy wobec Ciebie i siebie...? Ile razy musisz uslyszec wykladnie jego filozofii 'kobiete trzeba zle traktowac, to wtedy bedzie latac za facetem'....? Ile razy uwierzysz slodkim slowkom, tore dla niego znacza calkiem cos innego niz dla Ciebie? Ile jeszcze razy sie dla niego zeszmacisz psychicznie?

Ile maSZ JESZCZE WYTRZYMALOSCI...?

ratuj sie prosze...Szafirowa ma racje... to nie jest zwiazek...to Twoje wyobrazenie, projektowane na pusty ekran jego osoby...


ja przeszlam w ten sposob 3.5 roku. Tylko i az. pamietam, ze bedac z nim nie slyszalam glosow mowiacych mi, ze ta sytuacja mnie niszczy...mialam na oczach klapki takie jakie masz Ty teraz....na kazde traktowanie znajdowalam wytlumaczenie....rozumialam wszystko....bo ciezkie dziecinstwo...bo ja mu pokaze co to znaczy prawdziwa millosc ktorej biedaczek nie zaznal...bo on nie umie, ja mu pokaze....az mnie teraz ciarki przechodza - jak moglam to sobie robic?

wiem, ze teraz nie do konca do Ciebie dociera to co pisze.
Wolisz sluchac glosow mowiacych, ze to piekne....ze dasz rade i wszystko bedzie dobrze...kiedys....moze....lapiesz sie ostatnich nadziei....

kiedy ten etap sie skonczy ....kiedy bedziesz wiedziec, ze juz czas dla Ciebie, tylko nie bedziesz wiedziala JAK....napisz...napisz utaj jeszcze raz, napisz do mnie prywatnie jesli chcesz.....w tym momencie bede w stanie Ci pomoc.


pozdrawiam bardzo bardzo cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 1 gru 2009, o 09:30

Hej Pani Evuś! Pozdrówka grudniowa;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Evunia » 1 gru 2009, o 09:31

Pozdrówka :)
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez ewka » 1 gru 2009, o 09:52

:kwiatek2: :slonko: :slonko: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 71 gości

cron