Witajcie, Kochane!:)
Przede wszystkim wyzdrowiałam i w końcu "wróciłam do żywych".
Dzisiaj wyjechała mama mojego chłopaka, więc czekam na powrót do codzienności, kiedy będziemy tylko we dwoje. Zobaczymy, czy będzie mi pomagał.
Ale teraz pojawił się inny problem...Mój tata załatwił M. pracę dodatkową (M. pracuje w firmie, gdzie płacą nieregularnie i w ratach), za najniższą stawkę, ale tylko 24h w tygodniu, które może sobie dowolnie rozbić, np. po 12 h, za ok600zł na rękę. Wczoraj mieliśmy o to megasprzeczkę, bo on uważa, że za mało mu proponują, a za dużo wymagają. Sytuacja może nie byłaby taka zła, ale również wczoraj M. dostał list z uczelni - zalega z rożnymi opłatami...Dług jest jak dla mnie porażający...ponad 3000...Jak w takiej sytuacji można kręcić nosem na propozycję pracy...
M. nie chodzi tylko o niską pensję, zarzucał mi,że musi na początek opłacić badania, zaświadczenia o niekaralności, że nie ma butów, no, czepiał się o wszystko...A mój ojciec musiał prosić się o to,żeby go przyjęli (tata nie wie o długu).
Szczerze mówiąc nie wróżę sobie z nim przyszłości...
Ja po pracy udzielam korepetycji, piszę po nocach prace, bo nie jeden raz było tak,że z mojej pensji żyliśmy prawie cały miesiąc. A M. ma wymagania - chce wyjechać na weekend, kupić sobie płytę...
Szafirowa - to nie jest moje dziecko, ale widzę, że zachowuje się właśnie tak.
W domu nie zaznał miłości i troski rodzicielskiej, to fakt, ale ja mu tego nie mogę dać.
Z jego mamą miałam superkontakt.Trzymała moją stronę, wpierała mnie we wszystkim i dzisiaj przed jej odjazdem porozmawiałyśmy sobie od serca.
Czuję, że będzie mi jej brakować.A jak sobie przypomnę mamę mojego poprzedniego, dłuuuugoooletniego chłopaka, to nie mogę w to uwierzyć
Wczoraj zareagowałam zbyt emocjonalnie, rozpłakałam się, ale to chyba bardziej z poczucia bezsilności...Znów zostałam nazwana "tępą", "nienormalną". On ze mną nie może wytrzymać, jestem histeryczką, nic mi nie może powiedzieć, nie może mnie skrytykować, nie może ze mną porozmawiać.
Nie chcę podejmować decyzji pochopnie, ale najchętniej wyprowadziłabym się od niego.
Może gdyby sam o sobie musiał zadbać, spłacić dług, zrobić opłaty, coś mu by uświadomiło...
Sama nie wiem...