Znów mnie nosi...

Problemy związane z uzależnieniami.

Znów mnie nosi...

Postprzez Useless » 22 lis 2009, o 00:11

Mam ochotę sie napić. W szafie stoją wina, rakija, resztki czystej po ostatnim zapiciu. Od ponad póltora roku udaje mi się nie pić nałogowo. Tylko czasami mam fazy. Napiję się, a potem czuje takie obrzydzenie do siebie, że sami wiecie...

Obsesyjnie myślę o napiciu się. Rozmyślam jak to zrobię, o smaku, zapachu, co i jak wypije. Myślę, że tylko trochę, żeby zaspokoić pierwsza chętkę, tak jak czasami ma się ochotę na czekoladę, zjesz kawałek i dość. Ale ja wiem, że to na jednym drinku m o ż e się nie skończyć. Czasami daję radę. Jestem dumna z siebie wtedy, ze udało się. Tak jak obiecałam Jemu. Ale czasami nie udaje się. I nic nie da, że nie będzie alkoholu w domu. Pójdę do nocnego. Jest niedaleko.

Zapala się czerwone światełko. Bierzesz prochy. Nie pij. Zaciskam zęby, aż szczeki bolą. Jak uwolnić się od tego nieznośnego napięcia. Jak pozbyć się tej włosienicy, która drażni ciało milionem kłujących włosków nie pozwalając siedzieć, leżeć, spać, myśleć normalnie.
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez agik » 22 lis 2009, o 00:41

I bardzo dobrze, zę tu trafiłaś.
Nie umiem Ci pomóc, anade wszystko- nie chce zaszkodzić.

I nie chodzi tylko o leki.

A w ogóle to strasznie trudno mi się pisze, bo ja poniekad znam Twoją histrorię.
A przeciez nie moge pisac za Ciebie. I nie wiem tez ile jesteś gotowa na razie napisać...

Licże, zę pojawi się wkrótce ktoś, kto da Ci konkretniejsze wskazówki.
Bo chyba tego potrzebujesz?
Tak mi się zdaje, ze trochę jesteś jak dzieciak zostawiony na srodku skrzyżowania...

To sie wkrótce zmieni.

A ja trzymam kciuki.

Wytrzymaj dziś! Jutro się zobaczy.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez mahika » 22 lis 2009, o 00:49

pukapuk założył wątek o mitingach aa. ja wiem że mój tata, jest niepijącym alkoholikiem, po leczeniu, kiedy zaczynało go nosić, chodził na te mitingi i tam szukał pomocy w swoim postanowieniu "niepicia"
Nie wiem czy przeszłaś jakąś terapię, czy może jesteś w trakcie, ale wiem jakie to jest trudne, wytrzymać kiedy świat się wali, a chce się pić. widziałam jak on się mordował z tym, ale dał radę i daje nadal. może na początek pozbądź się jednak alko z domu? wiem ze to kiepskie rozwiązanie, bo można iść i sobie kupić nawet w nocy, ale może nie będzie Ci się chciało biegać za alko po nocy.
Ja również nie chcę Ci zaszkodzić i w przeciwieństwie do Agik, nie znam Twojej historii, ale tak samo mi trudno coś powiedzieć.
Trzymaj się i postaraj zasnąć. kiedy jest mi fatalnie w nocy, powtarzam sobie że ranek jest mądrzejszy od wieczora :pocieszacz:
Ostatnio edytowano 22 lis 2009, o 00:56 przez mahika, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez bunia » 22 lis 2009, o 00:53

Jesli obiecalas Jemu a nie sobie to wiele sie nie zmieni :bezradny: .
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez agik » 22 lis 2009, o 00:57

I jeszcze jedno...

"obiecałam Jemu"... to nie jest dobry powód... Niestety.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez pukapuk » 22 lis 2009, o 11:43

Useless
Mam ochotę sie napić. W szafie stoją wina, rakija, resztki czystej po ostatnim zapiciu. Od ponad póltora roku udaje mi się nie pić nałogowo. Tylko czasami mam fazy. Napiję się, a potem czuje takie obrzydzenie do siebie, że sami wiecie...

.


Ja tam nie wiem co ty do siebie czujesz ale myślę że to paskudne mysli bo i jakie maja by inne jak ci się .... udaje .... nie pic nałogowo co niestety tylko ci się tak wydaje . Zostawiając alkohol w szafce zostawiasz sobie furtkę planujesz dalej pic rozkoszujesz się myślą zaspokojenia chętki przyrównujesz picie do czekoladek i inne takie zwykłe powody zwykłego alkoholika, który kombinuje jak by tu się napić i dorobić do tego piękną historyjkę... Standart nic nowego.
Używasz ładnych przenośni i porównań w jednym tylko celu ; .
....jestem skomplikowany nikt nie rozumie jak mnie ta włośienica drabie i ogólnie świat jest bebe ..
To nic że nikt ci nie każe ubierać włochatego gówna, co szczypie bo i po co to robić ,jeżeli można się wyspać poleżeć i różne inne rzeczy porobić tylko co najważniejsze trzeba CHCIEĆ
pukapuk
 

Postprzez Useless » 22 lis 2009, o 13:24

Wiem, że mój post jest ni z gruchy ni z pietruchy. Ale samo to, że go napisałam, spowodowało, że zajełam się pisaniem, a nie nalaniem sobie drinka i kolejnego i kolejnego, a potem zadziałały prochy i poszłam spać.

Moje życie dzieli się na trzy etapy: przed małżeństwem, małżeństwo i po rozwodzie - czyli stan aktualny, rozwiedziona w marcu tego roku.

Mój ex jest alkoholikiem. Nie leczy się nie widzi problemu.
Tak, wiedziały gały co brały.
Tak, głupia cipa uwierzyła, ze jak się ożeni to się odmieni.
Tak, rozbiłam w drobny mak to czerwone światełko co się zapalało w mojej głowie.
Tak, piłam z nim, by nie wychodził z domu.
Tak, piłam, by zagłuszyć w sobie napięcie i wściekłość na niego.
Tak, piłam, bo uwięziona na zapadłej wsi - bez niego nigdzie nie wolno wyjść, bo przecież kochamy się trzeba razem - zagłuszałam frustrację...

Mogłabym długo...

Nie upiłam się nigdy do nieprzytomności. Hamulce jeszcze działały. Może tylko czasami kiedy udało mi się urwać spod kurateli i z koleżanką na babskim wieczorze.

Opamiętanie przyszło dwukrotnie. Raz jak uderzyłam moje dziecko w chwili wściekłości, która jak czerwona płachta zasłania oczy. Nigdy nie biłam, nie uderzyłam mojego dziecka. To był jeden i ostatni raz.
Drugi raz jak poczułam to dziwne uczucie, że musze, no muszę. Że nie zasnę, że nie dam rady.

Walczyłam z alkoholizmem mężą. Prosiłam, błagałam. Nie widział problemu. Zreszta jego ojciec sam go nauczył pić kiedy ex miał 17 lat, bo potrzebował towarzysza do flaszki. Były tak zwane "miodowe miesiace" kiedy stawiałam wszystko na ostrzu noża, a potem znów zapijał ostro, by przejść do fazy picia ciągłego - po kilka piw dziennie, czasami co kilka dni, 2-3 tygonie pół litra.

Kiedy zaczęły się rękoczyny, grożenie śmiercią, wyzwiska, jak pociął się nożem przy mnie, krzycząc, że to moja wina, że doprowadziłam go do tego, że pije przeze mnie, bo nie jestem dość czuła (mijał się kompletnie z prawdą - kolejny temat na inny post) - powiedziałam sobie, ze łacznie z kilkoma innymi sprawami to chyba wystarczajaco dużo by ewakuować się z tej łajby nim pójdę na dno razem z nim.

Poza tym widziałam jak wylądowała moja teściowa na stare lata.

Pukapuk:"Używasz ładnych przenośni i porównań w jednym tylko celu ; .
....jestem skomplikowany nikt nie rozumie" - sorry, to niestety tylko taki sposób pisania. Jestem prosta jak budowa cepa. Nie jestem wcale skomplikowana. A użycie metafory miało tylko zobrazować mój stan, choć faktycznie wystarczyło napisać zwyczajnie i prosto. :)

Może to trochę rozjaśni Wam co i jak.

Nigdy nie leczyłam się. Psychiatra skierował mnie do psychologa ze stwierdzeniem, że moge być osoba współuzależnioną. Cokolwiek to znaczy. Jestem teraz jak dziecko we mgle. Jak owo agikowe dziecko na skrzyżowaniu.

A obietnica złożona Jemu jest dla mnie ważniejsza niż złożona sobie. Przepraszam, wiem, że to niezrozumiałe, ale tak jest. Skomplikowane to ale o tym nie teraz.
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez mahika » 22 lis 2009, o 13:39

Useless to co piszesz jest zrozumiałe.
Czy poszłaś do psychologa? czy wiesz co to jest współuzależnienie? można to porównać do palaczy i biernych palaczy. palacz pali a dym wchłaniany przez osobe niepalącą jest bardziej szkodliwy.
Życie z mężem alkoholikiem pozostawia trwały ślad na psychice, ale można z tego wyjść, można sobie pomóc. kobiety często zaczynają pić ze swoimi partnerami i mają wiele tych symptomów co ty opisałaś.
Jeśli nie wiesz co to jest współuzależnienie to zerknij na tą stronę, w miare jasno jest napisana

http://www.poradnikmedyczny.pl/mod/arch ... 85cym.html

A na deser zapraszam na tą stronkę, polecam.
http://www.alkoholizm.info.pl/index.html
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez pukapuk » 22 lis 2009, o 14:00

Useless po pierwsze to zachowałem się jak typowa szowinistyczna świnia i sobie pomyślałem ze jesteś chłopem :wink:
Ale to tylko świadczy o tym jak alkoholizm kobiet jest postrzegany w skrócie matka Polka to nie pije tylko hoduje małych bohaterów :lol:
Ale ad rem useless - to fikcja,jesteś użyteczna i to jest fakt :lol:
1. NIE WALCZ zapomnij, bo nie ogarniesz nic !!!
nie mozna wygrać z przeciwnikiem silniejszym sprytniejszym który swoją siła uzależnia twoje działania ...
2. NIE JESTES ODPOWIEDZIALNA ZA PICIE SWOJEGO MĘŻA
3. COKOLWIEK POSTANOWISZ TO RÓB TO DLA SIEBIE
To może takie wydawać się egoistyczne ale tylko tak to działa uwierz coś o tym wiem :wink:
Mój ex jest alkoholikiem. Nie leczy się nie widzi problemu.
Tak, wiedziały gały co brały.
Tak, głupia cipa uwierzyła, ze jak się ożeni to się odmieni.
Tak, rozbiłam w drobny mak to czerwone światełko co się zapalało w mojej głowie.
Tak, piłam z nim, by nie wychodził z domu.
Tak, piłam, by zagłuszyć w sobie napięcie i wściekłość na niego.
Tak, piłam, bo uwięziona na zapadłej wsi - bez niego nigdzie nie wolno wyjść, bo przecież kochamy się trzeba razem - zagłuszałam frustrację...

Mogłabym długo...


A ja ci napiszę krótko poczucie winy od tego się zaczyna. Pozdrawiam Mariusz alkoholik.
pukapuk
 

Postprzez Useless » 22 lis 2009, o 15:06

---------- 13:28 22.11.2009 ----------

Poczucie winy...wydawało mi się ze go nie mam. Przecież pił zanim go poznałam. Chociaż mam poczucie winy wobec siebie, że oto ja mądra, wykształcona, obyta dziewczyna daŁam się złapać na coś takiego, tylko dlatego, że tak bardzo chciałam byc kochana. Że zaopiekował się mną kiedy miałam depresję, kiedy potrzebowałam miłosci i (co okazało się później) wykorzystał chemiczno-hormonalne zamroczenie zakładajac mi obrączkę. Wiem, brzmi to nieprawdopodobnie. Ale wówczas byłam uzalezniona od niego i on to wykorzystał (znów temat na inny post)

Miałam nadzieję, że moja samoświadomość - o ja naiwna - pozwoliła mi uwolnić się od przeszłosci. Że byłam na tyle silna, ze uwolniłam się od exia, od jego chorej miłości, od jego chorych wyobrażeń. Ale okazuje się, że ciągnie sie za mną smrodek i jeszcze długo ciągnął się będzie. A ja tak bardzo nie chcę wracac do przeszłosci. Rozdrapywać tego co udało mi się jakoś tam zagoić choć nawet blizn jeszcze nie mam.

Niestety z racji jego ojcostwa, jestem skazana na kontakt z nim. I każdorazowe usłyszenie jego głosu w słuchawce powoduje skok adrenaliny. Choć dzięki Agik i jej metody z żuczkiem udaje mi się nie dac się sprowokowac do pyskówek i kłótni. Już nie płacze przez niego. Czasami mam wrażenie, że ex = alkohol. I tak już zostanie w mojej głowie. Nie mam innych skojarzen.

Mariusz: Matka Polka... No cóz nie chciałam być matką polką poświęcającą się dla rodziny jak moja teściowa. I zostałam...złą kobietą. :)

---------- 14:06 ----------

Mahika: poszlam do psychologa. Opowiadałam jej trochę o swoim życiu, krótko i pobieżnie - ograniczony czas. Ponieważ to był listopad, kazała w grudniu (brak miejsc) zapisać się na styczeń, na kolejne spotkanie na NFZ. Nie mam pieniędzy prywatne wizyty. Więc wszystko to zawieszone w próżni. Padła propozycja grupy terapeutycznej, ale jeśli to w godzinach mojej pracy to odpada. Nie dostane wolnego. Cóż, sama utrzymuję siebie i dzieciaka + alimenty. Mały codzienny kieracik. Wracam do domu o 17-18. I padam na ryjek.
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez wuweiki » 22 lis 2009, o 20:04

Witaj Useless {tak a'propos nicka - nikt nie jest bezuzyteczny - Ty również ...sam fakt,że tu jesteś piszesz o sobie bardzo wiele znaczy i np. ja z Twojej obecności korzystam bardzo :-)... aczkolwiek domyślam się,że wynika to prawdopodobnie z Twojego myślenia na swój temat}
wracając do tematu - czytając Ciebie widzę bardzo zranioną osobę.... przez doświadczenia ale i przez samą siebie autodestrukcyjnym zaniedbywaniem,niekochaniem siebie... poniżaniem siebie...
widzę kobietę bardzo wrażliwą tęskniącą za bliskością i czułością... za kochaniem i byciem kochaną.... kochającą "za bardzo" w sensie -swoją miłość całą i siebie całą poświęcam jemu... innym...
widzę dziecko rozpaczliwie wołające o uwagę...
dziecko zagubione.... błądzące po omacku...
widzę kogoś,kto ucieka przed swoim bólem i samym sobą.... w tym nielubieniu siebie - w alkohol i karanie siebie...
ale widzę też człowieka w którym tli się iskierka nadziei,że może może to zmienić... przysłowiowe światło w tunelu widzącego :-)
i po mojemu to bardzo ważne jest!
pojawiłaś się tu prawdopodbnie w poczuciu bezsilności ale i nadziei.... zaufałaś komuś i się pojawiłaś :-).... a myślę,że skoro potrafiłaś zaufać innemu człowiekowi to masz ogromny potencjał tkwiący własnie w tej dziecięcości... szczerości,tęsknocie i poszukiwaniu siebie samej i swojej drogi.
myślę że alkohol to Twoja ucieczka - uzależniacz,który zabiera w iluzoryczny świat ulgi - pozornej - wiesz doskonale o tym,widziałaś co robi z twoim ex,z ex-teściem....co robi z tymi,którzy w tym współuczestniczą - Twoją ex-teściową...w końcu też z Tobą...
uciekasz w zadawanie sobie ran....pozorna ulga,która niszczy w ostatecznym rozrachunku
bo Ty chcesz się unicestwić - za swoje wyimaginowane przewiny...
Twoje serce Ci podpowiada bunt przeciwko temu....broni się przed tym i dlatego tu jesteś - tak myślę...tak to wszystko odebrałam co napisałaś o sobie....

a przede wszystkim widzę bardzo wrażliwą,inteligentną i piękną osobę w tym wszystkim... gdzieś chowającą się pod tym bagażem bolesnych doświadczeń i złych myśli o sobie..

tyle analizy ;-) wybacz,jeśli sobie pozwoliłam na zbyt wiele... ale to jedynie jest to,co ja widzę... może to się mieć absolutnie nijak do Ciebie...

nie mam zamiaru Ci radzić....

powiem jedynie tak: masz całkowite prawo do szczęścia,do dbania o siebie, o Twoje życie, do troski o siebie.... terapia indywidualna pozwala na wypowiedzenie siebie do terapeuty,który ma możliwość zobaczenia tego wszystkiego chłodnym okiem i wskazania kierunków rozwiązań i wyjścia z impasu....
terapia grupowa....czy to mityng czy też al-anon....czy jakakolwiek inna tego rodzaju - pozwala na przejrzenie się samemu w lustrze...i zauważenie tych elementów,które sprawiają,że się cierpi, że się samemu sobie zadaje niszczące razy, że się miota, że się kręci w kółko po spirali w dół, że się zjada samego siebie...
terapia grupowa pomaga temu, aby odważyć się uczciwie spojrzeć sobie samemu prosto w twarz.... prosto w oczy.... w samo serce.... bez żadnego oszukiwania się...
wiesz.... terapie, mityngi... odbywają się także w soboty i niedziele... nie wiem skąd jesteś, ale może w pobliskich miastach są takie?... żadne pieniądze,żadna materialna rzecz nie jest warta tego,czym jest zdrowie i spokój umysłu/serca/ducha...albo inaczej - wszystko się i tak posypie prędzej czy później jeśli nie będzie zdrowia i sił... zdrowia i ciała i umysłu/serca/ducha .
to tak gwoli podzielenia się moim doświadczeniem z Tobą.
Serdeczności .
wuweiki
 

Postprzez Useless » 22 lis 2009, o 20:27

X-yam: dziękuję za tak piękne słowa. I pewnie moim zwyczajem powiedziałabym, że na nie nie zasługuję. [Choć Meżczyzna który wyciągnął mnie z tego bagna, choć Agik, która mobilizuje mnie na codzien zaraz postawiliby mnie do pionu za takie gadanie.] Więc nie powiem. :)

Masz rację.

I jak ktoś słusznie zauważył mądry człowiek z Ciebie.

Mieszkam w Poznaniu. Dopiero od roku. Więc jeszcze nie jestem oblatana. A pieniądze są problemem, niestety. Naprawdę przędę bardzo cienko. I już nie mam z czego rezygnować. :( Z jedzenia czy leków. Bo na pewno nie oszczędzę na dziecku. :( Mam problem. Wiem, ale poradzę sobie. Przyjdzie jeszcze dobry czas. Podleczę problemy somatyczne i zabiorę się za siebie.
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Postprzez agik » 22 lis 2009, o 20:33

Hm
Kolejna ucieczka?
Na święte nigdy?
Na zaś?

A moze rozejrzyj się jakie masz możliwości?
Moze jest jakas grupa AA?
Nie musisz od razu iść, ale dowiedziec się już mozesz.
Jesli pójdziesz- to nie musisz nic mówić, możesz tylko stać i słuchać.

Jesli już teraz mówisz- "potem", w następnej kolejności itd... to wiesz :bezradny:

A poza tym- problemy somatyczne... chyba wiesz
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez wuweiki » 22 lis 2009, o 20:50

agik napisał(a):A moze rozejrzyj się jakie masz możliwości?
Moze jest jakas grupa AA?
Nie musisz od razu iść, ale dowiedziec się już mozesz.
Jesli pójdziesz- to nie musisz nic mówić, możesz tylko stać i słuchać

Agik ma rację.. a mityngi nic nie kosztują.... są otwarte mityngi,czyli takie na które może przyjść KAŻDY... także sympatyk AA
są tez terapie indywidualne dla współuzależnionych i grupowe w ramach NFZ - sama na takie chodzę i bardzo jestem zadowolona.... jedyny koszt,jaki ponoszę to koszt dojazdu... w mieście... czyli autobusem mozna,tramwajem (tutaj).... Poznań to duże miasto...
podam Ci linki do regionu - spis mityngów i grup:
AA
Al-anon
jedyne co to się przełamać ten pierwszy raz :usmiech2:
jesteś tam zupełnie anonimowa... możesz wybrać miejsce z dala od Twojego domu,żeby anonimowość zapewnić sobie...
życzę Ci odwagi :kwiatek2:
uściski serdeczne!
wuweiki
 

Postprzez Useless » 22 lis 2009, o 20:52

Agik, no wiem, że na moje problemy somatyczne to picie nie jest lekarstwem. I na depresje też nie i jedno z drugim cholera jest powiązane i zacznę niedługo gryźć własny ogon. Trzymam dietę, a i tak po lekach utyłam i we własne ciuchy się nie mieszczę, a nie mam kasy, by nawet w szmateksie się zaopatrzyć. Zresztą mam w d. jak wyglądam. Dyżurny strój do pracy...

Przepraszam za irytację... Czasami czuję, że za dużo na moją głowę. Że nie dam rady. Że pęknę i rozsypie się na milion kawałków.
Avatar użytkownika
Useless
 
Posty: 99
Dołączył(a): 18 lis 2009, o 21:53

Następna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron