Witajcie, opisze Wam ostatnie moje dni życia w związku (po powrocie)
Mój zaraz po 2-3 dniach od pogodzenia zaczął mi mówić, że musimy się traktować poważnie, że ważny jest luz i tolerancja, bo jak tego nie ma to nie można egzystować. Wow, pomyślałam, co za odmiana? To w końcu nie bedzie mnie kontrolować, coś przemyślał.
Potem mi niby w żartach napomknął, że jak babę się traktuje byle jak to wtedy lata za nim, a jak facet dobry, to babie siada na mózg i chojrakuje.
Sobota - powiedział, że wieczorem idzie do chłopaków, bo zrobili sami piwo domowym sposobem, pić nie bedzie, bo ćwiczy i szkoda mu tracić białka
Moja zgoda, no pewnie, idź, przecież masz jedyny wolny wieczór.
Sobota wieczór - sms - Ewa, bateria mi padnie zaraz w telefonie, proszę cię nie denerwuj się, przyjdę do domu to ci zadzwonię, jak naładuję
Za godzinę nast. sms: oj Ewa, ale się nadźgałem, nie mam siły. To mu odpisałam, żeby poszedł do domu. Minęły dwie godz, nie oddzwania, zadzwoniłam do niego z 3x, sygnały były, nie odbierał, napisałam sms - haloo,
Dalej cisza, zadzwoniłam znowu, nic, potem z zastrzeżonego numeru - sms od niego: 40 lat a zachowujesz się jak dzieciak, dzwonisz z zastrzeżonego, zatem Dobranoc ci życzę!
Ale się wkurzyłam! Zadzwoniłam zaraz - nie odebrał. Mówię Wam myślałąm, że czaszka mi się rozpadnie.
Rano sms - Zważyłem się poszedłem spać. bo rano na ryby jedziemy, a ty wyluzuj bo jak tego chcesz to masz święta z głowy. Ps. właśnie top jest ten luz i tolerancja o której tyle mówimy i żądamy, nie truj mi już dupy...
Moje telefony aby wyjaśnić, że nie o taki luz i tolerancję chodzi, że jak obiecuje to niech oddzwania, niech traktuje mnie poważnie. Że jak kiedyś ja na szkoleniu nie zdążyłam odebrać telefonu to wyzwał mnie od k... i przez 2 miechy się nie odzywał. Jego odpowiedź coś w stylu, że on był tylko u kolegów i spokojnie sobie pił, a ja na szkoleniu bo wiadomo co tam się dzieje, chlanie i kurestwo.
Potem, żebym nie przesadzała bo przeciez kocha mnie nad życie. A jak że jeśli tak chce luzu i tolerancji, to żeby wiedział że to w dwie strony idzie i że ja w takim razie z koleżankami idziemy się pobawić w piątek - jego odpowiedź - ok, nie ma sprawy.
Niedziela po południu - jestem u rodziców, wszystko jest ok, z moim kilka razy już rozmawiałam przez telefon. Wieczór - nie słyszałąm jak dzwonił, nie odpisałam na smsa, bo po prostu nie słyszałam. Oddzwaniam po godzinie i słyszę: Co? jak rodzinka w komplecie to zaś nasty raz masz mnie w hu.. Nie odzywaj się do mnie, Jak jesteś w domu to wtedy i tylko wtedy ci się miłość włącza bo tęsknota i samotność.
i jeszcze jedno, byłem w domu u kumpli i piłem a nie łaziłem po barach a więc i ty nie musisz waszych swędzących tam ciągnąć. Chlejcie, ale w domu. Koniec kropka.
Odpisałam - to jest właśnie ten twój luz i tolerancja.
Wczoraj wieczór, dzwonię do niego, nie odbiera, dzwonię drugi raz, nie odbiera, myślę, pewnie jest na siłowni. Za jakiś czas oddzwania co się stało? A ja że nic, że tak dzwoniłąm z tęsknoty i że gdzie był jak dzwoniłam. Jego odpowiedź - nie ważne, nie musisz wiedzieć, jak nie odbierałem to albo nie mogłem bo np. byłem zajęty albo nie miałem zasięgu (ale sygnał był). Ja do niego, że chyba może powiedzieć gdzie był, jak on rozumie partnerstwo?, gdybym ja mu tak odpowiedziała, byłaby straszna kłótnia. To on do mnie z wrzaskiem, że właśnie to jest ten luz i tolerancja! A ja, że niech zobaczy jak u rodziców byłam i nie słyszałam że dzwoni, że jakiego szału dostał, a on do mnie - że taka prawda, że ja o nim pamiętam jak sama w domu siedzę, a jak u starych to mam go w dupie, że nie bedzie ze mną gadać, bo go wkur... i się wyłączył, Zadzwoniłam znowu, on z wrzaskiem znowu to samo, żebym zobaczyłą jak to jest jak się kogoś w dupie ma i znowu się wyłaczył, potem wyłaczył telefon.
Aha - z nim jakiś kolega siedział w samochodzie, bo usłyszałam, że tamten wychodził z auta i się żegnali. Czyli darł się na mnie w obecności tego kolegi.
Słuchajcie, czy ja przesadzam, czy ja jestem jakaś chora, czy wymagam za dużo. Strasznie mnie to irytuje, że on te zasady stosuje jednostronnie, ja mam obowiązki a on prawa. Już nawet nie wiem, czy chcę by na święta przylatywał, jak ma to tak wyglądać.