Życie po życiu z facetem/kobiet... pytanie do rozwiedzinych

Problemy z partnerami.

Życie po życiu z facetem/kobiet... pytanie do rozwiedzinych

Postprzez KobietaNaZakręcie » 10 lis 2009, o 23:57

Witajcie kochani....pisałam na tym forum ponad trzy lata temu...pewnie część z Was pamiętałaby moją historię, ale zmieniłam swój login.

Przeżywałam wtedy zdradę męża i....dziś po trzech latach od tamtych wydarzeń jesteśmy w trakcie rozwodu....

Jestem wyprana - nie udało się uratować tego związku....bolało mnie to bardzo...

Pewnego pięknego dnia na mojej drodze stanął facet - zupełnie inny i wydawało mi się lepszy od mojego męża...zakochałam się...było cudownie, przez pierwsze miesiące. Od momentu kiedy się do mnie wprowadził poczułam się jakby widna którą jechałam spadła nagle z 30 piętra...jest koszmarnie....zupełnie się nie dogadujemy...On jest jak z kosmosu, ma zdumiewająco pokraczne idee odnośnie związków, miłości, partnerstwa itp....a może to ja mam już zniekształcony focus:)

Pytanie jest takie - czy nie macie - podobnie jak ja wrażenia, że rozwód okalecza nas na tyle, że już nigdy nie wejdziemy w żaden normalny związek? Nie zaufamy, nie pokochamy tak na 100%, nie oddamy się bezwarunkowo....


Może wymagam od mojego obecnego faceta zbyt wiele....może chcę żeby wynagrodził mi cały ból po byłym mężu....


ale z drugiej strony...podam przykład - za kilka dni mam sprawę rozwodową, boję się jej, chce mi się wyć...całe dnie siedzę sama i się dołuję...jestem przerażona i załamana, do tego mam całą masę innych, może bardziej prozaicznych problemów a mój ukochany facet wiedząc o tym ile mam na głowie wraca wieczorem do domu, włącza TV, "puszcza na mnie totalny zlew". Kiedy przychodzę i siadam obok twierdzi, że jest zmęczony i nie chce mu się ze mną gadać...po czym zasypia jak niemowlę w 3 minuty i tak w kółko od kilku tygodni...

Kto wymaga za dużo - ja czy on?

Help:(
KobietaNaZakręcie
 
Posty: 4
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 23:41
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2009, o 00:34

Ponieważ nie ma tematu "powitania", debiutując na tym forum witam wszystkich :)
KobietoNaZakręcie, jestem po rozwodzie (małżonek był łaskaw zdradzać) i w drugim małżeństwie. I z mojej perspektywy powiem, że w sytuacji, w jakiej jesteś teraz,masz prawo oczekiwać od partnera wsparcia, zrozumienia, troski, opieki oraz świadczeń nawet ponadnormatywnych. Albowiem przeżywasz obiektywnie trudne chwile. A subiektywnie cierpisz. Współczuję, przechodziłam przez rozwód z winy męża, do przyjemności to nie należy. Nie wymagasz za dużo, oczekujesz niezbędnego minimum przyzwoitości.
Powiem więcej, istnieją faceci, którzy potrafią wyjść nawet ponad podstawową przyzwoitość, na przykład wziąć dzień urlopu żeby pod salą sądową ukochaną duchowo wspierać. Na takiego zasługujesz i takiego szukaj.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Amir » 11 lis 2009, o 00:46

Sansevieria napisał(a):istnieją faceci, którzy potrafią wyjść nawet ponad podstawową przyzwoitość, na przykład wziąć dzień urlopu żeby pod salą sądową ukochaną duchowo wspierać. Na takiego zasługujesz i takiego szukaj.
witamy ciebie san i tego faceta na forum

wiem, z tego pierwszego opisu, że jest spoko

i zycze wam slonca i sercem amira wspieram
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Postprzez KobietaNaZakręcie » 11 lis 2009, o 01:02

Czasem myślę, że może to ze mną jest coś nie tak...

Z drugiej jednak strony każdy z nas chce być kochany, czuć się wartościowy i potrzebny...to naturalne że chcę spędzać czas z partnerem i oczekuje jego atencji. Tak wiele spraw nas zajmuje w ciągu dnia, tych kilka chwil dla siebie wieczorem jest jak zbawienie...mówię tu oczywiście o chwilach w 100% poświęconych sobie - a nie w trakcie przerwy reklamowej w jakimś kretyńskim filmie.

Kiedy żyłam z mężem wydawało mi się, że nie okazuje mi uczuć, jest pracoholikiem, nie potrafi mnie zrozumieć i o mnie zadbać... Wiele nocy przeryczałam do poduszki myśląc, że już nic gorszego mnie nie spotka...a jednak spotkało...

Wpadłam z deszczu pod rynnę i widzę teraz, są facet okazał się "emocjonalnym impotentem". Ma kompletnie skrzywione podejście do kobiet. Jest zubożony emocjonalnie i niestety dostrzegłam to dopiero kiedy zamieszkaliśmy razem...

Dopiero teraz widzę, że mój mąż nie był taki zły, bo to co mam teraz jest totalną masakrą...Nie rozumiem jak można pozostawić samą sobie ukochaną osobę w czasie który jest dla niej traumatyczny?


Czuję, że się duszę :(
KobietaNaZakręcie
 
Posty: 4
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 23:41
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gaba » 11 lis 2009, o 11:57

hej. czytając to czułam się tak jakbym sama to napisała. Jestem po rozwodzie i w drugim związku. Więc nie jestes sama.
Gaba
 
Posty: 121
Dołączył(a): 31 maja 2008, o 17:14
Lokalizacja: Polska

Re: Życie po życiu z facetem/kobiet... pytanie do rozwiedzin

Postprzez ewka » 11 lis 2009, o 12:05

KobietaNaZakręcie napisał(a):Pytanie jest takie - czy nie macie - podobnie jak ja wrażenia, że rozwód okalecza nas na tyle, że już nigdy nie wejdziemy w żaden normalny związek? Nie zaufamy, nie pokochamy tak na 100%, nie oddamy się bezwarunkowo....

Ja nie uważam, że tak okalecza, że już NIGDY NIC... uważam, że dopóki się człowiek nie upora emocjonalnie z przeszłością - nie powinien wchodzić w nowy związek, bo niestety ciągnie za sobą smugę "starego".

KobietaNaZakręcie napisał(a):Nie rozumiem jak można pozostawić samą sobie ukochaną osobę w czasie który jest dla niej traumatyczny?

Oczywiście masz prawo oczekiwać czegoś innego, no ale jest jak jest. Pytanie jest takie: czy on nie chce się teraz Tobą bardziej zaopiekować, czy nie potrafi? Czy możliwe, że świadomość (jego), że w większej części tkwisz w tej chwili bardziej przy mężu, niż przy nim... nie powoduje tej emocjonalnej impotencji? Możliwe, że tak jest zawsze, nie wiem... ale wydaje mi się, że Wasz wspólny początek jest mocno połączony z tym, że akurat tamto jest nierozwiązane do końca. I że to może być kiepski czas na to, by JUŻ określać, jaki on jest, jaki nie jest, jaki powinien być.

KobietaNaZakręcie napisał(a):On jest jak z kosmosu, ma zdumiewająco pokraczne idee odnośnie związków, miłości, partnerstwa itp....a może to ja mam już zniekształcony focus:)

A na czym polegają te różnice? Tak mi się wydaje, że niewiele czasu minęło, odkąd razem zamieszkaliście... więc może to jest kwestia jakieś dopracowania? Dopasowania? Pewnych ustaleń? Rozmów?!!!?


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2009, o 13:16

Kobieto Na Zakręcie, pozwolę sobie zapytać : czy Ty powiedziałaś mu jasno, jak się czujesz z tym jego "totalnym zlewem"? Czy mu powiedziałaś, czego potrzebujesz czy też czekasz aż się sam domyśli? Mnie się sprawdza jasne mówienie, czego mi potrzeba - miałam się okazję dowiedzieć, że mój mąż miewa całkiem od mojego odmienne postrzeganie pewnych sytuacji. I potrafi zupełnie opacznie wykoncypować, czego mi trzeba...Dawać mi to, czego mi potrzeba w jego ocenie. Bez złej woli. Ino że jego ocena moich potrzeb może być całkiem nietrafiona.

A swoją drogą, Ewka, z pewnego punktu widzenia to chyba jest obojętne czy on nie chce czy nie umie KobietyNaZakręcie wesprzeć. Jest dorosłym człowiekiem i jest jakiś. Coś robi a czegoś nie. Postępowanie coś o dorosłym człowieku mówi. Dorosły człowiek ma wybór, możliwości decydowania, robienia tego, tamtego albo czegoś innego. Nie odważyłabym się powiedzieć, jaki ten facet jest, ale mam napisane, jak się zachowuje. Musi tak czy ma wybór? Dorosły jest czy dziecię maleńkie, opieki wymagające i troski?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez KobietaNaZakręcie » 11 lis 2009, o 13:45

Oczywiście że z nim rozmawiałam - wiele razy. Znamy się od kilku lat, jesteśmy ze sobą ponad rok, mieszkamy razem od czerwca. To dość specyficzny człowiek...Kawaler pod 40 jednakże z dużym bagażem doświadczeń damsko-męskich. Facet przyzwyczajony do tego że kobiety go noszą na rękach i rozpieszczają na każdym kroku (wysyłają np: kwiaty do pracy - porażka) i robią to, czego on chce. Facet na wysokim stanowisku z którym każdy się musi zawsze zgadzać - nie znosi sprzeciwu, ani wytykania jego błędów i ciągle musi być na świeczniku. Dodatkowo nie potrafi okazywać uczuć, nie jest wylewny - wręcz powiedziałabym jest totalnie "upośledzony" w tym względzie, ale w zamian chce nieustannych głosów uwielbienia,aprobaty, głaskania po główce, przytakiwania i postawy że ktoś tylko patrzy jak mu "zrobić dobrze." W poniedziałek na przykład spóźnił się do domu ponad 2 godziny, a kiedy okazałam swoje niezadowolenie z tego powodu obraził się na mnie (!) że mam za to! powiedział, że to są moje fochy których on nie będzie spełniał, a poza tym nikt mu nie będzie mówił co i kiedy ma robić. Tak jest ze wszystkim - jeśli delikatnie i taktownie, szczerze i z sercem mówię mu co mnie boli, co mi się nie podoba itp on to obraca przeciwko mnie, obraża się i nawet nie podejmuje refleksji nad tym czy nie mam racji. Za nic nie powie "przepraszam", zawsze ja pierwsza wyciągam rękę nieważne czy zawiniłam. Jego motto "to Ty powinnaś zmienić swoje podejście - jesteś niedojrzała". Wbija mnie więc w to cholerne poczucie winy i sama już nie wiem kto ma rację. Ja tylko chcę żeby mnie kochał, okazywał to, mówił o tym, poświęcał mi chwilę czasu wieczorem - tylko dla mnie. Chcę czuć że jestem dla niego ważna, jedyna, potrzebna...że liczy się z moim zdaniem i moimi uczuciami...chcę się czuć w pełni jego kobietą...Może jednak to ze mną coś nie tak......:(
KobietaNaZakręcie
 
Posty: 4
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 23:41
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 11 lis 2009, o 14:57

Sansevieria napisał(a):A swoją drogą, Ewka, z pewnego punktu widzenia to chyba jest obojętne czy on nie chce czy nie umie KobietyNaZakręcie wesprzeć. Jest dorosłym człowiekiem i jest jakiś. Coś robi a czegoś nie. Postępowanie coś o dorosłym człowieku mówi. Dorosły człowiek ma wybór, możliwości decydowania, robienia tego, tamtego albo czegoś innego. Nie odważyłabym się powiedzieć, jaki ten facet jest, ale mam napisane, jak się zachowuje. Musi tak czy ma wybór? Dorosły jest czy dziecię maleńkie, opieki wymagające i troski?

Z pewnego punktu jest obojętne, z innego nie. Jeśli ma być skreślony jako partner - to obojętne. Jeśli nie ma być skreślony, to warto (wg mnie) ten punkt przyjąć jako ważny.

Czy musi czy ma wybór? Człowiek czymś ograniczony (inaczej mówiąc - spętany) może mieć problem z wyborem, bo nie dostrzega tego "inaczej". Nie potrafi.


KobietaNaZakręcie napisał(a):Facet przyzwyczajony do tego że kobiety go noszą na rękach i rozpieszczają na każdym kroku (wysyłają np: kwiaty do pracy - porażka) i robią to, czego on chce.

O rety, rzeczywiście porażka. Ciacho do schrupania? A jaki był przez te lata Twój stosunek do niego? I jego do Ciebie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez wuweiki » 11 lis 2009, o 15:16

napisałam nie tu..nie to co tu chciałam ..ups ;-)
wuweiki
 

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2009, o 17:39

Mnie się wydaje, że jeśli nie ma być skreślony jako partner to może własnie zobaczenie w nim dorosłego człowieka odpowiedzialnego za swoje postępowanie człowieka może wnieść coś nowego. Nie żeby od razu walić mu po oczach z armaty, ale tak sobie popatrzeć radykalnie z drugiej strony. Partner to drugi dorosły człowiek, a nie dziecko do wychowywania i opieki. Ani też nie bóstwo wymagające hołdów nieustannych. Dorosły człowiek, każdy chyba, jest jakoś tam spętany. Jakieś obciążenia do związku wnosi. Z czymś sobie może nie radzić, czegoś nie umieć i nie móc się nauczyć. Ba, ma chyba nawet prawo nie chcieć się zmienić w jakimś swoim aspekcie. Pytanie brzmi co z jego obciążeń ja mogę wziąć bez szkody dla siebie a co mnie niszczy. Mój mąż jest ewidentnie mało towarzyski. Mnie to akurat odpowiada, choć dla kogoś mogłoby być nie do wytrzymania. Według jakichś tam "wzorców" jest typem odludka - co mnie osobiście "wisi i powiewa" bo mi pasuje. Nie umie okazywac uczuć w pewien sposób. Zapewne się nie nauczy. Obciążenie - być może. Umie w inny. Ja mogę to zaakceptować bez szkody dla siebie. Teraz już mogę. Kiedyś mnie to bolało. I tak można by długo snuć a konkluzja taka, że jeśli Kobiecie Na Zakręcie ten model zachowań nie pasuje to problem w relacji jest i basta.
Poczucie winy tak na mojego czuja to może mieć jakieś przeszłe korzenie. No z tego co czytam to się KobietoNa Zakręcie czujesz winna w sytuacjach, w kórych to niespecjalnie pasuje do realnych zdarzeń. Nie żebym uważała, że coś źle czynisz, ale jakby nieadekwatnie czujesz do tego, co się dzieje. No nie pasuje mi. Jesli miałabym się z czymś zgodzić to na pewno z jego stwierdzeniem "To Ty powinnaś zmienić swoje podejście". Ino ja zupełnie inaczej to rozumiem niż on... nie użyłabym może słowa "powinnaś" tylko raczej sugerowałabym zastanowienie się nad możliwością innego reagowania na manipulacje typu obrażanie się. No obrazi się i co, jak długo będzie taki obrażony? To działa póki Ty się jego stanu "obrażony jestem" obawiasz.
Wyobraź sobie, że mówisz mu co Cię boli całkowicie nietaktownie i niedelikatnie. No wściekła jesteś i dajesz temu wyraz. Obrażasz się za spóźnienie. Ogłaszasz bunt na pokładzie i olewasz wszelkie jego potrzeby. Przemieszczasz się nadęta i urażona, demonstracyjnie ignorując. Umiałabyś tak? Zagrać jego bronią? Co on by zrobił? Czego się boisz w tej jego reakcji? Spróbuj sobie to wyobrazić. Wyobrażanie sobie nie jest niebezpieczne, a może zobaczysz, co Cię trzyma w sytuacji, w której, z opisu sądząc, Ty dajesz i świadczysz, a on siedzi Ci na głowie i narzeka, że mu niewygodnie.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez ewka » 11 lis 2009, o 20:52

Ale to też nie ma znaczyć, że się wszystko odpuszcza i na wszystko pozwala. Zupełnie nie o to mi idzie... raczej o to, jak do tego (i faceta) podejść, jaki sobie stosunek do sprawy wyrobić. Jak działać.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 11 lis 2009, o 21:12

A ja myślę,że nie ma co takich facetów zmieniać,bo zbyt wiele wymaga korekty.Szkoda życia,czy szybciej tym lepiej bo wdepczesz w toksyczny chory związek.To nie ty jesteś winna,to ty natrafiłaś na nieodpowiedniego faceta.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Sansevieria » 11 lis 2009, o 21:24

Na realnym a powołanym przykładzie - po uczynieniu uwagi nt. spóźnienia na kolację facet się obraża. Czy można mu na to pozwolić albo nie? Wszak to on decyduje o swoim zachowaniu. W mojej opinii sensowne wydaje się takie ustawienie siebie, w którym to jego obrażenie się nie będzie skuteczne. Na przykład warto odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego takie a nie inne jego zachowanie na mnie działa tak jak działa i co gorsza czuję się z tym fatalnie. Mnie akurat obrażający się facet zawsze śmieszył. Tak mam od zawsze i mną akurat nie dało się manipulować za pomocą obrażonej miny. Ale dało się innymi sposobami. Odpowiedź na pytanie do siebie "dlaczego to na mnie działa tak a nie inaczej" często stanowi wielce interesujący i twórczy punkt wyjścia do skutecznego działania. Bo stosunek do jakiegokolwiek czyjegoś zachowania to każdy ma własny, kogoś coś rusza, innego to samo wcale nie.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez muslii » 12 lis 2009, o 20:23

Witam :) tak czytam KobieteNaZakrecie i mam podobne obawy. Cy potrafisz napisać coś co urzekło Cie w Twoim nowym partnerze? Znacie się dość długo, więc decyzja o zamieszkaniu razem nie była nagłym wypadkiem. Napisałas, że jest jest uczuciowo " upośledzony" , że nie znosi sprzeciwu , obrażalski itp. Stał sie taki gdy zamieszkaliście razem ? Jesteś na zakręcie, więc może zwolnij żeby z niego nie wypaść. Potrzebujesz wsparcia z jego strony, ciepła i zrozumienia... Kochasz go? Czy jesteś z nim pzrez "zasiedzenie" .
Jestem po rozwodzie z facetem pelnym zelet i także cech, ktore mnie przerosły. Powiedzilam sobie kiedyś, że juz nigdy nie zwiąże sie z kimś przy kim nie bed esie czula swobodnie, sobą. Musze wiedziec, że moge mowic co mi sie podoba, a co nie i nie bede karana obrażaniem się, fochami itd. Pomyśl KObieto Na Zakrecie, czy to cchesz chodzić kolo niego na palcach. Rozumiem, że On tez ma pewnie obciażenia, ale to co napisałaś mnie przeraża i nawet nie probowałbym go zmieniać, niech sie inni z nim męczą ;) To dorosły facet i raczej sie nie zmieni.
muslii
 
Posty: 8
Dołączył(a): 18 cze 2007, o 16:48

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aaidimag i 181 gości

cron