Hej....mam pewien problem.....tyczy się on mojego
związku....sama już nie wiem co mam robić, bo znalazłam się w
niezbyt ciekawej sytuacji...jestem w 4 miesiącu ciąży i kompletnie
nie dogaduje się z moim partnerem...Nie wiem czy to wina
hormonów, czy to wina kultur (on jest Nigeryjczykiem), czy
poprostu nie pasujemy do siebie...a może i to moja wina.....
Parę miesięcy temu zamieszkaliśmy razem w wynajmowanym
mieszkanku...początek był oczywiście miły, ale to co było
przedtem, gdy ja mieszkałam z rodzicami a on mieszkał w
akademiku, zupełnie inna bajka...Wcześniej było cudownie...
Dopiero później okazało się jakim jest człowiekiem....I nie chce
tego podciągać pod stereotypy czarnoskórych, bo znam pary,
którym się wiedzie o wiele lepiej niż mi....
Wxxxx zupełnie nie chce mi pomagać w pracach domowych...nic
go nie interesuje oprócz youtuba i nigeryjskich newsów....Muszę go
prosić, aby poszedł pozmywać lub wyrzucił śmieci....bo on tego nie
widzi, że stosy naczyń i pustych butelek piętrzą się w niezliczonych
ilościach....Sam po sobie nie ogarnie nic, swoich ciuchów jeszcze
nigdy nie włożył do pralki....mogłabym wymieniać i
wymieniać....Poprostu nie robi nic.... Nie chcę się do tego
przyzwyczaić, bo co będzie jak za 5 ms urodzi się dziecko...kto mi
pomoże....rodzina i znajomi....a on? :(
Dodatkowo ostatnio stracił pracę, więc chwilowo żyjemy na moim
utrzymaniu, ale niestety długo tak nie pociągniemy...Ja nie dam
rady go wyżywić....a wcina naprawdę mega wielkie ilości
jedzenia... i tylko czeka, aż ja je zrobię.....2 razy może
przygotował dla mnie herbatę....ale nie będę się czepiać jego
kulinarnych zdolności...
Jestem obecnie na zwolneniu lekarskim, więc przebywam w
domu...no i on niestety również...więc widzę co on robi....a robi
nic...nie ma żadnych zainteresowań....najważniejszy jest dla niego
komputer...i nic więcej....
Czasami jak poczuję się lepiej, wychodzę do znajomych, do mamy,
do kina...bo nie mogę już siedzieć w domu...nie mogę na niego
patrzeć.....tak samo również nie mam za bardzo możliwości, aby
zapraszać do mnie przyjaciółki....bo on poprostu tu jest non stop....
Co prawda nie bardzo rozumie po polsku....ale to jest i tak
krępujące....Daję mu do zrozumienia delikatnie...czy może nie
chciałby odwiedzić swoich znajomych lub jakoś zorganizować sobie
czas, bo chciałabym zaprosić dziewczyny....ale wtedy obraża się i
później nie odzywa cały dzień....To też jest mój dom, za który
płacę....czemu mam ciągle spotykać się gdzieś na mieście i
wydawać pieniądze, bo wiadomo trzeba gdzieś usiąść....Dodam, że
mamy jeden pokój....
Ostatnio ciągle się kłócimy....nie możemy ze sobą wytrzymać...
Dla niego powinnam być jak w klatce, nigdzie nie wychodzić, nie
spotykać się z przyjaciółmi, z którymi rozmawiam o swoich
problemach i są oni jedynym ratunkiem....sprzątać, gotować,
zajmować się męskimi sprawami jak malowanie, wiercenie,
przybijanie....
Ostatnio powiedział mi również, że jakby jego tata zobaczył, że on
będzie przewijał własne dziecko, że będzie je mył i karmił....to
zawału by dostał....bo u nich w Nigerii tego się nie robi............
I co ja mam teraz zrobić.....chyba ulokowałam uczucia, nie w tą
osobę, którą powinnam.......a praktycznie tych uczuć już nie ma....
PS : Ostatnio napisałam do niego długi list...bo jak rozmawiamy ze
sobą, to jest jedna wielka kłótnia...napisałam o moich wszystkich
odczuciach.....i jak wyobrażam sobie życie.....powiedział, że
rozumie, ok dał buziaka i na tym koniec.....
Nie mam już sposobów na znalezenie tej nici, która kiedyś nas łączyła....boję się naprawdę....jak to będzie....jak będzie dziecko