Dlaczego jestem taki słaby?

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez wuweiki » 8 sie 2009, o 20:28

jogi napisał(a):Cały czas odkąd pamiętam czekam na coś - sam nie wiem na co.

I ja do niedawna tak żyłam... a właściwie wegetowałam... cały czas w oczekiwaniu "na to coś" co gdzieś w głębi serca przeczuwałam, tęskniłam, ale paradoksalnie nie wiedziałam na co.
Myślę, że tak naprawdę czekałam na samą siebie gdzieś kiedyś utraconą, odrzuconą, skrzywdzoną, a przez to schowaną pod maską masek masek... do tego stopnia, że kompletnie przestałam wiedzieć kim jestem i przestałam widzieć jakikolwiek sens... jestem farciarą bo trafiłam na kogoś, kto podstawił mi lustro przed nos... ale przede wszystkim ja zechciałam to zauważyć, spojrzeć sobie w oczy... może dlatego, że dotknęłam swojego dna i było mi już wszystko tak obojętne, a jednocześnie cierpienie było tak ogromne, że się odważyłam... pomimo tego, że cholernie bałam się rozczarować :D ... nie siebie - tego kogoś :D
jakkolwiek - jestem przekonana, że każdy ma taką możliwość spojrzenia w siebie, każdy ma prawo do szczęśliwości i dla każdego ona tu jest... przez sam fakt, że tu jesteśmy, żyjemy... to tylko kwestia otwartości, przytomności, uważności... no ale przede wszystkim szczerej chęci do tego aby pomimo strachu się odważyć żyć... nie wegetować.
wuweiki
 

Postprzez pukapuk » 9 sie 2009, o 08:47

To teraz wiem czemu mam tak pozamiatane ! Kobiety czytają mnie jak dobranockę :lol:
Yogi napisałeś ; Cały czas odkąd pamiętam czekam na coś - sam nie wiem na co.
I tu myślę że wielmożna pani x-yam ma rację :wink: ( ogólnie kobiety to mądre stworzenia )
Mogę tylko dodac że zgodnie z twoim nickiem chcesz wyjść z jaskini gdzie śpisz. Tylko do Ciebie zależny czy to zrobisz terapia w tym pomaga to pewnik.
Mi się wydawało całe życie że jestem kimś wyjątkowym że nikt mnie nie rozumie i ogólnie czułem się obcy ... Tylko że to ułuda tkwienie w starych schematach zawsze prowadziło mnie do sklepu bycie obcym pasowało bo taki dekadencik byłem .... Teraz wiem że tak naprawdę to ja normalnie nie wiedziałem KIM jestem czego chcę nie potrafiłem robic różnych rzeczy tu i teraz . Jak słyszałem że ktoś się delektuje jakimś świergotem wróbla albo i czego innego to sobie myślałem że coś z nim nie teges :lol:
Hihi nie mogę się powstrzymać mam wewnętrzny imperatyw napisać do Aj wybacz Yogi :wink: :lol:
Aj napisałaś :
->"jestem wobec alko bezsilny"
Temu własnie się sprzeciwiam-bezradności, oddania się ...najgorsze gdy nie wiadomo czemu.....
I to jest najczęściej popełniany błąd myślowy :)
A właściwie mylone są pojęcia BEZSILNOŚĆ A BEZRADNOŚĆ to dwa różne pojęcia . Bycie bezradnym oznacza nie umiejętność zachowania , działania w określonej sytuacji .
Uznanie bezsilności to przejaw rozsądku przykład , w życiu warszawy nie wszedł bym na ring z Adamkiem więc omijam szerokim łukiem Adamka
:lol:
I tak jest z alkoholem przez 20 lat się tłukłem z flaszką a ona mnie na glebę .
Myślę że dyskusja o 12 krokach może być pouczająca .
Aj do dzieła :wink:
pukapuk
 

Postprzez jogi » 9 sie 2009, o 10:31

Skoro uwazasz, ze papieros zredukował napięcie i jest to sygnał powrotu do uzależnienia, no to napisz proszę, czy jest coś:
1) na co jesteś skłonny sobie pozwolić
2) od czego nie można się uzależnic
3) co nie jest w nadmiarze szkodliwe dla zdrowia
4) a mimo to redukuje wspominiane napięcie
Czy istnieje takie cudo? Bo ja nie znam...

Może nie ma czegoś, co spełnia wszystkie ww. kryteria ale ja przez zdrowe sposoby na radzenie sobie z napięciem (negatywnymi emocjami) uważam np. sport, rozmowę z bliską osobą o problemie a najlepiej zmierzyć się z problemem, który to napięcie wywołuje (o czym już AI wspomniałaś).
Wczoraj myślałem nad tym co mi napisałaś i rzeczywiście moje uzależnienie jest związana z moim perfekcjonizmem a może nawet jest pośrednio jego przyczyną.
(…) Sztywne zasady i zakładanie sobie kagańca to imho okręzna droga do powrotu do nałogu. (…)Dużo łatwiej nam dokonać wyboru kiedy się do czegoś nie zmuszamy.
Wtedy też najczęsciej dochodzi do głosu zdrowy rozsądek.

Ja już dawno temu dokonałem wyboru i nikt z zewnątrz mi tego nie narzucił. Ja chcę żyć na trzeźwo. Tylko, że to nie jest takie prosta jak np. wybór między pójściem na imprezę a zostaniem w domu. Jeżeli to byłaby tylko kwestia zdrowego rozsądku to myślę, że taki problem jak uzależnienie by nie istniał.
Na razie walczysz o abstynencję i abstrahując już od pytania "po co", to równiez jest Twój wybór.
Skoro więc musisz walczyć, zyczę Ci abyś za jakiś czas walczył tylko i wyłącznie o dobre życie - dla siebie. Tak po prostu-o dobre (dla siebie) życie...

Słowo walka nie jest może najbardziej udane w tym kontekście ale oczywiście wszyscy wiedzą o co chodzi. Zrozum, że mnie do poradni nie zaprowadził nakaz sądowy albo mama tylko sam się tam zgłosiłem. Mam swoje powody dla których tam poszedłem 3 lata temu i wtedy było mi już naprawdę wszystko jedno. Dopiero później zobaczyłem w tym większy sens i opcje na życie jakie się przede mną otworzyły. Teraz też wiem dlaczego chcę z tym definitywnie skończyć (a na pewno wiem do czego nie chcę wracać). Po za tym na terapii poznałem ludzi, którzy tam trafili właśnie z nakazu sądu i pomimo tego, że byli tam wbrew sobie to po jakimś czasie trzeźwości „załapali” i sami chcieli z tym zerwać. Każdy uzależniony ma swoiste „rozdwojenie jaźni”. Trudno oczekiwać, że narkoman od razu zrozumie, że jest uzależniony i do końca życia nie może wziąć. Ja już jestem na innym etapie ale na początku nie mieściło mi się to we łbie.
Wydaje mi się, ze pokładasz wielkie nadzieje w grupie...może zbyt wielkie. (…)Zobacz jaki dramat rozgrywa się w Twoim zyciu teraz...właśnie dlatego, ze byłeś zawieszony na grupie, która się rozpadła...bez niej czujesz się słaby.
...a przeciez nie mozna całe życie szukac siły na zewnątrz...kiedyś musimy stanąc na własnych nogach...

Wiem o tym. Może tak zabrzmiało to zdanie z czekaniem na grupę. Chodziło mi bardziej o to, że na wszystko jest odpowiedni czas. Na razie mam króciutką abstynencję i w ciągu tygodnia praktycznie odstawiłem swoich znajomych. Czuję się trochę jak dziecko we mgle. Nie liczę na cuda rodem z hollywoodzkich filmów, że nagle na grupie zmienię swoje życie. Liczę bardziej na terapię indywidualną ale jednak brakuje mi w tym momencie trochę wsparcia. Wiem, że nie mogę całe życie szukać siły na zewnątrz ale najwyraźniej jeszcze nie jest pora na całkowitą samodzielność i wtedy kiedy moja grupa przestała istnieć też nie była na to pora ale jednak spróbowałem ułożyć sobie życie. Nie nazwałbym mojego obecnego życia dramatem ale nie jest to też idylla. Muszę trochę sobie poukładać parę spraw i myślę że będzie dobrze. Nie podoba mi się twoja metafora z zawieszaniem na haku. Myślę, że właśnie jednym z moich problemów jest ciągłe zmaganie się ze wszystkim samemu, bo trudno jest mi prosić o pomoc. Nie oddaję jednak nikomu odpowiedzialności za swoje życie.
jestem przekonana, że każdy ma taką możliwość spojrzenia w siebie, każdy ma prawo do szczęśliwości i dla każdego ona tu jest... przez sam fakt, że tu jesteśmy, żyjemy... to tylko kwestia otwartości, przytomności, uważności... no ale przede wszystkim szczerej chęci do tego aby pomimo strachu się odważyć żyć... nie wegetować.

X-yam piękne słowa.

Pukapik Mam tak samo! To przekonanie o niezrozumieniu i wyjątkowości. Najpierw brak pokory – co ja uzależniony? Sam sobie z tym poradzę! Co mi tam jakieś narkotyki podskoczą! A teraz strach przed ludźmi i podejmowaniem działania, bo przecież ten mój obraz wyjątkowego gościa może się zniszczyć w konfrontacji ze światem zewnętrznym. To prawda sam nie wiem czego chcę i kim jestem. Ale myślę, że powoli z pomocą terapeuty i innych ludzi tego się dowiem.

Co do tego słynnego uznania bezsilności: Zetknąłem się z 12 krokami jakieś 2,5 roku temu. Zrozumiałem o co w tym chodzi dopiero niedawno. Niezrozumienie tego doprowadziło mnie właśnie do nawrotu. Czułem się za pewnie i pozwalałem sobie np. na stanie ze znajomkami z osiedla, którzy palili sobie trawkę. No a ja nie paliłem ale sobie tam tylko stałem, bo przecież już mnie do tego nie ciągnie. I tak odmawiałem 100 razy aż za 101-szym razem zajarałem z nimi. Rozumiem to teraz tak jak napisał Pukapik. Nie jestem bezradny ale to nie znaczy, że mogę się swobodnie konfrontować z tym od czego jestem uzależniony. Nie mogę zadawać się z narkomanami, słuchać piosenek o narkotykach czy trzymać narkotyków w domu i tyle mogę z tym zrobić więc bezradny nie jestem. Pierwszy krok rzeczywiście może wydawać się oddaniem odpowiedzialności za swoje życie. Myślę, że chodzi tu bardziej o nabranie pokory i przyznanie się do braku kontroli nad piciem i tego, że sam uzależniony sobie nie poradzi – taka jest prawda w większości przypadków. Co do samego programu 12 kroków to nie przemawia do mnie. To oddawanie się w ręce „siły wyższej” jest dla mnie trochę magicznym myśleniem. Niemniej jednak program ten pomógł wielu osobom.
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez caterpillar » 9 sie 2009, o 12:22

hehe pukapik fajne :D

:wink: [/b]
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez jogi » 9 sie 2009, o 12:41

sorry :)
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez pukapuk » 9 sie 2009, o 21:16

Yogi napisałeś : To oddawanie się w ręce „siły wyższej” jest dla mnie trochę magicznym myśleniem.
I wiesz co ja myślę podobnie . Każdemu jakaś siła jest potrzebna do trzeźwienia ale też i do życia. Ważne aby odnosiło to skutek i było zgodne z własnymi poglądami .
Był taki czas że kwestia wiary mocno mnie nakręcała ale dałem sobie spokój zaakceptowałem to ze nikt nikomu nie jest w stanie udowodnić coś na co nie ma dowodów . Myślę że po odcedzeniu typowego dewoctwa które w naszym kraju przejawia się w różnych dziedzinach można wybrać to co nam daje siłę .
Program AA w większości jest oparty na wierze w Boga i większość alkoholików czerpie z tego siłę , mi zajęło około 2 lat wypracowanie sobie własnego sposobu na odbiór tego co daje mi siłę do nie picia . Można polemizować z różnymi sposobami widzenia, na rożnych płaszczyznach jeżeli jest szansa na konstruktywną dyskusję a tam gdzie jest wiara lub nie wiara konstruktywność się kończy więc... hi hi hi uznaje swoją bezsilność i szanuje wybory innych oczekując że tak samo dostanę szacunek na moje poglądy . To działa :lol:
pukapuk
 

Postprzez Amir » 12 paź 2009, o 00:55

puki, sorry za priv na comm, ale, co u Ciebie dobrego? :-)
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Postprzez pukapuk » 13 paź 2009, o 08:10

Witaj Amir wszystko oki tylko czasowo nie mam dostępu do internetu. Dzięki za zainteresowania :haha:
pukapuk
 

Postprzez jogi » 24 paź 2009, o 16:26

Cześć wszystkim. Jakiś miesiąc temu przestałem chodzić na terapię. Po raz kolejny okłamałem się i stwierdziłem, że nie potrzebuję tego. Znany slogan "sam sobie muszę z tym poradzić". Tak na prawdę chyba uciekłem z tej terapii, bo była dla mnie zbyt....(hmm brakuje mi słowa). Po jakimś czasie zobaczyłem, że te kilka spotkań z terapeutką pomogło mi w postrzeganiu siebie i większej świadomości. Niestety kiedy podejmowałem decyzję o rzuceniu tego nie myślałem tak.

Oczywiście gówno z tego wszystkiego wyszło i już po kilku dniach zacząłem znowu popalać trawę. Wczoraj znowu paliłem po kilku dniach przerwy. Do tego piłem wóde. Mam już normalne ciśnienia jak regularny narkoman. Dalej gdzieś tam myślę, że terapia jest dla słabych ludzi. Proszenie o pomoc to przyznanie się przed sobą samym do słabości. Wiem, że to takie oszukiwanie się, bo to tak na prawdę uzależnienie mną steruje.

Proszę o solidnego kopa w dupę, bo sam to umiem co najwyżej się okłamać :(
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez pukapuk » 25 paź 2009, o 13:58

Witaj Jogi babu ! A ja swoim zwyczajem coś ci przytoczę i coś tam wytocze :lol:
.... Dalej gdzieś tam myślę, że terapia jest dla słabych ludzi.....
i dalej tak :
..... te kilka spotkań z terapeutką pomogło mi w postrzeganiu siebie i większej świadomości.
Ja sobie myślę że gdyby nie terapia to na pewno nie miał bym tyle siły co mam a TY kolego nie wiesz czego chcesz i masz w sobie mnóstwo lęków wkręconych i nabytych i starych.
Prosisz o kopa a ja się zastanawiam po co ? TOĆ SAM SIEBIE KOPIESZ PROFESJONALNIE I SKUTECZNIE. Taki trochę teatr tu robisz i mówisz no zobaczcie jaki to ja skomplikowany jestem i kokieteryjnie prosisz o stanowczą reakcję . Trochę to masochizmem pachnie .... :lol:
Moja informacja dla ciebie jest prosta .
NIE KOMBINUJ TYLKO SIĘ ZASTANÓW CZY CHCESZ BYĆ TRZEŹWY . Bo wszystko co ponadto to to jest zwykła ściema.
pukapuk
 

Postprzez Amir » 26 paź 2009, o 03:38

pukapuk napisał(a):Moja informacja dla ciebie jest prosta .
NIE KOMBINUJ TYLKO SIĘ ZASTANÓW CZY CHCESZ BYĆ TRZEŹWY . Bo wszystko co ponadto to to jest zwykła ściema.
i nie byłbym amirem gdybym nie dodał, żeby pukapuka usłyszeli wszyscy, co o szóstej nad ranem piszą na sieciach "no i sama na forum zostałam"

IAD (wstukaj)
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Postprzez jogi » 4 lis 2009, o 20:41

---------- 12:13 26.10.2009 ----------

Dzięki Puk za konkretną odpowiedź. Tak to już jest, że człowiek sam potrafi sobie wiele nawkręcać i pogmatwać a tak na prawdę najprostsze rozwiązania są zwykle najlepsze. Masz rację, że te wszystkie argumenty przeciw terapii to ściema. Tak w ogóle to te wszystkie wymówki uzależnionych i racjonalizacje są totalnie niedorzeczne. Widzę to czytając na forum wypowiedzi innych osób a u siebie nie potrafię tego dostrzegać. To na razie tyle, bo muszę jechać do swojej terapeutki.

---------- 19:41 04.11.2009 ----------

Cześć wszystkim. Jestem znowu na terapii. W tym tygodniu niestety nie mogę się spotkać z terapeutką więc piszę tutaj, bo nie mam do kogo gęby otworzyć.

Nie czuję się za dobrze. Mam depresję i jakoś nie mam nadziei na poprawę swojej sytuacji. Nie wiem czy w ogóle uda mi się kiedykolwiek żyć szczęśliwie.

Niestety sama abstynencja nie gwarantuje rozwiązania problemów. Brakuje mi jakiejś motywacji. Myślałem, żeby pójść na miting NA. Sam nie wiem. Boję się poznawać nowych ludzi a jednocześnie samotność mnie dobija.
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez wuweiki » 5 lis 2009, o 19:27

Witaj Jogi.
A czego boisz się jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi? Potrafisz to skonkretyzować,przyjrzeć się temu?
Niestety sama abstynencja nie gwarantuje rozwiązania problemów. Brakuje mi jakiejś motywacji.

Jasne... abstynencja sprawia, że zaczynasz widzieć życie jakim jest... ono nie jest ani dobre, ani złe... i teraz uczysz się życia na trzeźwo.... to jest trochę jak z raczkującym dzieckiem :-) dla mnie motywacją jest sama chęć życia właśnie jak najbardziej świadomie,bez ucieczek w cokolwiek - czy to substancje psychoaktywne,czy zachowania kompulsywne etc... to wymaga od uzależnionego odwagi.... po pierwsze odwagi pozostawienia tego świata który zna - świata iluzji, po drugie odwagi otwarcia zupełnie nowych drzwi i ruszenia w nieznane bez samooszukiwania się... owszem, łatwiutkie to nie jest, ale ja właśnie w tym odnalazłam motywację.... każdy musi znaleźć swoją drogę... bo tak jak mawia Marek Kamiński -podróżnik - nie jest ważny cel, ale droga... po mojemu uzależnieni popełniają często pewien błąd, polegający na skupianiu się na samym celu będącym gdzieś tam w zamgleniu, że kiedyś będzie dobrze, że kiedyś skończy się ten mój krzyż pański z uzależnieniem... po mojemu to błąd... warto trzymać się zasady "tu i teraz"...teraz,dziś nie piję, nie ćpam etc.... każdy dzień i każdą chwilę przeżywać a nie brać na przetrwanie.... branie na przetrwanie kończy się jednym - zapiciem,zaćpaniem itd..... Jesteś Jogi tu i teraz, nie za tydzień czy wczoraj... na to warto mieć uważność...tak uważam :-)
Pozdrawiam.
wuweiki
 

Postprzez caterpillar » 6 lis 2009, o 12:55

no wydaje mi sie ,ze iksinska wszystko pieknie podsumowala..mi wiec zostaje najprzyjemniejsza rzecz :mrgreen: ...zdzielenie cie miotla w ten pusty czerep (wkoncu od czegos tu sa :wink: ) :szczotka: :szczotka: :szczotka:

wiem,ze czasem czlowiek musi sam sobie dupe obic aby wreszcie dotarlo do niego..ale czy na dzis jogi moglbys pomyslec w ten sposob ,o jakim pisze Iksinska? nie robic planow na zycie tylko na jutro.

"wczoraj bylo wczoraj,dzis jest dzis...a jutro jest darem losu"

(to oczywiscie z mojej ulubionej bajki :oops: )

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez jogi » 6 lis 2009, o 13:55

Jasne... abstynencja sprawia, że zaczynasz widzieć życie jakim jest... ono nie jest ani dobre, ani złe... i teraz uczysz się życia na trzeźwo...


Masz rację, że życie nigdy nie jest albo dobre albo całkiem złe. Myślę jednak, że może być gorsze lub lepsze i nie ma co się oszukiwać. Wiem też, że jestem trochę mniej odporny na te gorsze strony życia i dlatego czasami jest trudno. Mamy jednak podobną motywację, bo ja też widzę wartość nie tylko w szczęśliwym życiu ale też w samym procesie trzeźwienia. Tylko, że czasem jest po prostu ciężko. Sam w chwilach kryzysu staram się stosować podejście "nie biorę dzisiaj". Jednak jeżeli czuję się źle i to się powtarza z każdym dniem to zostaje mi przynajmniej nadzieja, że kiedyś będzie lepiej...

"wczoraj bylo wczoraj,dzis jest dzis...a jutro jest darem losu"

Bardzo romantyczne ale ja wolę mieć wpływ na swoje życie.

A czego boisz się jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi? Potrafisz to skonkretyzować,przyjrzeć się temu?


Właściwie to sam do końca nie wiem. Myślę, że boję się być oceniany, boję się odrzucenia, bo to jest przykre a ja nie jestem odporny na takie coś. Wiem, że większość z moich lęków jest nieracjonalna ale jednak blokuje mnie to.
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 71 gości