gdy on mówi "nie jestem teraz gotowy na..."

Problemy z partnerami.

Postprzez Marcia » 1 lis 2009, o 23:02

na karb okolocomiesiecznych hustawek to walne, ale naprawde nie lubie facetow z ta pustota wrodzona ktorej ani oksytocyna ani lzy ani nawet trzydaniowy obiad niczego nie zaburza w taranowaniu i bzykaniu wszystkiego podrodze(wiem,wiem, zaraz mi sie oberwie :roll: ) Kolla, sa mezczyzni co potrafia obdarzyc taka miloscia o jakiej napisalas:rodzinka, sniadanka itp, ale jest ich coraz mniej :cry: i Ty zaslugujesz na to wszystko, tylko sama zobacz: dla nas sa poradniki o gotowaniu, praniu i modzie z malenka wstawka co zrobic zeby mu bylo dobrze w sypialni, dla nas jest "przyjaciolka"( nie "przyjaciel"hehe)Dla NICH: hoho! do wyboru do koloru: blebiscyty na najwieksze "balony", na najseksowniejszy tylek swiata, nie ma nic o naprawkach pralek lub kontaktow( ani elektrycznych ani tych z partnerka :x ) kochana, sa czasy, ze toMY musimy przebierac, wybierac, zeby znalezc kogos godnego, madrego i dobrym sercem. Ewka wspomniala o intuicji: to skarb, nie ma co jej zagluszac. czujesz niepewnosc, strach: sluchaj tego i spokojnie patrz co sie dzieje. przytulam i pamietaj ze juz samo to ze istniejesz jest dowodem ze zaslugujesz na milosc :wink:
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez ewka » 3 lis 2009, o 10:47

Kolla napisał(a):I że ktoregoś dnia stwierdzi, że jednak jest gotowy, że kocha, i że chce z nią być..

Tak może być, ale niekoniecznie Ty jesteś "winna" temu, że on na dzisiaj nie potrafi, czy też nie chce.

Jak się czujesz, Kolla?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Kolla » 3 lis 2009, o 13:00

Pewnie tak, pewnie nie nie musi być koniecznie moja wina, ale..obwiniam się, analizuję co by było gdybym zrobiła tak a nie inaczej, powiedział co innego, postąpiła inaczej itp. Wiem, ze już tego nie cofnę. Ale z drugiej strony i pewnie to niewiele by zmieniło, może przewlekłoby sprawę o kilka tygodni..A ja dalej żyłabym w nieświadomości lub w świadomości, jak wygląda prawda.

Tylko to świadomość, że inna, następna może dostanie to na co ja „liczyłam” jest straszna. Wyobrażam sobie to wszystkie sytuacje..Bo mimo wszystko to chyba naprawdę fajny facet.. A może tylko tak mi się wydaje..bo przecież z jakichś powodów rozstali się z żona, z jakichś powodów ona odeszła do innego...

Ewka, jak się czuję? Jak porozbijana na milion kawałków, mnóstwo myśli mi się kotłuje, emocji, wspomnień. Staram się je przeganiać, ale to cholernie trudne. Jeszcze ta nadzieja, nie wiem na co i po co...Czuję się jakby ktos mi odciął dopływ tlenu i powiedział-żyj. Rozum co innego, serce co innego..
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez ewka » 3 lis 2009, o 13:19

Bo to jest tak, że albo się między dwojgiem ludzi coś zadzieje, albo się nie zadzieje. Jak się zadzieje, to nie ma znaczenia, jak spojrzysz, co powiesz, jak postawisz stopę, jak trzymasz filiżankę. Dlatego (sądzę) nie warto teraz, że gdybym wtedy to, a kiedy indziej coś innego... bo jakoś nie wierzę, że to byłby "sposób" na niegotowego faceta.

Minął raptem ledwo tydzień...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Kolla » 3 lis 2009, o 13:55

Mam mętlik w głowie i nie potrafię myśleć racjonalnie, jak to widzicie, jak byście postąpiły?
Jutro mijają 2 tygodnie dokąd nie mamy kontaktu, odkąd „zawiesiliśmy” znajomość…Miało być kilka tygodni (2-3, max 4) zawieszenia.
Zastanawiam się czy mam pierwsza napisać maila (teraz lub za parę dni, gdy będą już te 3 tygodnie), że to nie ma sensu i kończymy znajomość. On wtedy albo zgodzi się na to i ulży mu, że to ja zakończyłam oficjalnie i że nie musi nic już robić w tym kierunku, albo zastanowi go to, poczuje, że jednak cos traci, a ja wyjdę z godnością, że nie usłyszałam po raz drugi, że nie jest gotowy.
Druga opcja: czy może jednak poczekać, nic nie robić, nie odzywać się, żadnego maila, i po prostu zobaczyć co on zrobi, czy się odezwie i czy w ogóle, jak rozwinie się sytuacja.

Wiecie, nocami, gdy nie mogę dlugo zasnąć, mysli same nachodzą. I tak się zastanawiam: my poznaliśmy się w połowie lipca. W połowie września dziwne przeczucie nie dawało mi spokoju i wtedy kilka razy weszłam na jego profile, widząc jego aktywność. No i wtedy podszyłam się pod ta kobietę i umówiłam z nim. Potem powiedziałam mu co o tym sądzę. I wtedy to powiedział mi, że to tylko z ciekawości,że nie traktuje tej znajomości jak ja, że dla niego to niezobowiązujące spotkania, że bardzo chciał, że wystraszył się i nie czuje się gotowy na powazny związek, że widzi, że mnie zależy.. Do tej pory nie robił nic, że moglabym pomyśleć własnie w ten sposob, wręcz przeciwnie, zależało mu bardziej niż mnie. I tak sobie uzmysłowiłam, że w takim razie on już wczesniej musiał mieć takie odczucia. Kurcze, jak długo mnie oszukiwał w swych intencjach? Bo nie wierzę, że to zrodzilo się od tamtego momentu. Czy gdybym nie „odkryła” jego drugiego zycia to nadal by mnie oszukiwał? Czy możliwe to, że tak potrafił grać? Nadal bym nie miala zielonego pojęcia co się dzieje? Kurcze, może faktycznie już od dłuższego czasu nie byłam jedyną w jego kręgu zainteresowania..
Żałuje, że gdy tylko umówił się ze mną-nie ze mną, nie zerwalam kontaktu z nim, nie przestałam się odzywać. Wtedy obiecał „wyłączność”..A ja uwierzyłam..
Co o tym myslicie? ja nie potrafię spojrzeć na to obiektywnie i racjonalnie..
boli...
boli to, że uwierzyłam, że miałam nadzieję, bo tak fajnie się zapowiadało,a tu znowu wielkie nic..
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez ewka » 4 lis 2009, o 00:27

Kolla napisał(a):I wtedy to powiedział mi, że to tylko z ciekawości,że nie traktuje tej znajomości jak ja, że dla niego to niezobowiązujące spotkania, że bardzo chciał, że wystraszył się i nie czuje się gotowy na powazny związek, że widzi, że mnie zależy..

To brzmi sensownie. Czy oszukiwał? Raczej wygląda na to, że się wystraszył tego, że Ci zależy - nie Ciebie, ale jakiegoś poważniejszego związku. Jak dla mnie ten facet jest po prostu niegotowy.

Ja bym nic nie pisała. Ani teraz, ani za tydzień, ani za dwa. Jeśli się nie odezwie w tym maksymalnym czasie, to... no to też byłaby jakaś odpowiedź.

Trzym się Kolla!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Marcia » 4 lis 2009, o 01:22

---------- 23:38 03.11.2009 ----------

bardzo Ci wspolczuje. wiem jak boli takie odkrycie, ale podziwiam Cie ze mimo tego mocnego zakochania patrzysz na sprawe trzezwo. te "niezobowiazujace spotkania" tez by mi zlamaly serce. niegotowosc na zwiazek to jedno ale taki ogolny poligamiczny tryb zycia to styl ktory ciezko zmienic, zwlaszcza gdy facet nie widzi w tym problemu i randkuje na forach bez oporow :cry: A ktora z nas przypuszcza i pyta starajacego sie mezczyzne: sluchaj, czy ty aby nie randkujesz z laskami z netu? tak sie nadziac mpoze kazda kobietka, ale chyba lepiej jak odkrylas to teraz. zrobisz z ta wiedza co uwazasz ale jestem pewna ze dasz rade wszystko przetrwac :wink: powodzenia :pocieszacz:

---------- 00:22 04.11.2009 ----------

ps. Ewka, naprawde uwazasz ze ten facet jest tylko niegotowy? tyle postow jest od kobiet ktorych mezczyzni nie potrafia zerwac z randkowymi forami, rozlatujasie przez to zwiazki,rodziny, myslisz ze jestem przeczulona? moze przesadzam z tymi obawami, ale mi ten gosc wyglada na niegotowego tez ale rowniez wygodnie zyjacego w swiecie powierzchownych, rownoleglych "zwiazkow" bo czegos tam jednak szuka? oto spotkal Kolle, kobietke wrazliwa, kochajaca,ciepla i chcaca stworzyc cos trwalego,bylo wspaniale ale jasno wyrazila potrzebe wiernosci i dal dyla.moze to swiadczyc z jednej strony o slusznosci przeczuc Kolli ale tez ze facet szanuje ja i ceni na tyle ze mimo ze byloby z nia wygodnie i milo to nie chce jej krzywdzic.no nie wiem :roll:
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez ewka » 4 lis 2009, o 08:51

Tak go widzę... co nie znaczy, że tak jest;)

Gotowy to taki, który (jeśli lubi sobie porandkować) - jest gotowy zrezygnować z tego "procederu" (haha) w imię tego, co się nowego tworzy. Jeśli nie rezygnuje - ja tej gotowości nie widzę. Widzę szczeniaka... człowiek musi chcieć coś poważnego stworzyć, aby to tworzyć. Inaczej to jak? Poza tym piszesz Marcia o związkach, które rozpadają się przez takie randkowanie... no owszem, ale mnie jakoś trudno znajomość Kolli z tym facetem nazwać związkiem i wcale nie dlatego, że mają teraz "zawieszenie". Może kiedyś dojrzeje do czegoś poważnego, może musi teraz trochę poszaleć... trudno wyczuć.

Na mojo oko - facet zerwał się z łańcucha (rozwód) i używa życia - tak to widzę... co nie znaczy, że tak jest:)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 4 lis 2009, o 09:54

Witaj Kolla,
sorki ,ze nie bylo mnie tu kilka dni ,ale moj luby przyjechal na weekend , wiec nie zaglądalam.
Twoj temat jest mi szczegolnie bliski ,jak juz pisalam i bardzo chcialabym Ci pomoc, poniewaz widzę w Tobie siebie ,dawna Lady ,choc mimo wszystko jestes o niebo rozsadniejsza ode mnie sprzed roku.
Rozmawialam ze swoim partnerem o Tobie. To jest facet ,o jakim mozna marzyc w najsmielszych marzeniach, wiec sądze ,ze jego rada jest cenna. .
Powiem Ci ,ze bylam go pewna od początku ,nigdy nie krecil , nie klamal nie oszukiwal.
Zlikwidowal ( nie zawiesil)konto na sympatii, jak mnie poznal. Pomaga mi zawsze w trudnych chwilach ,slucha z uwaga i jest gdy go potrzebuje.
Choc nie mowi slodkich slowek, nie mowi ,ze kocha, ale to co robi wystarcza.
Dla mnie to nowosc, tyle zwiazkow za mna i zawsze byly negatywne emocje, pytania , niepewnosc. .
Kolla, on mi powiedzial ,ze to ,ze facet dalej siedzi na portalach randkowych swiadczy ,ze jest gotowy na jakas znajomosc, zwiazek ,ale nie z Tobą i nie na taki zwiazek ,jakiego Ty oczekujesz.
Zwyczajnie szuka dalej ,wiec jest gotowy ,gdyby mial problem ,chcial odetchcnac po rozwodzie, zniknalby z portali randkowych i staral sie poukladac sobie to wszystko. Ten c zas rozlaki z Toba wykorzystalby na zrozumienie tego ,co do Ciebie czuje.
Ale on szuka dalej, wiec niestety zwyczajnie nie zalezy mu na Tobie.
Przykro mi to Ci uswiadamiac, ale uwierz mi ,ze tak lepiej..
Sa wartosciowi mezczyzni na swiecie i w ten sposob zrywajac znajomosc z tym panem otworzysz sie na nowe, dasz sobie szanse na cos pieknego ,gdzie bedziesz od początku pewna, ze to jest to .
Wtedy gwarantuje Ci ,ze nie bedziesz musiala tu pisac o swojej znajomosc, chyba ze o swoim szczesciu.
Ja tu nie pisze o swoim nowym zwiazku , a jestesmy pol roku ze soba.
Ostatni wpis byl pytaniem do forumowiczow, czy jak facet mnie zaprosil i milczy, to zaproszenie jest aktualne.
Tak ,taka bylam ,niepewna, nie moglam pojąc ,ze sa tacy męzczyzni ,co nie rzucaja slow na wiatr.
Tego pana zostaw, nie pisz do niego przypadkiem. Jestes silna, o wiele silniejsza ode mn ie, wiec tym bardziej dasz rade.
Pisz do nas, mozesz liczyc na nasze wsparcie.
Przytulam cieplutko
Lady :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Kolla » 4 lis 2009, o 15:07

Dziękuję Wam za ciepłe słowa..i za prawdę także..
Ja czułam, że tak właśnie jest, a to zawieszenie to tylko by zminimalizować skutki..Już chyba nie liczę, że się odezwie i będziemy razem.. Ale kurcze jeszcze gdzies tam tli się chyba jeszcze nadzieja, że może ten czas pozwoli mu coś zrozumieć, że może jednak..Ech. bez sensu takie myslenie..
Lady, zazdroszczę Ci, naprawdę. Ale w takim pozytywnym sensie. Cieszę się, że spotkalaś swój ideał i mam wielką nadzieję, że już więcej szukac nie będziecie musieli.To chyba wspaniale uczucie byc kogos pewnym, czuc się bezpiecznie i pewnie, nie musiec analizować, mysleć, kombinowac, sprawdzać. Tez chciialabym to poczuć..
My tez poznaliśmy się przez sympatię. Tylko, że ja coraz częściej uważam, że coraz mniej na s.pl fajnych, wartościowych mężczyzn. Nie wiem, albo pochowali się, albo zostali już „wyłapani”. Jak widzę czy czytam niektóre profile to jestem przerażona. Masakra. Wiesz, ja nawet już tam nie zaglądam, zniechęciłam się chyba.Czy ja będę miala tyle szczęscia co Ty..?

Wiecie, ja wcale nie jestem taka silna i taka racjonalna. Czasem trzeźwe myslenie na chwilę weźmie górę, ale serce i emocje swoje. Niby wszystko wiem, ale..Własnie to ale.. Może na zewnątrz staram się nie pokazywać, choc inni mimo wszystko widzą, że cos jest nie tak, ale wewnątrz kruchutko. Jestem chyba osoba bardzo wrażliwą, która niepowodzenia czy porazki mocno przezywa. Do tego dochodzi niskie poczucie wartości, niepewność, obawa o przyszłośc i samotność. I to wszysto jak się razem zbierze to wychodzi nieciekawie. Choc staram się nie byc taka ciepłą kluchą.
Wiem też, że po takiej było nie było krotkiej znajomości nie powinnam tego tak przezywać, powinnam przejśc szybko do porządku dziennego, i zyc dalej. Ale chyba chodzi o cos innego. Nigdy mnie nie spotkalo cos takiego, nigdy nie zostałam tak potraktowana, jak zabawka, jak przytulanka, nigdy nie zostałam tak odrzucona. Myslałam, że nigdy mnie to nie spotka. Nigdy tez nie byłam stroną tak krotkiego „związku”, zwłaszcza bez zobowiązań. I nie jest to chyba urażona duma. Po prostu w miłości jestem długodystansowcem i monogamistką. Moje związki do tej pory (było ich niewiele), były dlugie- najdłuzszy 12 lat, najkrotszy 1,5 roku. I dlatego nie mogę uwierzyć w to co się stalo. Tym bardziej, że wszystko zapowiadalo się ok, było na najlepszej drodze to fajnego rozwinięcia się.
Może to wszystko moja wina..Ale jak mialam „przeczuć”, że to właśnie ma mieć taką formę..? Po ostatnim związku doszłam jakoś do siebie. Wierzyłam, że wreszcie mi się ułoży, że i dla mnie zaświeci słoneczko. A tu lipa. Dlatego tak boli, te zawiedzone nadzieje. Może nie powinnam tak przezywac, ale ja nigdy nie miałam „przelotnej” znajomości i on wiedział o tym.. Dlatego tak trudno mi się odnaleźć, zapomnieć i zyć jakby nic się nie stało. Dlatego tak trudno mi uwierzyć, ze ja na takiego trafiłam i zostałam tak potraktowana. I cały czas dobijam się jeszcze się myslą, że on będzie z inną, w dodatku szybciej niż myslę i wcale taki „niegotowy” nie będzie...

Chciałabym by przestało już bolec, chcialabym wreszcie poczuc spokój i pewność tak jak Lady, nie musieć analizowac, kombinowac, zastanawiac się..

wiem, że, jak to ktoras powiedziała na jakims topiku, że męczę kaczora, ale takie wygadanie się przynosi ulgę..
przytulam mocno
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez ewka » 5 lis 2009, o 09:26

Kolla napisał(a):Dlatego tak trudno mi się odnaleźć, zapomnieć i zyć jakby nic się nie stało.

Kolla, skoro tak to przeżywasz, to widocznie tak to przeżyć trzeba. Nie ma sensu (wg mnie) wyrzucanie sobie, że jest trudno i że tak trudno tę żabę przełknąć. Tak jest i już. Jest to przeżywanie pewnego rodzaju żałoby... bo choć nadzieja się ciągle tli, to gdzieś tam głęboko Ty się z tym facetem (na moje oko) już żegnasz. I takie coś nigdy nie jest ani łatwe, ani przyjemne.

Kolla napisał(a):Nigdy mnie nie spotkalo cos takiego, nigdy nie zostałam tak potraktowana, jak zabawka, jak przytulanka, nigdy nie zostałam tak odrzucona.

Myślę, że to też się trochę przyczynia do tych trudności. Zwykle włącza się takie "bardziej chcenie", kiedy to coś się wymyka lub jest poza zasięgiem.

Kolla napisał(a):...takie wygadanie się przynosi ulgę..

Aaa, no pewnie!

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Kolla » 6 lis 2009, o 19:42

Witajcie

Kiepskawo ze mną, choć staram się jakoś funkcjonować, tłumaczyć sobie tę sytuację. Wiem, że to tez moja wina, ale chciałam tylko wierności…Czytam „Sekret”. Gdy tylko nachodzą jakieś myśli odganiam je całą siłą woli jaką mam. Nie znaczy to, że przestałam tęsknić i że nie brakuje mi go…Biorę leki na poprawę nastroju przepisane przez lekarza, bym mogla jakoś funkcjonować..

Bardzo liczę się z Waszymi opiniami i radami, więc i tym razem proszę, powiedzci co o Tym myslicie, jak mi radzicie. Ja moimi ruchami czasem narobię więcej szkody niż pożytku, więc proszę o radę kogoś mądrzejszego i patrzącego z innej perspektywy..jak człowiek zakochany to czasem glupio postępuje..

Jjeszcze na dlugo przed poznaniem pana, o którym wiecie, starałam się o prace w jego mieście. Po 1,5 roku starań i rozmów jest szansa, że ją wreszcie dostanę i przeprowadzę się. Nie chciałabym stracić tej szansy. Decyzja ta nie ma z nim nie ma to nic wspólnego. Ale wstąpiła nadzieja, że może to byłaby dobra okazja byśmy się do siebie zbliżyli, poznali bardziej. Może gdybyśmy wrocili do etapu koleżeństwa, gdybyśmy byli gdzieś tam cały czas w kontakcie i spedzali razem trochę czasu to może z czasem bardziej zbliżyli się do siebie, może byłaby szansa, że cos z tego mogłoby się urodzić. Może gdyby widział mnie „normalną”, uśmiechniętą, ładnie wyglądającą, z wysoko podniesiona głową (tzn. z godnością) to może cos by się w nim ruszyło. Wiem, że musiałabym być silna, zachowywać się „normalnie”, nie dawać mu odczuć, że mi zależy, a nawet odczuć, że mi już nie zależy, traktować po prostu jak dobrego znajomego (najgorzej pewnie byłoby gdybym zobaczyła go z inną). Kiedyś powiedział, że ta odległość tez trochę utrudnia, a teraz by nie było tego problemu. Wiem, że on tez musiałby wykazywać chęć do tych spotkać, i to może być problem. Ale gdyby widział, że z mojej strony nic mu nie „grozi”, to może by się „uspokoił”. Oczywiście wiem, że nie mogłabym w żaden sposób naciskać. Takie „być daleko a jednak blisko”. A w trakcie rozmów czy spotkań, z mojej strony nie byłoby jakiejkolwiek wzmianki o przeszłości, o naszej sytuacji, tak jak dobra znajoma prosi dobrego znajomego. Po prostu jakby to się nie wydarzyło.Jeśli by nic nie wyszło z tego, to może miałabym chociaz kogoś znajomego w nowym mieście. Czasem mam mocne przeczucie, że nam się ułoży, że coś z tego może być, a czasem wątpliwości, czy dla niego to już zupełna przeszłość i nic tego nie zmieni. A może on już zupełnie o mnie zapomniał i nawet nie pomyśli o kontaktach.. Co o tym sądzicie? Czy robię sobie złudne nadzieje..?

We wtorek miną 3 tygodnie bez kontaktu. Ja się tez nie odzywam.
Jeśli się nie odezwie, czy myślicie, że gdy już praca będzie pewna, mogłabym, do niego napisac maila, czy pomógłby mi z poszukiwaniem mieszkania do wynajmu-zna miasto, wie o co pytać wynajmujących, bo też kiedyś wynajmował. No i by wiedział, że będę w tym samym mieście….
A może napisać króciutkiego smsa z pozdrowieniami, gdy już się przeprowadzę i będę tam mieszkać..?
Bo chciałabym by wiedział, że będę w tym samym mieście…Gdzieś tam ta nadzieja jest…
Kurcze, ironia losu, nie sądzicie? Teraz mogłoby tak fajnie to wszystko się rozwijać…Tak bardzo chciałabym mu o tym powiedzieć i usłyszeć radość w jego głosie..

A we wtorek ma urodziny.. Myślicie, że mogę napisać mu życzenia, czy lepiej nie? Bo z jednej strony jeśli mamy utrzymać kontakt to byłoby to chyba mile widziane, ale z drugiej odczuje, że pamiętam o nim. Choc to tylko zyczenia.

Poradźcie mi..
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez Szafirowa » 7 lis 2009, o 15:05

Kolla,
Podejmuj decyzje kierując się SWOIM dobrem, SWOIM osądem sytuacji, SWOIM rozsądkiem.
Z Twojego wpisu jasno wynika, że myślisz o przeprowadzce do miasta w którym mieszka on, bo ciągle liczysz na to, że mu coś udowodnisz ... ja wiem, że w głowie jawią Ci się obrazy jak to spotykacie się gdzieś przypadkiem, Ty piękna, elegancka, uśmiechnięta, on z miejsca Tobą oczarowany i zaczyna się sielanka.
Ale moim zdaniem, to wyłącznie mrzonki.

Powiem Ci jedno - kiedy mężczyźnie zależy na kobiecie - to umie dać jej to odczuć. Kiedy mężczyzna chce się spotykać z kobietą - to umie dać jej to odczuć. Kiedy mężczyzna chce być z kobietą - to umie dać jej to odczuć ... można by tak wymienić po linijce do wieczora - tylko po co ? facet którego miałaś okazję poznać swoim zachowaniem nie okazuje niczego takiego. Mężczyzna, któremu zależy na relacji, który chce kontaktu, chce być blisko - umie sobie z tym poradzić, naprawdę !

Zdaj sobie sprawę z tego, że jesteś sama, a pan X jest w Twoim życiu na chwilę obecną wspomnieniem, iluzją ... bo ja wiem ... jakimś obrazem z przeszłości. I - jeśli sama czujesz się na siłach podołać wszystkiemu - zmianie pracy, przeprowadzce do innego miasta - i jeśli SAMEJ Ci na tym zależy, bo przemawiają za tym jakieś racjonalne przesłanki, które mogą mieć ważny pozytywny wpływ na Twoje życie, to zrób to.
Ale niech Pan X nie będzie żadnym wyznacznikiem Twojego nowego życia.

Owszem ... możesz się tam przeprowadzić ze względu na niego ... możesz pisać mu życzenia na urodziny ... możesz prosić go o pomoc w szukaniu mieszkania do wynajęcia, możesz prosić żeby poszedł z Tobą oglądać te mieszkania, albo finalizować umowę najmu ... tylko PO CO ?
Czy liczysz się z tym, że na każde swoje pytanie, albo prośbę możesz otrzymać odpowiedź NIE ?
Czy naprawdę się z tym liczysz ?
I co będzie wtedy ... Ty sama w nieznanym Ci mieście, w nowej pracy ... to duży stres adaptacyjny.

Nie jesteś małą dziewczynką Kolla i nie wymyślaj sobie proszę powodów do tego, aby Pana X na siłę ściągać do swojego życia i w nim przytrzymywać ... Przecież potrafisz sama zmienić pracę, przeprowadzić się, znaleźć sobie mieszkanie do wynajęcia ... jeśli tego nie umiesz - raczej tego nie rób, bo gwarancji pomocy, ani nawet CHĘCI z jego strony, nie masz żadnej, więc możesz sobie sama nie poradzić z całym ambarasem.

Przecież gdyby ten człowiek chciał utrzymywać z Tobą choćby luźny, niezobowiązujący kontakt, to pewnie odezwałby się w ciągu tych ostatnich trzech tygodni milczenia ?
Czy jesteś gotowa widzieć w nim tylko znajomego, czy jesteś gotowa, aby zajął on w Twoim życiu miejsce obojętne Ci emocjonalnie ?

Gdybyś osobiście mnie zapytała o radę - to z całą stanowczością na wszystkie Twoje pytania odpowiedziałabym NIE. I takiej rady udzieliłabym każdmu proszącemu o radę w podobnej sytuacji.

Ten człowiek postawił sprawę tak jasno jak to tylko możliwe.
Powiedział wprost - że nie chce się angażować, że nie jest gotowy na poważny związek, że Wasza relacja dla niego to tylko znajomośc bez zobowiązań i nie czuje niczego oprócz pociągu fizycznego. Że nie odbiera Waszej znajomości tak jak Ty. I mimo tego, że obiecaliscie sobie czas na zastanowienie się, bez kontaktów z sobą i bez kontaktów z innymi uczestnikami portali randkowych ... to przecież pisałaś, że widzisz, że jest nadal na tych portalach aktywny.
Co poradziłabyś swojej przyjaciółce, gdyby ona była w takiej sytuacji ??
Co byś jej powiedziała Kolla ?
Ja powiedziałabym swojej przyjaciółce - dziewczyno, gość był szczery z Tobą i za to mu chwała, ponieważ powiedział Ci prawdę o swoich odczuciach. A teraz nie oglądaj się nawet na niego, bo to zwykły bawidamek, który ucieka kiedy kobieta przejawia jakiekolwiek poważniejsze zainteresowanie nim.
Jesteś świetna kobieta. Masz pasje, zainteresowania, przyjaciół, własne, pełne życie w którym owszem - brak Ci miłości, ale prawdziwej, prawdziwego wartościowego uczucia, a nie faceta, który chce z Tobą tylko i wyłącznie sypiać kiedy ma na to ochotę i nic więcej. Jesteś za dobra na taki układ, który byłby dla Ciebie upakarzający i odzierał Cię każdego dnia z godności.
Tak bym jej powiedziała.

Facet milczy - wyszło jak wyszło - zawiesiliście Waszą relację "na gwoździu", ale on już przez trzy tygodnie nie daje żadnego znaku zainteresowania, życzliwości, nawet życia (!) dla mnie jest to BARDZO WYMOWNE.
Wydaje mi się, że nie ma żadnego sensu liczyć na złote góry i kurczowo trzymać się nadziei - bo to chyba tylko unieszczęśliwianie siebie samego na własne życzenie, blokowanie sobie możliwości stworzenia prawdziwego związku z kochającym i oddanym partnerem, który nie pojawi się na horyzoncie dopóki trzymasz się Pana X.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Kolla » 8 lis 2009, o 21:00

---------- 15:05 07.11.2009 ----------

Szafirowa..a wiesz, że przemknął mi taki obrazek przez myśl, że spotykamy sie gdzieś przypadkiem i widzę "błysk w oczach byłaego-bezcenne", jak w reklamie :)nawet się uśmiechnęłam. Ale wiem, że na tym nie można opierać decyzji, że takie "marzenia" do niczego nie doprowadzają..

Ale co do pracy - nie robie tego dla niego, czy przez niego. Zaczęłam się o nią starać dawno temu, długo przezd nim. Chciałabym zrobic to dla siebie. Czuję, że potrzebna jest mi zmiana- otoczenia, pracy, znajomych itp.
W zasadzie niewiele sie zmieni-rodziców odwiedzam 1-2 w tygodniu, ze znajomymi widzę się rzadziej. Jest to tylko ok 60 km. więc w razie potrzeby mogę podjechac w tygodniu. A poza tym i tak jestem sama - czy tu czy będę tam..
Mialoby być to przeniesienie służbowe, więc branża pozostaje ta sama, może stanowisko ciekawsze, finansowo mam nadzieję, ze z czasem lepiej. Pewnie, że się boję i to bardzo, ale kiedy zmieniać jak nie teraz, gdy jeszcze jestem w miarę młoda.?Czuję, że tu jakoś nic mnie już nie czeka..A tam miasto większe, więcej możliwości, więcej się dzieje, powiew świeżości, jakoś inaczej się żyje..
Wiem, że poradziłabym sobie sama i z przeprowadzką i z mieszkaniem..Pewnie, że byłoby ciężko, ale czasem trzeba podjąć radykalne decyzje.
A o nim pomyslałam tak przy okazji..taki bonusik..że byłoby fajnie..

Ciężko mi, być może nie dopuszczam do siebie pewnych myśli, być może chcę wierzyć, że jest inaczej.. że za szybko wszystko się potoczyło, że wraz z upływem czasu zmieni się jego spojrzenie...
Nie rozumiem, jak można, widząc, że druga strona została kiedyś bardzo skrzywdzona i samemu będąc także zranionym, tak bawić się drugą stroną.. Właściwie on był motorem i siłą napędową na początku. Wyglądało to na coś dużego, coś waznego, coś fajnego... coś z przyszłością...I tak nagle zmienić nastawienie..

Wiem, że to pewnie mój problem gdzieś w środku-boje się opuszczenia, samotności, tego, że będę sama. I dlatego tak kurczowo się trzymam. Mam niskie poczucie wartości, niską samoocenę, choć zastanawiam się dlaczego, co jest tego przyczyną. Staram się pracowac nad sobą, ale to ciążka i mozolna praca. Kurcze, mam czaasem wrażenie, że wcale nie uczę się na swoich błędach. Zdaję sobie znich sprawę, wiem co jest nie tak...i znowu je poełniam..

Wiecie, sama na siebie jestem zła, że taka mamłamyja ze mnie, że zachowuję się jak taka ciepła klucha...Dorosła kobieta, niby wszystko wiem, a nie potrafię się pozbierać po odrzucaniu przez faceta, ktory nie potrafił docenić kogo miał. A to też strasznie podkopuje wiarę w siebie..

---------- 20:00 08.11.2009 ----------

Mam dziś gorszy dzień, wieczór..
czuje się taka samotna, smutna, niepotrzebna nikomu..
czuję się taka słaba, że sobie nie radzę, nie poradzę
każde jedno rozczarowanie przygnębia bardziej
Nie jest to myslę powód tylko ostatniego partnera i tej sytuacji. Chodzi o całokształt, że życia jakoś tak przecieka mi między palcami, nie widzę większego sensu, zadowolenia...A ta sytaucja chyba tylko przelała czarę
Dlaczego tak bardzo boję się zostać sama ze sobą? Dlaczego non stop w głowie muszę mieć kogoś innego na kim skupiam swoje myśli? Tak jak teraz na nim

Lady-czytałam Twoje dużo wcześniejsze wpisy na postach. I zazdroszczę Ci, że masz to już wszystko za sobą, że tak ładnie Ci się wszystko rozwiązało, ułożyło, wyprostowało. naprawdę zrobiłaś milowy krok do przodu. Pisałaś, że u Ciebie pomogło pozytywne myślenie, od tego zaczęłaś zmiany. Ja też staram się tak myśleć, wiem że jest to proces długotrwały, ale jestem chyba tak przygnębiona całokształtem, że jakoś nie potrafię wyobrazić sobie „lepszych czasów”.

Dużo czytałam, dużo rozmyślałam i niby dużo wiem, ale jakoś nie potrafię wcielić tego w życie. Niby wiem jaki błędy popełniam, obiecuję sobie, że już nigdy więcej, że będę ostrożniejsza, a potem znów to samo.
Czuję się czasem jak jakiś „tumanek”, który nie potrafi poradzić sobie sam z soba, któremu na poziomie rozumu wydaje się, że wie wszystko, i na tym rozumowanie się kończy.
Jestem zła sama na siebie, że taka rozmemłana się zrobiłam, że zrobiłam się taką ciepłą kluchą, użalającą się nad sobą
Wszystkie dają sobie radę, a ja robię z siebie ofiarę..
Jestem zła na siebie, że zachowuje się jak naiwna nastolatka. Ale nigdy nie przypuszczałam, że i mnie się to przytrafi, że i ja zostanę tak potraktowana-jak zabawka. Nigdy nie miałam przelotnego romansu, znajomości itp.. Może to błąd, bo teraz nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć.
Tak bardzo próbuję
Ja mam się zmotywować do czegokolwiek jak nie widzę sensu w niczym..
Jeszcze ten „niedokończony związek", bo nie wiem w sumie, czy jeszcze jesteśmy razem, czy już nie, jak się zakończy to "zawieszenie". Nic nie zostało na 100% powiedziane, zakończone. Rozum już wie chyba, serce niekoniecznie.
Wiele myślałam, wiem, że mogłam popełnić błędy, ale czy będzie dane mi je „naprawić”? czy mam się obwiniać za to, ze chciałam tylko wierności..?
Chyba dziś apogeum jakieś u mnie. Tak mi smutno, żal i wszystko wydaje się takie bez sensu. Pukam się w głowę - przecież tyle ludzi ma gorsze problemy, nieszczęścia, są chorzy, kalecy, to uczy pokory, a ja mam dwie ręce, dwie nogo, jestem zdrowa a żalę się nad swoim losem.
Tylko serca nikt nie chce..
Wiem żenujące to..
Tak bardzo brak mi wiary w siebie, w przyszłość
No nie potrafię, cholera nie potrafię się wziąć w garść, zawsze okazuje się że jest za mała..
Dobra, bo się jeszcze bardziej rozkleje..
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez Szafirowa » 9 lis 2009, o 01:09

Ależ skąd ... nie może tu być mowy o żadnej winie, ani Twojej, ani jego.
Po prostu mieliście różne spojrzenia na tą samą relację i różne oczekiwania.
Ty chciałaś związku ze wszystkimi tego konsekwencjami - taki wniosek wyciągam z tego co dotychczas napisałaś, a on związku nie chciał. Powiedział o tym szczerze i wprost, więc nie ma sensu doszukiwać się tu jakiejkolwiek i czyjejkolwiek winy.
Lepiej się zająć życiem rzeczywistym, niż domniemaniami na temat tego co by mogło być, ale nie jest.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: iagihakaga i 250 gości

cron